03.02.2022

Częstochowa nie od dziś staje się spektaklem pobożnej obłudy. W uroczystość Matki Boskiej Gromnicznej zjawili się w Sanktuarium maryjnym niektórzy parlamentarzyści z marszałkinią Elżbietą Witek na czele. Przemówił do nich miejscowy biskup Wacław Depo.
Żyjemy w wolnym i demokratycznym kraju więc również i pobożność polityków powinna być szanowana. Zresztą w myśl znanej maksymy bodajże Tomasza z Akwinu bywa i tak, że łaska na naturze buduje więc i polityce nie powinna szkodzić (gratia suponit naturam et perficit eam). Problem pojawia się wtedy, gdy pobożność utwierdza szkodliwe działania polityków i służy do cynicznej manipulacji. A tak właśnie się dzieje, teraz gdy partia rządząca wykorzystuje symbole religijne do destrukcji podstawowych struktur demokratycznej. Co więcej, kler, a szczególnie niektórzy hierarchowie (w tym bp Depo) utwierdzają tych polityków w zasadności takich manipulacyjnych praktyk.
Oto jak brzmiała modlitwa marszałkini Witek: „Królowo Polski wyproś nam, posłom i senatorom, mądrość i odpowiedzialność w podejmowanych decyzjach”. Ta modlitwa, która była aktem zawierzenia, zawierała i takie słowa: „Czyń wrażliwymi nasze sumienia, byśmy zawsze mieli na względzie dobro wspólne, czyli dobro ogółu i każdego bez wyjątku człowieka, by wszystko, co robimy, stanowiło przejaw poszanowania godności osoby ludzkiej”. Sekundował jej bp Depo, który twierdził, że: „Kościół nie utożsamia się z żadną partią, wspólnotą polityczną ani system politycznym”. Co więcej, Depo objaśniał, że to nie religia, ale ateizm jest upolityczniony: „dlaczego polityk katolik miałby zawieszać swoją wiarę w działalności politycznej, a polityk ateista może na swoim ateizmie się opierać. Wszak ateizm, czy też obojętność religijna wcale nie są bardziej demokratyczne niż wiara chrześcijańska”.
Otóż trzeba biskupowi przypomnieć, że bywają sytuacje, kiedy katolik powinien zachowywać swoją wiarę dla siebie i nie wspierać destrukcyjnej polityki. Kościół katolicki powinien o tym wiedzieć w sposób szczególny, pamiętając, do czego doprowadziło wspieranie konkordatem faszyzmu we Włoszech, Niemczech i Hiszpanii i wdawanie się w niebezpieczne flirty z faszystowskimi rządami w Ameryce Południowej.
Gdybyśmy nie mieli za sobą siedmiu lat upolitycznionej religii i ureligijnionego rządu, można by tym modłom o mądrość i światło przyklasnąć. Tymczasem pozostaje jedynie twarda praca u podstaw, by rządzących odsunąć od władzy a kler pozbawić wszelkiego wpływu na politykę.

