03.06.2022

ECHA WYDARZEŃ: Piłkarze stanęli – na poziomie reprezentacji – do Ligi Narodów. Pokonali Walijczyków 2:1, przed nimi kolejne mecze.
Walia – wedle wszelkich klasyfikacji – najsłabsza w grupie, więc…
Nie recenzuję. Zostaję przy opinii, że granie było średnie; odbył się zaś kolejny pokaz nowych (znak zapytania, bo ponoć to żadne nowości) rozwiązań kadrowych i prób innych rozwiązań taktycznych. W myśl jednak bardziej szukania sposobu jak (i kim) wspomóc pana Roberta, niż w ogóle „zespołowo” zaskoczyć rywala.
Trenera rozumiem – że szuka, bo nowy (kolejny), więc szukać ma prawo, ale… Już mnie złości owo bez przerwy „reprezentacja w budowie”, czas mieć wreszcie zbudowaną. Przynajmniej do pierwszego piętra… Nie – każdy selekcjoner od nowa; nie – bez przerwy granie szkolne, manipulowanie nadziejami itd.
Doczekam czasu, gdy wrócimy do stanu reprezentacji, która potrafi porządnie grać i mieć program prawdziwie ofensywny? Marzę o tym…
Zza umownej linii autowej. Więcej niż plotkowanie…
Były prezes PZPN Michał Listkiewicz po długiej karierze prezesowsko-sędziowskiej odkopuje swe „korzenie publicystyczne”. W książkowej opowieści (wierzę na słowo przekazom, bom jeszcze nie czytał) przypomina m.in. swoje dziennikarstwo sportowe, a recenzjami w sieci dowodzi, że nadal jest biegły w naszej profesji. Tak trzymać, Redaktorze! Przyda się piłce odświeżony publicystyczny ogląd. Także jako zachęta do poprawienia stosunków futbolowych z mediami, co teraz jakby zaczęło szwankować…
Drugi biegun – Andrzej Strejlau. Zapowiedział, że kończy tłitowanie o futbolu, bo czas uznać, że … wystarczy. Wieść przyjmuję – bo wypada, ale wiem z góry, że… Mistrz-Imiennik bez piłki nie wytrzyma. Za dużo z nią (oraz w niej) przeżył, żeby narzucić sobie stan milczenia… Metryka–metryką, ale ten temperament…
Koniec tematy hasłowego –„łączy nas piłka”, idę – słowem – w stronę sportu dziś jednak głośniejszego.
Kort, Paryż, i w ogóle wielki świat tenisowy. Na czele z Igą Świątek, ale także z innymi polskimi akcentami w tle.
Miłe to – oku, uchu oraz wyobraźni. Fajnie jest być TAM, gdzie kiedyś wydarzenia wydawały się nam zgoła kosmosem. Do podziwiania, ale … No, przynajmniej nie do „Eurosportu”, który średniaków raczej nie kupuje…
Pewien profesor zadał w sieci prowokujące pytanie: Dlaczego (w domyśle – i po co?) aż tak namiętnie kibicujecie Idze Świątek? Że to niby przesada i sztuczne budowanie sławy, a to przecież „inny świat”, nie nasz…
Podejrzewam, że profesor z wypiekami śledzi mecze naszej mistrzyni, a pytaniem prowokuje do publicznej dysputy, bo ta posłuży jego popularności. Przepraszam, nie będę służył za narzędzie, więc po prostu profesorskie personalia pominę. Za to skrótowo wyłożę, dlaczego wielbię Pannę Igę.
Po pierwsze – za to, że swoją osobą „zagospodarowała” sport, który wcześniej bardziej wydawał się nam do podziwiania, ale poziomem jednak „z kosmosu” – wedle oceny rodzimych możliwości. Bywali sławni – prawda (Jędrzejowska, Skonecki, Fibak, inni), ale dawno i niejako we fragmentach. A tu serial dający światowy prymat. Nieprawdopodobne przekształcone w rzeczywistość!
Po drugie – podoba mi się sportowy teatr w Jej wykonaniu. Wirtuozeria, ale i wdzięk. Dziewczęcość w dorosłości; mistrzostwo grania ożenione z siłą woli. No i – urok z urodą, starszy pan ma swoje prawa…
Po trzecie – podoba mi się zachowanie liderki rankingu. Nie rażą mnie – jak niektórych – gesty, które odczytuję jako „a masz!”, albo „ o żesz…” Normalne, naturalne, oddające stan napięcia, a nie demonstrację czegoś tam innego…
Kto na sobie nie zaznał sportu, może nie rozumieć, jaka jest cena koncentracji i ile tego jest w ludzkiej głowie… To budowanie nastroju. Muzyką przed wejściem na kort albo bokserów na ring… Ta prośba, by sędzia uciszył widownię… Ten „automat”, z głowy wynikający… Zbigniew Pietrzykowski, sława ringu po gongu zwykł podbiegać do rywala… Gdy go zapytałem, czy to wystudiowane, aż się zdziwił: „Podbiegam, co ty powiesz, nie zauważam tego”… To jest owa sprawa koncentracji, zgoła ponadnaturalnej. Panna Świątek mi tym imponuje…
Po czwarte – naturalność i dyscyplina taktyczna. Naturalność – gdy przychodzi odpowiadać na dziennikarskie pytania (wdzięcznie, płynnie – po angielsku i po polsku); szczerze, bez udziwniania. Dyscyplina na korcie – wedle programu wcześniej – widać – z trenerem obgadanego. Strategia i taktyka – kto nie posmakował, nie pojmie… Jak wymusić na przeciwniku, by był „mój”, a nie podporządkować się jego dyktatowi… Różne do tego wiodą szlaki…
Niedawno czytałem rozmowę red. Kazia Marcinka, który ma wspaniałą cechę archiwizowania wywiadów. Gdy zmarł Egon Franke, olimpijski mistrz floretu Pan Kazimierz przywołał wspomnienie stanowiące także przykład strategii i taktyki. Otóż gdy gra się toczyła o jakiś medal, miał decydować dodatkowy pojedynek. Trener przykazał demonstracyjnie rozgrzewać się mistrzowi Woydzie. Francuzi natychmiast wystawili tego, któremu nasz tuz sposobem walki odpowiadał… I… do pojedynku… stanął Pan Egon…
No, i wreszcie, co powinno być przedpierwsze: Dlatego tak żarliwie kibicuję Pannie Świątek, że jest:
a) rodaczką w Warszawy (z Raszyna);
b) tworzy wspaniały sportowy teatr;
c) sobą pokazuje, że co niemożliwe – okazuje się możliwe, gdy do talentu sportowego dodać wizję inną niż … to, co widzę wciąż np. w futbolu…
Co Pan na to, Panie Profesorze? Zapraszam w sobotę przed telewizor. Będzie w Paryżu finał.

Andrzej Lewandowski
Senior polskiego dziennikarstwa sportowego, b. szef działu sportowego „Trybuny Ludu”.
Więcej w Wikipedii
