29.04.2022

To nie jest sen wariata. Rząd nieugięcie lekceważąc wojnę, inflację, zagrożenie pozbawieniem unijnych dotacji, spodziewany wzrost cen i problemy z dostępnością surowców energetycznych, z dumą kroczy ku szczytnemu celowi: organizacji wielkiej, sportowej imprezy: Igrzysk Europejskich. Gospodarzem ma być Kraków, przyjedzie tu w lecie 2023 r. ok. 50 reprezentacji narodowych, 4-5 tys. zawodników, walczących o medale w 24 konkurencjach.
Rada Ministrów, przyjmując 22 lutego b.r. projekt wsparcia finansowego, określiła korzyści z tej imprezy.
Igrzyska Europejskie to sztandarowa impreza sportowa rozgrywana co cztery lata z udziałem ok. 50 reprezentacji krajów europejskich. III Igrzyska Europejskie będą pierwszą w Polsce multidyscyplinarną imprezą sportową rozgrywaną na terenie Unii Europejskiej. Poza sukcesami sportowymi organizacja Igrzysk to także szansa na wzmacnianie polskiej marki na arenie europejskiej. To z kolei będzie bodźcem dla rozwoju krajowej turystyki i inwestycji zagranicznych. Poprzez organizację tak dużej imprezy sportowej, Polska może zyskać nie tylko wizerunek sprawnie funkcjonującego państwa, ale też szansę na pokazanie najpiękniejszych zakątków kraju. Dzięki temu w różnych państwach na świecie zostanie zaprezentowana Polska, jej kultura, zabytki oraz sport.
IE to nowa zabawka dla ambitnych przywódców państw. Pierwsze Igrzyska zorganizowano w Baku, drugie w białoruskim Mińsku. Nie wiem, który z tych krajów – Azerbejdżan czy Białoruś – może być dla Europy przykładem sprawnie funkcjonującego państwa; czy wzrosło tam po Igrzyskach zainteresowanie turystów „najpiękniejszymi zakątkami”. Branże eksploatujące emocje sportowe mają już przesyt wydarzeń, wolą czerpać dochód z tego, co jest. Tracą swoje medialne znaczenie historycznie najważniejsze wydarzenia: olimpiady letnie i zimowe; coraz mniej jest „frajerów”, przepraszam – miast i państw – gotowych wydawać miliardy na szampańskie zabawy komitetów olimpijskich. To akurat znamy także z Krakowa; miasto ubiegało się o rolę organizatora zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2022 r. Powołany w tym celu Komitet wydał 11 mln zł, zdaniem NIK kompletnie bez sensu, nie przekonując do tej idei nawet mieszkańców grodu Kraka. Pewnie po tym doświadczeniu, przezornie nie zapytano się podwawelskich „centusiów”, czy chcą gospodarzyć nowymi igrzyskami.
Decyzję o przyznaniu Polsce organizacji IE podjęto w 2019 r., w białoruskim Mińsku, gdy jeszcze Białoruś Łukaszenki była dla naszego rządu bratem i wzorem. Ustawę o finansowaniu IE Sejm przyjął 2 grudnia 2021 r., propozycję zmiany ustawy, zwiększającej finansowanie, rząd uchwalił 22 lutego 2022 r. Można zatem bronić rządzących twierdzeniem, że to przed wojną było, że inne były wtedy priorytety.
Tylko po wybuchu wojny nie skorzystano z pretekstu, by się z tej afery rakiem wycofać.

Według rządowych szacunków Igrzyska kosztować będą podatników 960 mln zł.
Wcześniejsze Igrzyska Europejskie, w Baku i w Mińsku, traktowane były przez Putina jako promocja rosyjskiej siły. Po jakiego grzyba Polska ma dokładać do tej reklamy? Sądzę też, choć może się mylę, że polski kibic jest dość konserwatywny, w pełni zadowala go możliwość organizacji w naszym kraju mistrzostw Europy w siatkówce; niepotrzebne mu do szczęścia oglądanie mordobicia Czeczenów (MMA to jedna z 24 dyscyplin Igrzysk). Zresztą argumentem decydującym nie powinna być rozkosz kibica, tylko rzecz podstawowa: nas, podatników, nie stać na takie fanaberie; chcemy chleba, a nie igrzysk.
W tym mieści się 160 mln zł tzw. opłaty licencyjnej, czyli haraczu dla sportowej mafii dysponującej znakiem IE oraz 3 mln zł kapitału zakładowego specjalnej spółki celowej, dającej dobre posady 4 członkom zarządu i 7 rady nadzorczej. Reszta przeznaczona ma być na inwestycje trwałe, w tym ponad 300 mln modernizacja obiektów sportowych.
Na początku kwietnia minister sportu Kamil Bortniczuk podpisał umowę z prezydentem Krakowa Jackiem Majchrowskim rozdysponowującą tegoroczne 141 mln zł dotacji: na modernizację Stadionu Miejskiego, na budowę i przebudowę torów kajakowych, budowę boisk do koszykówki 3 × 3 itp. Tydzień wcześniej Majchrowski podpisał podobną umowę z ministrem infrastruktury na dofinansowanie kwotą 244,6 mln w 2022 i 105,4 mln zł 16 inwestycji komunikacyjnych: budowa i modernizacja ulic, ścieżek rowerowych i torowisk tramwajowych. Majchrowski, stary centuś, wytargował minimalny udział własny miasta, wychodząc ze słusznego założenia, że jak rząd chce dać, to trzeba brać.
Nad całością zadania czuwa sam minister Jacek Sasin, dysponując wsparciem Biura Koordynacji Przygotowań do IE; jest to oczywista gwarancja sukcesu.
Koszt IE będzie (jak się uda) niższy od przekopu Mierzei Wiślanej i nie tak szkodliwy. Ale wcześniejsze decyzje o głupotach wydatkowych podejmowano w innej sytuacji. Nie było wojny, w plany wydatkowe rządu wpisana była unijna pomoc z Funduszu Odbudowy i z funduszy spójności. Były jakieś realne pieniądze lub realne perspektywy ich pozyskania. Teraz tego nie ma, rozsądny gospodarz pięć razy by obejrzał każdą złotówkę, przed wyrzuceniem w błoto. O rozsądek jednak trudno, gdy wewnątrz partii rządzącej trwają Igrzyska Europejskie, toczy się ostra walka o schedę po Prezesie.
Utrzymanie większości w Sejmie wymagało nie tylko utworzenia stanowiska ministra sportu, ale i dania mu do zabawy paru miliardów; bo co za władzę ma minister bez miliardów. Morawiecki wie, że swoją pozycję zdobył i utrzymuje jako „cudotwórca”, który na wszelkie partyjne pomysły potrafi znaleźć pieniądze. Swoją minister finansów ustawił nie w roli księgowej odpowiedzialnej, by bilans się zgadzał, ale jako speca w wydobywaniu złota z kieszeni podatników. Pomysł na zastąpienie dotacji unijnych ma prosty, podsunięty usłużnie przez prezesa NBP Glapińskiego: pieniądze się nadrukuje wedle potrzeb. Gdyby premier przypadkowo pod wpływem wydarzeń zewnętrznych wytrzeźwiał, to i tak nie miałby siły i autorytetu, by przekonać PiS-o-masę członkowską, że w gospodarce nie jest tak prosto: jak nie ma w kieszeni, to się z banku weźmie.
Przywołać tu trzeba przykład historyczny. W 1989 r. zdecydowana większość PZPR-owskiej masy członkowskiej była przeciwna porozumieniu z „Solidarnością”. Jaruzelski jednak miał świadomość katastrofy, dostrzegał możliwość ratunku, miał wystarczającą siłę i autorytet, by narzucić to swojej masie. Dzisiaj Morawiecki, nawet jeśli dostrzega perspektywę katastrofy, to nie ma ani siły, ani autorytetu, by coś narzucać PiS-o-masie. Większy posłuch w tym tłumie ma pan Ziobro z prostą receptą: UE ma dać, a jak nie, to nie zapłacimy składki i sami sobie euro wydrukujemy.
Czy Kraków, miłe mi miasto, zyska na IE?
Kraków, jak każde miasto, raczej traci na tych interesach z rządem. Został ograbiony na kilkaset milionów „Polskim Ładem”, pozostawiony sam sobie, gdy musiał wyżywić i zapewnić dach 300 tys. uchodźców, podskubany zaniżoną subwencją oświatową. Rząd go okradł na sumę znacznie wyższą niż teraz daje na Igrzyska. A co najistotniejsze, tamte, ukradzione pieniądze mogły władze Krakowa przeznaczyć na to, co miastu i mieszkańcom jest rzeczywiście potrzebne i niezbędne. Dotacja rządowa takich nadziei nie daje.
Będą za rok Igrzyska, będziemy tańczyć na ulicach podziwiając taką piękną katastrofę.
Jarosław Kapsa