Stanisław Obirek: Powiernik Witkacego5 min czytania

21.08.2022

Gdy przed sześciu laty (luty 2016) pisałem w SO o urodzinach Witkacego, jakie zorganizował Instytut Teatralny razem z Państwowym Instytutem Wydawniczym, który od lat 50. minionego wieku wydaje tego bodajże najwybitniejszego dramaturga polskiego XX wieku i na pewno bardzo oryginalnego pisarza, malarza i filozofa to felieton zakończyłem taką oto uwagą: „tak jak za czasów PRL-u mniej będę się interesował boleśnie przewidywalną polityką i publicystyką, a zwrócę się ku kulturze pisanej wielką literą. Może zacznę od Witkacego właśnie”. Niestety tej zapowiedzi nie spełniłem, wir bieżących wydarzeń ciągle mnie porywa w niechciane rejony polityki i kościoła.

Owszem dwa miesiące później referowałem wrażenia ze spotkania w Bar Studio gdzie znowu spotkali się Janusz Degler, Jan Gondowicz i Przemysław Pawlak, którzy uczenie dyskutowali o aktualności Witkacego. Utkwiła mi w pamięci, przywołana przed Deglera, opinia Tadeusza Różewicza o Witkacym, którą pozwolę sobie zacytować:

Witkacy jest serio, nie podlizuje się ani władzy, ani społeczeństwu, ani Kościołowi, ani ludowi, ani arystokracji. Jaki to inny smardz od tych różnych lizusów, podlizywaczy, wylizywaczy, którzy podlizują się i dygnitarzom, i możnym, i seniorom, i młodzieży, i dzieciom, i psom, i rodzimym wierzbom, i sosnom itd., itp. nie bał się pisać prosto i zrozumiale (dla pana profesora i prostaczka) np. o smrodzie!

(T. Różewicz, Kartki wydarte z dziennika (4), „Odra” 1985, nr 10, s. 32).

Ilu dziś potrafi tak pisać, chciałoby się zapytać.

Tym razem pretekstem do powrotu do Witkacego jest jego wystawa w Muzeum Narodowym: Witkacy. Sejsmograf epoki przyspieszenia (8 lipca – 9 października 2022). Kuratorzy (Zofia Machnicka, Paweł Polit) napisali w programie: „Wystawa koncentruje się na postawie twórczej Witkacego, która rozbija konwencjonalne myślenie o sztuce. W miejsce chronologicznej narracji – od pejzażu, poprzez Czystą Formę, do Firmy Portretowej – proponuje przegląd tematów ważnych dla samego artysty i w sztuce nowoczesnej. To m.in.: kosmos, ciało, historia, ruch, pierwotna wizja artystyczna, psychologiczna intensywność przeżycia metafizycznego, refleksja socjologiczna. Ważnym aspektem proponowanej interpretacji twórczości Witkacego jest również pokazanie jego działań performatywnych i paraartystycznych jako przynależnych polu sztuki”.

I to wszystko prawda. Spędziłem na wystawie dwie godziny i przez wiele dni ciągle patrzyły nam mnie oczy z jego autoportretów i setki innych obrazów i rysunków.

Jednak zabrakło mi jednego portretu, który chodzi za mną od kilku lat; od kiedy przeczytałem książkę, Powiernik Witkacego. Pisma rozproszone ks. Henryka Kazimierowicza, wydanej przez Przemysława Pawlaka w 2017 roku, którą zdobi podwójny portret bohaterów książki. Wstęp Pawlaka liczy 90 stron i jest fascynującym wprowadzeniem w dzieje przyjaźni tych dwóch nietuzinkowych osobowości.

Ks. Henryk Kazimierowicz.
(Książnica Pomorska w Szczecinie)

Jak się dowiedziałem, właścicielem portretu jest Książnica Pomorska w Szczecinie. Dzięki uprzejmości pani dr hab. Agnieszce Borysowskiej, sekretarzowi naukowemu Książnicy Pomorskiej w Szczecinie, mogę ten portret wykorzystywać, pisząc właśnie o księdzu Kazimierowiczowi. A postać to ze wszech miar zasługująca na poznanie i popularyzowanie. Jego pisma przywracają wiarę w sensowność uprawiania teologii, która pozostaje w żywym i twórczym dialogu z innymi dziedzinami refleksji humanistycznej. A nade wszystko jego przyjaźń z Witkacym i zupełnie wyjątkowa fascynacja dziełem autora Szewców uświadamia, że katolicki ksiądz nie musi się kojarzyć z homofobią, antysemityzmem i niechęcią wobec wszystkiego, co nie mieści się w ciasnym rozumieniu katolickiej ortodoksji.

To oczywiście nigdy nie będzie się podobało przedstawicielom instytucji. Tak były w przypadku księdza Kazimierowicza, którego przełożeni nie tylko nie cenili jako naukowca (miał dwa doktoraty obronione na Uniwersytecie Laterańskim w Rzymie), ale przenosili co kilka lat z parafii na parafię, by „nie gorszył” swoimi przyjaźniami i lekturami prostych wiernych. Właśnie dlatego ksiądz Kazimierowicz był ciągle w drodze, a jego olbrzymia biblioteka była ciągle spakowana w zmyślny sposób, by można ją było sprawnie przenosić z miejsca na miejsce. Jeśli do tego dodam, że chętnie zaopatrywał się w książki żydowskie (jidysz i hebrajski znał doskonale) w księgarniach warszawskich Żydów, wykłócając się o ceny w jidysz, co tylko wskażę, na niektóre cechy tego niezwykłego człowieka. Zginął w obozie koncentracyjnym w Dachau, a dokładnie został przywieziony do miejsca kaźni w zamku Hartheim.

Zakładając, że dla większości Czytelników to postać nieznana, przywołam kilka encyklopedycznych i podstawowych danych biograficznych tego niezwykłego księdza, urodzonego w 1896 roku w Warszawie. Wikipedia przedstawia go jako filozofa, teologa, bibliofila, popularyzatora psychoanalizy i przyjaciela Stanisława Ignacego Witkiewicza. W latach 1919–1920 był prefektem w gimnazjum koedukacyjnym Polskiej Macierzy Szkolnej w Praszce. Od 1923 do 1925 był wikariuszem parafii Przemienienia Pańskiego w Łodzi, jednocześnie był prefektem gimnazjum w Łodzi. W latach 1926–1928 był profesorem i bibliotekarzem Seminarium Duchownego w Pińsku. Kolejno był proboszczem Łachwy (1926–1929), Stolina (1929–1932), Mielnika (1932–1934), Śledzianowa (1934–1935), Bronisławia (1936–1937). Od sierpnia 1937 do października 1941 był w parafii Tłokinia koło Kalisza. 6 października 1941 został uwięziony przez Niemców, przetrzymywany w obozie przejściowym w Konstantynowie Łódzkim, 30 października 1941 został przewieziony do obozu w Dachau (numer obozowy 28287). Stamtąd 10 sierpnia 1942 został wywieziony do zamku Hartheim, gdzie został zamordowany. Symboliczny grób księdza znajduje się na cmentarzu w Tłokini Kościelnej.

Na koniec pozwolę sobie na refleksję osobistą. Otóż od kilku lat jeden z moich znajomych polonistów, którego dorobek naukowy bardzo sobie cenię ma mi za złe, że określając mój światopogląd używam określenia „człowiek religijny”. Gdzie ta twoja religijność pyta, głuchy na wszelkie moje próby tłumaczenia, że tak naprawdę w mojej religijności nie ma miejsca na jej instytucjonalne i polityczne nadużywanie.

Być może poznanie właśnie dorobku księdza Henryka Kazimierowicza uświadomi obrońcom ortodoksji, że prawdziwa religijność zaczyna się w chwili odrzucenia tego, co nakazane tradycją i w chwili podjęcia osobistego wysiłku przekroczenia zastanego kształtu religii.

<strong>Stanisław Obirek</strong>
Stanisław Obirek

 (ur. 21 sierpnia 1956 w Tomaszowie Lubelskim) – teolog, 
historyk, antropolog kultury, profesor nauk humanistycznych, profesor zwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego, były jezuita.

Print Friendly, PDF & Email
 

2 komentarze

  1. Senex 22.08.2022
  2. asc 27.08.2022