w czasie koronawirusa
19.03.2020
Muszę przyznać, że już mnie zmęczyło komentowanie idiotyzmów polskich hierarchów katolickich, do których dołączyli również polscy hierarchowie prawosławni. Owszem wiedziałem, że obu tych konfesji nie dotknęła krytyczna myśl reformacyjna o oświeceniowej nie wspominając. Jednak nie przeczuwałem, że myślenie nieskażone zdrowym rozsądkiem trzyma się aż tak mocno.
Zresztą w sukurs im idą również tzw. publicyści prawicowi, dla których myślenia magiczne jest wyznacznikiem ich horyzontów myślenia. I pomyśleć, że o jednym z nich, nawet Czesław Miłosz kiedyś wyraził się z uznaniem. No cóż, bywa, że nawet inteligencja mija, a głupota zostaje. Co więcej, w czas próby ta druga zdaje się dominować nad wszystkim innym.
Jednak są oazy rozsądku i o nich właśnie warto wspomnieć.
We włoskiej „La Repubblica” Fabio Fazio napisał 16 marca rzecz ciekawą i wielce pożyteczną, którą zatytułował po prostu „Rzeczy, których się uczę”. Wymienił ich aż piętnaście. Warto je przywołać i zapamiętać:
1. Muszę uporządkować swoją skalę wartości, aby dowiedzieć się, co jest naprawdę ważne.
2. Kiedy wszystko się skończy, muszę trzymać się powyższej skali wartości.
3. Najważniejsze jest być blisko ludzi, których kochamy. Dla naszych dzieci nie ma nic ważniejszego niż uścisk.
4. Muszę pamiętać, że nadszedł czas, aby ponownie połączyć się z Ziemią i ekosystemem: tylko szanując jego równowagę, będziemy szanowani i chronieni.
5. Zrozumiałem, że rzeczy dzieją się również wbrew woli ludzi: nie jesteśmy wszechmocni.
6. Odkryłem na nowo wartość niektórych słów i pojęć, które zbyt szybko odrzuciliśmy: na przykład państwo opiekuńcze czy solidarność.
7. Stało się oczywiste, że ten, kto nie płaci podatków, popełnia nie tylko przestępstwo, ale także przestępstwo: jeśli nie ma łóżek i respiratorów, jest to również jego wina.
8. Obiecałem sobie, że nie zaakceptuję już żadnej formy cynizmu: w tej bardzo trudnej chwili wciąż miło jest kochać siebie i czuć się częścią czegoś większego.
9. Jestem przekonany, że znaczenie słów jest święte.
10. Obiecałem sobie, że oczekuję, że osoby na odpowiedzialnych stanowiskach i w rządzie są bardziej przygotowane niż ci, którzy nim rządzą.
11. Nauczyłem się wartości uścisku dłoni.
12. Nauczyłem się potrzeby wyciągania ręki.
13. Dowiedziałem się, że jesteśmy połączeni naprawdę, a nie tylko w sieci.
14. Uświadomiłem sobie, że granice nie istnieją i wszyscy jesteśmy na tej samej łodzi.
15. A ponieważ wszyscy jesteśmy na tej samej łodzi, lepiej, aby porty, wszystkie porty, były zawsze otwarte. Dla wszystkich. Ty także, w komentarzach poniżej, wymień rzeczy, których się uczysz.
Co ciekawe, już dwa dni później do tej listy rzeczy, których dziennikarz Fabio Fazio nauczył się dzięki koronawirusowi, odniósł się w wywiadzie dla tego samego dziennika sam papież Franciszek, który w rozmowie z Paolo Rodarim powiedział, że słowa Fazio zrobiły na nim ogromne wrażenie.
A gdy dziennikarz się dopytywał, co w szczególności Franciszek powiedział, odparł: „Wiele kroków, ale ogólnie fakt, że nasze zachowania zawsze wpływają na życie innych. Ma on na przykład rację, gdy mówi: stało się oczywiste, że ten, kto nie płaci podatków, popełnia nie tylko przestępstwo, ale przestępstwo: jeśli nie ma łóżek i respiratorów, jest to również jego wina. Ta robota wywarła na mnie ogromne wrażenie”.
A gdy dziennikarz Rodari pytał, jak powinni się zachować w czasie koronawirusa niewierzący, Franciszek odpowiedział:
Wszyscy są dziećmi Bożymi i są przez Niego widziani; nawet ci, którzy jeszcze nie spotkali Boga. Ci, którzy nie mają daru wiary, mogą znaleźć drogę w dobrych rzeczach, w które wierzą: mogą znaleźć siłę we własnej miłości dzieci, dla rodziny, dla braci. Można powiedzieć: „Nie mogę się modlić, ponieważ nie wierzę”. Ale jednocześnie może wierzyć w miłość otaczających go ludzi i znaleźć tam nadzieję.
W środę 19 marca odpowiadałem telefonicznie na pytania dziennikarza Radia TOK.FM, którego ciekawiło jakie konsekwencje będzie miała obecna pandemia dla ludzi wierzących, czy wzmocni ich wiarę, czy może przyczyni się do jeszcze szybszych procesów sekularyzacji?
Nie miałem wiele na ten temat do powiedzenia, bo pewnie nikt nie wie jak to będzie, ale zwróciłem uwagę na te dwa teksty. Myślę, że warto w tych dniach się nad nimi zastanowić i nie dać się zwariować szaleńcom, którzy utożsamiają wiarę i chrześcijaństwo z magią. Zapominają natomiast, że większym cudem jest wynalezienie szczepionki na koronawirusa niż woda święcona, która podobno przepędza nieistniejącego diabła.
Przyznam, że pytanie dziennikarza o nazwisku Rodari: “jak powinni się zachować w czasie koronawirusa niewierzący?” zdumiało mnie do głębi. I bezczelność papieża, że na to pytanie odpowiedział.
Jeśli do mnie, ateisty, ktoś mówi, że mam być dobry dla innych, to dalibóg nie jest ważne, czy to mówi inny ateusz, czy kapłan którejkolwiek religii
Paolo Rodari, ma 46 lat, z wykształecenia jest filozofem i teologiem. Napisał kilka książek, przeważnie o tematyce religijnej. Jedna z nich został przelożona na angielski, zapewno dlatego, że zastanawia się nad przyszłością katolicyzmu pod kierownictwem Franciszka. Myślę, że w pytaniu skierowanym do lidera organizacji religijnej, dość ciągle wpływowej, co myśli o niewierzących jest próba nawiąznia uczciwej rozmowy. Skoro dla ciebie Bóg jest ważny, a dla mnie on w ogóle nie istnieje, czy czy jako ludzie, mamy coś wspólnego. Odpowiedz papieża, w moim odczuciu jest sensowna.
Opieram się tylko na cytatach w notce Pana Profesora. Pytanie nie brzmiało “co myśli o”, ale “jak powinni zachować się”. Nie oceniam też, czy odpowiedź jest sensowna czy nie. Zadziwia mnie to, że przedstawiciel jakiegoś wyznania wie, jak powinni zachowywać się ci, którzy nie wyznają żadnego. Poczucie wyższości jest u papieża aż nadto widoczne. Zachowanie i koronawirus to temat dla epidemiologa, a nie rabina, biskupa, imama czy tego oczadziałego księdza z Lublina, który z fragmentami trupa chodził po ulicach.
Rozumiem
Wydaje mi się, że w pytaniu o zachowanie, nie chodziło o wytyczne sanitarno – epidemiologiczne. Ale o ten obszar, w którym Papież Franciszek, ma coś do powiedzenia. I powiedział, jak potrafił. Czym innym, według mnie, jest wyższościowość i ekspresja poczucia wyższości. Tak jak każdy przywódca religijny, autorytet czy wreszcie każdy ,,szary ”człowiek. Każdy zastanawia się co czuć, co myśleć i co robić w czasie zarazy. I nie chodzi tu tylko o noszenie maseczki czy odkażanie klamek. A Franciszek nie mówi, powinniście. Taktownie mówi: człowiek może …..
“Wszyscy są dziećmi Bożymi i są przez Niego widziani; nawet ci, którzy jeszcze nie spotkali Boga. Ci, którzy nie mają daru wiary, mogą znaleźć drogę w dobrych rzeczach, w które wierzą: mogą znaleźć siłę we własnej miłości dzieci, dla rodziny, dla braci. Można powiedzieć: „Nie mogę się modlić, ponieważ nie wierzę”. Ale jednocześnie może wierzyć w miłość otaczających go ludzi i znaleźć tam nadzieję.”
Czy to nie jest już pelagianizm potępiony przez Kościół (i później nie odwołany) w okresie późnej starożytności? Z pewnością takie słowa są miłe dla ucha świeckiego humanisty, ale jednocześnie to wewnętrzna sprzeczność w ramach chrześcijaństwa (czym ten pierwszy pewnie się nie przejmuje, wręcz przeciwnie)?
A propos magii, kilka dni temu nad jakimś miastem latał samolotem proboszcz z figurką Maryi, relikwią papieża i wodą święconą, przeganiając epidemię. Zastanawiam się jak teoretycznie wykształceni teologicznie ludzie wpadają na takie pomysły? Skąd w polskim katolicyzmie takie ogromne pokłady szamanizmu i wiary w magiczną moc rzeczy, czy to książek które trzeba spalić, czy wody święconej która magicznie morduje wirusy?
A “prawicowi publicyści” niech wychodzą, im więcej ich na ulicach tym mniej ich będzie na ulicach po kilku tygodniach, szkoda tylko dzieciaków takiego T.T. np., który musi codziennie do kina i kościołka, bo przecież to podstawa zbawienia, tylko nagroda po śmierci się liczy, nie to co jakiś żyd mowił w ewangeliach…
Ale ten “żyd” w świętej księdze chrześcijan własnie mówił, że Jego królestwo nie jest z tego świata, nie troszczcie się o życie doczesne, zaprzyjcie się sami siebie, nagrodę odbierzecie po śmierci w niebie i tak dalej. Właśnie przed chwilą napisałem komentarz widoczny zapewne powyżej, wystawianie relikwii mających wyprosić jakieś łaski i tym podobne praktyki to nie jest jakaś ludowa egzotyka wstecznego polakokatolika, ale sam katolicki mainstream związany z wiarą w świętych obcowanie czy kultem relikwii. Tego KK przecież nie odwoła po 2000 (czy tez circa1600 jak chcą bardziej złośliwi) swojego funkcjonowania.
No tak, ale z drugiej strony są jednak te przypowieści o dobrym samarytaninie, miłowanie bliźniego, zbieranie zboża i uzdrawianie w szabat, itp. z których można wyciągnąć wniosek, że bezmyślne rzucanie się w wir religijnych praktyk dla nagrody w postaci wiecznego życia, a zupełnie ignorując dobro drugiego człowieka też nie jest najlepszą drogą…
Jeżeli miałbym się “pobawić” w apologetę to miłowanie bliźniego nie oznacza bycia zawsze serdecznym, tolerancyjnym, uśmiechniętym i budującym komfort psychiczny u drugiego człowieka, ale dokładnie miłować człowieka = pragnąć jego dobra, a najwyższym dobrem jest pragnienie zbawienia / uniknięcie potępienia choćby czasami kosztem ograniczenia swobody czy samorealizacji. Inna sprawa czy bliźnim jest każdy organizm, każde zwierze, każdy homo sapiens sapiens czy tylko każdy ochrzczony czy jeszcze ponurzej jedynie współwyznawca. Opowieść o samarytaninie ukazuje uniwersalistyczny charakter misji Jezusa będącego Chrystusem, łamanie szczegółowych regulacji ówczesnej religii żydowskiej przez ewangelicznego Jezusa zwiastuje wyjście poza nią, znowu uniwersalizm, mesjański charakter i przyszły chrystusocentryzm, a więc prymat ducha nad literą prawa żydowskiego (czy tak samo fragment o bukłakach) nie oznacza nieprawdziwości litery prawa powszechnego Kościoła Chrystusowego mającego trwać aż do paruzji. Koniec “zabawy”.
“Myślę, że warto w tych dniach się nad nimi zastanowić i nie dać się zwariować szaleńcom, którzy utożsamiają wiarę i chrześcijaństwo z magią. ” Ciekawe jak pan profesor zdefiniowałby magie, w psychologii istnieje np zachowanie kwalifikowane jako “myślenie magiczne”, będące (o ile się nie mylę) pewną skrajnością “myślenia życzeniowego”. O ile tropienie szatana w utworze muzycznym puszczanym od tyłu czy w piórniku z Hello Kitty to domena pewnej skrajności ulokowanej na paranoicznej flance w KK to praktyka egzorcyzmów (których gorącymi zwolennikami są dwaj żyjący papieże w innych kwestiach tak różni od siebie), wiara w świętych obcowanie, święte medaliki, kult relikwii pierwszego, drugiego i trzeciego stopnia (można wpisać w google: skarpetka JP2), różańce przebłagujące za grzechy niewiernych to wszystko to nie żadni mityczni “fundamentaliści”, jakaś paranoiczna extrema, ale same jądro, katolicki mainstream, a do wiary w słuszność tych wierzeń, praktyk zobowiązany jest każdy wyznawca, a ich podważanie zakazane pod groźbą anatemy.
Widzę, że mam materiała na kolejny wpis: Czy chrześcijaństwo musi być magiczne? Postaram się pokazać, że tradycyjne sposoby przeżywania tej religii tak naprawdę są dość “nowoczesne” a dokładniej nadwiślańskie i bardziej przypominają gusła starożytnych Słowian (choć malo o tym wiemy, to można się domyślać, ze były przesycone magicznym myśleniem – święte gaje itd.) niż zdesakralizowaną religię Jezusa z Nazartu widziną zwłaszcza w świetle przypowieści o sądzie ostatecznym Mt 25.