07.10.2022
Nawet nie piszę nazwiska, bo to pisarka zupełnie nieznana, w każdym razie ja sam usłyszałem jej nazwisko po raz pierwszy, gdy wymieniono laureata nagrody Nobla z literatury tego roku.
Wiem, że to nie świadczy dobrze o moim oczytaniu w literaturze francuskiej, ale przede wszystkim cieszę się, że przynajmniej teraz mogę odkryć intrygujące pisarstwo urodzonej w 1940 roku Annie Ernaux. To też wskazówka jak wiele braków można jeszcze uzupełnić, jak wiele nowych zaskakujących odkryć skrywa przyszłość.
Chyba nie ja jeden byłem zaskoczony. Polskie media wyjątkowo dyskretnie zareagowały na wiadomość o Noblu dla Annie Ernaux. Ale wszystko przed nami. Mamy przecież niezgłębione zasoby informacji dostępne dosłownie na kliknięcie klawiatury.
Pewnie większość Czytelników SO zrobiła to, co ja i już podstawowe wiadomości zdobyło. Odnotowuję więc oczywistości. Uzasadnienie komitetu noblowskiego: „Za odwagę i chirurgiczną precyzję, z którą opowiada o odgrzebywaniu korzeni, wyobcowaniu i ograniczeniach społecznych i jak to wszystko odkłada się w osobistych wspomnieniach”.
A konkretnie. Każda jej kolejna książka to precyzyjna i demaskatorska analiza zakłamania społeczeństwa francuskiego, zwłaszcza katolickiej moralności. Główne tematy to toksyczne relacje w rodzinie, aborcja i traumatyczne doświadczenia związane z awansem społecznym.
Jest jedną z najpopularniejszych pisarek francuskich od dziesięcioleci, ale łaskawości „ekspertów od literatury” nie zdobyła. Jej książki są dla nich zbyt proste. Nie bawi się tekstami, tylko opisuje życie. Przeważnie zresztą swoje własne. Dla literaturoznawców to za mało, wolą zabawy z tekstem.
Zadziwiająco mało ukazało się po polsku. Tylko dwie powieści. W 1999 „Miejsce” i w tym roku „Lata”. W listopadzie ma się ukazać kolejny przekład.
Już się cieszę na lektury tych nieznanych mi książek równie nieznanej mi Annie Ernaux. To pisarka wyjątkowo na czasie. We Francji problemy aborcji zostały rozwiązane w 1975. U nas od 1989 roku są one sztucznie i to wbrew woli społeczeństwa stwarzane. Dzieje się to ze względu na rosnący dyktat „naszych okupantów”, czyli katolickiego kleru. Być może książki tegorocznej noblistki pomogą się nam ich wreszcie pozbyć.
Prof. Obirek pisał niedawno m.in…
Profesor ma nadzieję, że ksiażki noblistki choć trochę wpłyną na nastawienie kleru do aborcji. Też chciałabym taką mieć, chociaż wiem, że betonu nie kruszy się słowem, ale taranem.