Na 20 najlepszych uczelni na świecie 15 jest ze Stanów Zjednoczonych. Na 50 jest 26. Pytanie, kto na tych uczelniach najlepiej zarabia? Może profesorowie fizyki? A może ekonomii? Nie no, pewnie medycyny, albo prawa? Nie! Są na tych uczelniach ludzie, których pensje są kilkanaście (tak, to nie pomyłka, kilkanaście) razy większe od profesorskich. Kto to?
Otóż na uczelniach amerykańskich pensje o wysokości kilkadziesiąt tysięcy dolarów miesięcznie mają… trenerzy uniwersyteckich drużyn koszykówki, bejsbolu, futbolu (amerykańskiego), pływania i lekkiej atletyki.
Jaki w tym sens? Otóż uczelnie amerykańskie muszą z jednej strony znaleźć sponsorów typu Billa Gatesa, czy Warrena Buffetta, a z drugiej muszą pozyskać studentów, którzy będą płacić czesne wynoszące 10-20 tys. dolarów rocznie. Do pozyskiwania studentów i funduszy potrzebna jest reklama. A co daje najlepszą reklamę? Oczywiście sport, nawet w wydaniu amatorskim. Amatorskim, bo sami sportowcy uniwersyteccy mogą co najwyżej dostawać stypendium i zwolnienie z czesnego, a ewentualnie po studiach dołączyć do drużyny profesjonalnej z milionowymi pensjami.
Jak to więc możliwe, że amerykańskie uczelnie są tak fantastyczne? Dlaczego mają tylu noblistów? Dlaczego badania tam prowadzone są na wyższym poziomie, niż gdzie indziej?
Odpowiedź w dużej mierze leży w pieniądzach. Uniwersytet Stanford ma roczny budżet prawie 5 mld dolarów przy 16 tysiącach studentów. Dla porównania, Politechnika Warszawska dysponuje niecałymi 0,2 mld dolarów przy 35 tysiącach studentów. Czyli na studenta Stanforda przypada około 50 razy więcej pieniędzy niż na studenta PW.
Zatytułowałem notkę „Dziwny jest ten świat”, bo dziwne dla mnie jest to, że tak duże fundusze na wyższą edukację są możliwe dzięki sportowej reklamie i pensjom trenerów sportowych kilkanaście razy wyższych od profesorskich. Tak, świat jest dla mnie dziwny, że Robert Lewandowski zarabia w ciągu jednego dnia więcej niż chirurg codziennie ratujący życie wielu ludziom przez rok.
Skąd to wynika? Ano, pewnie stąd, że wolimy się bawić, niż myśleć. A dlaczego wolimy się bawić, niż myśleć? Ano, pewnie dlatego, że mamy rodziców takich, jakich mamy, i szkołę taką, jaką mamy.
Jaki z tego morał dla Polski? Co możemy zrobić, aby Politechnika Warszawska była na poziomie Stanfordu?
Hazelhard



Nic nie możemy zrobić. Po pierwsze – nie mamy i nie będziemy mieli takich sponsorów jak Gates, zwyczajnie nie ma ich w naszej okolicy. Po drugie w USA też to trochę trwało zanim ichni sponsorzy stwierdzili, że chcą takowymi być. Nasi są dopiero w pierwszym pokoleniu (mentalnie) ludźmi bogatymi.
Po trzecie suweren nie będzie zachwycony jeśli hipotetyczny rząd zwiększy nakłady na uczelnie dwukrotnie, co jest możliwe nawet dziś, ale nie przekłada się na słupki wyborcze.
Jak na razie to my jesteśmy niewolnikami polityki. Zanim ona stanie się naszym upłynie nieco wody. Nawet jeśli będzie z kranu i ciepła.
Po trzecie mentalność kadry naukowej też nie pomaga. Znam wielu takich, którzy w życiu nie wydaliby książki, gdzie na wklejce byłaby np. reklama proszku do prania. Nie honor.
Wydałbyś książkę z wynikami swoich badań gdyby miała reklamę podpasek?
A znam pozycje od mniej więcej końca XIX wieku gdzie takie rzeczy były normalne.
Pionier pomorskiej archeologii Abraham Lissauer wydawał pozycje o zachowanej do dziś wartości. Boszsz… ile tam reklam z tyłu 🙂
W ostatniej części notki wysłanej do SO zapowiedziałem, że odpowiedź pozytywną na pytanie dam za parę dni. Bogdan M. stwierdził słusznie, że nie ma co zapowiadać, i ten akapit wyciął. Ale… cierpliwości! Następna moja notka będzie ciekawa. Na pewno przeczytam ją wielokrotnie, zachwycając się swoją mądrością! 😉
PS Co do reklamy podpasek, to bardzo chętnie bym reklamował, byleby ktoś coś zapłacił! Papier toaletowy też, nie mówiąc o piwie, prezerwatywach, a nawet kremie na pękające pięty. Bardzo chętnie bym się zgodził na produkcję wina Hazelhard, albo wódki Leszczyński.
No to jeszcze kilku takich jak Ty i zacznie się robić lepiej. A „produkty” bym kupił 🙂
>> płacić czesne wynoszące 10–20 tys. dolarów rocznie.
.
Oj, Drogi Michale, takie ceny to są jeszcze może na uczelniach stanowych — takich, jak np. ten uniwerek, w którym ja „fedruję na przodku” — bo one mają „statutową misję”, by oferować wykształcenie wszystki (m tym, którzy sobie tego zażyczą. No, ale na tych prestizowych, z „Ivy League” czy takich o porównywalnej sławie, to takie ceny to były ho, ho, ho, jak dawno temu! Ja jestem w tych kwestiach kompetentny, „znam ten ból, sam byłem matką”– z moją żoną wykształciliśmy w USA obie nasze córki. Tylko nasza młodsza zmiesciła sie w granichach, które podałeś, bo wybrała sobie uczelnie stanową i to w naszym stanie — a ponieważ my oboje z żoną pracujemy też w uczelni stanowej — nie tej samej, ale nalezacej do tego samego „systemu” — więc dostaliśmy „podwójny bonus” na jej czesne. Ale starsza to zażyczyła sobie studiów w bardzo przyzwoitej prywatnej uczelni w Minnesota i to już wychodziło zdrowo ponad te sumy podane przez Ciebie. A ukończyła już 10 lat temu.
.
Serdecznie pozdrawiam z Oregonu — Tomek
Tomku, Masz rację. Zajrzałem do internetu, np., http://m.onet.pl/biznes/branze/edukacja,098rg
i stąd dane. Oczywiście, wyższe czesne, niż podałem, jeszcze lepiej ilustrują problem. Dzięki i serdeczne pozdrowienia!!!
z czego wynika wysoki poziom uniwersytetów ? z konkurencji
ciekawy jest zbiór wskaźników rankingu i przypisywane im wagi, warto zwrócić uwagę na znaczne, i równe sobie, wagi wskaźników odnoszących się do: edukacji do poziomu licencjatu oraz do kontynuacji studiów na jednej z uczelni:
http://www.usnews.com/education/best-colleges/articles/how-us-news-calculated-the-rankings
(wskaźnik określający ilość środków finansowych przeznaczanych na jednego studenta nie uwzględnia wydatków na sport, kwaterunek i służbę zdrowia)
Czesne i wydatki na kadrę pozostają funkcją rankingu, system działa w znacznej mierze opierając się na systemie wieloletnich i czasami częściowo refundowanych pożyczek na edukacje – dlatego m.in. opłaca się studiować w Stanach medycynę lub prawo na najlepszych uczelniach, płacąc wtedy odpowiednio dużo lecz zyskując możliwość wynagrodzenia zgodną z wysokim poziomem kwalifikacji, tj. wielokrotnie rekompensującego poniesione wydatki. Czyli z konkurencji, która nie będzie działać bez rynku.
Stany są rynkiem o tyle specyficznym, że odpowiednio dużym aby działał na własne potrzeby. U nas ? warto najpierw zdefiniować rynek i jego potrzeby.
O ile wiem, w Polsce jest jedna całkiem przyzwoicie finansowana uczelnia. Jest finansowana, bo wypełnia potrzeby sponsorów. Produkuje świecko-religijne kadry dla nowej świecko-religijnej władzy.
.
Nie ma się co śmiać. Gdyby poprzednie władze, czy to lewicowe, czy obywatelskie, rozumiały słowa „kadry” oraz „edukacja”, to może by zadbały o lepsze finansowanie świeckiej edukacji. Ale poprzednie władze rozumieją słowo „przesuwać”. Podobno teraz przewodniczący Schetyna się „przesuwa” i mu się wydaje, ze tym działaniem zmieni przyszłość kraju. Jemu się wydaje, ze jeśli on się przesunie, to przesuną się słupki i w ogóle Polska się przesunie na Zachód. Mając takich liderów dziś, trudno się dziwić, ze w jutrzejszej Polsce będą rządzić kadry dzisiaj kształcone w Toruniu.
UMK jest zdaje się niezły, w naukach ścisłych masz tam np. dobrą astronomię i fizykę (m.in. wymagający program doświadczalny dotyczący niskotemperaturowych kondensatów bozonowych, przynajmniej kilka lat temu), czy to może być polskie Eton tego nie wiem, nie słyszałem, ale nie w tym rzecz i też nie o tym piszesz. Jest tu wiele uczelni na bardzo dobrym poziomie, zapewniających świetne warunki kształcenia, Hazelhard pisze o poziomie finansowania odnosząc się m.in. do tzw. research universities w Stanach, to jest trochę inny świat lecz bardzo wiele zmieniło się tu na lepsze, inna sprawa, że takich „research hubs” w Polsce może być tylko niewiele, kraj jest po prostu dużo mniejszy. Bardzo wiele zależy od kadry, rynek jest trudny ale na pewno jej umiędzynarodowienie przyniosłoby wiele pozytywów. Nie sądzę, żeby „dobra zmiana” sięgała tak daleko.
Wojtku, piszesz: „O ile wiem, w Polsce jest jedna całkiem przyzwoicie finansowana uczelnia. Jest finansowana, bo wypełnia potrzeby sponsorów. Produkuje świecko-religijne kadry dla nowej świecko-religijnej władzy.” Gdyby to było takie proste… Toruńska uczelnia to zgroza, ale to w sumie margines funkcjonowania nauki w Polsce. Co do przewodniczącego Schetyny… Czytam i słucham wypowiedzi różnych polityków opozycyjnych. Jedyny wywiad, który mi się ostatnio podobał, to z … Waldemarem Pawlakiem!
never say never, i ty możesz zostać redemptorystą
W książce Michela Houellebecqa Uległość profesorowie wyższych uczelni francuskich po wygraniu wyborów prezydenckich przez Muzułmanina dostają ofertę: 10 tys Eur miesięcznie i pracują dalej na uczelniach, które stają się islamskie, 4 tys Eur i idą na przyspieszoną emeryturę. Myślę, że za 10 tys Euro mógłbym zostać i redemptorystą.
u Houellebecqa zdaje się i tak chodzi o kobiety, komu jak komu ale zakonnikowi bym nie uległ, nawet za 10 tyś.
Ty jesteś Człowiekiem ideowym, a ja mam frankowy kredyt do spłacenia! Zresztą naukowcy mieli się dobrze, jak z kapłanami trzymali sztamę!