Telewizja pokazała (550)12 min czytania

11.10.2019

Mariusz Szczygieł publikuje w Dużym Formacie felietony, w których opisuje historie różnych ludzi i pyta ich, do jakiej prawdy doszli. Teraz opisał historię z Czech.

Premier Czech Andrej Babisz, biznesmen, milioner, były współpracownik SB, wzbudził protesty ludności. Na ulice wyszło 250 tys. osób (u nas proporcjonalnie to byłby milion) i protestowali przez 16 godzin. Babisz stwierdził, że to byli ludzie wynajęci za pieniądze. Pani Filipova, jedna z protestujących, właścicielka sklepu, poczuła się tym obrażona i skierowała sprawę do sądu. Po trzech miesiącach sąd rozpatrzył sprawę, przyznał jej rację i kazał Babiszowi przeprosić. Ten się odwołał.

Najciekawsza jest reakcja ludzi pytanych o zdanie. Jednej pani premier się podoba, bo dodał pieniędzy emerytom. Inny pan uważa, że niemożliwe jest, żeby Czech protestował za darmo – on sam by to zrobił dopiero za 1000 koron, więc Babisz chyba ma rację. Inny chwali Babisza, bo obniżył ceny biletów dla emerytów. Starsza z córek pani Filipovej wyparła się matki. Druga córka cieszy się z wygranej matki w procesie, ale uważa, że lepiej, żeby matka siedziała w domu i gotowała; po wystąpieniu matki obawia się, że straci pracę, a jej brat może mieć kłopoty. Pani Filipova dostaje anonimy, gdzie piszą, że wystąpiła przeciw Babiszowi „który w życiu tyle osiągnął”, ktoś inny życzy jej choroby.

Nie wiem, czy się cieszyć, że w Czechach też tyle osób ma zaćmienie umysłu.

* * *

Jeśli ktoś uważał, że było u nas normalnie, a zepsuło się dopiero niedawno, to żył złudzeniem. Normalne państwo powinno mieć niewzruszone normy, prawo powinno być ponad wszystkim i niezależne od władz.

PiS otwarcie dąży do podporządkowania sobie wszystkiego, tak aby to rządzący decydowali o wykonywaniu prawa, ale wszystkie poprzednie władze wykorzystywały aparat sprawiedliwości i przymusu do swoich celów. Państwo traktowane jest jako zdobycz rządzących. To niepojęte, że prokuratura podległa władzy nagina prawo i w zależności od decyzji polityków kwalifikuje sprawę jako przestępstwo lub nie, ściga przeciwników władzy, chroni zwolenników itp. Służby specjalne, których u nas jest multum, wykorzystywane są głównie do zwalczania aktualnej opozycji.

Samo prawo egzekwowane jest w sposób trudny do przyjęcia. Procesy, nawet w najprostszych sprawach, ciągną się latami. Procedury są uciążliwe i obciążają prokuratorów i sędziów. Przykład: konieczność przesłuchania wszystkich świadków w takich sprawach, gdy doszło do sfałszowania podpisów na listach wyborczych i już po sprawdzeniu kilku list widać, że przestępstwo miało miejsce, ale dalej przesłuchuje się setki kolejnych osób, których podpisy widnieją na listach. Teraz sędzina prowadząca sprawę Amber Gold odczytuje od miesięcy, często do pustej sali, nazwiska i numery spraw kilkunastu tysięcy ludzi, którzy zostali oszukani w ten sam sposób przez tę firmę. Takie głupoty nie są nowością, ale przez wszystkie lata żaden z rządów ich nie usunął.

Przestępstwo czy przekroczenie uprawnień przez urzędnika państwowego nie zamyka mu u nas drogi do służby państwowej i polityki. W krajach, gdzie prawo traktowane jest poważnie, politycy, którzy popełnili nawet nieduże wykroczenie, usuwają się z życia politycznego, a u nas działają, jakby nic się nie stało. Co gorsza, nie oburza to opinii publicznej i ludzie dalej oddają głosy na osoby, którym udowodniono przestępstwo czy kompromitację. Podobnie jest w sprawach religii, gdzie ksiądz przestępca dalej jest tolerowany przez przełożonych, a co gorsza często przez wiernych.

* * *

Grzegorz Schetyna w ramach deklarowanej przyjaznej współpracy partii opozycyjnych wezwał inne partie opozycyjne do oświadczenia, że po wyborach nie staną się koalicjantami PiS. To takie gówno wylane na te partie – sugestia, że te partie byłyby do tego zdolne. Ja bym na ich miejscu wezwał Schetynę do deklaracji, że po wyborach PO nie utworzy z PiS-em wymarzonego PO–Pi-u.

* * *

Czytam na portalu: „Synod biskupi w Watykanie. Brawa po wystąpieniu brazylijskiego kardynała”. Obok zdjęcie papieża i tego kardynała. Odsłuchuję, co takiego ważkiego powiedział kardynał Claudio Hummes, były prefekt Kongregacji ds. Duchowieństwa. Cytuję:

Kościół nie może pozostawać nieaktywnym w swoim własnym kręgu, skupiony na sobie, otoczony murami obronnymi. Nie powinien w dalszym ciągu patrzeć z nostalgią w przeszłość. Kościół musi otworzyć drzwi, zburzyć mury otaczające go i zbudować mosty. Musi wychodzić do świata i wytyczać nową ścieżkę historii.

To są te ważkie słowa nagrodzone oklaskami. Takie mowy wygłaszali politycy jeszcze w czasach PRL, odnosząc je wtedy do rządzącej partii i postulatu, żeby się nie odrywać od mas. Wielu komentatorów widzi takie wystąpienia jako wyraz postępu w Kościele, jako kroplę, która drąży skałę. Taki postęp nie wydrąży tej skały nawet po wielu kalpach „kapania”.

W buddyzmie kalpa określa niezwykle długi okres, w którym ma miejsce powstanie i zanik wszechświata. Budda używa następującego porównania:

Przypuśćmy, mnisi, że istnieje ogromna lita skała długa na milę, szeroka na milę i wysoka na milę, bez żadnej szczeliny ani rysy. Raz na sto lat przychodzi człowiek i pociera skałę jeden raz jedwabną szmatką. Otóż szybciej ta ogromna skała zetrze się i zniknie niż minie kalpa. Ale takich kalp, o mnisi, wiele przeminęło, wiele setek, wiele tysięcy, wiele setek tysięcy. Jak to jest możliwe? Niewyobrażalna, o mnisi, jest ta samsara, nie można odkryć żadnego początku istot, które otumanione przez ignorancję i usidlone przez pragnienia spieszą i pędzą poprzez ten cykl odrodzeń. („Samjutta Nikaja”).

Według innego porównania kalpa (mała) odpowiada okresowi potrzebnemu do usunięcia wszystkich nasionek maku zalegających ściśle obszar o powierzchni 10 mil kwadratowych, gdyby usuwano jedno ziarenko raz na trzy lata. Średnia kalpa jest równa dwudziestu małym. Duża kalpa równa jest czterem średnim.

* * *

Lech Wałęsa przestał być prezydentem i stał się zapomnianą postacią. Jeździł sobie z wykładami po świecie, ale w kraju mało kogo interesował. Do politycznego życia przywrócili go bracia Kaczyńscy, napadając na niego, oskarżając i pomniejszając jego dokonania. Wtedy Platforma wzięła Wałęsę w obronę i stworzyła z niego szlachetną wybitną postać. Zapomniano, że ten obecnie obrońca demokracji próbował sztuczek, żeby utrzymać się przy władzy, „falandyzował” prawo i nie raz pokazywał ciemną stronę swego charakteru. Teraz przy każdej okazji dziennikarze robili z nim wywiad i pytali z szacunkiem o zdanie na różne poważne tematy. Odpowiedzi Wałęsy były jak zawsze mętne, choć trzeba przyznać, że słownictwo mu się poprawiło w stosunku do czasów przed i w okresie prezydentury, a także buduje zdania z podmiotem i orzeczeniem, co wcześniej stanowiło trudność.

Wałęsa jeździł sobie po braciach Kaczyńskich, a im trudno było go zwalczać ze względu na pozycję międzynarodową Wałęsy, gdzie pamięta się, że był przywódcą strajków i Solidarności w czasach komuny. Skutek był taki, że Wałęsa odzyskał pewną popularność.

Cwaniactwo Wałęsy czasem dawało dobre rezultaty, ale na ogół trudno było znieść dawkę jego megalomanii i ciemnoty. On chyba rzeczywiście uwierzył w to, co stale powtarzał, że obalił komunizm, budował wspaniałą przyszłość i gdyby mu nie przeszkadzano to byłoby super.

C:\Users\Piotr\Pictures\Saved Pictures\Wałęsa 1.jpg

Jego występ na konwencji Koalicji Obywatelskiej był żałosny. Pouczał zebranych, że powinni go słuchać, wrócił do sprawy oskarżania go o agenturę, a przy okazji skrytykował niedawno zmarłego Kornela Morawieckiego za jego działalność w stanie wojennym i nazwał go zdrajcą (Morawiecki w stanie wojennym, kiedy Solidarność była zdelegalizowana, założył „Solidarność Walczącą”). Zaraz potem powiedział, że zmienia zdanie i zamiast na KO zagłosuje na PSL, żeby w ten sposób im pomóc, ale oni potraktowali tę obietnicę wstrzemięźliwie.

Niestety, Wałęsa wziął sobie do serca powiedzenie Leszka Millera, że prawdziwy mężczyzna nigdy nie kończy.

* * *

Agitacja przedwyborcza to męczący spektakl i niestety trudno ją obejść, bo wciska się zewsząd. Wszyscy zapowiadają, jak poprawią sprawy w Polsce, a PiS obiecuje złote góry. Wyborcy na ogół nie pamiętają wielu błędów i niespełnionych obietnic polityków i bardzo lubią, żeby im coś obiecać. Jednym słowem, jeśli nawet nie jest jeszcze wspaniale, to perspektywy mamy świetne. Polecam piosenkę Timura Szaowa na ten temat – „Перспективы”:

* * *

Jaką mamy opozycję, każdy widzi. To nie powinno być rozczarowaniem, bo partie obecnie opozycyjne, kiedy rządziły, już wykazywały wszelkie wady. Przegrały nie z powodu jakiegoś triku PiS, ale z powodu własnych błędów i nieumiejętności ich naprawy. Co gorsza, nie wyciągnęły z tego żadnych wniosków i dalej działały tak, jakby zdarzył się wypadek przy pracy, ale zaraz wszystko wróci do normy i będzie dobrze.

Platforma rządziła marnie. Tusk pozbywał się wszelkiej konkurencji. Dawano stanowiska szefom koterii, stąd pojawiali się ministrowie bez odpowiedniej wiedzy i doświadczenia, choćby tacy jak Gowin, i idiotyczne pomysły – choćby takie jak budowa centralnego lotniska (podjęło ten pomysł PiS) czy budowa sztucznego zbiornika wody w Tatrach. Obiecywano wyborcom różne rzeczy i nie dotrzymywano słowa, lekceważono inicjatywy, gdzie ludzie zebrali za wnioskiem ponad milion podpisów itp.

Nowe kierownictwo Platformy działało jak poprzednie – brak pomysłów i kunktatorstwo, blokowanie nowych twarzy w partii. Inne partie ustawiły się w stosunku do Platformy. Opozycja konkurowała z PiS na tych samych polach – kto jest większym patriotą, kto jest lepszym synem Kościoła i konserwatystą, kto lepiej obchodzi te same rocznice itp. Konkurowano o takich samych wyborców, lekceważąc tych, co się zniechęcili do rządów PO-PSL. Ale PiS wychował sobie wyborców, miał własne media i opanował państwowe, więc opozycja niewiele mogła zdziałać w ten sposób.

Szansą dla opozycji było zrewidowanie własnej przeszłości i opracowanie atrakcyjnego programu na przyszłość, a przede wszystkim uświadamianie ludziom jak PiS dewastuje państwo i jaki to będzie miało wpływ na każdego obywatela. A także opracowanie zasad współpracy partii opozycyjnych, tak aby wystąpić razem przeciw PiS. Proponowałem Koalicję Europa, gdzie każda partia opozycyjna zachowywałaby tożsamość, ale głosy oddane na dowolną z tych partii szłyby na konto całej koalicji. Przez cztery lata nie udało się nawet nawiązać współpracy, gorzej – zwalczano się, podbierano sobie posłów.

Mianowanie przez partię kandydatów na posłów to oczywiście wynik różnych kalkulacji, wpływów poszczególnych osób i środowisk itd. Ale w sytuacji, gdzie PiS zagraża ustrojowi państwa i partie opozycyjne same o tym mówią, wybór kandydatów był często farsą. Zamiast wybrać osoby wyraziste, nawet spoza partii, wybierano starych graczy, często wbrew swemu elektoratowi, jak np. Ujazdowskiego, rzucano kandydatów na odległe tereny, a nie tam, gdzie są znani i ludzie ich doceniają itd. Nie liczono się z elektoratem, uważając, że posłusznie zagłosuje na mianowanych kandydatów, bo nie ma wyjścia.

Jeżeli opozycja mimo tego wygra wybory, to będzie jeszcze jeden cud. Proponuję pomodlić się w tej intencji do jakiegoś zmarłego katolika o wstawiennictwo u Boga – może do ks. Tischnera? Miło by było mieć dla odmiany jakiegoś fajnego świętego.

* * *

Olga Tokarczuk otrzymała Nobla z literatury, i minister Gliński powiedział, że postara się doczytać jej książkę (kilka dni wcześniej twierdził, że żadnej mu się nie udało doczytać). Komu należałoby przyznać nagrodę, żeby pisowcy i Duda doczytali Konstytucję?

* * *

Turcja napadła na Kurdów mieszkających w północnej części Syrii. To głównie Kurdowie rozbili państwo ISIS, a Turcja po cichu mu sprzyjała, handlowała z nim itd. Amerykanie wycofali się teraz z terenów zajmowanych przez Kurdów i tylko formalnie pogrozili Turcji, żeby nie napadała na ich sojuszników – Kurdów, bo ustanowią sankcje gospodarcze. Turcy się nie przejęli, zaatakowali, a Erdogan otwarcie pogroził Europie:

Europo, weź się w garść. Jeżeli będziecie nazywać nasze działania okupacją, to wyślemy w waszym kierunku 3,5 mln uchodźców.

Dlaczego Trump wycofał wojska z terenów zajmowanych przez swoich niedawnych sojuszników – Kurdów i pozwolił Turcji na nich napaść? Komentatorzy mówią o prywatnych interesach – w Turcji Trump ma dwa duże budynki. A jego tłumaczenie jest piękne, powiedział:

Jak napisał dziś ktoś w bardzo mocnym artykule, [Kurdowie] nie pomogli nam w czasie II wojny światowej, nie pomogli nam np. w Normandii.

No faktycznie, mogli przecież wynająć okręty, popłynąć do Wielkiej Brytanii, zaciągnąć się do armii i wziąć udział w lądowaniu w Normandii. Trump nic dotychczas nie wiedział o tej wstrzemięźliwości Kurdów w czasie II Wojny Światowej i dopiero ten artykuł mu to uświadomił.

Warto pamiętać, że Polacy nie pospieszyli masowo na pomoc Amerykanom, którzy walczyli o niepodległość z Anglikami ponad 200 lat temu (Pułaski i Kościuszko to w końcu tylko dwie osoby). Nie słyszałem też, aby Polacy walczyli razem z Amerykanami przeciw Japończykom na Pacyfiku. Jak Trump to sobie uświadomi, to może szybko wycofać te parę tysięcy żołnierzy z Polski i ewentualnie zagrozić Rosji większymi sankcjami, gdyby ośmieliła się napaść na Polskę.

PIRS

Print Friendly, PDF & Email
 

2 komentarze

  1. Magdalena 28.10.2019
  2. Andrzej Goryński 28.10.2019