Zbigniew Szczypiński: Kiedy wojna futbolowa w Europie?4 min czytania

12.07.2021

Piłka nożna jest najpopularniejszym sportem na świecie. Jeżeli tak, to warto przyjrzeć się temu – nawet wtedy, gdy jak w moim przypadku nie jest się jej miłośnikiem.

Jeżeli na całym świecie, we wszystkich kulturach, na wszystkich kontynentach miliony ludzi biegają i kopią nadmuchaną piłkę, to warto się zastanowić co takiego jest w tym sporcie, w tej zabawie, że podnieca to tak wielu, że od wyniku meczu zależy wzrost czy spadek wydobycia węgla (tak było w Polsce, na Śląsku, gdy grał Górnik Zabrze, to jeszcze za PRL-u było), że przegrana reprezentacji kraju z inną reprezentacją innego kraju wywoływała prawdziwą wojnę, pisał o tym Ryszard Kapuściński w „Wojnie futbolowej”.

A jak jest teraz, w dwudziestym pierwszym wieku, w świecie zglobalizowanym w którym, zdaniem niektórych, miała skończyć się już historia? Jest tak samo albo jeszcze gorzej!

Wczoraj na Wembley, w stolicy Anglii, Anglicy grali z Włochami o zwycięstwo w rozgrywkach o puchar Europy. Stadion mimo epidemii wypełniony był po brzegi a tłum prezentował najwyższe emocje. Na trybunach członkowie rodziny królewskiej, znani aktorzy i inni celebryci. Przed meczem królowa przesłała list do piłkarzy, premier z brytyjską flagą wygłaszał jakieś oświadczenia, do Londynu zjechali kibice z Włoch…

Mecz zakończył się wygraną Włochów po serii rzutów karnych, mimo że pierwsza połowa należała do Anglików – strzelili gola i przeważali na boisku. To moja opinia, oglądałem tylko tę pierwszą część spotkania, nie jestem fanem piłki nożnej. W drugiej połowie było podobno inaczej ale wynik dał zwycięstwo Włochom. Italia świętowała tak jak w Sylwestra mimo rosnącej liczby zakażeń.

Tak na marginesie, czekam na wystąpienie włoskiej prokuratury i oskarżenie selekcjonera i piłkarzy o przyczynienie się do sprowadzenia zbiorowego zagrożenia dla życia i zdrowia obywateli. Gdyby włoska prokuratura miała jakieś kłopoty z uzasadnieniem takiego oskarżenia – pomoże jej prokuratura ministra Ziobry, ta ma to przećwiczone wobec liderek Strajku Kobiet.

W Anglii żałoba, czekam na wystąpienie królowej.

Zostawmy Anglię w żałobie i Włochy w euforii, wróćmy do piłki nożnej. Cały system światowych rozgrywek, tych wszystkich lig, organizacji, ważnych notabli kręci się za olbrzymie pieniądze. To są tak wielkie pieniądze i taka „soft power”, że muszą się z tym liczyć wszystkie państwa i wszystkie rządy. To są wielkie pieniądze, które pozwalają na płacenie czołowym piłkarzom wynagrodzenia za grę w klubie sięgające milionów złotych za każdy dzień tej pracy. Podkreślę, pracy – a nie zabawy, nie za uprawianie sportu.

Wniosek: świat borykający się z obszarami nędzy i głodu, świat, który nie potrafi poradzić sobie z epidemią tą, co jest (nie mówiąc o tych, które przyjdą), nie ma szans na przetrwanie.

Szaleństwo kibicowania, przeżywanie zwycięstwa czy klęski na stadionie tak jak zwycięstwa w prawdziwej wojnie nie jest terapeutyczne. To nieprawda, że wojny prawdziwej nie będzie, bo jest zastępcza na stadionie. Przykład wojny futbolowej pokazuje, że to tak nie działa. Tłumy kibiców/kiboli w Europie, we wszystkich prawie krajach „dają popalić” swoim przeciwnikom. Polskie ustawki kiboli, wtedy gdy nie ma rozgrywek, pokazują, że potrzeba bijatyki jest stała, mecz jest tylko pretekstem.

Przypominam sobie z dawnych lat taką sytuację po moim wystąpieniu z trybuny sejmowej, na którym sformułowałem propozycję, aby klub kibica Lechii Gdańsk uznać za organizację przestępczą winną tego, że system rekrutacji młodych, niepełnoletnich chłopaków powiela wzory mafii. Wiedziałem, że aby stać się członkiem klubu kibica Lechii, szefowie żądali od dzieciaków, dla których było to marzeniem, by przyniosły radio samochodowe po uprzednim wybiciu w samochodzie szyby. To był czas, gdy radio w samochodzie wyjmowało się na noc do domu i wyjęcie go było możliwe bez rozbierania połowy samochodu.

Po moim wystąpieniu, do moich biur poselskich w Trójmieście, przychodzili dobrze zbudowani mężczyźni, żądając spotkania z posłem. Do spotkania nie doszło; dzięki temu dotrwałem do końca kadencji bez kłopotów ze zdrowiem.

Tak był dawno temu, a jak jest teraz? Wszystko wskazuje, że tak samo albo jeszcze lepiej.

Piłka nożna to fajna gra, znam ludzi, którzy lubią „poharatać w gałę”, to powszechna rozrywka. Rozrywka tak, sport tak, ale mafia piłkarska nie!

Patrząc na wszystkie widoki zachowań ludzi po meczach, na sceny z bójek kibolskich na „ustawkach” – myślę sobie: kiedy w Europie powtórzy się to, co zdarzyło się w Ameryce Południowej, kiedy wybuchnie wojna futbolowa?

Oby nie.

Zbigniew Szczypiński

Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.