Smutne, ale niestety prawdziwe, napisała znajoma, udostępniając na Facebooku film dokumentalny „Gazety Polskiej”. Obejrzałem ten film i wyrobiłem sobie własny pogląd: to rzeczywiście smutne, ale na szczęście nieprawdziwe.
„Tam, gdzie da się żyć” – tak brzmi tytuł filmu Magdaleny Piejko, wyprodukowanego w 2014 roku przez „Gazetę Polską”, „Gazetę Polską Codziennie” i „Niezależną.pl”. Dokument składa się z wypowiedzi młodych – około dwudziesto-, trzydziestoletnich – Polaków, którzy wyemigrowali do Wielkiej Brytanii i Irlandii.
Oto, co mówią.
Krzysiek
Nie chciałem wyjeżdżać z Polski. Było nam dobrze, mieliśmy mieszkanie, mieliśmy dziecko…
Agnieszka
Początkowo to był plan, żeby tylko na wakacje przyjechać, ale jakoś zostałam na dłużej. Już jestem ponad rok.
Klaudyna
I od czterech lat pracuję w firmie XYZ, sprzedaję truskawki…
Asia
Byłam bardzo ciekawa świata i chciałam sprawdzić się, zobaczyć, jak to będzie.
Podczas odtwarzania filmu przy prawej krawędzi ekranu wyświetla się napis „NO4EU”, znaczący „NIE dla Unii Europejskiej”. W Traktacie o Unii Europejskiej zapisano cztery swobody przepływu: osób, towarów, usług i kapitału. To z myślą o ciekawych świata…
Piotr
Uciekałem do normalnego życia. Tutaj nie mają jakichś kokosów, ale żyją normalnie, można zaplanować sobie rodzinę, żeby tę rodzinę jakoś tam utrzymać, wykarmić normalnie, gdzieś jeszcze czasami może pojechać, na jakieś ciepłe wakacje. Ale ogólnie jest coś takiego tutaj, że wiesz… Że Polacy tu przyjechali po normalność.
Normalność utożsamia się z dobrymi warunkami materialnymi. Według bohaterów filmu żyć normalnie to mieć wystarczająco dużo pieniędzy…
Małgosia
To był przymus w ogóle, żeby wyjechać, ponieważ mąż miał kredyt… Skończyłam studia, sama sobie na nie zapracowałam, zdążyłam ciężko pracować w Polsce i mimo mojej ciężkiej pracy musiałam się tutaj znaleźć…
Iwa
Zbankrutowałam po prostu [bohaterka miała firmę zajmującą się dekorowaniem wnętrz – MF]. Nie było mnie w pracy, bo byłam niedysponowana [w ciąży – MF] i generalnie musiałam to wszystko spakować, zamknąć interes i przyjechać tutaj. Ale bardzo chciałam tutaj przyjechać!
Marcin
Byłem bezrobotny, czyli imałem się dziesięciu tysięcy różnych zajęć…
Rozumiem emigrację zarobkową. Wiem z doświadczenia, jak trudno czasami znaleźć pracę. Nigdy nie zarobiłem średniej krajowej i nigdy nie zaproponowano mi umowy na czas nieokreślony, albo przynajmniej dłuższy niż rok…
Konrad
Ja pracowałem w Polsce, pracowałem w radiu, moja żona pracowała…
Krzysiek
Ja miałem pracę w Polsce, jako tłumacz…
Magda
Pracowałam w szkole, na stażu…
Artur
Ja pracowałem w Polsce do tej pory, miałem własną działalność gospodarczą…
Nic, tylko pozazdrościć! Praca w radiu, przy tłumaczeniach, w szkole, na własny rachunek – to chyba niezła praca…?
Agnieszka
Moi rodzice praktycznie utrzymują całą rodzinę i pomagają jak mogą, ale też nie mają pensji esbeka, więc nie jest to takie łatwe… Tudzież emerytury esbeka.
Na ustach Agnieszki, osoby bardzo młodej, więc nieznającej realiów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, pojawia się Służba Bezpieczeństwa. Jak to możliwe…?
Konrad
Ja nie pochodzę z rodziny prawniczej, żeby […] sobie zapewnić aplikację. Nie jestem dzieckiem resortowym. Wszystko, co zdobywałem, całe studia, to od podstaw.
Zosia
Ponieważ jestem z Warszawy, to mogłabym jakiejś pracy szukać, ale troszeczkę na takiej zasadzie pewnie by było: ktoś kogoś zna… A ja chciałam spróbować sama.
Ambicja godna uznania…
Asia [o młodych w Polsce] Jeśli jakimś cudem udaje im się dostać kredyt, to całe pieniądze, jakie mają, ładują w ten kredyt i tak naprawdę jedzą zupki chińskie i suche bułki, żeby spłacić mieszkanie. Albo wynajmują po prostu mieszkanie. No, bo jest ciężko, jest bardzo ciężko…
Prawdopodobnie za kilka lat Asia odkryje, że takie jest życie – mieszkanie to nie manna z nieba, albo się je kupuje, albo wynajmuje…
Piotr
Pierwsze kilka lat to był czad, wolność, mogłem robić wszystko, co chciałem, kasa jest, chodzisz do pracy i masz. Pamiętam, gdy kupiłem pierwszy odtwarzacz MP3…
Wyobraziłem sobie radość Piotra! Do dziś używam empetrójki, którą wygrałem w konkursie „Gazety Wyborczej”, kilkanaście lat temu…
Andrzej
To było dla mnie coś niesamowitego, że w tak krótkim czasie doszedłem do takiej pozycji społecznej, że normalnie tutaj pracuję, legalnie, żyję jak każdy inny, robię sobie co chcę…
I to zrozumiałe. Któż by nie chciał – mieć wszystko od razu i żyć beztrosko, robiąc sobie, co się chce…
Asia
To, że ludzie wyjeżdżają, to nie jest ich widzimisię: „bo ja chcę mieć kasę”, tylko już mają dosyć, są zmęczeni, bo chcieliby tak normalnie, żeby im starczało na chleb…
Tym razem Asia nie mówi o sobie, przecież wcześniej powiedziała, że wyjechała za granicę, ponieważ była ciekawa świata…
Konrad
Żeby ta europejskość polegała na tym gospodarczym przyzwoitym poziomie życia, żeby można było coś włożyć do garnka i ugotować normalny obiad… Nie wszyscy mają ochotę jeść zupę szczawiową; mają ochotę jeść jak normalni, zwykli ludzie i jechać raz do roku na wakacje, zagraniczne lub polskie, co kilka lat zmienić samochód, przysłowiowy domek z ogródkiem. Dlaczego nie?
Na mój normalny obiad w Polsce składają się: gotowane warzywa (głównie ziemniaki, bo jestem „bulwiarzem”), najróżniejsze kasze (gryczana, jaglana, owsiana, pęczak), makarony, a także trochę mięsa, najczęściej drobiowego. Chętnie smażę naleśniki, nadziewając je urozmaiconym farszem, choćby ze szpinaku. Na zupy mam długie zęby, jadam je bardziej z rozsądku, a jak już ugotuję gar, wystarcza mi na dwa dni (i to jest wielka zaleta zup). Część warzyw dostaję od bliskich, którzy mieszkają na wsi i uprawiają działkę. To oszczędne i zdrowe. Podobnie z jajami – jaja od kur wypasanych na podwórzu za domem smakują bez porównania lepiej od tych kupowanych w hipermarkecie.
Przyznaję, lubię zjeść dobrze i smacznie, niekonieczne tłusto. Na szczęście mogę sobie na to pozwolić, żyjąc w Polsce, niezbyt bogatym, lecz w miarę normalnym kraju. Oczywiście pilnuję się z wydatkami, robiąc codzienne zakupy spożywcze. Produkty wykwintne kupuję od święta; rzeczy takich jak: czipsy, słodycze, kolorowe napoje – po prostu unikam. Mam jeszcze w szafie gorzką czekoladę, którą napocząłem miesiąc temu. W sam raz do popołudniowej kawy!
A własne auto? Moi rodzice przepracowali około dwudziestu lat, zanim odważyli się zaciągnąć kredyt na zakup samochodu, jednego z najtańszych modeli. Mnie też nie stać teraz na cztery kółka. Jednak dopóki auto nie jest mi potrzebne do pracy, myślę o nim jako o dobrze luksusowym. Wydawać by się mogło, że to właśnie normalne myślenie – rozróżniać potrzeby i marzenia, obowiązki i przyjemności…
Anonim
W polskiej kulturze jest chyba troszkę tak, że wypada nad sobą panować, to znaczy ten, kto spadnie pod stół, to trochę przegrywa. W Irlandii niekoniecznie, więc oni uważają, że jesteśmy super kompanami do imprezy, bo mamy mocne głowy. Polacy i Irlandczycy wychowali się w kulturze chrześcijańskiej…
W tej chwili straciłem panowanie nad sobą. Na szczęście jest sam w domu i nikt mnie nie widzi, jak spadam ze stołka. Nie przyszłoby mi do głowy, żeby wśród wyróżników polskiej kultury wymienić na jednym oddechu upijanie się alkoholem i chrześcijaństwo…
A to dopiero początek filmu… Dalszy ciąg jest jeszcze gorszy. Niech Czytelnicy wybaczą mi, proszę, że nie spisałem na przykład tych wypowiedzi, w których padają słowa wulgarne. Rozmyślnie pominąłem też te zdania, w których pobrzmiewają groźby obalenia rządu przemocą, przez tłum na ulicach.
Czuję się rozdarty. Z jednej strony chciałbym przekazać bohaterom filmu dobrą nowinę, że mogą wracać z emigracji, bo i w Polsce da się żyć, choć bywa trudno. Z drugiej strony – nie chciałbym, żeby wrócili. Obawiam się, że zatruliby wodę w Wiśle.
To jest link do artykułu z filmem. Niech kto chce, obejrzy.
Marcin Fedoruk
Czy nie jest tak, ze wszystko, co wyproduje Gazeta Polska, po prostu cuchnie? Nie wiem, czy trzeba te produkty przepuszczac przez zołądek. Watpie, czy warto o nich pisac.
.
Przeciez psie łajno lezące na chodniku ostrzega samym swoim wyglądem. Czy trzeba w nie stawiac nogę, zeby zdobyc pewnosc, z czego ono się składa? Czy trzeba o nim pisac?
@narciarz2, można oczywiście udawać, że tego nie ma. Ale jest. Jakoś mnie nie zdziwiły cytowane przez Autora opinie, bo słyszy się je na co dzień. Ich nośniki w osobach zdolnych do czynności prawnych głosują i wpływają na wynik wyborów.
I teraz proszę zadać pytanie: czy trzeba o tym pisać?
Jasne, że taki wybór cytatów to manipulacja. Ale jest nim niemal każdy wybór.
Znam sporo emigrantów i cytaty z naszych rozmów z pewnością uznane zostałyby za manipulację, zwłaszcza te, w których porównują pracę w UE z pracą w Polsce. Lekarki, która opowiada, jak wyjechała do Aberdeen z sześcioma innymi lekarzami i po roku została tam sama. Jedni wrócili, innych wyrzucono, ona została i opowiada do czego musiała się przystosować. Lekarze z PZ zawyliby gdybym przytoczył jej słowa.
A proszę pamiętać, że politycy robią wszystko, by uzmysłowić Polakom, że wyjazd nie jest wyborem, lecz koniecznością (i oni rzecz jasna znajdą na to receptę!)A najfajniejsze, że to (podobno) ci, którzy walczyli o Europę bez granic, o swobodę poruszania się, o wybór miejsca do życia itd.
I oni jadą na twórcach takich opinii, jakie przytoczył Autor. Dla nich to jak obrok dla konia.
Jak demokracja to demokracja. Niech ci mlodzi wyjezdzaja. Tak jest w calym demoktratycznym swiecie, ze mlodzi ludzie zmieniaja miejsce swojego zycia. Oczywiscie im wyzszy standard zycia w miejscu urodzenia tym mniej chetnych do emigracjii/migracji.
Jesli mlodzi Polacy znajda szczescie poza Polska, to ich wygrana. Jesli wroca i przywioza dobre doswiadczenia, moze im to pomoze ulozyc sobie lepsze zycie w Polsce…Za tych, ktorzy zostana poza Polska przyjmijmy wyksztalconych rodakow i nierodakow z Ukrainy!
Czytam ,czytam wlacznie z komentarzami.Po raz pierwszy za tzw.zagranice wyjechalem w 1969 r.Potem prawie co roku bylem za granica-oczywiscie zachodnia.Prosze sobie wyobrazic ze dopiero w 2007 wyjechalem prawie na stale/to jest do przemyslenia/ do GB.Twierdze ze wszystkie komentarze
sa zbyt emocjonalne.Jezeli nie -to doradzcie mi -co mam biedny 65 -cio letni POLAK,zrobic.Aha-Pracuje zarabiam,mam przyznana emeryture.
prosze -chetnie poczytam swiatle porady co mam biedny zrobic ze swoim zyciem -leszek
Jesli mialbym wracac do Polski to w pierwszej kolejnosci kupilbym mieszkanie w … Hiszpanii (lub w podobnym miejscu z duza iloscia slonca). Tak zrobili znajomi i sobie to chwala. Gdy ich Polska „kultura”, polityka lub pogoda wkurza to leca na kilka tygodni do Hiszpanii aby sie odstresowac.
Przepraszam-ale prawda jest taka ze mlodzi sa naprawde skrzywieni.Nie uwierzycie ilu mlodych dielnych POLAKOW wjezdza do UK.Na jedna noc ich sie przyjmuje zgodnie z chrzescijanskim rodowodem,ale potem ich katolickie przekonania przekraczja wytrzymalosc kazdego landlorda.
To naprawde jest HOLOTA.ale katolicka,nie islamska.czyli w porzo
Przykro mi -ale taka jest prawda.leszeka
Jest jeden powód, który dla mnie w pełni usprawiedliwia niejako przymus przeniesienia się z Polski na Zachód – powód akurat w filmie niewymieniony. To niepełnosprawna osoba w rodzinie. W porównaniu z krajami typu Niemcy czy Dania (tam widziałam opiekę nad niesprawnymi na własne oczy) jesteśmy w tej dziedzinie tak daleko, że nawet nie chce mi się porównywać.
Znam rodzinę, która przeprowadziła się do Niemiec i mam we własnej rodzinie kuzyna, który przeniósł się do Irlandii. Twierdzą zgodnym chórem, że dopiero tam ich synowie na wózkach, z dużą niepełnosprawnością, są traktowani jak normalni ludzie. Ale to już temat na zupełnie inne i bardzo smutne opowiadanie.
Filmowi rozmówcy akurat wyglądają zdrowo i widać, że mają w tej Irlandii dosyć jedzenia (w Polsce byli chudzi na chińskich zupkach???).
@Monika Szwaja
Wyobrażam sobie, że są i inne, w pełni zrozumiałe motywacje, np. brak systemu opieki geriatrycznej, trudności ze skomercjalizowaniem osiągnięć naukowych itp. A nawet zwyczajna, pozbawiona tragizmu chęć wzbogacenia się – to też powód i osobisty wybór, którego nie należy krytykować. Problem w tym, że część ludzi, którzy takiego wyboru dokonali, nie potrafi pogodzić się z konsekwencjami i szuka winnych dookoła. Oczywiście jest w Polsce wiele do poprawienia i zrobienia, ale punktem wyjścia niech będzie zrozumienie demokracji.
Ciekawy przypadek. Glupi plaski komentarz otworzyl dyskusje pare poziomow wyzej.
@ Jerzy Łukaszewski
Moj syn lekarz po dyplomie z UW, zaliczyl roczna praktyke podyplomowa w Irlandii, i obecnie robi tam rezydenture. W czasie praktyki narzekal, ze nim oraja jak wolem. Teraz narzeka, ze zarabia mniej, niz jako stazysta. Ciekawy jestem relacji tej lekarki z Aberdeen. Szwedcy koledzy syna, w czasie studiow w Warszawie chwalili sobie praktyki w Polsce, bo mogli wykonywac zabiegi, gdy we wlasnym kraju studentom przed dyplomem prawie nic nie wolno. Moj syn z kolei w Irlandii, byl przerazony gdy juz od pierwszych dni musial sprostac wymagania, jak jego starsi koledzy . Lekarz o stazu jak moj syn zarabia w Irlandii okolo trzy tysiace euro. Podaje, bo od tego kazdy zaczyna porownania.
Panie Marcinie, może nieprecyzyjnie się wyraziłam – chodziło mi nie o wolną wolę i chęci, które są całkiem zrozumiałe i którym możemy zadośćuczynić, ponieważ mamy wspólną Europę i świat w zasadzie otwarty. Chodzi mi o zjawisko typu „nie chcem, ale muszem”.
Pani Moniko, jasne, podzielam Pani zdanie.
Motywacje ekonomiczne nie podlegają dyskusji, jeden musi jechać za chlebem, a inny chce. Jako były emigrant „angielski” mogę powiedzieć czego w Polsce brakuje w porównaniu z UK. I potwierdza to każdy kto tam zamieszkał (oczywiście, każdy z kim rozmawiałem). Nie chodzi wyłącznie o pieniądze. Symbolem tego czegoś co tam jest, a u nas nie istnieje, swojego rodzaju ukrytego systemu funkcjonowania świata angielskiego niech będzie autobus komunikacji miejskiej. Porównajmy jak wygląda codzienne korzystanie ze środków komunikacji miejskiej w Polsce i w UK. Do autobusu w Warszawie czy Krakowie wsiadamy wszystkimi drzwiami,bo otwierają się wszystkie na każdym przystanku. W UK wsiada się tylko przez drzwi przy kierowcy,a wysiada tylnymi. W Polsce nie musimy mieć biletu, żeby wsiąść do publicznego środka komunikacji( ryzykujemy jedynie wpadkę podczas niespodziewanej kontroli), w UK okazujemy kierowcy posiadany bilet przy wsiadaniu lub kupujemy w autobusie, a jeśli wsiądziemy bez biletu kierowca najzwyczajniej nie ruszy. Ponadto wsiadający do autobusu nie pchają się, każdy jest gotów odstawić nogę, przepuścić drugiego, przeprosić. Dominuje grzeczność, a nie cwaniactwo. I o dziwo Polacy błyskawicznie się do takiej kultury dostosowują. Wiem, że są to brzmiące naiwnie banały, jednak takie drobiazgi tworzą inną, przyjaźniejszą rzeczywistość. I to nie jest kwestia zamożności. Nie wiem dlaczego w Polsce nie jesteśmy wprowadzić prostych rozwiązań modelujących nasz kraj, społeczeństwo w podobnym kierunku jaki wybrało UK. Bo tego, że jest to kierunek atrakcyjny nie muszę wykazywać.