Dariusz Wiśniewski: Czy jesteśmy jeszcze społeczeństwem?4 min czytania

 

Zgadywanie co może jeszcze zrobić Jarosław Kaczyński, aby umocnić w Polsce dyktaturę przestało być zajmujące. Chyba dlatego, że już nie jest do tego potrzebna wielka wyobraźnia.

Po niemal trzech latach rządów PiS, wszystko jest widoczne. Jak na dłoni. Wiadomo, że to jeszcze nie koniec. Ale pozostało już niewiele do odgadnięcia. I chociaż brakuje kilku puzzli, końcowy obraz jest widoczny. Polska państwowość, oparta o demokratyczne i liberalne pryncypia, została całkowicie zniszczona.

A co ze społeczeństwem? Czy nadal nim jesteśmy?

Jeszcze jesteśmy. Tak. Chyba tak. Ale jak długo? Pytanie jest uzasadnione. PiS uformował „naród”, potem go uzbroił. Następnie wskazał głównego wroga.

Jest nim społeczeństwo

Naród w znaczeniu plemiennym potrzebuje jednolitości; jednej historii i moralności, jednego języka, jednej kultury, jednych płuc, jednego serca i ust. Potrzebuje też wroga i permanentnego poczucia krzywdy, które jest przekazywane kolejnym generacjom, jako historyczna relikwia. Naród jest pierwotny, ekskluzywny i wyjątkowy, niezmienny i naturalny. To tarcza i kryjówka przed złowrogim światem. Społeczeństwo natomiast jest abstraktem; naleciałością i modą, sztuczną konstrukcją oraz narzędziem zniewalania suwerennych narodów.

Wizja PiS jest radykalna.

Silna wspólnota narodowa nie potrzebuje społeczeństwa. Społeczeństwo osłabia naród i go zniewala. A zatem pojęcia te wykluczają się. To już nie tylko konflikt. To również kolizja.

Wydaje się, że w Polsce naród posiada nad społeczeństwem znaczącą przewagę. Głównie ze względu na historiografię, sporządzaną pospiesznie przez PiS na potrzeby „nowego” narodu. Oraz z powodu moralności, która dla narodu jest wspólna, ma boski charakter, jest powszechna, a nie prywatna, i która stała się kryterium przynależności do wspólnoty narodowej.

Element szaleństwa i zaślepienia również faworyzuje naród. Zwolennik społeczeństwa otwartego nie będzie się tak zaciekle bił o prawo, wzajemny szacunek i równość, jak członek „narodu” będzie bił się o „właściwą” historię, moralność czy swoją wyjątkowość. Racjonalność w tym boju ma mniejsze znaczenie niż obłęd.

Ale historia jest orężem decydującym. PiS powierzył interpretację dziejów narodowi, dając mu przywilej dowolnego kształtowania przeszłości. „Nowa” historia nie będzie zawstydzać, zastanawiać ani pozostawiać wątpliwości. Gdyż wątpliwości cechują człowieka słabego. Po co je rozsiewać?

Interpretacja dziejów ma być jednoznaczna – dana raz na zawsze. Tu jest białe, tam czarne. Jak proza Sienkiewicza  –  historia „kandyzowana” ma wzmacniać wiarę, że zostaliśmy wyróżnieni przez Boga. Któż nie chciałby należeć do narodu, wypełnionego postaciami szlachetnymi i mającego błogosławieństwo Najwyższego?

Proces prostowania perspektywy historycznej już trwa. Jest nowy bohater i nowa narracja. Wymieniane są pomniki. Szkolne podręczniki poddawane są odpowiednim retuszom. Fakty z przeszłości, wskazujące na okrucieństwo z naszej strony, zwykły prymitywizm, albo głupotę, zostały objęte zakazem rozpowszechniania, zniechęcając historyków i naukowców przed zagłębianiem się w te tereny. Niby nic za to nie grozi, ale to mało bezpieczne tematy. Po co ich dotykać?

Tym sposobem zainicjowana przez PiS baśń o polskim narodzie otrzyma status powszechnej wartości. W jej obronie  –  podczas ataku wydumanego wroga  –  staną miliony obywateli, poruszonych myślą, że uczestniczą w misji ocalenia narodu. W tym samym czasie społeczeństwo będzie dogorywać w samotności.

Naród więc wypiera społeczeństwo, aby je zastąpić. I to nie powoli, ale szybko. Narodowo-katolickie kryteria już teraz odcedzają nienależących do polskiej wspólnoty zdrajców i nie-Polaków, szczując jednych na drugich. Nikt nie jest bezpieczny.

Fakt, że ktoś posługuje się językiem polskim, ma swojsko brzmiące nazwisko i wie, kto to był król Łokietek, może okazać się niewystarczający. Kryteria ideologiczne mogą nie przepuścić. Selekcja trwa nie tylko w salach sejmowych, ale w mediach, w sądownictwie, w szkolnictwie oraz w kulturze.

Z chaosu ma wyłonić się piękna twarz „prawdziwego” Polaka (który nawet nie słyszał o społeczeństwie i demokracji parlamentarnej).

I dopiero on, zaopatrzony w nową historię i chrześcijańską moralność, stanie się największym sojusznikiem zniewolenia.

Ze społeczeństwa pozostaną tylko strzępy.

 

Dariusz Wiśniewski

Print Friendly, PDF & Email
 

16 komentarzy

  1. jacekm 23.07.2018
  2. wejszyc 23.07.2018
    • Marek Jastrzab 25.07.2018
  3. slawek 23.07.2018
    • wejszyc 25.07.2018
  4. Obirek 25.07.2018
  5. slawek 28.07.2018
    • j.Luk 28.07.2018
  6. wejszyc 28.07.2018
    • j.Luk 29.07.2018
      • BM 29.07.2018
  7. slawek 29.07.2018
  8. wejszyc 29.07.2018
  9. slawek 29.07.2018
    • wejszyc 29.07.2018
    • slawek 30.07.2018