Agnieszka Wróblewska: O jedną kroplę za dużo4 min czytania

03.11.2020

Miało być tak — miejsce zajęte przez tych, którzy „dorwali się do władzy” a „nie reprezentują narodu” zajmą prawdziwi Polacy. Za to trzeba Polakom zapłacić i pieniądze się na to znalazły.

Szło nieźle do czasu, aż narosło w ludziach przekonanie, że jesteśmy wiedzeni na pokuszenie i prowadzeni nie tam, gdzie zamierzaliśmy iść. Chcieliśmy na Zachód, a uciekamy od zachodniej demokracji — w stronę wschodniego islamu. Nie tam, gdzie najchętniej emigrujemy, wzdychając do nowoczesności i lepszego życia, tylko tam, skąd emigrują do nas nieszczęśliwcy w poszukiwaniu dla siebie nie tylko chleba, ale i wolności.

Cicho, pod osłoną zakazów epidemicznych, strachu przed zarażeniem, opustoszałych wielu zakładów pracy i szkół miało się spełnić życzenie kościoła księdza Rydzyka — zamknąć ostatnią furtkę w ustawie aborcyjnej, czyli możliwość usuwania płodów nieuleczalnie i trwale uszkodzonych. Czy to nie był najlepszy moment na domknięcie obietnicy i spłacenia długu kościołowi? Pomysł był dobry, rodem z arsenału prezesa, przecież genialnego stratega, wodza PiS-u. Być może zresztą ten szatański pomysł podsunął ktoś z jego zdolnych uczniów? Kadry przecież rosną. Fama głosi, że domknięcie problemu z aborcją miało być nagrodą prezesa w zamian za wiele warte wsparcie rydzykowego kościoła w czasie wyborów.

Uważaliśmy, że będzie jak zawsze – narzekając i przeklinając wrócimy do swoich zmartwień, protesty będą i przeminą, a my zbliżymy się o następny krok do muzułmańskich standardów. Myślę jednak, że po obecnej rewolucji na ulicach, nie da się już prezesowi wrócić do programu planowego odsuwania się od Zachodu.

Świadczy o tym zarówno siła, jak i determinacja obecnych protestów, fakt, że sprawę wzięli w swoje ręce ludzie młodzi w dziesiątkach miast i miasteczek Polski. I wielce wymowna ekspresja wyrażana na ręcznie malowanych szyldach. Władza gorączkowo szuka winnego pokazując palcem na główną opozycję. To najlepszy dowód, że niczego nie zrozumiała.

Mówiono, że prezes jest genialnym strategiem. — Potrafi nie tylko wygrywać wybory — chwalił przede mną jeden z jego zwolenników — prezes potrafi rozkochać w sobie masy, zwróć uwagę, z jakim uwielbieniem patrzą na niego prości ludzie w małych miejscowościach: nasz ojciec, nasz dobry duch.

Ciekawe czy powiedziałby to samo po histerycznym wystąpieniu prezesa w sejmie, kiedy nie potrafił opanować nienawiści nie tylko do posłów opozycji. Słuchając tego niekontrolowanego wybuchu miałam wrażenie, że w głębi serca ten przywódca nienawidzi ludzi. Nie tylko tych, którzy go nie popierają, że gardzi nimi i nie potrafi już udawać wymaganej od przywódcy tolerancji.

Słuchałam tego wybuchu ze zdumieniem, ale i z nadzieją: dzieje się coś nieodwracalnego — prezes utracił coś w rządzeniu potrzebnego — stracił swój nadzwyczajny ponoć polityczny węch, którym się chwalił i za który go chwalili.

Wierzył przecież serio, a być może ciągle wierzy, że gdyby Polska poszła drogą przez niego kreśloną, byłoby w kraju tak pięknie, jak obiecywał. I kto wie, może żałuje skrycie, że nie udało się kiedyś machnąć ręką na ograniczenia Unii Europejskiej? Bo przecież gdyby nie ograniczenia i ingerencje zachodu, można by całe to rozwydrzenie rozpędzić do domów albo zamykać na klucz.

Tamten histeryczny wybuch prezesa w Sejmie był nie tylko żenująco zdumiewający – świadczył o tym, że przywódca naszego europejskiego kraju zachowuje się jak klasyczny satrapa, co to tupie nogami, kiedy lokaj podaje mu niewłaściwy widelec.

Myślę, że po ostatnich wydarzeniach nie zostanie już jak było. Nie tylko o to chodzi, że werdykt trybunału konstytucyjnego zostanie poprawiony. Po poprzednich protestach, z parasolkami czy bez — wszystko wracało na swoje miejsce. Większość akceptowała, mniejszość przywykła. Ustawa zmieniała się w złym kierunku i już tylko tego ostatecznego akordu brakowało, żeby nas zbliżyła do muzułmańskich standardów. Teraz ustawa, która wyszła z Trybunału ma szansę się zbliżyć o ile zostanie uchwalona.

W telewizji TVN toczą się medyczne dyskusje wokół problemów, jakie bywają w łonie matki i po urodzeniu płodów, eksperci objaśniają czym się różnią od siebie rozmaite schorzenia i kalectwa. Być może prezes przekona księdza Rydzyka, że trzeba zapis Trybunału zmienić — i będzie zmieniany. Ale proponuję poczytać uważnie, co młode kobiety i młodzi mężczyźni piszą na ręcznie zrobionych tablicach z tektury.

I posłuchać, co mówią – na temat aborcji na tych banerach jest tam najmniej, za to często słychać, że oni muszą odejść.

 

3 komentarze

  1. Marek 04.11.2020
    • Yac Min 04.11.2020
  2. Hakuna Matata 04.11.2020