Marian Marzyński: Gurfinkiel nie chce blogować4 min czytania

2012-11-10. natan gurfinkiel, mój stary przyjaciel (dosłownie i w przenośni) z Polskiego Radia w Warszawie, człowiek, który w życiu nie wypowiedział zdania, które nie byłoby śmiesznie pokręcone, od kilku lat waha się czy napisać książkę i tak się ze mną  dzieli swoimi myślami:

…wielu ludzi domaga się ode mnie żebym wydal  książkę,   ale nie dam się przykuć do galery, jaka jest pisanie. Bo żywot książki jest krótki i trzeba to robić minimum raz na rok, żeby utrwalić się w pamięci publiczności. Mam też dylemat czy napisać arcydzieło czy bestseller, bo są to wielkości na ogół niekompatybilne, jeżeli nie liczyć Biblii i dzieł Homera; już samo określenie bestseller  ma dla mnie pejoratywny podtekst, bo  stałbym się kimś w  rodzaju Isabel Allende, autorki czytadełek, która bez nazwiska swego stryja nie odniosłaby takiego sukcesu; moim jedynym atutem  marketingowym byłoby  znalezienie się w księdze rekordów Guinnessa z powodu późnego debiutu…

Ja odmawiam go od tej książki, bo sam wydałem SENNIK POLSKO-ŻYDOWSKI (wciąż jest jeszcze do kupienia w Internecie albo w tanich księgarniach, skąd sam wykupuje egzemplarze po 7 złotych za sztukę i rozsyłam je przyjaciołom) i doświadczenia mam okropne:   wydawnictwo ściągnie kasę, na promocje nie wyda grosza, a autora puści z torbami. Wiec mówię mu, że jego talent należy do Internetu, sam to robię od kilku lat; w NEWSWEEKU, gdzie mają licznik, zebrałem prawie 200,000 kliknięć, używając to codzienne pisanie dla higieny psychicznej, dodatek do fizycznej: w ostatnim roku pozbyłem się 12 kilogramów znienawidzonego sadła. Gurfinkiel pisze w fejsbuku, ja namawiam go na Studio Opinii, na co on odpowiada, że nie sądzi, aby się tam jego pisanie spodobało. Gurfinkiel od 40 lat mieszka w Danii. Czyżby nie zorientował się, że w Polsce jest wyuzdana wolność słowa, a ludzi z jego poczuciem humoru nie tak wielu?  Oto inna próbka Gurfinkla:

…moją absolutną faworytką jest Natalia Siwiec, która przyszła na masowa imprezę bez majtek i stanika. Nie minęło kilka dni, jak znów została pochwalona za odwagę, bo publicznie przyznała się do zapadnięcia w sen ze swoja przyjaciółką, co w Polsce nadal uważane jest za straszliwą moralną zapaść. A przecież duńskie feministki już w latach 70. dowiodły, że mężczyzna potrzebny jest kobiecie jak rybie rower (ach, to duńskie zamiłowanie do rowerów!). W porównaniu z  Siwiec czuje się jak ostatni tchórz, rozważam wiec: czy nie przyznać się do uprawiania onanizmu. Mało który osobnik płci chłopięcej nie jest świadom dobroczynnych skutków autoerotyzmu,  a mimo to w Polsce masturbacja nadal  jest czymś równie haniebnym  jak  kolaborowanie z komunistami w czasach perliczki. Drodzy koledzy masturbanci, wyjdźmy wreszcie z szafy!  Trzeba tylko pamiętać, żeby nie masturbować się lewa ręką, bo można nabawić się bólu, podobnego do tego od komputerowej myszy. Masturbacja bywa  szczególnie mila przy dźwiękach andante z koncertu fortepianowego nr. 21 C-dur, K.467 Wolfganga Amadeusza Mozarta, osobliwie w wykonaniu Karajana z filharmonikami berlińskimi. Ten znany dyrygent był w przeszłości również pianistą i najprawdopodobniej onanistą, wiec oprócz dyrygowania orkiestrą zasiadał także przy fortepianie, onanizując się swoją grą. Lepsze już to niż długotrwale masturbowanie się katastrofą smoleńską. Przodują w nim osoby z prawej strony spektrum politycznego; sadzę wiec, ze nie wykonują swych czynności lewa ręką.

Tak napisał Gurfinkiel o ostatnich wyborach prezydenckich w Ameryce:

… „Ubiegałem się o ten urząd, ponieważ martwię się o Amerykę. Te wybory się skończyły, ale nasze zasady trwają. Naród wybrał innego przywódcę, więc łączę się z wami w modlitwie za Baracka Obamę” – mówił Mitt Romney w Bostonie. Chwilę wcześniej zadzwonił z gratulacjami do prezydenta Obamy.

A w Polsce?  Dwa lata temu po przegranych wyborach Jarosław Kaczyński mówił, że Komorowski został wybrany przez nieporozumienie. Jeszcze kilka lat przedtem, kiedy Wałęsa przegrał wybory do Kwaśniewskiego, zbojkotował uroczystość zaprzysiężenia mówiąc, że  takiemu prezydentowi nie podałby nie tylko ręki, ale nawet nogi. Dzisiaj główne amerykańskie gazety z nutą dumy piszą o multietnicznej i multirasowej Ameryce XXI wieku, a w naszym grajdole nadal ględzi się o “prawdziwych Polakach”

Wracam do Obamy, który otrzymał następujące procenty głosów – od pewnych kategorii wyborców:   ci, którzy codziennie chodzą na msze święta: 20%,   co raz w tygodniu: 35%,   raz w miesiącu: 45%,   nigdy nie chodzą do kościoła: 90%…

Glosy na PiS wyobrażam sobie tak:   msza codzienna: 90%, cotygodniowa: 60%, comiesięczna: 40%,   niewierzący: 5%. Zapraszam polskich socjologów do zgłoszenia poprawek.

Marian Marzyński

Print Friendly, PDF & Email
 

2 komentarze

  1. Angor 10.11.2012
  2. Angor 10.11.2012