
Fragment obrazu Michała Rutza: Ołtarz smoleński. Rzeź niewiniątek. Autor opublikował go m. in. na Facebooku.
2016-12-06
[dropcap]W[/dropcap] dzisiejszym świecie postprawdy faktom szybko odbierane jest znaczenie. Przeżywają głównie medialne historie. Związek z prawdą nie jest konieczny dla ich przetrwania. Niechlubnym przykładem jest opowieść o dziadku z Wehrmachtu. Aby temu przeciwdziałać, głównym orężem ma być edukacja u podstaw.Problem w tym, że “uczeń” nie widzi w nas nauczyciela. Jeśli już to jedynie takiego, któremu można “założyć kosz na głowę”. My sami też jeszcze wiele musimy się nauczyć. Opanowanie materiału wymaga systematyczności i skupienia, a w dzisiejszych czasach… przepraszam … dostałem SMSa i straciłem wątek. Generalnie nie mam zamiaru zniechęcać doktorów Judymów i Siłaczek, ale dobrze mieć plan B.
PiS zdobył rząd dusz taką opowieścią.
Przy okrągłym stole nikczemne elity w zamian za władzę zaprzedały się Sowietom. W spisku nie chciał brać udziału rycerz Kaczyński, dlatego został podstępnie zamordowany. Teraz pojawia się jego brat, który wzmocniony swoim wewnętrznym cierpieniem, jak mesjasz, wymierzy sprawiedliwość i poprowadzi prawdziwy naród wybrany do zbawienia.
Efekt finalny jednak konstruuje się dopiero w nieświadomości, która ma zupełnie inną logikę niż ta do której przywykliśmy. Przykładowo obaj bracia mogą zlać się w jedną osobę i przez podobieństwo jawić się jak Chrystus, który zarówno umarł jak i żyje. Z tej perspektywy, skandowanie “Jarosław Polskę zbaw” przestaje już brzmieć tak absurdalnie. To jest właśnie ta równoległa rzeczywistość, która jest tworzona w umysłach ludu smoleńskiego. Nie jest tak, że te osoby nie są niezdolne do logicznego myślenia lub są psychicznie chore. Jest to zupełnie naturalne zjawisko, które dzieje się obok logiki i obok świadomości. A to właśnie nieświadomość decyduje o naszych postawach, preferencjach, tym co kupujemy i na kogo głosujemy. Spece od reklamy najlepiej wiedzą, że logiczne wyjaśnienia są jedynie racjonalizacją naszych nieświadomych wyborów. Wojna toczy się nie o fakty, lecz właśnie o tę nieświadomą przestrzeń.
Jaka jest nasza opowieść?
Był sobie zakompleksiony i mściwym Kaczor. Nikt go nie lubił. Miał on jednak jeden talent — potrafił zaszczepiać nienawiść, dzięki której przejmował kontrolę nad umysłami. Tą metodą zbudował armię swoich klonów, która podbiła Polskę.
Opowiadanie to jest trochę miałkie i brakuje mu czegoś. Dobra opowieść musi angażować osobiście słuchacza, nakreślać problem, oferować mu rozwiązanie, ale przede wszystkim wskazywać jak on sam konkretnie może się zaangażować. Przykładowo PiS podszeptuje: “Tęp elity, które ci wskażemy. Nie daj się zwieść ich kłamliwym argumentom. Bądź bezwzględny. Nie miej wyrzutów sumienia, bo to nie są prawdziwi Polacy, tylko zdrajcy” . Każdy kogo ujęła ich historia wie jaką postawę ma przyjąć i co robić.
Pomagajmy zamiast wykorzystywać
Posługiwanie się opowieścią nie musi oznaczać manipulacji w stylu PiS. Inspiracją może być American Dream opowiedziany za pomocą mitu od pucybuta do milionera. Pomógł on prostym ludziom, dla których niedostępne były akademickie teorie, zrozumieć mechanizmy kapitalizmu i się w nich odnaleźć. Ci którzy odnosili sukces, stawali się współczesnymi herosami — żywymi dowodami na prawdziwość mitu. Oczywiście można zastanawiać się czy nie zostali też jakoś nadużyci. Ich los nie byłby raczej lepszy, gdyby zamiast budować własne biznesy, spotykali się w Klubie Gazety Polskiej na Jackowie i inwestowali swoją energię w tropienie urojonych zdrajców. Kontrakt “jeśli będziesz ciężko pracował, to twój los się polepszy” generalnie się sprawdzał. Nie możemy tego raczej powiedzieć o kontrakcie: “jeśli będziesz tępił wskazane elity, to życie wszystkich Polaków będzie dostatnie”.
Do tej pory nie usłyszałem dobrej propozycji z naszej strony.
Czy możemy zaoferować lepszą opowieść?
Ktoś spróbuje? Powinna ona ujmować:
- opis aktualnej rzeczywistości,
- bohaterów,
- kluczowy problem,
- przyczynę jego powstania,
- sposób jego rozwiązania,
- wskazówki dla słuchacza jak może wspomóc.
Czy potrafimy jeszcze być kreatywni w tych trudnych czasach?
Dobiesław Pałeczka
Dobiesław Pałeczka jest ucieleśnieniem konfliktu pomiędzy modernizmem a postmodernizmem. Ukończył zarówno informatykę jak i psychologię kliniczną w Poznaniu. Z jednej strony zajmował się pomiarami ruchu gałki ocznej w Instytucie Biocybernetyki i Inżynierii Biomedycznej PAN oraz systemami uczącymi się i wspomaganiem decyzji na Politechnice Poznańskiej. Z drugiej strony pracował jako psycholog w szpitalu psychiatrycznym i w poradni terapii uzależnień. Przez szereg lat prowadził prywatną praktykę psychoterapeutyczną. Jest członkiem Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychoanalitycznej. Aby życiorys nie był monotonny, ostatnie lata spędził w Dolinie Krzemowej tworząc przeglądarki internetowe. Po przejęciu władzy przez PiS, zorganizował struktury KOD-u na zachodzie USA i koordynuje działania ruchu na tym obszarze.
Modlitwa na miesięcznicę.
Wielki Jarosławie i Lechu, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje!
Przyjdź Dobra Zmiano Twoja!
Bądź władza Twoja jako w niebie tak i na ziemi.
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj, Jarosławie,
i odbierz chleb, sen, i odpoczynek naszym nieprzyjaciołom!
Odpuść nam nasze winy, i pozwól nam wyłapać wszystkich winowajców.
I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw od Europy.
Bo Twoja jest Polska, potęga, i władza!
I Dobra Zmiana na wieki wieków.
Amen.
Wersja poprawiona:
.
Modlitwa Na Miesięcznicę.
Wielki Jarosławie i Lechu, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje!
Przyjdź Dobra Zmiano Twoja!
Bądź władza Twoja jako w niebie tak i na ziemi.
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj, Jarosławie,
i odbierz chleb, sen, i odpoczynek naszym nieprzyjaciołom!
Odpuść nam nasze winy, i pozwól nam wyłapać wszystkich winowajców.
I nie mów nam o pojednaniu, ale nas zbaw od przebaczenia.
Bo Twoja jest Polska, potęga, i władza!
I Dobra Zmiana na wieki wieków.
Amen.
@Dobiesław: takie opowieści tworzą charyzmatyczni trybuni ludowi, do których zalicza się niezbyt skomplikowany intelektualnie poseł Kaczyński. Jego słowa padały na podatny grunt tych którym nie wiele zaoferowały zmiany systemowe w Polsce w ostatnim ćwierćwieczu. Nawet wyedukowani rodzice sprawującego urząd prezydenta pana Dudy kupili bez oporów te brednie. Czekanie na nowego trybuna może okazać się chwilowo nadaremne. Choćby z tego względu, że jeszcze gospodarka jakoś ciągnie to dojenie PiSowskie. A co gorsza, młode pokolenie jeszcze nie zapomniało beznadziei chwilówek jako sposobu na egzystencję oferowaną przez zadowolone z siebie rządy ciepłej wody w kranie. Obecna sytuacja sprzyja nadal obecnemu trybunowi…
Zatem na nowego trzeba poczekać, bo potrzebny przełom, kryzys, który go wyłoni. Nie zazdroszczę opozycji, bo musi przejść przez drogę protestów i utarczek z obecną władzą, podobną do tej którą szedł poseł Kaczyński z akolitami. Tu nie ma zmiłuj się. Ale to jest droga do zmian.
@ANDRZEJ POKONOS: Trybuni ludowi są potrzebni do jakiejś formy „uwiarygodnienia” takiej mitogennej historii. Nie są zupełnie potrzebni do jej stworzenia. Nawet do głoszenia, rozpowszechniania nie są już dziś zbyt potrzebni, smartfony i inne formy elektronicznych odbiorników informacji mają niemal wszyscy, nie wyłączając najbiedniejszych.
A by taka historia „zaskoczyła”, wbiła się narracją, treścią, formą, dynamiką w aktualne zapotrzebowanie zbiorowe, musi być zaprojektowana w sposób idealnie zgodny z owym zapotrzebowaniem, które wszakże nikomu chyba w pełni widocznym nie jest. Stąd uważam, że nie zaszkodzi sprawie na pewno, gdy co bardziej genialni w tej materii zagrzeją pióra i przymiarki poczynią wedle swych najdoskonalszych talentów, nawet jeśli „nasz” trybun jeszcze nieujawniony, czy nierozpoznany pozostaje.
Nie należy lekceważyć religijnego aspektu Ruchu Smoleńskiego. Motywowani religijnie fanatycy mogą popełnić najgorsze świństwa. Moje (oczywiste) przewidywanie jest takie, ze w pol roku po odejściu Jarosława pod przysłowiowa grusze, jedynie pieski będą miały uciechę z jego pomników. Jeden po drugim pomniki będą przesuwane, zasłaniane, wysyłane do remontu, i po jakimś czasie mało kto będzie pamiętał Kaczyńskiego. Dyktatury na ogol upadają po odejściu dyktatora. bo na ogol nie ma kto dokładać szaleństwa do pieca. To jest może mało pocieszające, ze los państwa zależy od stanu zdrowia jednego osobnika, ale w społeczeństwach patriarchalnych tak właśnie jest. Dobrym przykładem jest Kuba. Myślę, ze opozycja niewiele tu może zrobić poza ogólnym upieraniem się przy zdrowiu psychicznym, co tez i czyni.
Dawno, dawno temu piłem piwo z Irlandczykiem, który zapewniał mnie, że gdyby nie był ateistą, to codziennie dziękowałby bogu, że ten papież nie jest Irlandczykiem. Dawno, dawno temu Zygmunt Bauman napisał mi, że teraz będzie postmodernistą, zapytałem po co i od tego czasu kontakt się urwał, ale ja zacząłem uważniej obserwować postmodernizm. Dawno, dawno temu wyobrażałem sobie, że dziennikarstwo to sprawdzanie, sprawdzanie i jeszcze raz sprawdzanie. Było to częściowo związane z inną pasją – historią gospodarki i kwakierskimi fortunami zrobionymi na uczciwości. Kiedy w Polsce opowiadałem, że można fortuny zrobić na uczciwości, patrzono na mnie bardzo podejrzliwie. Co to wszystko ma wspólnego z leninowskim pytaniem „co robić”? Otóż czasami też nie mogę się oprzeć pokusie wierzenia, że jesteśmy wyjątkowi i że inni takie głupstwa jak „zamach smoleński” potraktowaliby tak, jak one na to zasługują. Wiem jednak, że nie jest to prawdą. Żyjemy w świecie, w którym rozpowszechnianie nieprawdy jest łatwiejsze niż kiedykolwiek, kompletnie zmyślone brednie roznoszą się jak pożar na prerii, walka z mitami wydaje się być walka z wiatrakami, ponieważ zaakceptowano, że nie ma prawdy, są konkurujące ze sobą narracje. Na indywidualnym planie jedyną recepta jest zwyczajna rzetelność, gorzej kiedy przychodzi budować tak potrzebne wspólnoty. Mam wrażenie, że tu najbardziej szkodzi hasłowość, brak umiejętności organizowania dyskusji, które prowadzą do jakichkolwiek wniosków. Większość próbujących budować wspólnoty ma za sobą doświadczenia pracowników najemnych lub ludzi wolnych zawodów, mamy b. mało doświadczeń zbiorowego działania, którego logistyka wynika z partnerskich dyskusji. Jeśli będziemy próbowali dać tylko inną narrację, prawdopodobnie przegramy. Czy możemy dać inną kooperację? Dobre pytanie.
Szanowni Panowie – czy ktoś jeszcze pamięta „czarną wołgę”? Tę, co porywała młodzianków na nerki i dziewice na seksualne ekscesy? Rzeczony samochód był odpowiedzialny za wszystko – oprócz sikania do mleka. Bo to lud załatwiał krasnoludkami. Była to zbiorowa psychoza. Każdy znał kogoś , który znał kogoś, kogo znajomy miał styczność z tym diabolicznym autem. Smoleńszczyzna przemknie przez świadomość smugą czarnej wołgi. Na to nie ma innej rady jak cierpliwość i poczucie humoru. Faktem jest, że musi to być poczucie humoru rodem z horroru – ale przecież nie takie „Dziady” obśmialiśmy. Rewelacyjnym pomysłem jest kontrmiesięcznica. A jeśli doszłoby 13 grudnia do manifestacji pod kaczym gniazdem – to już byłby fenomen. Bo samo łażenie po ulicach to kompletny obciach bezcelowości. Spalenie na Żoliborzu kukły kaczki (kaczki) spokojnie wytrąca argumenty sądowe tym kretynom – wszak wszyscy kiedyś jedli pieczoną kaczkę. Tak nam dopomóż Major Frydrych.
Nasza kontr-opowieść – czy ją mamy?
Mamy, mamy. Problem polega na tym, że jest ich wiele, w zależności od tego, kogo określimy mianem „My”.
Przez 8 lat miłościwie panująca nam PO promowała opowieść o martyrologii narodowo katolickiej, o boskiej interwencji koniecznej, by udało się zwyciężyć, lub o gloryfikowaniu klęsk. O honorze walki zbrojnej przeciw Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, o bohaterstwie żołnierzy wyklętych zwalczających np. nauczycieli edukujących rzesze niepiśmiennych Polaków, o tym, że Rosjanin zawsze wróg, a front ukraiński tworzyli Ukraińcy itd. Nie wiem, czy to się nadaje na kontr-opowieść…
Ja bym zaproponował inną, w której Polska jest otwarta na świat i czerpie korzyści z przygarniania imigrantów wypędzanych przez religijnych fanatyków z innych państw. Ot, np. 10 dni temu można było przypomnieć pewnego holenderskiego kupca, który stanął na czele polskiej floty wojennej i dzięki strytowi i obyciu pokonał szwedzką flotę w bitwie pod Oliwą – zapisał na kartach historii Polski ważne (pierwsze? jedyne?) zwycięstwo w bitwie morskiej.
O Pawle Włodkowicu szerzącym ideę tolerancji religijnej.
Albo opowieść pewnej szwaczki, która widząc Armię Czerwoną rzekła: „odszedł jeden s….syn, przyszedł drugi”, ale potem zdumiona i szczęśliwa była, że dzieci uczyły się w polskiej szkole i że ona mogła dzieci posłać na studia i one te studia skończyły (w odbudowanej z ruin powstania Warszawskiego stolicy, bo gdzieś w Białymstoku mogłyby trafić na bohaterskich wyklętych), znacznie bardziej pouczającą niż wykładnia IPN.
Bohaterów znalazłbym rozmaitych, przykuwających uwagę i rozpalających wyobraźnię.
Tylko, że stojący na w pierwszym rzędzie obozu „antyPiS” Schetyna, specjalista od frontu ukraińskiego, właśnie uznał, że trzeba jeszcze bardziej w prawo skręcić, a Mateusz Kijowski lider ruchu społecznego wziął na sztandary Dmowskiego. Samo w sobie to mi nie przeszkadza, na tym polega pluralizm. Ale do snucia „kontr-opowieści” nie pasuje.
Zaraz, zaraz, a to to niby kto jest ???
http://tiny.pl/gcbrn
Własnych opowieści mamy aż za dużo. Są albo dosyć płytkie albo zwykłymi popłuczynami po gorszych narracjach rządzących. I powinniśmy zamilknąć dopóki nie zdecydujemy czyją opowieść wciągnąć na sztandary i za kim pójść, bo inaczej powiększa się tylko chaos i dezorientuje ludzi.
Mieliśmy opowieść, którą rozmieniliśmy na drobne.
Był bohater. Dla opowieści byłoby lepiej gdyby zginął. A tak, plótł androny, które w dzisiejszych czasach trudno ukryć i miał za duże ego. Nie rozumiał, że jest tylko narzędziem Boga.
Bóg nakazał bohaterowi „wracać do Egiptu i przeprowadzić lud Izraela przez pustynię do Ziemi Obiecanej.”
Przecież to historia transformacji.
A potem budowanie III RP z akcentem na sukcesy.
A więc Balcerowicz, który jak Churchill obiecał „krew, pot i łzy” i udało się postawić gospodarkę na nogi.
A potem przyszedł Zły – miał dwie głowy. Taki dr Jekyl i Mr Hyde. Dobry i zły policjant. Jednego cytujemy bo taki mądry, drugiego nienawidzimy.
A potem zielona wyspa.
A potem powrócił Zły, już sam, ten Zły.
I wprowadził żałobę Narodową.
Mieszkańcy Zielonej wyspy, pluskali się w ciepłej wodzie, a Zły ich przekonał, że to zimna woda, bo zasługują na bardziej zieloną wyspę i cieplejszą wodę. Opowiedział o Raju, w którym na każdym drzewie wisi 500+.
I ci, którzy dostali, uwierzyli i uwierzyli inni że dostaną, bo znają tych, którzy dostali.
itd…
ale (w opinii elit) to takie niepoważne tworzyć mit ;(
Ma Pan rację, bez mitu nie wygramy. Od czegoś trzeba zacząć. Mój zalążek w poczekalni. Ma jedną wadę, to historia, którą Zły już unieważnił. Więc teraz należy mitologizować KOD, no bo kogo innego? Eksponować to, co dobre, nieagresywne, społeczne, wielobarwne. Ludzie lubią święty spokój, kolory (różnorodność) i radość. Czarne i białe narracje zawsze przegrywają.
„Dobrze, ale czy można powiedzieć, że za ośmiu lat Platformy Polacy nie byli podzieleni? Wielu Polaków czuło się wtedy zepchniętych na margines, niesłuchanych, odrzuconych.
J.S – Tak, był np. popełniony błąd przedawkowania liberalizmu. Nie potrafili właściwie użyć mitu Solidarności, zapomnieli o tym.”
http://opinie.wp.pl/jerzy-stuhr-dla-pis-u-jestem-oslem-ze-shreka-glupota-trzyma-sie-u-nas-mocno-6073778217321089a
I dalej:
Ten mit można było wykorzystać jako ten, który łączy, a nie dzieli?
JS_Oczywiście, że tak. A nie, że teraz jest Platforma, więc tylko wolny rynek. I grill. I w gałę haratamy. I nie potrafili stworzyć prawdziwego mitu patriotycznego. No to teraz mamy, wszedł nurt, któremu patriotyzm nieustannie się myli z nacjonalizmem. Trzeba było jakieś mity wymyślić. Żołnierzy wyklętych. Że nie byli to prawdziwi bohaterowie? Że część z nich była zdemoralizowana? Nieważne!
Czyli błędem poprzedniej ekipy, czy wszystkich poprzednich ekip, było to, że nie stworzono swoich mitów, symboli, jakiejś opowieści, która umacniałaby wspólnotę? Prof. Leder mówił mi, że można było tak wykorzystać np. ECS w Gdańsku.
JS _ Byłem tam niedawno, oprowadzano mnie. Wspaniałe miejsce, naprawdę. Jak patrzysz na te wielkie plansze, i siedzą, wszyscy razem, Geremek, Kaczyński, Wałęsa, uśmiechnięci. Myślę sobie: można było… A teraz? Dyrektor mi mówił, że jak Kaczyński szedł do tej Sali BHP, bo była jakaś uroczystość, to w ogóle przeszedł koło tego muzeum, które jest 100 metrów dalej, i nawet nie popatrzył.
http://opinie.wp.pl/jerzy-stuhr-dla-pis-u-jestem-oslem-ze-shreka-glupota-trzyma-sie-u-nas-mocno-6073778217321089a
Czy my wszyscy śpimy? Dlaczego nie organizujemy się żeby dziś na godzinę 12.00 stawić się pod sejmem.