ECHA WYDARZEŃ: Mam zwyczaj uciekania we wpisach o sporcie od polityki; temu służą inne „łamy” w sieci. Nie zawsze się jednak da utrzymać dystans… Ostatnio wywołał mnie do tablicy przyjaciel-redaktor Bogdan Miś.
Zacytował Redaktor orzeczenie, w którym zarzucono Stanisławowi Gościniakowi „kłamstwo lustracyjne” (wg oświadczenia z 2010 roku, a orzeczenie z grudnia 2015!), wraz ze skutkami – przez jakiś czas nie ma prawa być nawet radnym. W odróżnieniu od oficera wówczas prowadzącego, który po dziś jest czynną osobą publiczną oraz ekspertem. Przeciw czemu nic nie mam…
Z literatury światowej wiem, że niektórzy „ współpracą” chwalą się ponadpokoleniowo… Nie wiem, co detalicznie zarzucono kiedyś Panu G, świetnemu siatkarzowi z epoki Wagnera, ale podejrzewam, że nie zarzucono, iż bliźnim świnił. Bo wtedy sami koledzy by się go pozbyli z drużyny, która przed złotem olimpijskim zdobywała mistrzostwo świata. Owszem, na „złote” Igrzyska już nie pojechał, ale dlatego, że „trenerowi nie pasował”, a jemu nie odpowiadała ewentualna nowa rola… Szczegółowy zapis jest w trenerskich wspomnieniach… Potem Gościniak wziął pałeczkę w trenersko-reprezentacyjnej sztafecie, więc… był środowiskowo akceptowany. Nie wiem komu, i nie rozumiem dlaczego w sieci coś takiego odgrzano, komu chcą robić kuku?
Podejrzewam, że gdy się weźmie za pokoleniowe cv „tamtego czasu” każdemu – nie tylko sportowcowi się „coś” znajdzie. A to, że był w Legii, Gwardii, Zawiszy, Śląsku. Wawelu itd. – to zaś kluby „mundurowe”, więc… Jeśli jeszcze do tego miał etat oficera lub podoficera… Furda, że zapracował i zasłużył. W „ SPORCIE” – między innymi tym, że sławę Kraju mnożył zawsze w kostiumie z napisem „POLSKA”… A to – podejrzane, że miał paszport „na świat”; że ordery dostawał, czasem aż „Sztandar Pracy”, jak wielki trener – twórca i wychowawca… A to, że podejrzliwy uczył się za darmo, studiował, kupił mieszkanie spółdzielcze, dostał talon na malucha; pojechał na wczasy- nawet do „nrdówka”… Niemożliwe, żeby ot, tak sobie, musiał się rewanżować. Najpewniej donoszeniem… Albo- ukrywaniem donoszenia.
Szczerze? Brzydzi mnie to. A już bardzo brzydzi, gdy świadectwa wystawiają oraz popularyzują też tacy, którzy nawet palcem nie mogli kiwnąć osobiście. Bo ich- albo na świecie nie było, albo przedszkole stanowiło miejsce ich życia, albo – jako dorastający pałętali się gdzieś poza ważnymi nurtami… Zrobił komuś świństwo, wyrządzał bliźnim krzywdę, są dowody – patrzeć, czy równo puchnie. Ta zasada mi odpowiada, ale gdy wiąże się tak samo z „przedwczoraj”, jak „wczoraj”, „ dziś”, i „jutro” –także…
…Dojrzewanie. Mamy duży ruch w lekkiej atletyce. Pod dachem, w zawodach odbywa się dojrzewanie kandydatów na mistrzów „świeżego powietrza”. Coś z inkubatora.
Panny na bieżni- Swoboda, Ennaoui; miotacze kulą Haratyk i Bukowiecki, inni…. Ci, którzy już wcześniej wywalczyli sobie pozycje- pod dachem je utrwalają, „nowi” zdobywają szlify oraz doświadczenie. Trenują w świecie, ale i startują z najlepszymi.
I mamy taką m.in. sytuację, ze przesławny Tomasz Majewski, dwukrotnie złoty kulomiot olimpijski może nie brać udziału w halowych mistrzostwach świata, bo są dwa miejsca w reprezentacji, a wyprzedzają go dwaj następcy.
„- Teraz rozumiem kolegów z USA, którzy w krajowych mistrzostwach muszą się spinać, by znaleźć się w składzie – śmieje się Majewski. – Dla mnie to nowa sytuacja, że młodzi mnie leją. Ale to rozumiem, też kiedyś byłem młody i głodny sukcesu. Będę walczyć, a jeśli przegram, przyjmę to z pokorą. Taki jest sport.” Trener Olszewski: „- Jeżeli się nie uda, tragedii nie będzie. Najważniejsze jest lato i igrzyska olimpijskie… Mistrz się nie podda, brawo!.
Największe wrażenie robił Adam Kszczot (kiedyś w „Czwartkach Lekkoatletycznych”, co do upojenia przypominam, by podkreślić jak ważne są imprezy i systemy sportu dziecięco- młodzieżowego), pięć zimowych startów zimowych – pięć wygranych. A rywale wyborni, zaś 800 metrów to dla la dystans klasyczny od olimpijskiego początku. Żeby zobaczyć, w jakim stylu wygrywa rodak- obrazek z Glasgow:
Pan Adam i część jego koleżanek oraz kolegów odpuści mistrzostwa świata pod dachem. Już wiedzą ile są warci, że są na dobrej drodze szkoleniowej i teraz powalczą o szczyt dyspozycji na letni czas olimpijski. W Rio. Najbliższe miesiące to ciąg dalszy dojrzewania…
… W nartach- wciąż więcej kłopotów niż radości. Przejściowy dołek, czy wyczerpanie sił oraz pomysłów- za wcześnie diagnozować. Panna Justysia walczy ambitnie, lecz może mniej niż mogła ( zrozumiałe; i tak zasłużone oklaski za wytrwałość), skakanie przestało błyszczeć; gorzej, ze nie wiem, czy istnieje trafna diagnoza.
…W ministerstwie sportu ( i turystyki) taniec kadrowy. Do zastępowania ( na pozycji wiceministra) „ nowego”, jeszcze nowszym- włącznie… Już!
… W mediach wciąż przewaga rozmowy o Panu Robercie. Gdzie będzie mistrzowsko kopał piłkę, za ile; ile już ma w portfelu itp. Ja ani zazdrośnik, ani fiskus, więc… zainteresowały mnie tzw. ciekawostki obrazujące obyczaje dzisiejszego sportu zawodowego, finansowanego przez sponsorów, reklamodawców, nabywców biletów, gospodarzy praw telewizyjnych itp.
Czytam oto, że Pan Robert nie ma prawa do wąsów i brody– codziennie musi byś starannie ogolony- bo tak zapisano w kontrakcie, firma kosmetyczna płaci i wymaga. Pokazywać się można tylko w autach firmy…. bo klub wszedł w taki układ. Pić na oczach świata – tu nazwa, nie wolno, konkurent wspiera i ma wyłączność… Bo, że są zastrzeżenia, iż zabawa w narty oraz inne sportu grożące kontuzjami – w pełni oczywiste.
Tak to już jest w sporcie i ze sportem. I nie od dziś. Mógłby opowiedzieć Jacek Wszoła (młodszym przypomnę, że mistrz olimpijski w skakaniu wzwyż), jakie miał kłopoty, gdy wystąpił w butach innej firmy, niż ta, która reklamowo- marketingowo zaopatrywała naszą reprezentację. No, ale wtedy porządne wyposażenie było „dewizowe”, kasa dolarami nie była wypchana, więc… Było – minęło… Złotówka dziś jak euro, dolar; bez łaski…
Andrzej Lewandowski