“Okupacja jest w pewnym sensie okropniejsza niż wojna. Mówiąc „oni są tacy sami jak my”, ludzie po obu stronach przyzwyczajają się do sobie, aż okazuje się, że są istotami nigdy że sobą nie pogodzonymi, wrogami na zawsze.”
Do takiego wniosku w swoim arcydziele “Suite française”, dochodzi Irene Nemirovsky, którą w wieku 39 lat zamordowano w Auschwitz tylko dlatego, że była Żydówką. Pochodząca z bogatej rodziny rosyjskiej, której mienie w 1919 roku zagrabia rewolucja, Irene rozwija we Francji swój talent pisarski na miarę Tołstoja. Jej męża Michela Epsteina, ochrzczonego jak ona francuskiego Żyda, spotyka ten sam los. Pozostają przy życiu dwie ich dziewczynki, które chroni francuskie obywatelstwo. Po 62 latach, jedna z nich, Denise Epstein, przynosi do wydawnictwa starannie ukrywany do tego czasu rękopis.
“Suite française” przeczytałem w ciągu jednej nieprzespanej nocy, tak jakbym oglądał długometrażowy dokument filmowy z równoległą akcją rozgrywającą się we francuskich domach, na ulicach Paryża, w małych miasteczkach i wsiach “wolnej Francji” Marszałka Petaina, w której chronili się Francuzi po inwazji niemieckiej w latach 1940-1942. Filmowość tej książki, przypominającej “Wojnę i pokój”, jest zdumiewająca, Opisy wydarzeń, barwność najdrobniejszych detali ludzi i ich otoczenia, myśli autorki niepostrzeżenie przechodzące w dialogi bohaterów, a potem w ich własne ukryte myśli, wszystko to na tle świadomości czytelnika o losie autorki wywołuje dreszcze.
Wierzyć się nie chce, że aż 62 lata czekaliśmy na tę książkę. Być może ten francuski “flirt” z okupantem, nie ten w wydaniu rządu w Vichy, a ten głęboko ludzki, to “przyzwyczajanie się do siebie” zakończone dozgonną wrogością, wydal się córkom Irene Nemirovski – niepatriotyczny. A może to dzieło czekało na urodzenie się pokolenia wolnego od oprzędzeń, zdolnego do znalezienia w opowieści o jednej konkretnej wojnie i okupacji, przesłania tak uniwersalnego, że nieważne skąd i z jakiego czasu się wywodzi.
Marian Marzyński
Szanowny Panie, mam smutne wrażenie, że to nowe, bez uprzedzeń pokolenie, niczego nie zrozumie o „tamtych” czasach. Dziś słyszę z ust 35 – 40.latków: „czy nie przesadzacie? Tak źle chyba nie było”. Ja także jestem pokolenie powojenne, ale wiedzę przekazała mi moja Mama i Babcia. Co ja mogę przekazać? Słyszę, że Auschwitz to coś „niemożliwego”. Ja staram się zdobywać wiedzę, a czy to nowe pokolenie stara się o to? Nie! Bardziej prawdziwe są „gry wojenne” w komputerze niż tamta PRAWDA. Wiem, wiem, pesymizm płynie z moich słów, ale inaczej nie potrafię.
Z wyrazami szacunku
nic dziwnego, że proza irène némirovsky wywołuje, zwłaszcza u ciebie, skojarzenia filmowe. jedna z jej wczesnych powieści „david golder” przyniosła jej rozgłos, gdy w roku 1930 znany reżyser julien duviver (m.in „wielki walc”) przeniósł ją na ekran. tytułową postać zagrał wielki aktor francuski harry baur – niezapomniany jean valjean z adaptacji „nędzników” victora hugo, zrealizowanej przez raymonda bernarda w 1933.
autorka nie jest calkowicie nieznana w polsce. po sukcesie filmowym „david golder” ukazał się w polskim tłumaczeniu bardzo wkrótce po wejściu filmu na ekrany, a w rok później wydano po polsku „le bal” („bal – powieść współczesna”)
następna powieść irène némirovsky „jézabel” z 1936 wyszła w polsce w roku 1937 pod tytułem „maska młodości(jezabel)”.
„suite française” była wydana w polskim przekładzie w roku 2006.polski tytuł – „francuska suita”.