Widowisko – „uczestniczysko”
22.05.2025

Teatr o teatrze to najnowszy spektakl według dwu sztuk najwybitniejszego obecnie polskiego dramaturga, Tadeusza Słobodzianka, którego utwory tłumaczone są na 23 języki, w tym perski, mongolski, japoński i chiński. „Sztuka intonacji” to rozliczenie autora z legendami Stanisławskiego, Meyerholda, Wachtangowa, Niemirowicza-Danczenki i Tairowa, a także z mitami Grotowskiego, Kantora i Flaszena. Łączy te dwa plany postać Jurija Zawadskiego, wielkiego aktora radzieckiego o korzeniach polskich, o którym nikt już dziś nie pamięta ani w Rosji, ani w Polsce.
Autor półżartem analizuje tradycje teatru radzieckiego, w którym w najgorszych czasach stalinowskich możliwe były śmiałe eksperymenty teatralne. Czerpał z nich cały świat. Czerpie do dziś. Słobodzianek ma z tym teatrem do czynienia niemal od dzieciństwa, albowiem urodził się w Jenisejsku i tam wychował. Ale z realizmem psychologicznym Stanisławskiego zapoznał się dopiero w Polsce i to z tego powodu, że posługiwał się nim Jerzy Grotowski, który najpierw zafascynował Słobodzianka, a teraz przy całym szacunku bawi go subtelnie. W MChAT (Moskiewskim Akademickim Teatrze Artystycznym), gdzie pracował Stanisławski, mówiło się, że dzięki podświadomości gra całe ciało aktora. Reżyser kładł nacisk na działania fizyczne, dzięki którym budowano metodę umożliwiającą idealne odtworzenie tego, co próbowano godzinami na próbach. To tak, jak zapamiętywanie sposobu wyprowadzania wzoru w fizyce. Zamiast uczyć się na pamięć równań, których jest tysiące, uczymy się myśleć systemem, dzięki któremu dowolny wzór wyprowadzimy w każdej chwili. Grotowski stosował odkrywcze sposoby Stanisławskiego w Teatrze 13 Rzędów w Opolu, a potem w Teatrze Laboratorium-Instytucie Badania Metody Aktorskiej we Wrocławiu. Umysł świadomie działa na podświadomość. Aktor przeżywa działanie, jak gdyby był zanurzony w prawdziwej sytuacji.
Polski aktor, Ryszard Srzednicki ps. Bolesławski, zawiózł do USA koncepcje Stanisławskiego i zaraził nimi Lee Strasberga, który wyuczył tej metody całe pokolenie amerykańskich aktorów filmowych. Uczyli się u niego w Actors Studio Dustin Hoffman, Robert de Niro, Al Pacino i Marilyn Monroe. Strasberg grał w trzeciej części „Ojca chrzestnego” Francisa Forda Coppoli, a młodszym kolegom opowiadał, że uczy metody Bolesławskiego będącej odczytaniem Stanisławskiego przez analizę Freuda. Sam grał marnie, a za kursy brał wysokie opłaty, do tego stopnia ciężkie do uniesienia, że atrakcyjne studentki schodziły na podwórko i zarabiały w taksówkach na hot dogi. Grotowski bywał zapraszany do Studia już jako sławny w świecie autor książeczki „W stronę teatru ubogiego”.
Metodę Stanisławskiego nazywano realizmem psychologicznym. Rozwinął ją do postaci gigantycznego przedsięwzięcia studyjnego Wsiewołod Meyerhold, syn niemieckiego producenta wódki na Dolnym Śląsku. Ze Stanisławskim współpracował Wachtangow, który wymyślił realizm fantastyczny, z kolei zaś Tairow rozkładał elementy widowiska na literaturę, muzykę, pantomimę, taniec etc. Korzystał z tego m.in. Tadeusz Kantor, który uważał, że „teatr ubogi” to jest jego, Panakantorowy pomysł.
U Stanisławskiego, który z niejasnych jak dotychczas przyczyn przybrał po polsku brzmiący pseudonim pochodzący dodatkowo od polskiego imienia, teatr miał wyglądać jak życie. Naturalizm bardzo szybko przekształcił się u niego w realizm, ale widz przecież nie idzie do teatru, żeby obejrzeć to wszystko, co widzi na co dzień. Tym bardziej że nie było w metodzie Stanisławskiego intelektu, bo Stanisławski nie po to reformował teatr, żeby oddać panowanie nad sceną obcemu umysłowi. Ale tak się działo, dzięki czego w teorii teatru mamy sekwencję Stanisławski – Wachtangow – Meyerhold – Niemirowicz Danczenko i równolegle Tairow.
Wachtangow – najbliższy współpracownik Stanisławskiego dodał w opisie metody realizm fantastyczny. Pojawił się w jego pracy termin „laboratorium” jak później u Grotowskiego i to w nazwie teatru. Najsłynniejszym jego spektaklem- laboratorium była „Księżniczka Turandot” Gozziego, w której Kalafa grał Jurij Zawadski. Spektakl polegał na odtworzeniu przez aktorów Wachtangowa histrionów, którzy grali commedia dell’arte z XVIII wieku. To właśnie od Zawadskiego, ulubieńca Stalina i Dzierżyńskiego, dowiedział się wszystkiego o teatrze Jerzy Grotowski. W spektaklu według Słobodzianka Adam Ferency gra Zawadskiego, który gra Kalafa.
Tu trzeba dostrzec, że reżyserka, pani Anna Wieczur powtarza ten piramidalny zabieg. W soft-komedii aktorzy Teatru Dramatycznego jak Adam Ferency, grają Kantora, Flaszena i Grotowskiego, którzy też kogoś grali (najmniej Flaszen). W premierze brała udział pani Maja Komorowska, aktorka 13 Rzędów, którą Grotowski wywalił z teatru, bo towarzysko była zbyt samodzielna. (W dramatach Słobodzianka występuje jako długonoga akrobatka, która huśta się na żyrandolu. Jest to nawiązanie do spektaklu Jerzego Jarockiego „Stara kobieta wysiaduje” Tadeusza Różewicza. Widziałem ten spektakl w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu i pamiętam tę zatykającą dech w piersi scenę sprzed półwiecza do dziś).
Grotowskiego – żeby wrócić na scenę Teatru Dramatycznego – gra Łukasz Lewandowski naśladujący mistrza w sposób koncertowy. Obydwie panie – Anna Moskal i Barbara Garstka wchodziły na scenę z kart Gozziego. Sztorcował je Kalaf – Ferency. Miało się wrażenie, że w pewnej chwili przeobrazi się w profesora Uniwersytetu Teatralnego.
W spektaklu Wieczur pojawia się także drugi światowej rangi mistrz teatru ubogiego, Tadeusz Kantor. Zagrał go genialnie Modest Ruciński. Z legend teatru jest tam jeszcze Ludwik Flaszen, przewodnik Grotowskiego po literaturze, uczeń profesora Wyki, pochodzący jak Słobodzianek z Syberii. Grający go Sławomir Grzymkowski nie imituje Flaszena, bo jest zbyt podobny do Wojciecha Pszoniaka. Tak czy owak, jego rola też jest znakomicie wymyślona i przedstawiona.
W sumie mamy do czynienia ze wspaniałym – jak napisałby Grotowski – „uczestniczyskiem”.
W opowieści „Sztuka intonacji” Grotowski zwrócił się do PZPR, żeby wysłała go na studia reżyserskie do Moskwy. I partia to uczyniła. Był rok 1956. Wszystkie pomysły wielkiego reformatora teatru XX wieku przywiezione zostały z Moskwy, przekształcił je Grotowski w Opolu w Teatr Ubogi, a we Wrocławiu dodał do tego laboratoryjne poszukiwanie metody aktorskiej.
Wszystko to, co waży w reformie teatru, pochodzi ze Wschodu. Grotowski studiował kathakali i Kalidasę. Postanowił przebić Zawadskiego i Flaszena spacerem-pielgrzymką w poprzek Indii, gdzie po śmierci został rozsypany.
W rocznicę zgonu pojechaliśmy ze Zbyszkiem Osińskim, Stanisławem Krotoskim i właśnie Ludwikiem do Hardwaru, świętego miejsca nad świętym Gangesem, aby na Jego cześć posłać z prądem rzeki świecę stojącą w łódce. Płynęła długo i cały czas świeciła. Osiński milczał, Krotoski mówił Jerzyku płyń! A Flaszen – to jest ofiara!
Mnie natomiast przypomniały się ostatnie słowa z „Apocalypsis cum figuris”: Idź i nie wracaj więcej!
PS w dniu premiery ukazał się znakomicie wydany przez krakowskie Żywosłowie tom dramatów Tadeusza Słobodzianka „Kwartety otwockie”. Dwa z nich złożyły się na scenariusz przedstawienia. Księga poświęcona jest pamięci Konstantego Puzyny, którego duch unosi się nad spektaklem.

Krzysztof Mroziewicz
Dziennikarz, pisarz, dyplomata
Ur. 20 lutego 1945 w Słupicy koło Jedlni. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego; studiował na Wydziale Matematyki i Fizyki oraz w Instytucie Dziennikarstwa i Nauk Politycznych. Ambasador RP w Indiach w latach 1996-2000.