[dropcap]W[/dropcap] Domu Handlowym Nauki – to było ponad 30 lat temu – daliśmy pewnego razu ogłoszenie, że wspomagamy wynalazców…
Przyjęliśmy założenie, że nieco się pomęczymy ale może pojawi się w końcu coś genialnego, a my na tym zrobimy fortunę. Fortuny nie zrobiliśmy, ale pozostało kilka anegdot – jedna z nich: pojawił się konstruktor wózka inwalidzkiego, którym osoba bez rąk i nóg mogłaby się poruszać z szybkością 60 km/h. Więc pytam – a co z hamowaniem? Facet się oburzył, bo on jest tylko …od napędu!
Z telewizji się (przypadkiem, bo telewizora nie mam) dowiedziałem się, że rząd w swej dobroci uchwalił 2017 rok rokiem Wisły. Telewizyjna prezenterka TVP1 z zachwytem powiadomiła naród, że Rząd wyszedł w ten sposób naprzeciw miłośnikom dotychczas zaniedbywanej rzeki. Wraz z tym wydarzeniem uchwalono plan jej zagospodarowania.
No więc Rząd jest od napędu – a co z hamowaniem? Mechanizmy hamowania są znane, wypowiedzieli się uczeni i działacze… jak z rozmowy dziada z obrazem. Rząd wie lepiej i uchwala swoje mimo merytorycznych wątpliwości tak zacnego gremium jak Komitet Biologii Środowiskowej i Ewolucyjnej Polskiej Akademii Nauk. Nieważna przyroda, bioróżnorodność, potencjał turystyczny Wisły. Hamulce nie mogą ograniczać wizjonerów!
Pisałem w SO, jeszcze za poprzedniej władzy, że jest projektowane przekopanie dwóch ciągów transportu wodnego od Odry do Dunaju przez Czechy i Słowację – i Wisły do Dniepru przez Białoruś i Ukrainę w celu „użeglownienia” zaniedbanych polskich rzek dróg wodnych i połączenia ich z Morzem Czarnym.
Cudowne! wreszcie będzie można zrobić turystyczny rejs Pregołą lub Dunajem (do wyboru) do kurortów w Złotych Piaskach!
Wątpliwości pełno, determinacja rządzących zdecydowana, choć dzisiaj nikt już nie wie, co to były Złote Piaski. Gorzej, że nikt nie wie po co komu taka trasa? No i jeszcze drobiazg: nie ma wody! Różne są płaszczyzny dyskusji, ale jedno nie ulega wątpliwości: nie ma ani jednej uspakajającej ekspertyzy, która pokazałaby gdzie jest, albo skąd wziąć wodę do takiej imprezy. A projektanci już rysują kolejne stopnie wodne. Dźwigi, spychacze, huty, cementownie w pełnym napięciu zajmują dołki startowe.
We wrześniu, niedawno, by samemu doświadczyć… wsiadłem w kajak by przepłynąć od Oświęcimia do Sandomierza. Okazało się, że z Oświęcimia to niemożliwe, bo jak wodę z moim kajakiem spuszczono by ze śluzy na stopniu wodnym poniżej miasta, to siadłbym na betonowym dnie i musiałbym przez kilka kilometrów wlec kajak po śmierdzących kamieniach zanim dowlókłbym się do wody. To kajak, ma tylko kilkanaście cm zanurzenia! Tędy, zgodnie z telewizyjną propagandą, mają w przyszłości przepływać barki z węglem dla licznych, nadwiślańskich elektrociepłowni.
Polecam fantastyczne dzieło „Moja prywatna Vistuliada” Wojciecha Giełżyńskiego, który w roku 1980 przepłynął od Czechowic do Bałtyku a potem to szczegółowo w tej książce opisał. Dzisiaj powtórzenie wyczynu podobną „hamburką” byłoby niemożliwe. Z braku wody!
Więc pilnie przed wyprawą zaczytałem się w książce i sobie wymyśliłem jak to będę wykorzystywał energię płynącej rzeki dla własnych potrzeb. Prąd miałby, jak to wywnioskowałem z książki red Giełżyńskiego, pędzić 15 km/h, więc machnąwszy wiosłem byłoby można bez wysiłku osiągnąć 20 km na godzinę i w jeden wczesnojesienny dzionek , bez specjalnego pośpiechu dowiosłować do Sandomierza.
W pełnym, dwuosobowym składzie.
Skład dopisał, kajak też… Na samym początku tylko wody zabrakło. Wiec może da się z Tyńca! Też się nie da, bo akurat remontowali śluzę w Kolnej. No to wczesnym rankiem startujemy poniżej tej śluzy, żeby mieć czas na dotarcie przed wieczorem do Sandomierza.
Niestety miałem dość nieaktualne informacje, przede wszystkim woda w ogóle nie płynie. Stoi i śmierdzi. Pchamy się skanalizowaną rzeką w kierunku Sandomierza, Po kilku godzinach przepływamy przez Kraków, za Krakowem pierwsza czynna śluza. Śluzowanie kosztuje 7 zł i 20 gr ale nie mieliśmy drobnych, więc utargowaliśmy 20 groszy.
Poniżej śluzy nieprawdopodobny syf, brud. Nie ma gdzie wysiąść. Brzegi ocembrowane głazami, woda stoi. Do śluzy w Przewozie jeden wędkarz i jedna czapla, kilka kaczek. W Przewozie nas i tak nie prześluzowali, bo za śluzą znowu nie ma wody, więc siedlibyśmy na betonowym dnie a potem trzeba by ciągnąć kajak po kamienistej brei przez pół kilometra, choć potem już prosta droga do Sandomierza, jak nas zapewnił uprzejmy Śluzowy.
Pchanie się kajakiem od zapory Kolna do śluzy w Przewozie zajęło więc nam cały dzień. Może ze 20 km, po czym …wróciliśmy do domu.
W Wiśle, na poziomie Krakowa jest tyle tylko wody, ile da się zmagazynować między wodnymi stopniami. Majestatyczna sylwetka Wawelu ma się w czym prezentować do fotografii a stateczki mają po czym wozić turystów …przez pół godziny! Takie są wymagania miejscowego PR …nic ponad to!
Pomysł transportowania węgla tą trasą do elektrociepłowni, choćby tylko do Łęgu, to jakaś kompletna fikcja. Ani nie ma tam jak dopłynąć, ani nie ma po czym (nawet kajakiem) ani nie ma nawet zarysu portu, o planowaniu którego ponad trzydzieści lat temu pisał Giełżyński. O kanale omijającym Wawel nikt się dzisiaj nie zająknie. Może to i drobiazg, ale żadna z kilku śluz obejrzanych tego dnia nie nadaje się do przepuszczenia czegoś większego od stateczku z turystami.
Nie ma też nawet zarysu pomysłu, jak namówić elektrociepłownię, by zechciała kupić tędy płynący węgiel. No i jeszcze zainwestować w budowę portu, bo elektrociepłownia już nie jest państwowa, więc nie ma powodu, by Państwo sprawiało francuskiej spółce takie prezenty. A po drodze do Bałtyku jeszcze wiele elektrociepłowni i żadna już państwowa, ale mogą mieć coraz gorzej, bo prąd ma być produkowany przez kopalnie.
Być może elektrociepłownie mają dużo akcji OFE, więc sprytnie zostaną znacjonalizowane i Rząd da radę… To na pociechę – skoro powinienem wlać nieco optymizmu.
Rząd uchwala rok Wisły, chęć uporządkowania, uatrakcyjnienia. Za każdym bąknięciem Władza Wykonawcza podnosi argumenty przeciwpowodziowe, co nie najlepiej rokuje znawcom przedmiotu, których uwag nikt nie bierze pod uwagę. Wszyscy utytułowani uczeni od nauk przyrodniczych zgodnie twierdzą, że będzie odwrotnie, że zagrożenie powodziowe zamiast maleć będzie rosło z każdym oddawanym do użytku stopniem wodnym. W czasach rewolucyjnych niektórzy ludzie stają się niepotrzebni!
Brak wody w rządowej relacji zostanie uzupełniony przez pogłębienie koryta rzeki 🙂 Problem w tym, że od pogłębienia dna Wisły – wody nie przybędzie, natomiast wielce prawdopodobne, że ubędzie wzdłuż całej rzeki, wysuszy krajobraz, bo woda, co warto rządowym entuzjastom przypomnieć, zawsze spłynie na poziom leżący poniżej. To tylko fizyka!
Więc jak wyryją dno o dwa metry głębiej, to w suche dni (których będzie coraz więcej) woda spłynie nadwiślańskim rolnikom do poziomu pogłębionej rzeki. W suche lata możliwe, że o całe albo prawie o całe dwa metry. Efekt będzie taki, że rolnictwo szlag trafi, barki i tak nie popłyną z powodu braku wody a jak w górach poleje, to przy obecnych pomysłach na organizację górskiej przestrzeni (o czym kilka miesięcy temu sporządziłem filmowy felieton
WODA w GÓRACH, cz XIII, moc wodnych kropli
Uploaded by Piotr Topiński on 2016-08-14.
Żadne tamy nie zapobiegną powodzi, a barki tym bardziej wówczas nie popłyną, bo przy wąskim korycie, przy nadmiarze pędzącej wody, wielotonowymi jednostkami nie da się sterować.
Więc będzie jak na początku, wózek inwalidzki do którego tymczasowo nie opracowano hamulców a którym to… bez rąk, nóg a możliwe, że także bez głowy będzie się jednak można poruszać z szybkością 60 km/h. Wisłą.
Prosta fizyka!
Piotr Topiński
Regulacja Wisły to temat, nomen omen, rzeka. Pierwsze głosy w tej sprawie pochodzą jeszcze z XIX wieku kiedy tę sprawę podnosili właściciele kursujących po rzece parowców.
O drodze rzecznej Wisła – Dniepr głośno było po I wojnie gdy trwała dyskusja nad ew. budową portu morskiego.
Miałem w ręku maszynopis opracowania dr Heinza Lamprechta “Mőglichkeiten und Notwendigkeiten eines Ausbaus der Weichselhäfen” z 1943 roku (opatrzony stemplem “Geheim!”), kiedy to Niemcy planowali uregulowanie Wisły i rozbudowę jej portów.
Próbował regulacji Wisły Gierek, podobno zabrakło mu czasu.
A teraz ci. Kolejny projekt “pod publiczkę” jak przekopanie Mierzei Wiślanej.
Zawsze będą mogli powiedzieć: chcieliśmy zrobić coś dla narodu, ale złe siły przeszkodziły. I naród to łyknie. Politycznie plus dla nich, a Pan się martwi o jakieś realia. Kto by się nimi zajmował?
Zaciekawił mnie wspomniany raport o Wiśle z czasów okupacji niemieckiej. Wraz z innymi mieszkańcami nadwiślańskiej gminy Jabłonna walczymy od lat o modernizację podsiąkającego Wału Rajszewskiego (prawy brzeg, zaraz za granicą Białołęki). Jeden z argumentów państwowych władz wojewódzkich uzasadniających ich gnuśność jest brak dokumentacji budowy/przebudowy tego odcinka. “Wieść gminna” niesie iż Wał był remontowany/podwyższany (?) podczas okupacji. Jeśli raport dr Lamprechta może rzucić jakieś światło i jest ciągle dostępny byłbym wdzięczny za umożliwienie mi zapoznania się z nim. Niestety niemieckiego nie posiadam więc musiałbym zrobić tłumaczenie. Pozdrawiam
Niestety, cały raport jest obecnie nieosiągalny. Kiedyś chciałem ofiarować go Muzeum Wisły w Tczewie, ale … nie chcieli. Naprawdę.
Poszedł w prywatne ręce, nie do wyśledzenia dzisiaj.
Część opisowa zawierała głównie polskie przedwojenne dane dotyczące wielkości przeładunków w istniejących portach na Wiśle.
Zachowałem tylko skany planów budowy i rozbudowy portów, bo w tym wszystkim były najistotniejsze.
http://fundacja.softcoders.pl/publikacje/plik/195/Plany_regulacji_Wisly
Właśnie wczoraj postanowiliśmy udostępnić je szerszej publiczności. Oryginalne skany są dużo większe, gdyby była taka potrzeba.
Podobno ilość wody pochodząca z opadów, w tym śniegu, pozostaje w Polsce w miarę stała, ok. 620 mm, natomiast ilość wody w Wiśle istotnie maleje przede wszystkim ze względu na większe odparowywanie wody w obszarze zlewni czyli ze względu na zmiany klimatyczne. Mamy bardzo niską dostępność wody na mieszkańca, ok. 30% średniej europejskiej i wystarcza jej w zasadzie ze względu na niskie wykorzystanie zasobów przez rolnictwo (ok.10%).
Jednak budowa progów wodnych jest właśnie konieczna z tego względu, tj. żeby podnieść poziom wód gruntowych i zapobiegać suszom, które stają się coraz bardziej dotkliwe. Sezonowe wachania poziomu lustra wody na środkowej Wiśle to ok. 4-5 m, nawet podobno do 7 m. Spiętrzanie wody właśnie reguluje sezonowość a wczesna jesień to właśnie okres płytkiej rzeki. Stopnie wodne to także możliwość budowy na nich hydroelektrowni, natomiast woda potrzebna jest elektrociepłowniom przede wszystkim do chłodzenia bloków energetycznych (np. rok temu Enea sama wybudowała sobie próg podpiętrzający wodę na wypłyconej rzece, żeby utrzymywać pracę elektrowni Kozienice).
Międzynarodowa droga wodna IV klasy powinna posiadać gwarantowaną stałą głębokość 2.8 m, progi wodne i być może właśnie pogłębianie koryta mogą być niezbędne aby tak uregulować Dolną Wisłę.
Wydaje się, że to rzeczywiście prosta hydro-fizyka, może i uciążliwa ale chyba nie beznadziejna, w każdym razie Herakles sobie z Hydrą poradził.
Krąży anegdota, że jakaś ministerialna delegacja z Japonii stojąc na jednym z warszawskich mostów długo patrzyła na snującą się poniżej Wisłę, a potem zadała pytanie, ile miliardów dolarów wydało polskie państwo na przywrócenie rzeki do pierwotnego stanu. To oczywiście żart, ale kryjący głęboką prawdę – wprowadzając żeglugę na Wiśle możemy stracić to, co już mamy, a wiele krajów stara się to odzyskać, czyli nieuregulowaną rzekę. Górny bieg być może nie jest taki atrakcyjny, ale środkowy (zwłaszcza okolice za Sandomierzem) to prawdziwy cud natury.
@Bromus: górny bieg może nie tak atrakcyjny? Pomijając walory krajobrazowe z górskimi odcinkami w zasadzie tam dzieję się najważniejsza część decydująca ile i jak wody spływa Wisłą czy innymi mniejszymi polskimi rzekami, nawet tymi na obydwu pomorzach. I tu warto wrócić do wspomnianych filmów Piotra na youtube. To podstawowe lekcje poglądowe dla każdego o tym jak przegrywa się polską wodę w polskich górach…