23.01.2022
Jakiś miesiąc temu poczułem się marnie (osłabienie, gorączka itp.) i zadzwoniłem do mojego lekarza POZ umówić wizytę domową. Okazało się to w tym dniu niemożliwe, ale zaproponowano mi następny dzień i ja się zgodziłem.
Lekarz przyszedł tak, jak się umówiliśmy. Zbadał mnie, przepisał leki i bardzo dokładnie powiedział co mam robić. Nie pamiętam, jak długo u mnie był, ale chyba porównywalnie do wizyty sprzed kilku lat. Uznałem więc, że wszystko było normalnie. Jak wydobrzałem, pijąc w towarzystwie kawę, wspomniałem o zdarzeniu.
No i okazało się, że takie normalne to to nie było. Dowiedziałem się, że w moim mieście był to raczej ewenement niż reguła. Regułą jest bowiem tzw. teleporada, gdzie lekarz wypytuje o objawy i ew. coś zaleca. A standardem jest, że nie dyskutując z aspirującym do stanowiska pacjenta człowieczkiem, kieruje go najpierw na test COVID-19, uzależniając dalsze postępowanie od wyniku rzeczonego testu. Jeśli jest pozytywny – kieruje delikwenta oraz pechowców, którzy dzielą z nim łazienkę na kwarantannę; jeśli są nieszczepieni to 7 dni dłuższą niż chory. A chory zostaje pouczony, że może otrzymać dodatkową teleporady; a jak mu się pogorszy, to ma dzwonić po karetkę.
Padło kilka komentarzy o tym, co się lekarzom opłaca, ale były też inne tematy i o sprawie zapomniałem. Do dziś. Dziś bowiem w telewizorni kilkakrotnie pouczono mnie, iż sam Pan Minister przyrzekł, że jakbym na kowida zachorzał, to On mi gwarantuje, iż w ciągu 48 godzin spotkam się z moim lekarzem Podstawowej Opieki Zdrowotnej. Osobiście (tak zrozumiałem), a nie przez telefon. Nie jestem ani antyszczepionkowcem, ani foliarzem czy inszym zwolennikiem teorii spiskowych, ale zacząłem się zastanawiać czy ta nasza, polska (bo słyszałem, że i inne po świecie bywają), pandemia to nie jest czasem pomysł jakiegoś typa, który miał kłopot z dostaniem się na wizytę w swoim POZ-cie i zainspirowany własnymi kłopotami całą naszą aferę rozkręcił.
Ironia? Tylko trochę.
Mój znajomy w innym mieście też poczuł się źle. No to chciał się zbadać, czy kowida czasem nie nabył i o skierowanie na test poprosił. Nie wiem niestety (zapomniałem zapytać), czy osobiście, czy telefonicznie, ale w każdym razie skierowanie dostał. No i miał zamiar następnego dnia na test iść. Okazało się to jednak chyba (?) niepotrzebne, bo dwie godziny po otrzymaniu skierowanie, bez jakiegokolwiek problemu, w szczególności bez wykonywania testu, dostał SMS-a (lub telefon, nie pomnę już co), że jest na kwarantannie. Ja rozmawiałem z nim kilka dni po zdarzeniu i do tego czasu kumpel mój na test nie poszedł.
Nie wiem, jak wygląda „przyjmowanie” (załatwianie?) pacjentów w jego poradni, ale jakby Pan Minister trochę się z obietnicami pospieszył, to znajomek mój miałby szanse na szybką wizytę w swoim POZ.
Nie chcę stawiać głupich pytań typu „Jak lekarz podczas teleporady ma pacjenta osłuchać (stetoskopem)?”, „Obejrzeć mu np. gardło czy ucho, nos lub spuchnięta nogę?” A – jeśli ja dobrze Pana Ministra zrozumiałem – nie gwarantuje On każdemu byle jakiemu obywatelowi RP możliwości osobistego obejrzenia jego (tego obywatela) lekarza POZ na własne oczy; pokazania mu (temu lekarzowi) bolącego gardła ani osłuchania stetoskopem.
Gwarancje Pana Ministra dotyczą tylko (jeśli dobrze zrozumiałem; jeśli źle będę wdzięczny za korektę) chorych z chorobą pt. COVID-19 potwierdzoną testem PCR lub antygenowym.
Niby nie jest tak źle; w końcu i nieuleczalny katar można przeprowadzić (np. owijając się mokrym prześcieradłem i wychodząc nocą na balkon) i w uleczalne jak najbardziej zapalenie płuc, ale co bardziej strachliwi mogą uznać ten pomysł za ryzykowny. I zamiast zarazić się COVIDEM i uzyskać gwarancję Pana Ministra kombinować będą jakieś prywatne wizyty (ale wtedy jest kłopot z odpłatnością za niektóre leki lub skierowania) szukać innego lekarza, co może nie być łatwe, bo teleporady stały się raczej popularne.
A jak człek ma pecha, to może się okazać, ze w DNA ma znaleziony ostatnio przez medyków z Białegostoku gen odporności na kowida i żadnego pozytywnego testu nie uzyska. No i kto takiemu nieszczęśnikowi zagwarantuje wizytę u lekarza, na którą co miesiąc płaci 9% składkę zdrowotną?
Waldemar Korczyński
