Co jest przyczyną tych wszystkich problemów z dwoma największymi partiami pozostającymi w patowym zwarciu od lat, jak i z mniejszymi efemerydami jak przedziwne ugrupowania Korwina-Mikkego, Kukiza czy wzbogaconej na przemianach 1989 roku dziwnej lewicy na polskiej scenie politycznej? Wszyscy się kłócą i odmawiają nawzajem czci i honoru! I oczywiście mandatu do rządzenia!
Być może to brak klasy politycznej z prawdziwego zdarzenia. Polskie społeczeństwo nie umie wybierać swoich władz, a może częściej nie chce mu się wybierać, bo nadal wierzy, że władze same się wybiorą i same wszystko załatwią, jak to było w czasach PRL-u.
Także politycy nie pochodzą ze świadomego wyboru służenia krajowi. Działają tu inne procesy selekcji, jest przypadkowość, grają rolę partykularne interesy, stąd cały polityczny folwark z najdziwniejszymi osobnikami, którzy nigdy nie powinni zasiadać w ławach sejmowych czy rządowych. Stąd w administracji państwowej – a nie tylko we władzach, kompletnie przypadkowi ludzie niewyłaniani na drodze długotrwałej selekcji.
Nagle opozycja PRL-owska dostała władzę ćwierć wieku temu, nie będąc do tego kompletnie przygotowana. Całe szczęście, że było kilku osobników, jak premier Mazowiecki wraz z najbliższym otoczeniem, który spokojnie przeprowadził kraj przez zmianę systemu politycznego, czy Leszek Balcerowicz, który boleśnie – ale za to szybko – wyprowadził kraj z systemu ekonomicznego, który do dziś pokutuje nie tylko u naszych wschodnich sąsiadów ale którego pozostałości są kulą u nóg w gospodarkach u Czechów, Węgrów czy innych środkowo-europejskich państw z byłych „demoludów”.
Polskie społeczeństwo w sporej masie nadal ma poczucie, że władza ma wszystko załatwiać za obywateli. Ten dzisiejszy tumult w polskiej polityce, to pokłosie powolnego – zbyt powolnego – wychodzenia z PRL-u, z mentalności, gdzie odstawiono obywateli od podejmowania decyzji, bo w tamtym systemie było to niebezpieczne dla władzy.
Jak z tym skończyć? Potrzebna zmiana pokoleń. Nowa mentalność, nieskażona starym systemem. I bardziej wyedukowane społeczeństwo obywatelskie, które wreszcie będzie potrafiło wziąć sprawy w swoje ręce i aktywnie uczestniczyć w wyborach. A nie wierzyć w cuda, lub że ktoś lub coś zrobi wszystko za nich.
I tu widzę negatywną rolę, jaką dziś spełnia polski kościół katolicki niepotrzebnie mieszając się do polityki. W czasach komuny kościół katolicki był – dla wielu – ostoją wolności i nadziei na lepsze jutro. To niesłychane, że tak szybko z siły napędowej postępowych przemian przeszedł w najbardziej zacietrzewioną antydemokratyczną opozycję! Stąd jego wsparcie i pozycja „ojca biznesmana” Rydzyka, tuby najbardziej zajadłej i wstecznej propagandy kościelnej, natomiast brak wsparcia dla praw kobiet, dla in vitro, dla rozwiedzionych małżeństw, dla homoseksualistów…
Tego wszystkiego nie da się wymazać. Przemoc domowa, in vitro, usuwanie ciąży, rozwody i inne orientacje seksualne to część naszego życia, której nie da się „zapudrować”. Szczególnie gdy na jaw wyszła od kilku już dekad skrywana dotąd kościelna pedofilia, czy powszechny tam homoseksualizm.
Z wiodącej siły dla polskiej rewolucji Kościół katolicki postawił się dziś na przegranej pozycji. Mieszając się nadal do polityki jeszcze bardziej się pogrąży. Nawet, jeśli najprzedziwniejsza polityczna formacja w dziejach świata – PiS Kaczyńskiego wygra jakimś cudem wybory. Takie zwycięstwo będzie miało krótkie nogi.
Uważam, że jesteśmy dziś świadkami budzenia się polskich wyborców. Być może ich reakcja pójdzie w złym kierunku, gdy tak wielu ludzi jest sfrustrowanych zbyt długimi rządami Platformy Obywatelskiej. Cokolwiek się stanie za tydzień, będzie to na pewno początek demontażu obecnego klinczu PO-PiS, z którego mam nadzieję wkrótce wyłoni się zdrowszy układ polityczny w Polsce.
Andrzej Simm
Czytelnik z USA
Podpisuję się pod ostatnim akapitem w 100%
Co zaś do różnicy prędkości wychodzenia z PRLu to myślę, że tak musiało być. Nigdy w historii zmiany mentalne nie nadążały za szybkimi zmianami w otoczeniu politycznym. Inercja umysłów zwykle długo ciągnęła ludzi na manowce. Przykładów na to jest multum. Od rewolucji przemysłowej XVIII/XIX w po rewolucję kuchenną połowy XIX wieku, w której przejawy tej inercji bywały wręcz zabawne.
Ergo- nic nadzwyczajnego, wszystko idzie wg starych historycznych schematów. Wystarczy poczekać.
Wydaje mi się, że już dziś wiele dokonano w zmianie poglądów na życie i politykę Polaków po tych wszystkich zmianach gabinetowych, upadłych rządach i koalicjach. Czego brakuje, to zaakceptowania konieczności egzekwowania bezwzględnie prawa wobec politykówłamiących procedury demokratyczne i występujących przeciwko interesowi i bezpieczeństwu państwa.
.
Czy to są związkowcy blokujący Sejm, czy Ziobro z Kaczyńskim zamykający ludzi bez udowodnienia winy, z nieszczęsną ofiarą śmiertelną pani Blidy… czy wreszcie Macierewicz, który zdemontował bezkarnie służby specjalne z podaniem list agentów Rosjanom na tacy. Kamiński ze słóżb specjalnych z wyrokiem startuje do Sejmu! Człowiek, który bezkarnie chciał wsadzić za kratki polskiego premiera, też bez udowodnienia mu winy. W głowie się nie mieści to wszystko. Bezkarne nadal. Ludzie niby wiedzą, że prawo dotyczy wszystkich jednakowo, ale nie ma tradycji karania polityków nawet, gdzy bezpośrednio zagrażają interesom Państwa.
.
Co do inercji zachowań i ich zmian… Podobno aby wyjść z niewolnictwa potrzeba sześciu pokoleń… Miejmy nadzieję, że Polakom wystarczy mniej, niż dwa pokolenia i że pozytywnie zaczną reagować choć y korystając z kartki wyborczej. Z tym jak dotąd było nie najlepiej.
Panie Andrzeju, pociąganie polityków do odpowiedzialności nigdy nie jest łatwe i proste (vide Włochy), ale fakt – przydałoby się. Znacznie przyśpieszyłoby to opisywany proces.
Głównym powodem zacietrzewienia jest panująca niekompetencja ludzi działajacych od lat w polityce. Większość z nich nie ma żadnej cennej dla służby publicznej wiedzy, a bycie w polityce gwarantuje bierna podległość wobec partyjnych dworów. Te z kolei trwają dzięki władzy umożliwiającej rozdawnictwo posad, wszak nie tylko administracja panstwowa, lecz także sektory zatrudniające w sumie kilka milionów ludzi to w większości upaństwowiona edukacja, służba zdrowia, poczta, górnictwo i wiele innych.
Fatalna rolę odgrywają przede wszystkim media. Chyba kilka miesięcy temu pojawiła się analiza przepływu pieniędzy panstwowych do mediów. Okazuje się, że te wydatki nie mają nic wspólnego z oglądalnością lub poczytnoscia, lecz trafiają niemal wylacznie do zaprzyjaźnionych. Nic dziwnego, że wobec prawdopodobnej zmiany władzy, w owych zaprzyjaźnionych mediach panuje jakaś histeria.
Zgoda, że zbliża się przesilenie, młodsze, bardziej pragmatyczne pokolenie rośnie w sile na scenie politycznej. Siemioniak czy Trzaskowski mogą być w ostrym sporze z prezydentem Dudą, ale są w stanie z nim w pewnych sprawach współpracować. W przeciwieństwie do ich starszych kolegów, np. szefem sejmowej komisji obrony narodowej: Niesiołowskim.
@MaSz: tak, rozdawnictwo posad to efekt braku rozdziału polityki od administracji państwowej. Choć PO jako pierwsza po 1989 roku partia zdobywając władzę ograniczyła proceder zagarniania stołków w administracji państwowej, jednak i tu nie obyło się bez tych efektów plemiennej mentalności, gdzie zwycięzca bierze wszystko. To jedno z trudniejszych wyzwań, niezrozumiałe zupełnie dla PiS czy dla ludowców z PSL: ochrony i ciągłości administracji przed partyjnymi łapami. A to jedynie może chronić kraj przed niekompetencją tych partyjnych synekur.
A nie pamiętacie już o korpusie urzędniczym? Co się z nim stało i dlaczego nikt już nawet nie próbuje o nim rozmawiać?
Przecież jego istnienie oderwałoby od koryta krewnych i znajomych królika. To może jednak wrócić do tego pomysłu?
„dlaczego nikt już nawet nie próbuje o nim rozmawiać?”
.
„jego istnienie oderwałoby od koryta krewnych i znajomych królika”.
.
Precyzyjne pytanie i precyzyjna odpowiedz.
Może dlatego powinny być prowadzone debaty telewizyjne z politykami aby im takie pytania zadawać. Tylko… Gdzie te debaty? Będzie jedna ograniczona i to wszystko?
Co do debat: wtorkowa debata pozytywnie zaskoczyła. Mamy nową twarz w polityce: Adrian Zondberg jest zaskakującym zwycięzcą dzisiejszej debaty! Mówił z sensem i nawet dostało się od niego niezłemu dotąd Ryszardowi Petru za jego 3×16…
Zandberg. Świetny. Aktywista społeczny, mnóstwo wie, jeszcze więcej umie. Konsekwentny, wściekle inteligentny.
@BM: teraz pytanie: dlaczego takich debat nie było wielu? To ignorowanie wyborców. PiS by przepadł po dwóch dobrych debatach jak ta. Tym przegrał Komorowski. Unikał debat…
(Poniedziałkowej debaty nie liczę)!
Podzielam większość pogladów Autora, z byc może najcelniej ujętą szkodliwą dla samego koscioła rolą hierarchii KRK i kleru w polityce. Bardzo możliwe, że najbliższe wybory zapoczątkują rozbicie duopolu PO-PiS, co daj bóg bo Polska na tym traci perpsektywy rozwojowe.
* * *
Wyrażane w wielu miejscach na SO oraz w innych mediach przekonanie o zwycięstwie PiS jest bardzo przedwczesne. Według ostatniego sondażu OBOP przed wyborami w 2015 (22 pazdziernika 2015):(http://wyborcza.pl/1,75478,19061937,tns-dla-wyborczej-w-nowym-sejmie-trzy-czy-siedem-partii.html) przewidywany wynik: PO-26.2% PIS- 32.5%
Jeżeli wynik ten będzie zbliżony do wyników, to PIS nie bedzie rządził samodzielnie. Być może nie będzie rządził w ogóle.
Nie mogę powstrzymać sie od reflekcji, że przy takiej skali błędów i arogancji władzy PO, skandalicznych afer Po w tym podsłuchowej, wyjałowienia kadrowego i słabiutkiemu przywództwu (pani KOpacz) odległość miedzy rywalizującymi partiami to zaledwie nieco ponad 6%. (W poprzenich wyborach PO miała 9% przewagi nad PiS.)
Taki wynik, jeśli miałby miejsce potwierdzi tezy Autora o początkach końca klinczu PO-PiS. Zwłaszcza przy dobrym wyniku mnmiejszych ugrupowań, co także zapowiada wspomniany sondaż.
* * *
Adrian Zandberg okazał się objawieniem bo nie miał nic do stracenia na tle plastikowych kandydatów. Mówił językiem naturalnym, nie odwołując się do sloganów partyjnych. Pośród występujących w debacie okazał sie najmniej oderwanym od rzeczywistości i zachowującym przyzwoitość i zdrowy rozsądek człowiekiem. (Jednym z nas.) Dobrze życze partrii Razem, choć zupełnie nie zfgadzam się z wieloma punktami jej programu.
* * *
@ andrzej Pokonos – mnie się zdaje, że debaty organizowane cześciej niż tuż przed wyborami nie odegrałyby większej roli. Wyborcy -widzowie w liczbie kilku milionów poświęcili im uwagę raz. Gdyby było ich wiecej miałyby wielokrotnie mniejszą ogladalność i nie byłyby żadnym wydarzeniem medialnym, jak miało to miejsce obecnie.
@Sławek: wysoko sobie cenię Pańskie uwagi i dzięki za pozytywne oceny. Co do debat: PiS jak i inne partie dozują swoje programy, chowają newygodne fragmenty, jak PiSowska propozycja zmian w konstytucji. Debaty, myślę, że 3-4 nie zmęczyłyby widzów. A politycy skorzystali by na nich, ucząc się skuteczngo kontaktu z wyborcami. Były dwie debaty, pierwsza to niewypał, nie powinno wogóle do niej dojść. To kolejny przejaw arogancji i ignorancji władzy. W drugiej z kolei nie popisali się dziennikarze. Ale to była debata taka, jaka powinna być.
Wiem że Razem to dość skrajne ugrupowanie. Ale dobrze pokazuje „twarz” dobrego polityka. A tego brak. Oj brak.
@andrzej Pokonos – dziękuję, ja także z uwagą czytam Pańskie wpisy. Być moze Pan ma rację 3-4 debaty nie zmeczyłyby publiki. Teraz ju z tego nie sprawdzimy. Pani Kopacz i jej sztabowcy popełnili kilka poważnych błedów PRowskich. Zgodzili się na debatę z Szydło, która jest plastikową kukłą prezesa JK, powtarzającą wyuczone slogany z uśmiechem numer pięć i w geśtykulacji victorii. Równie dobrze można wdawać się w debatę z automatem do napojów. Trzeba było konsekwentnie domagać sie debaty z Kaczyńskim i odmawiać Szydło. Premier powinna natomiast wziąć udział w denbacie liderów szystkich list ogólnopolskich jako osoba szanujaca ordynację wyborczą. To dodałoby jej splendoru a PO punktówe poparcie. Sama pani Kopacz nie jest typem charyzmatycznego leadera, wizjonera i stratega. I tak „Misiek” Kamiński dokonał wiele, że nie mówi ona płaczliwym głosem pełnym egzaltacji na 5 sekund przed popłakaniem się. Swoją drogą formacja od 8 lat przy władzy nie umiała wyłonić z siebie prawdziwego, charyzmatycznego leadera zdolnego do mobilizacji wyborczej partii. Jeżeli PO po przegranych (zapewne) wyborach nie dokona radykalnych zmian kadrowych we władzach to za 4 lata będzie marginesem politycznym.
* * *
Ostatno w rozmowie z kolegą, specjalistą od selekcji najwyższej kadry kierowniczej zastanawialiśmy się jak to jest, że PO wyłoniła pania KOpacz na szefa partii i premiera. Zwrócił on uwagę, że to tylko częściowo wina PO. W znacznym stopniu to wina samej pani KOpacz, która nie odmówiła kandydowania na te stanowiska wyraźnie przerastrające jej szczebel niekompetencji. Obawiam się, że czeka na czyściec władzy PiS. Kolejne stracone lata a także lata „pod prąd.”
@Sławek: to że wybrano panią Kopacz, to konsekwencje wpadki z aferą podsłuchową. Partia jest wyraźnie podzielona, starsi wyjadacze zapewne ścinali się nawzajem. Szkoda, że premier Tusk nie postawił na kogoś mniej znanego, nie obarczonego poprzednimi funkcjami. Jestem pewien, że jest z czego wybierać. Zagrały tu zapewne partykularne rozgrywki.