Janusz J. Tomidajewicz: Opozycji brakuje własnej wizji nowego ładu7 min czytania

21.05.2021

Wśród badaczy, komentatorów i publicystów zajmujących się polską sytuacją polityczną od dłuższego czasu przewija się pytanie: Jak to się dzieje, że PiS ciągle uzyskuje poparcie społeczne pozwalające mu na pozostawanie u władzy? A dzieje się tak mimo przeróżnych skandali, oczywistego sobiepaństwa i lekceważenia interesów wielu grup społecznych a przede wszystkim mimo skandalicznego łamania oczywistych (wydawałoby się) reguł uczciwego i sprawiedliwego (czyli praworządnego) funkcjonowania państwa.

Lustrzanym odbiciem tego pytania jest pytanie o to, dlaczego zarówno poszczególne partie, jak i demokratyczna opozycja jako całość (mimo niekiedy spektakularnych przykładów mobilizacji społecznej w sprzeciwach wobec PiS) nie jest w stanie uzyskać (ani w kolejnych wyborach, ani w prowadzonych w międzyczasie sondażach) na tyle wyraźnej przewagi by przejęcie przez nią władzy rysowało się w przyszłości jako wysoce prawdopodobne.

Niekiedy głównej słabości demokratycznej opozycji upatruje się w jej rozbiciu i w toczonych w niej między – i wewnątrzpartyjnych walkach ideowych i personalnych. Jednak ostatni przykład narastania walk wewnętrznych w ramach Zjednoczonej Prawicy pokazuje, że sam fakt wewnętrznego skłócenia (choć wpływa na pewne obniżenie poparcia społecznego) nie prowadzi jednak do zasadniczej zmiany stosunku sił między obozem władzy a opozycją. Czego zatem brakuje opozycji, by uzyskać na tyle duże poparcie społeczne, które pozwoliłoby na odsunięcie PiS od władzy?

Aby to nastąpiło musiałaby dokonać się istotna zmiana w nastrojach społecznych prowadząca do upowszechnienia się przekonania, że dotychczasowy układ polityczny nie spełnia już naszych oczekiwań i wymaga zmiany na inny. Takie przekonanie w skali społecznej może zaś powstać na podstawie dwu odczuć. Po pierwsze chodzi o to, że stał on się na tyle opresyjny i niesprawny, iż „normalny człowiek” nie może już w nim spokojnie żyć, rozwijać się i zaspokajać swoich potrzeb (jednym zdaniem, że dalsze życie w nim stało się nie do zniesienia). Po drugie zaś na podstawie wiary, iż istnieje polityczna alternatywa zdolna uczynić nasze życie lepszym.

Jak się wydaje – na razie żaden z tych warunków zmiany nastrojów społecznych nie został spełniony. Przede wszystkim opresyjność i autokratyzm rządów PiS tak naprawdę dotyka albo specyficznych i mniejszościowych grup społecznych, albo środowisk uznawanych (a co najmniej skutecznie przedstawianych) w rządowej propagandzie jako elitarne lub te, które dotąd korzystały z różnych przywilejów. Mogli to być niesprawiedliwi dla zwykłego obywatela i tworzący wywyższającą się kastę sędziowie i prawnicy, bogacący się na łapówkach i prywatnych gabinetach lekarze, a nawet korzystający z długich wakacji i małej liczby godzin pracy w tygodniu nauczyciele i nauczycielki.

Także opresyjność wobec takich grup mniejszościowych jak środowiska LGBT czy imigranci, przez „przeciętnego Polaka” (w znacznym stopniu niesłusznie) nie była i nie jest odczuwana jako zagrażająca jego osobistej sytuacji. Dopiero zaostrzenie ustawy aborcyjnej stanowi zagrożenie dla wolności dotykające szerokich grup społecznych i mogące być odczuwane jako godzące w codzienne warunki życia.

Również ekonomiczne warunki bytu przeciętnych obywateli (tych tworzących nie „elity”, lecz tzw. warstwę ludową) w okresie rządów PiS nie tworzyły podstaw do uznania, że sytuacja staje się już nieznośna. Wprost przeciwnie: zwiększyły się transfery społeczne (przede wszystkim 500+), wzrosły płace minimalne (także na umowach śmieciowych), spadło bezrobocie i poprawiła się sytuacja na rynku pracy. W rezultacie w polskim społeczeństwie brak jest podstaw do powstanie poczucia, że pod rządami PiS nie da się już dalej żyć i wobec tego trzeba te rządy zmienić. Przeciwnie, dla olbrzymiej części społeczeństwa stosunek do tych rządów określa konstatacja: mimo tego, że kradną, robią przekręty, bezwzględnie niszczą swoich przeciwników, nie respektują reguł praworządności i demokracji, pod ich rządami da się żyć.

Niestety także drugi ze wskazanych tu warunków wyraźnej zmiany w nastrojach społecznych jest na razie bardzo daleki od spełnienia. Jeżeli warunkiem tym jest powstanie społecznego przekonania, że dla obecnego układu władzy istnieje atrakcyjna alternatywa, dzięki której przeciętny Polak będzie mógł żyć lepiej, to za stworzenie takiej alternatywy i za przekonanie społeczeństwa o tym, iż jest ona realna a dla walki o nią warto zaryzykować zmianę dotychczasowego „da się żyć”, odpowiedzialna jest obecna opozycja.

I tu okazuje się, że ani żadna z tworzących opozycję demokratyczną partii czy sił politycznych, ani tym bardziej opozycja jako całość, nie potrafiła takiej alternatywy nawet sformułować (nie mówiąc o jej rozpropagowaniu i przekonaniu do niej przeciętnego obywatela). PO jako najsilniejsza partia opozycyjna przez prawie całą pierwszą kadencję PiS potrafiła proponować jedynie powrót do III RP i do dzisiaj nie zdołała sformułować całościowej wizji przebudowy państwa PiS. Nieco lepiej pod tym względem prezentuje się szeroko rozumiana lewica, w ramach której przy okazji tworzenia Wiosny, R. Biedroń, przedstawiając program nowej partii zarysował koncepcję „Nowej Umowy dla Polski”.

Było to jednak ponad dwa lata temu…

Od tego czasu Wiosna zdążyła połączyć się z SLD a cała lewica odzyskać reprezentację parlamentarną, lecz ani „Nowa Lewica” ani „Lewica Razem” nie zdołały przedstawić społeczeństwu swojej aktualnej wizji budowy lepszej Polski. W ramach szeroko rozumianej opozycji chyba najlepiej pod tym względem prezentuje się Szymon Hołownia i jego „Polska 2050”. Jednak także w jego przypadku nie można jeszcze mówić o powstaniu całościowej alternatywy dla państwa PiS.

Tymczasem PiS właśnie zaprezentował społeczeństwu swoją wizję „Polskiego Ładu”. I co najciekawsze nie jest to wizja eksponująca budowę „katolickiego państwa narodu polskiego” (choć jeśli dobrze się jej przyjrzeć, to zauważymy w niej tylko nieco ukrytą także tę ideę), lecz wizja rozwoju gospodarczego, wzrostu dobrobytu społecznego i bardziej sprawiedliwego podziału dochodu. Jednym zdaniem jest to wizja mówiąca (niekoniecznie prawdziwie, ale dobitnie): dzięki naszym rządom będzie się wam żyło jeszcze lepiej!

Co w tej sytuacji robi i może jeszcze zrobić opozycja? Oczywiście może ten projekt skrytykować. Można więc zacząć wskazywać na zawarte w projekcie Polskiego Ładu niekonsekwencje i sprzeczności, podkreślać związane z nim zagrożenia i jego negatywne konsekwencje, podważać przyjęte w nim metody działania, wreszcie podać w wątpliwość jego realność i wiarygodność jego przyszłych realizatorów. Prawdziwy festiwal takiego krytycznego recenzowania Polskiego Ładu przez opozycję już się rozpoczął i zapewne jeszcze dość długo będzie stanowił podstawę jej propagandowego przekazu.

Niestety znowu ustawia to opozycję demokratyczną na pozycjach defensywnych. Przedmiotem dyskursu publicznego stają się bowiem (obiecujące coś ludziom) propozycje PiS a w oczach zwykłych obywateli opozycja ustawia się na pozycji malkontenta, któremu nic się nie podoba, lecz który sam nie ma nic do zaproponowania.

Nie mam zamiaru twierdzić, że „Polski Ład” nie powinien być krytykowany przez opozycję. Ja sam jestem gotów się do tego krytycznego chóru przyłączyć i być może zrobię to w odrębnym tekście. Jednak aby opozycyjna krytyka wizji PiS była skuteczna społecznie, musi za nią stać kontrpropozycja systemowo-programowa na tyle atrakcyjna dla „zwykłego obywatela”, że będzie on gotów zmienić swe preferencje wyborcze.

Jak się wskazuje „Polski Ład” ma w znacznej mierze charakter programu wyborczego. Nasuwa to pytanie: czy PiS przewiduje przyspieszone wybory, czy raczej jest to swoisty falstart? W każdym razie, dopóki decyzja o przyspieszonych wyborach jeszcze nie zapadła partie opozycyjne mają jeszcze trochę czasu na przygotowanie i dotarcie do społeczeństwa z konkurencyjnymi wobec PiS własnymi wizjami nowego (nie narodowo-katolickiego) prospołecznego i proekologicznego ładu Polski w Europie. Czasu tego jednak wcale nie jest zbyt wiele a różnice ideowe wśród partii opozycyjnych zapewne nie pozwolą na opracowanie jednego wspólnego programu. Jeśli jednak w kolejnych wyborach ma nastąpić odsunięcie PiS od władzy, to bez przestawienia własnej wizji nowego ładu będzie to prawie niemożliwe.

Janusz J. Tomidajewicz

Em. profesor ekonomii na UEP i w Uniwersytecie Zielonogórskim.
Założyciel Unii Pracy i wieloletni członek jej władz krajowych i regionalnych.

Print Friendly, PDF & Email
 

One Response

  1. Lewy_Prosty 22.05.2021