…równo o czwartej, Kijów bombardowali, nam zakomunikowali, że zaczęła się wojna – to pierwsze słowa popularnej w niedawnym ZSRR piosenki.
Równo 75 lat, a ja akurat ten dzień pamiętam. Z wcześniejszego, Września w Warszawie, zapamiętałem tylko jedno bombardowaniu. A w roku 1941 miałem już sześć lat. Mieszkaliśmy wtedy we Lwowie. Chorowałem na szkarlatynę, a sowieckie przepisy wymagały sześciotygodniowego pobytu w szpitalu zakaźnym. W tę niedzielę mijało właśnie pięć tygodni.Przez lata wydawało mi się, że pamiętam leżącą na moim łóżku siatkę w drewnianej ramie, wstawianą na noc do otwartego okna. Teraz myślę, że mogłem konfabulować. Nawet nie wiem, czy Lwów był bombardowany w tę noc. Ale na pewno pamiętam rodziców, którzy przyszli mnie odebrać, bo już nikomu nie były w głowie jakiekolwiek przepisy i formalności.
Pamiętam jeszcze jakieś sceny z ewakuacji pociągiem. Na wiadomość, że Niemcy zostali odparci, transport wrócono do Lwowa. Tego dnia Niemcy wkroczyli i to pamiętam. Niewielkie ciężarówki, na który żołnierze siedzieli w dwóch rzędach twarzami do siebie. Młodzi, opaleni, z podwiniętymi rękawami. Na głowach mieli sukienne, wąskie jak furażerki, kaszkiety z daszkami. I trzymali jakaś dziwną broń, której u sowieckich nie widziałem. Automaty.
Jak to chłopca, fascynowało mnie wszystko co z jakimkolwiek wojskiem związane. Również z sowieckim, którego oddziały i długie karabiny z cienkimi bagnetami, pamiętam. Pamiętam, że śpiewali i zapamiętałem „Jesli zawtra wojna…” Refren kończył się wezwaniem: „…bądź dziś gotów do pochodu”
Nie byli.
O żadnym pochodzie zresztą nie było mowy. Trudno nawet mówić o odwrocie z walkami, choć były. Z drugiej zaś strony uprawniony był termin: blitzkrieg.
W latach 1869 – 1984, do śmierci Wiaczesława Mołotowa, pisarz-publicysta, Feliks Czujew odbył z nim sto czterdzieści rozmów. Czytałem te zapisy. Czujew wielokrotnie wracał do tych samych tematów i Mołotow zawsze mówił to samo. Wielki terror – rok 1937 i okolice – był konieczny ze względu na zbliżającą się wojnę. Popełniono wiele błędów, ucierpiało wielu niewinnych, ale trzeba było pozbyć się tych, którzy w obliczu wojny mogli zawieść, czy nawet zdradzić.
Ten pogląd do dziś jest popularny w Rosji. W miarę tego jak ów terror staje się wydarzeniem historycznym, coraz łatwiej go usprawiedliwiać. Byle tylko nie wyzwolić się z mitu, w którym pogrążane były pokolenia i który znowu staje się coraz bardziej powszechny.
Mołotow, członek najwyższego kierownictwa partyjnego i rządowego, od rewolucji do wyrzucenia go przez Chruszczowa w roku 1957, mówił też wiele razy o zaskoczeniu niemieckim atakiem, 22 czerwca. Owszem, były sygnały. Kierownictwo zdawało sobie sprawę, że wojna z Niemcami jest nieunikniona, ale chciało jej uniknąć w najbliższym czasie. Szykowano się do niej, ale przygotowania wciąż trwały. Sygnały z zewnątrz mogły być próbą imperialistów sprowokowania wojny. Wielkie zgrupowanie wojsk niemieckich przy ówczesnej granicy – tego nie dawało się ukryć – miało mieć na celu… odsunięcie ich spod zasięgu angielskiego lotnictwa.
Wielki terror, który w obliczu wojny wykańcza wszystkie szczeble dowodzenia, aż do dowódców plutonów, tłumaczy się jakąś obłędną logiką. Strusią polityką już nie. Tylko chory umysłowo może sobie nie zdawać sprawy z tego, że jeśli jakieś państwo zamierza rozpocząć wielką wojnę, to ją rozpocznie, niezależnie od tego czy będzie jakiś incydent czy nie. W razie czego samo go sobie urządzi – vide: radiostacja w Gliwicach w 1939 roku. A jeśli nie zamierza, to nie rozpocznie wielkiej wojny z powodu jakiegoś incydentu. Choroba Stalina, po wielkiej fali terroru, rzuciła się na mózgi jego przerażonego otoczenia.
Dowód na to do czego prowadzi dyktatura jednego umysłu. Taki sam był i po niemieckiej stronie. Zresztą i w Polsce. Poglądy Piłsudskiego o wojnie i wojsku odbiły się na efektywności naszego oporu we Wrześniu. Można snuć przypuszczenia, że perspektywa dłuższej obrony skłoniłaby aliantów do podjęcia działań zaczepnych, a Stalina powstrzymała od dokonania rozbioru.
Lecz nie jesteśmy we wrześniu 1939, tylko w czerwcu 1941.
W ciągu kilku tygodni, do początku jesieni, ZSRR stracił milionowe armie, które się rozsypały i poszły do niemieckiej niewoli. Utracił ogromną część uzbrojenia, gromadzonego kosztem morderczej industrializacji. Blitzkrieg to była głównie ofensywa wielkich jednostek pancernych. A samych tylko czołgów ZSRR miał cztery razy więcej niż Niemcy. W tym nowoczesnych – głównie T 34 – nie mających wówczas odpowiednika w świecie, było więcej niż wszystkich czołgów niemieckich.
Okupowane były ogromne obszary europejskiej części ZSRR. Większość wszystkich centrów, węzłów komunikacyjnych, ośrodków przemysłowych. Jak — a właściwie — jakim kosztem kraj się z tego wydobył, to już inna opowieść. Siedemdziesiąt pięć lat temu wielkie mocarstwo, budowane na niesamowitym ucisku i wyzysku było w rozsypce i stało na krawędzi upadku. Stalinowi pomogła je uratować paranoja Hitlera. Ale to już też inna opowieść.
Więc może tylko przypomnienie. W roku 1914, carska Rosja – mimo początków modernizacji, związanych z polityką zamordowanego przez Ochranę premiera Stołypina – była zacofanym rolniczym krajem, z niedozbrojoną armią, złożoną głównie z chłopów, w dużej części analfabetów. Wojnę tą Rosja była w stanie rozpocząć od ofensyw w Prusach Wschodnich i w Galicji. Obie nieudane, ale obie wpłynęły na to, że nie udał się ówczesny niemiecki blitzkrieg na froncie zachodnim i wojna skończyła się tak a nie inaczej.
Po roku zaciętych walk armia rosyjska musiała opuścić wysunięty obszar, jakim była ówczesna Kongresówka. Ale mimo poważnych strat twardo trzymała front jeszcze ponad dwa lata. Front przetrwał obalenie caratu, nie przetrwał dopiero zwycięstwa bolszewików.
Bezrefleksyjni wielbiciele Stalina nie dokonują porównania lat 1914 i 1941. Ale mogliby je zrobić ci myślący, którzy twierdza, że owszem, może i było strasznie za Stalina, ale to było konieczne, abyśmy się obronili w 1941 i zwyciężyli w roku 1945.
Ernest Skalski



Panie Redaktorze – pozwolę sobie napisać – Pan tu wypisuje piramidalne bzdury. Pan chce powiedzieć, że 1940 we Francji też się zastaliniło? W Holandii?? Jak się nie ma nic mądrego do napisania – to proponuję nie pisać. A ciągnąć analogie pomiędzy 1914 a 1941 – Pan wybaczy – stosownego komentarza brak….:(
Sir Jarek,
Coś się panu pomieszało. Co tu ma do rzeczy Francja 1940, czy Holandia. Przecież ja o tym nie piszę. A porównanie Rosji w 1914 z ZSRR w 1941 jest moim zdaniem zasadne. Pan, oczywiście, może mieć inne zdanie, sir.
@SIR JAREK
Ciekawe rzeczy Pan wyczytał…hmmm… Ale jak Pan Skalski pisze, to znaczy, że wie, tak było zawsze.
A co Pan z tą Francją i Holandią? o co chodzi?? – żeby nie powiedzieć „ososieroschozi”?
Ano – wywołany – już wyjaśniam „ososieroschozi”. Otóż – przywołana wcześniej Francja, Holandia, Belgia wspomagane przez Brytyjski Korpus Ekspedycyjny (że o Linii Maginota nie wspomnę), bez czystek generalicji i fal terroru – dostały od Hitlera koncertowo w dupę w ciągu miesiąca. Ba – uważam, że Hitler przegrał kampanię o Moskwę dzięki nieudolności Mussoliniego – musiał ratować mu dupsko w Grecji, czym opóźnił rozpoczęcie planowanej „Barrbarossy” o około dwa miesiące. W rezultacie – Moskwę obronił Generał Mróz.
Jest jeszcze drugie dno mojego uważania wpisu Pana Skalskiego za bzdurę. Proszę sobie przeprowadzić malutką symulację umysłową – nie ma czystek. Na czele AC stoi geniałny – Gen. Tuchaczewski. Do dzisiaj nad Sekwaną mówiono by po rosyjsku. Po prostu – uważam, że Stalin swoimi działaniami skierowanymi na front wewnętrzny (czystki,terror, wybicie czołówki intelektualnej Rewolucji – idealnie wpisywał się w polską rację stanu. I jakoś nieszczególnie wstrząsa mną los Trockiego, Zinowiewa i Bucharina. Maił się Dupalin czym zajmować u siebie – zamiast zajmować się Bliską Zagranicą. I tyle byłoby jeśli chodzi – „ososieroschodzi” – moja Ty bezkrytyczna wyznawczyni Redaktora Skalskiego co to zawsze ma rację – bo jak już wie – to WIE.
Sir Jarek,
Zachodni alianci zostali pobici w 1940 roku, między innymi dlatego, że Niemcy nie miały wschodniego frontu. Polska pobita, ZSRR – sojusznik. A w 1914, kiedy na Zachodzie rozstrzygał się późniejszy wynik wojny, Rosja zaatakowała, co w jakimś stopniu zaważyło to niepowodzeniu blitzkriegu i przekreśleniu szansy Państw Centralnych na zwycięstwo. Polecam Barbary Tuchman ”Salwy sierpniowe”.
To był w moim artykule tylko wtręt do pokazania skutków władzy bolszewików dla Rosji, a pan, sir, przyczepił się do tego i to bez jakiegokolwiek sensu.
Również bez sensu jest cały passus o Tuchaczewskim & consortes. Polska nic nie skorzystała na zabójstwie Tuchaczewskiego (wówczas nie generał, ale marszałek) bo we Wrześniu zajęcie naszych Kresów nie było żadnym problemem militarnym, nawet przy przetrzebionym dowództwie Armii Czerwonej..
Generał Mróz to, wymyślony jeszcze przez Napoleona, tylko przyczynek do wielkiej ofensywy sowieckiej zimą ‘41/42, którą Andrew Nagórski, słusznie, nazwał największą bitwą w historii wojen. Hitler przegrał wówczas nie kampanię o Moskwę, ale o ZSRR.
A w ogóle, sir, to jak na lorda, jest pan niepotrzebnie agresywny, w sposób odwrotnie proporcjonalny do braku kompetencji i umiejętności rozumienia tego co pan czyta.
Pan wybaczy – nie dyskutuję.