Andrzej Lewandowski: Bylejakość i mistrzostwo4 min czytania

15.07.2022

ECHA WYDARZEŃ: Bylejakość – czyli wynik i styl grania piłkarskiego Lecha w europejskim sprawdzianie. Bańki wzięte w Baku (po wygranej u siebie) i … norma bylejakości zachowana. A przecież to przodownik naszej ligi; i z gospodarnej Wielkopolski, gdzie niby wszystko lepiej ułożone oraz solidne…

Szkoda słów na opis; zostaje pytanie: Dlaczego i jak długo jeszcze będzie nasz futbol w stanie klubowej podprzeciętności?

Nie mam odpowiedzi.

Pieniądze są. Gdyby ich nie było – to byśmy nie mieli tylu klubowych właścicieli i współwłaścicieli! Nie uwierzę, że w wydawanie wielkiej kasy tylko dla zaspokojenia swej pasji sportowej. Nie ma obiadów za darmo – ktoś finansuje, ktoś ma zysk…

Obiekty – wspaniałe. Procenty od Euro, społeczny udział w ich budowaniu; wielki świat… Do tego „orliki” – czasem biedujące wraz z samorządem, ale są; i szansę powszechności tworzą. Trybuny – pełne, więc bilety, karnety, czyli wpływy…

Loże vipów – pełne, a to też siła magnesu dla sponsorów. Na poziomie PZPN miliony, więc nie ma się co szczypać – można żyć pełnią życia…

I co? I wciąż więcej pytań niż dobrych skutków. Jak Baku – dosłownie i w przenośni symbol „średniej europejskiej” klubowych dokonań… Jak reprezentacja, której wciąż jakby ważniejszy jest serial pozaboiskowy z kapitanem w głównej roli oraz rozterki związane z osobą tzw. selekcjonera, i zawodnicze personalia bez związku ze stanem boiskowej gotowości, niż to, czy w graniu jesteśmy coraz lepsi…

Wyznam, że powyższe nie tylko mnie złości, ale też nudzi. Przepraszam, ale łatwej poprawy nastroju nie obiecuję. Nie będę współśpiewał, że nic się nie stało Chyba, że wreszcie zgodniej zaczniemy nucić, że …nic dobrego…

Po bylejakości – mistrzostwo. Teraz – Tour de France. Cuda krajobrazu, obrazy sportowego nadwysiłku.

Dlaczego „nad”? Z jednej strony – zrozumiałe, bo zawód i selekcja w zawodzie; mistrzowie i czeladnicy, soliści i orkiestra. Ale czy nie poszliśmy w stronę przesady? Te finisze pod górę, której nie da się spacerem przejść bez zadyszki? Jak się ma do wytrzymałości kolarskich płuc skład powietrza tak wysoko? Kibic to kibic – odzipnie po emocjach i ok., ale kolarz, który musiał uruchomić wszystkie rezerwy nie zapłaci za dużo? Jeśli nie teraz, to kiedyś…?

Tak sobie sygnalizuję, nic nie sugerując – bo może nie ma znaku zapytania… A krajobrazy przecudowne. I te symbole zamożności tamtejszych kibiców – miasteczka kamperów; gdzie nam do nich? A co ONI widzą? Śp. Ryszard Szurkowski na takie pytanie odpowiedział kiedyś żartem, że najbardziej to zapamiętał… przednie koło. Oczywiście było jasne, że to przenośnia i uproszczenie opisu pobieranych wrażeń. Bo koło własnego roweru – kołem, ale mistrz Ryszard, i jego następcy pokazali (i pokazują), że jak owo „koło” się kręci zależy od głowy i nóg pedałującego. Kiedy spokojne wyczekiwanie, kiedy solówka i atak, kiedy próba odporu, gdy atakuje rywal… „Jazda z czuciem” – jak mawia w Eurosporcie pan Dariusz Baranowski, który imponuje mi wiedzą, pamięcią oraz erudycją. Bo komentarz red. Tomka Jarońskiego pobieram inaczej. Zawodowiec, z dziennikarstwem do emerytury. Styl mi odpowiada. Fachowa, spokojna pogaducha, nic z fortissimo ukochanego przez TVP. Prawda, chwilami może nawet jak u cioci na imieninach przy domowej nalewce, ale ciocia taka ciepła, miła, i kolorowa … jak Tour de France…

Pan Dariusz jawi mi się jako w sprawozdawczości amator, ale erudyta, jakich wielu wśród tuzów sportu nie spotkałem. Pięć razy osobiście jechał w Tour de France i dziś sobą daje przykład, ile wrażeń karbuje w pamięci osobiste uczestnictwo. Pamięta wszystko, może nie urok krajobrazu, ale każdy zakręt, podjazd, zjazd; wiedza – rzeknę – detaliczna. Widać, że nie tylko ze ślęczenia nad mapą. I – dodam – odpowiada mi sposób opowieści. Ten język kolarski, trochę gwara, trochę żargon, ale jak dobrze uzupełniający obraz. Owe: trzymanie koła, puszczanie koła, dawanie koła; robienie dziury itp. Świetnie mi współgra z obrazem, a często jeszcze uczy „kolarskich szachów”, czyli pomaga „czytać taktykę” – w możliwościach, zamiarach, wykonaniu… To nie np. „angielszczyzna” komentarzy tenisowych, lecz słowa – pędzel czytelnie dla każdego malujące obraz. A z tego, co pan Darek dobrze zapamiętał (znaczy – nie tylko oczy otwarte, nogi mocne) imponuje mi jeszcze… refleksja kulinarna. Co się jada w różnych regionach, jak się to pichci, jak smakuje… Mówią, że wrażliwość kubków smakowych też określa charakter człowieka…

Punkt ostatni – mistrzostwo oczekiwane. Lekka atletyka staje do boju światowego. Impreza roku – na dworze tytularnej królowej sportów. Z nami, w liczbie prawie pół setki reprezentantów. W jakich rolach? Za dzień – początek odpowiadania na pytanie…

Andrzej Lewandowski


Senior polskiego dziennikarstwa sportowego, b. szef działu sportowego „Trybuny Ludu”.

Więcej w Wikipedii