Andrzej Lewandowski: 0:0, CZYLI 1:15 min czytania

23.11.2022

ECHA WYDARZEŃ:

Tytuł zawiera sedno polskiego otwarcia mistrzostw w Katarze. Bezbramkowy remis z Meksykiem, podział punktów. W grupie prowadzi zespół, który miał być tłem, dostarczycielem punktów – Arabia Saudyjska.

Urok sportu, pierwsza sensacja mistrzostw.

Wiem, że się narażę, jeśli zachwytów poskąpię. Też mi ciśnienie z emocji skakało, ale ze składaniem się dłoni do oklasków – jak mawiają sprawozdawcy – bogato nie było. Zacięty, zawzięty, ale typowy bój o punkty. Meksykanie gorsi na boisku niż się spodziewałem, rodacy dzielnie dawali odpór i pracowali ciężko, ale stylowo nie jak w złotym śnie.

Zresztą nikt nie zapowiadał, że będzie to spektakl pieszczący oko. Miał pieścić wyobraźnię, czyli myślenie o punktach. Kto widział – wie.

Grało kilkudziesięciu – błyszczeli bramkarze. U nas Wojciech Szczęsny, parę razy robinsonował przepięknie. Bramkarz meksykański pokazał się raz, gdy odbił piłkę po „11”, a strzelał sam Robert Lewandowski, normalnie wykonujący to zadanie jak ostatnio nikt inny na światowych boiskach. Myli się rzadko. Strzelił gorzej niż zwykle? Pewnie ma sobie coś do zarzucenia, a i tak bramkarz Meksyku dokonał złotego zapisu w swej kronice. A mogła się fortuna uśmiechnąć i dać 3 pkt. Tyle, że szczęście chętniej się uśmiecha do silniejszych…

No – i gramy dalej. Znaczy – ONI grają, my przeżywamy… Na dmuchanie w balon proszę mnie jednak nie namawiać…

Jest ciekawie. Czasem trochę odlegle od schematów oraz prognoz i analiz. Uczonych, i …niby – uczonych.

Np. w łeb już wzięła przedturniejowa „klasyfikacja outsiderów”, czyli tych – do przegrywania oraz stylowo odległych od rzeczywistej elity. I co? Arabia Saudyjska leje przesławną Argentynę. Tę z Messim. Dwa strzały, dwa gole, w obronie jak lwy… Ponieważ grupowi rywale – nauki są oczywiste. Argentyńczycy staną na głowach, by stratę niwelować, Arabowie punktów z góry nie oddadzą… A trzy już mają!!!

Miał stylowo odbiegać od innych Ekwador, a w debiucie pokazał bardzo rasowy, klasyczny zespół… W zasadzie dotychczas tylko Katar dał znać, że jest nie z tej półki. Korzystanie z przywileju gospodarza oraz inne walory – w tym pewnie kasowe – jednak nie zastąpią matki – natury, czyli biegu wydarzeń zgodnych z logiką rozwoju…

Teoria o zmęczonych sezonem i w związku z tym oszczędzających się w fazie eliminacji grupowych sprawdza się częściowo. Jedni starają się o punkty grając na maksa przez pół meczu (z różnym skutkiem), a tacy np. Anglicy nie martwią się, że „koncertując na gole” angażują więcej sił. Może to traktowanie, że mecz łatwy, niech zastąpi trening, ale… Jakby dla odmiany – Holendrzy bez błysku, stylowo – w pańszczyźnie… A Walijczycy – druga połowa w natchnieniu…

Potwierdza się teza stara jak piłkarski świat, że punkty są coraz droższe. Dziś USA mają futbol wspaniały stylowo i tak przygotowany do konfrontacji, że rzadziej nawet łapią go skurcze niż rywali, a pragnienie wygrywania wstępnej wojny o inicjatywę staje się powinnością. Albo Senegal, żadne tam tło; zero kompleksów, że niby małe szanse w starciu z piłkarską Europą, czy Ameryką Południową. Może kiedyś, ale teraz od startu gra przynajmniej „na remis”…

Stop. To luźne uwagi wstępne. Bez ambicji tworzenia nowych teorii. To zostawiam mądrzejszym w sprawie, a przecież futbol jest wciąż dziedziną, na której znamy się wszyscy. Jak na medycynie, polityce… No, ale miało TU być bez politykowania…

Na ostatnie linijki zostawiam sygnały o pozaboiskowych sprawach i sprawkach. Tzw. molestowanie – na poziomie prezesowsko – trenersko – tenisowym to jeden z tematów „sportowego dnia”. Obrzydliwość. Nie dlatego, że się o tym mówi, a nie wstydliwie pomija – bo odwagę sławię lecz opisy praktyk bulwersują. Że za normalne bierze się anormalne, a obowiązek opiekuństwa ktoś potraktuje jako prawo do tyranii.

Sprawa zrobiła się publiczna, więc i takiego rozstrzygnięcia wymaga. Zbadania oraz jednoznacznej oceny. Nie lakonicznych komunikatów tłitowych ani przetargu zaprzeczeń. Liczę, że odezwie się bardziej zdecydowanie związkowy elektorat, mam prawo spodziewać się głosu ministra sportu. Nie echa takiego, iż resort nie ma „odpowiednich instrumentów”, lecz co widzi, co słyszy i jakie ma zdanie. Wciąż pamiętam, że gdy podobny „temat” dotknął zarzutami kolarstwo, minister osobiście znalazł „instrument” i sprawę przeniósł na forum publiczne. No, a jeśli teraz jest sprawa jest orkiestralna, gra na „instrumentach w posiadaniu Państwa” też musi być inna… A instrumenty – proszę nie gadać, że brak. Akurat jest innych przykład, taka świeżutka bułeczka… Toż w tle Kataru tematem dnia jest „mecz” CBA – PZPN. Podlegają kontroli i podejrzeniom pezetpeenowskie dokumenty przetargowe; nawet są jakieś zatrzymania.

Tu automatycznie oddalam gadanie, że w kwestiach etyki nie ma szans nawet oceny… , nieszczególnie oczekuję diagnozy od doradcy prezesa prezesów do spraw sportu; wciąż osobistość z miejsca w prezydium PKOl, ale od ruchu sportowego jako takiego – tak.

Z tego, co czytam m.in. w Onecie (opis kulis turnieju im. Małżeństwa Kaczyńskich), wynika sygnał, że w koneksjach był ważny kawałek drogi wyborczej szefa tenisa. O którym tak różnie mówią. Niektórzy, że rubaszny, ale coraz więcej, że rubaszność przeszła w chamstwo. No, czytam w portalu, że jeden wicepremier podzielił nastrój. To już coś, ale tylko „coś”…

Andrzej Lewandowski


Senior polskiego dziennikarstwa sportowego, b. szef działu sportowego „Trybuny Ludu”.

Więcej w Wikipedii