16.03.2020
Już tyle tekstów obnażających brak odpowiedzialności niektórych księży i biskupów się ukazało, że wydawałoby się, że stonują swoje bezmyślne działania i głupie dywagacje. To próżna nadzieja.
Przykładem list metropolity szczecińsko-kamieńskiego arcybiskupa Andrzeja Dzięgi. Zwrócił już na niego uwagę publicysta TP Piotr Sikora i Artur Nowak w Newsweeku. Rzecz jest na tyle bulwersująca, że postanowiłem ją również odnotować. List czytany był 15 marca, gdy już było wiadomo, co należy robić, by do minimum ograniczyć możliwość zarażenia koronawirusem. Biskup wie swoje i bardziej boi się diabła i troszczy się przede wszystkim o życie nienarodzone niż to narodzone.
Wątpiącym i sceptykom polecam całość listu dostępnego na stronie diecezji:
Słowo pasterskie Księdza Arcybiskupa Metropolity na III Niedzielę Wielkiego Postu 15 marca 2020 r.
Specjaliści niech szukają w tej sprawie odpowiednich pomocy medycznych, a my trwajmy na modlitwie. (…) Módlmy się za chorych, zarażonych koronawirusem, za ich rodziny, a także za służbę zdrowia oraz zaangażowane w zachowanie ładu i bezpieczeństwa służby publiczne. (…) Patrzmy uważnie na sąsiadów, bo może ktoś obok nas właśnie potrzebuje pomocy w zakupach lub w załatwieniu jakiejś sprawy.
Dopóki nie przeczytałem, sam nie wierzyłem. A jednak…
Oto najcelniejsze myśli światłego hierarchy. Zacznijmy od wywodu na temat wody święconej:
Posługujemy się nią z wiarą, gdy pragniemy się duchowo oczyścić i umocnić oraz gdy pragniemy wezwać Bożej pomocy, opieki i ochrony w różnych sytuacjach naszego życia, szczególnie w trudnościach i doświadczeniach. Kusiciel doskonale wie, jak cierpliwie osłabiać tę naszą bliskość i jedność z Panem. Zaczyna nieraz od drobnych spraw. Trzeba mu powtarzać: idź precz, szatanie. Szatan jest bezradny wobec takiego wyrazistego i jednoznacznego człowieczego świadectwa wiary. On się tego wręcz panicznie boi. Nie bez podstawy mówi się, że ktoś się czegoś boi, jak diabeł święconej wody.
Jaki stąd płynie wniosek praktyczny:
Nie lękajcie się sięgać z wiarą po wodę święconą. Nie lękajcie się świątyni. Nie lękajcie się Kościoła. Otwórzcie na nowo Chrystusowi drzwi Waszych serc i myśli, Waszych wyborów i czynów.
A wierny, który już skorzystał z tej światłej instrukcji, może też usłyszeć, jak ważne jest przyjmowanie komunii do ust:
Nie lękaj się, Siostro i Bracie, jeśli tylko możesz, przyjmować Świętej Komunii na kolanach i do ust.
No i najważniejsze przesłanie biskupiej epistoły:
A poza tym – wszyscy musimy się jeszcze wiele modlić, aby wreszcie zakończyło się w Polsce zabijanie nienarodzonych dzieci, traktowane jako metoda pozbywania się problemów, oraz by zaczęła się pełna ochrona zdrowia i życia każdej niewiasty i każdego mężczyzny, także każdego dziecka, od poczęcia do naturalnej śmierci.
Jakże prawdziwie brzmi pytanie publicystki Krytyki Politycznej Agaty Diduszko-Zyglewskiej, „Czy szatan opętał polski Kościół?”
Czy szatan opętał polski Kościół?
Gdybym była katoliczką, zaczęłabym tę ewentualność na serio rozważać. Jako niezrzeszona racjonalistka nie mam wątpliwości, że to tylko przekroczenie kolejnej granicy dezynwoltury i nieodpowiedzialności. Niestety – z błogosławieństwem równie nieodpowiedzialnych w tej kwestii władz państwa. To wszystko pokazują wydarzenia ostatniego tygodnia, kiedy w Polsce rozprzestrzenia się już pandemia koronawirusa.
Nie znam odpowiedzi, ale na pewno głupota zagnieździła się w niektórych głowach na dobre. Piotr Sikora uczenie wywodzi, w jakie to herezje popada Dzięga; moim zdaniem to zbytek łaski, heretycy to byli ludzi inteligentni i kwestionowanie ortodoksji zwykle opierali na dobrych argumentach. Znacznie celniejsze wydaje mi się stwierdzenie Nowaka, który z typem duszpasterstwa uprawianego przez tego hierarchę łączy fakt małej frekwencji wiernych w podległych mu kościołach (2018 roku uczestniczyło w nich zaledwie 24,1 proc wiernych).
Teraz będzie pewnie jeszcze mniej. Jednak chyba w takich przypadkach należy również wziąć pod uwagę odpowiedzialność karną za możliwe narażanie życia ludzi stosujących się do „duszpasterskich wskazań” nierozsądnego pasterza.
Głupota jest najłgodniejszym sposobem tłumaczenia tego hierarchy. Te “myśli” z listu do wiernych brzmia jak jawne nawoływanie do działania wiernych na własna szkodę i w państwie prawa powinny byc penalizowane.
powinny byc penalizowane…Pomarzyć można …., kler KRK jest to kasta świętych krów w PL… Nietykalna… Wielka szkoda że T.Mazowiecki nie dożył tych czasów by zobaczyć na własne oczy czym zaowocowała uległość wobec KRK po 1990….
Jak mi napisał znajomy ksiądz główny problem polega na tym, że Dzięga nie jest wyjątkiem, raczej regułą i przesłał mi krążący wśród książy fragment kazania z Mejugorie jak to tam się wierni modlą tłumanie i Jezusa po Bożemu do ust przyjmują… magia, tępota zadufanie itd. itp.
Jeżeli Dzięga jest regułą to biedni są nie tylko wierni katoliccy, ale i my wszyscy.
Za to powinien sie w grobie przewracać T.Mazowiecki z resztą ” elit ” Solidarności , które dały się ograć jak dzieci przez KRK….
yac Min – Kasta świętych kórw ? Pasuje mi. Będę też, zamiast różnych wygibasów pisał zwyczajnie : Kurja, kurja mać!
Niestety nie opracowaliśmy jeszcze świeckiego egzorcyzmu na czarnowników, opętanych przez Niewiadomoco . Proponuję odczytywanie związanemu delikwentowi tabliczki mnożenia, reguł gramatyki, słownika naszego (polskiego) języka i na koniec nieodpartej Reguły Trzech.
Przed takimi operacjami broni ich niestety do tej pory Konstytucja, nie do końca jeszcze unieważniona.
Do dalszej twórczości w tym temacie zniechęca mnie wynurzony raptem z głębin pamięci wierszyk : “Nie pieprz Pietrze pieprzem wieprza…
Nie wiem już, ile podobnych absurdów, jak ten Dzięgi, musi być wypowiedzianych, by masa krytyczna została przekroczona. Końca nie widać. Zagadką pozostaje dla mnie, czy ten Dzięga jest rzeczywiście tak nieprawdopodobnie durny, czyli wierzy w swój bełkot, czy też… no nie wiem. Przeczytałem opinię autora tekstu w “TP” o wypowiedzi Dzięgi. Polemizując z biszkoptem, powołuje się na Sobór Chalcedoński – V wiek. To też nieprawdopodobne, ale przynajmniej śmieszne.
Niestety abp Dzięga , jest na obraz i podobieństwo suwerena…
Niestety nie tylko Dzięga…
Ktoś kiedyś powiedział: “Gdyby głupota mogła fruwać….” Nasi biskupi wznieśli się chyba do siódmych niebios.
Pan Profesor ma absolutną rację. Ta głupota abpa Dzięgi jest czymś przerażającym. Jestem prawnikiem-karnistą i po lekturze listu hierarchy, jak i po zapoznaniu się z tekstem Pana Profesora Obirka, od razu (tak dziala umysł prawnika), spojrzałem na sprawę przez pryzmat ewentualnej odpowiedzialności karnej autora tego niedorzecznego kolaboratu metropolity Dzięgi.
W mojej ocenie abp Dzięga – gdyby to w polskiej rzeczywistości było możliwe – mógłby z całą pewnością odpowiadać karnie z dwóch przepisów Kodeksu karnego, a to z art. 160 § 1 w brzmieniu: “Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”. Bez wątpienia zastosowanie (i to chyba pierwszorzędne) znajdzie wobec czynu metropolity przepis art. 165 Kodeksu karnego: “§ 1. Kto sprowadza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach:
1) powodując zagrożenie epidemiologiczne lub szerzenie się choroby zakaźnej albo zarazy zwierzęcej lub roślinnej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”.
Wymowa listu abpa Dzięgi jest zachętą, co więcej zachęta na mocy jakiegoś autorytetu jaki z pewnością u wielu on posiada, do korzystania ze środków, które wprost mogą prowadzić do zarażenia koronawirusem. Jest także stanięciem w jaskrawej opozycji do zarządzeń państwowych służb sanitarnych. Metropolita czyni to z pełnym rozmysłem, z winy umyślnej, świadomie i dobrowolnie, sądząc chyba, że działanie praw fizyki, biologii, wirusologii zawieszone zostaje np. na przy całowaniu krzyża, przy podawaniu mokrymi od śliny palcami kapłana, przy całowaniu relikwii, przy czynieniu znaku krzyża za pomocą wody święconej itd. Jakie kompetencje formalne ma abp Dzięga, aby w tych sprawach z mocą autorytetu się wypowiadzać? Otóż nie ma żadnych kompetencji. Tak jak służby sanitarne i grono profesorskie nie poucza go jak ma poprawnie odmawiać brewiarz czy celebrować liturgię, tak on nie powinien sabotować działań autorytetów z dziedziny wirusologii i szeregu innych dziedzin.
W normalnym państwie ten człowiek powinien po prostu usłyszeć zarzuty karne i stanąć przed sądem. Przy czym zasadniczym zwrotem w zdaniu poprzednim, jest zwrot: “w normalnym kraju”.
Zgoda, ten kraj nie jest normalny bo KRK jest państwem w państwie. Kiedyś śmiałem się z wypowiedzi różnych rabinów w Izraelu, ktorzy wypowiadali się na temat zdrowia. Teraz wiem, że polscy hierarchowie obniżyli poziom śmieszności liderów religijnych.
Po kazaniu bp. Dzięgi na początku konsternacja i dystansowanie się, ale po chwili nachodzi mnie myśl, czy purpurat powiedział coś sprzecznego z tradycyjnym, historycznym chrześcijaństwem, a przynajmniej katolicyzmem? Prymat ducha nad materią, a więc i ciałem, poświęcenie życia doczesnego na rzecz życia wiecznego nie są fundamentem tej wiary? Łapiąc byka za rogi czy w chrześcijaństwie (a przynajmniej KK….) już u samego korzenia nie jest zawarta pogarda dla “tego świata”, przeciwstawianie się jego logice, a postawa wobec ziemskiej rzeczywistości nie staje się z czysto ludzkiego punktu widzenia wulgarnie antyracjonalistyczna i wręcz antyintelektualna? W takim kontekście słowa Dzięgi jawią się tylko jako konsekwentna kontynuacja pewnej linii, pewnej retoryki, wreszcie pewnego religijnego światopoglądu. Co prawda racje ma środowisko Tygodnika Powszechnego, że komunikanty i woda podlegają prawom chemii i fizyki, ale pomimo tego pewne osobliwości wychodzą z założenia, że bez względu na to i pomimo tego najważniejsze jest zanurzenie się w sakramentach, pewna postawa gorliwości wyłączająca zimną kalkulację czy jakbyśmy precyzyjniej powiedzieli zdrowy rozsądek.
Szanowny Panie (czy Pani – trudno mi to ustalić), proszę mi wybaczyć, ale to co Pan napisał jawi mi się nadzwyczajniej jako niedorzeczne. Po pierwsze abp Dzięga nie jest żadnym purpuratem, bo to określenie zarezerwowane jest dla kardynałów. Po drugie metropolita nie napisał niczego, co sprzeczne byłoby z nauką Kościoła, ale nauką obowiązującą w czasach zwyczajnych, w sytuacji normalnej. Tymczasem sytuacja jest ekstraordynaryjna, To chyba nie ulega kwestii. Pisze Pan, a raczej retorycznie pyta: “Prymat ducha nad materią, a więc i ciałem, poświęcenie życia doczesnego na rzecz życia wiecznego nie są fundamentem tej wiary?”. Otóż poświęcenie życia w sytuacji epidemii nie jest absolutnie wymogiem chrześcijańskiej moralności, albowiem jest czynem heroicznym. Słusznie podziwiamy np. św. Maksymiliana Kolbe, który zgodnie z przesłaniem tego biblijnego nakazu, oddał swe życie, by ocalić współwięźnia od śmierci. Podobnie, chwalebną jest postawa tych, którzy ryzykując swe życie, rzucają się do płonącego domu, po to by ratować innych od śmierci. Nie można jednak powiedzieć, iż każdy chrześcijanin jest w ogóle zobowiązany do podobnych czynów. Podobnie, choć godna uznania jest postawa tego kto w sposób heroiczny praktykuje rozdawanie jałmużny (np. pozbawiając się w tym celu wszystkich potrzebnych dla siebie pieniędzy i dóbr), to nie można przecież powiedzieć, by do pomocy biednym w tak wielkim stopniu zobowiązani byli wszyscy chrześcijanie (np. ojcowie mający na utrzymaniu swe rodziny). Słusznie zatem pisali wielcy moraliści katoliccy, jak choćby Cathrein, Norldin, Lehmkuhl: “Do czynów heroicznych nikt nie jest zobowiązany w sumieniu” /Augustinus Lehmkuhl, Theologia Moralis, Volumen II, Friburg Brisg., 1886, s.759). Wybitny moralista Hieronymus Noldin pisze: “Czyny heroiczne czy nawet dalece ryzykowne są zawsze fakultatywne. Niespełnianie ich nie pociąga za sobą żadnego potępienia moralnego, natomiast spełnienie jest co prawda godne pochwały. Czyny święte, czy też bohaterskie, są pozbawione obligatoryjności, czyli ich spełnianie nie jest konieczne. Podkreślić należy, iż dzięki wzlotom moralności świętych i bohaterów świat jest lepszy, ale pod warunkiem, że są wypełniane podstawowe obowiązki. Ponadto wydaje się, że wykraczanie poza granice obowiązku nie może być wpisane w kanon obowiązujących norm jako pewne, wymagane od wszystkich minimum. Wielu ludzi bądź to z przyczyn fizycznych, bądź jakichkolwiek innych ograniczeń, jak choćby. strach, nie byłoby w stanie podjąć takiego wyzwania. Widocznabyłaby zatem następująca sprzeczność: obowiązek podejmowania działań, którym nie jesteśmy w stanie podołać”. /Hieronymus Noldin, Summa Theologiae Moralis, De Principiis, Lipsiae 1941, s.80).
Natomiast zachowanie arcybuskupa Dzięgi spełnia stronę przedmiotową przestępstwa z art. 165 par.1 pkt 1 kk – o czym piszę poniżej w odpowiedzi na komentarz Pana prof Obirka.
Szanowny Panie (czy Pani – trudno mi to ustalić), proszę mi wybaczyć, ale to co Pan napisał jawi mi się nadzwyczajniej jako niedorzeczne. Po pierwsze abp Dzięga nie jest żadnym purpuratem, bo to określenie zarezerwowane jest dla kardynałów. Po drugie metropolita nie napisał niczego, co sprzeczne byłoby z nauką Kościoła, ale nauką obowiązującą w czasach zwyczajnych, w sytuacji normalnej. Tymczasem sytuacja jest ekstraordynaryjna, To chyba nie ulega kwestii. Pisze Pan, a raczej retorycznie pyta: “Prymat ducha nad materią, a więc i ciałem, poświęcenie życia doczesnego na rzecz życia wiecznego nie są fundamentem tej wiary?”. Otóż poświęcenie życia w sytuacji epidemii nie jest absolutnie wymogiem chrześcijańskiej moralności, albowiem jest czynem heroicznym. Słusznie podziwiamy np. św. Maksymiliana Kolbe, który zgodnie z przesłaniem tego biblijnego nakazu, oddał swe życie, by ocalić współwięźnia od śmierci. Podobnie, chwalebną jest postawa tych, którzy ryzykując swe życie, rzucają się do płonącego domu, po to by ratować innych od śmierci. Nie można jednak powiedzieć, iż każdy chrześcijanin jest w ogóle zobowiązany do podobnych czynów. Podobnie, choć godna uznania jest postawa tego kto w sposób heroiczny praktykuje rozdawanie jałmużny (np. pozbawiając się w tym celu wszystkich potrzebnych dla siebie pieniędzy i dóbr), to nie można przecież powiedzieć, by do pomocy biednym w tak wielkim stopniu zobowiązani byli wszyscy chrześcijanie (np. ojcowie mający na utrzymaniu swe rodziny). Słusznie zatem pisali wielcy moraliści katoliccy, jak choćby Cathrein, Norldin, Lehmkuhl: “Do czynów heroicznych nikt nie jest zobowiązany w sumieniu” /Augustinus Lehmkuhl, Theologia Moralis, Volumen II, Friburg Brisg., 1886, s.759). Wybitny moralista Hieronymus Noldin pisze: “Czyny heroiczne czy nawet dalece ryzykowne są zawsze fakultatywne. Niespełnianie ich nie pociąga za sobą żadnego potępienia moralnego, natomiast spełnienie jest co prawda godne pochwały. Czyny święte, czy też bohaterskie, są pozbawione obligatoryjności, czyli ich spełnianie nie jest konieczne. Podkreślić należy, iż dzięki wzlotom moralności świętych i bohaterów świat jest lepszy, ale pod warunkiem, że są wypełniane podstawowe obowiązki. Ponadto wydaje się, że wykraczanie poza granice obowiązku nie może być wpisane w kanon obowiązujących norm jako pewne, wymagane od wszystkich minimum. Wielu ludzi bądź to z przyczyn fizycznych, bądź jakichkolwiek innych ograniczeń, jak choćby. strach, nie byłoby w stanie podjąć takiego wyzwania. Widocznabyłaby zatem następująca sprzeczność: obowiązek podejmowania działań, którym nie jesteśmy w stanie podołać”. /Hieronymus Noldin, Summa Theologiae Moralis, De Principiis, Lipsiae 1941, s.80).
Natomiast zachowanie arcybuskupa Dzięgi spełnia stronę przedmiotową przestępstwa z art. 165 par.1 pkt 1 kk – o czym piszę poniżej w odpowiedzi na komentarz Pana prof Obirka.
Dzięga nie żąda od wiernych heroizmu. Nie mówi im, że warto zaryzykować – przyjmując komunię i kropiąc się wodą święconą – i narazić życie doczesne, by zdobyć niebiańskie. Przeciwnie, zapewnia ich, że są absolutnie bezpieczni, że nie ma ryzyka, że to Chrystus obecny w opłatku i woda święcona obecna w wodzie święconej obroni ich. Powtarza “nie lękajcie się”. Słowa Dzięgi dowodzą jak głęboko kłamliwe, niedorzeczne i niemoralne jest chrześcijaństwo.
NIe chciałem tego aż tak dobitnie ujmować. Odniosłem się do wpisu Pana/Pani tyfaszy100, który twierdzi, że poświęcenie życia doczesnego na rzecz życia wiecznego jest fundamentem chrześcijaństwa. Takie rozumowanie jest zachętą do dokonywania czynów heroicznych, zaś ja starałem się – na podstawie poważnych autorów – obalić tę tezę. Nikt do żadnych czynów heroicznych, czy nawet niebezpiecznych tylko, nie jest w sumieniu zobwiązany, wbrew temu co twierdzi Dzięga czy Pan/Pani tyfaszy100. Biologia, wirusologia, fizyka, zachowują swe prawidła (np. w zakresie utrzymywania się na przedmiotach wirusa) także na rzeczach świętych (woda święcona, relikwiarze, krzyże, komunikant). Zachęta do korzystania z tych “środków zbawienia” w tym czasie jest zachęta do masowego zarażania się ludzi. I dlatego stanowi przestępstwo. Oczywiście ścigane ono nie będzie, ale nie dlatego że przestępstwem być przestało, lecz ze względu na osobę, której miało by dotyczyć, a jest nią hierarcha Kościoła kat.
Myślę, że warto pewne rzeczy uporządkować. Przede wszystkim dziękuję za ekspercki głos Przemysławowi Leszkowi Lisowi. A poza tym, tak jak kilku prawnikow psujących prawo (Ziobro, Duda, Kaczyński, Przyłębska i wszyscy akolici pracowicie demolujący prawo w Polsce) nie mogą wpłynąć na ogólną ocene prawa i jego niezbywalnej roli w cywilizowanym świecie, tak głupcy typu Dzięki, Terlikowskiego, Lisickiego i całej chmary bezmyslnych wierzących w ich bzdury, nie może zmienić cywilizacyjnej roli religii, która współtworzy ludzką kulturę. To od nas, jej użytkowników, zależy co my zarówno z prawem jak i z religią zrobimy. Dla mnie najważniejszym momentem w dziejach ludzkości były, rzadkie niestety, momenty oświecenia i synergii rozumu z duchowymi impulsami, które ten rozum uskrzydlają, a nie nieszcza.
Myślę, że warto pewne rzeczy uporządkować. Przede wszystkim dziękuję za ekspercki głos Przemysławowi Leszkowi Lisowi. A poza tym, tak jak kilku prawnikow psujących prawo (Ziobro, Duda, Kaczyński, Przyłębska i wszyscy akolici pracowicie demolujący prawo w Polsce) nie mogą wpłynąć na ogólną ocene prawa i jego niezbywalnej roli w cywilizowanym świecie, tak głupcy typu Dzięki, Terlikowskiego, Lisickiego i całej chmary bezmyslnych wierzących w ich bzdury, nie może zmienić cywilizacyjnej roli religii, która współtworzy ludzką kulturę. To od nas, jej użytkowników, zależy co my zarówno z prawem jak i z religią zrobimy. Dla mnie najważniejszym momentem w dziejach ludzkości były, rzadkie niestety, momenty oświecenia i synergii rozumu z duchowymi impulsami, które ten rozum uskrzydlają, a nie nieszcza.
Szanowni Państwo,
zapraszam uprzejmie na mój “Facebookowy” profil. Wyjaśniam tam w artykule i dowodzę, że abp Dzięga dopuścił się, w mojej ocenie, przestępstwa, zagrożonego karą pozbawienia wolności do lat 8.
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=600600174128836&id=100025365762083