Media beznamiętnie opisują tworzone krok po kroku wyborcze bojówki PiS-u. Pod pretekstem, że wybory mogą być sfałszowane – nie było to podnoszone przez nikogo zdrowego na umyśle począwszy od pamiętnego czerwca 1989 – są budowane te szczególne struktury aktywu i sympatyków jednej partii. Tego nie robili nawet komuniści w niesławnym roku 1947 i kolejnych.
Korpus Ochrony Wyborów, budowany dla wszystkich (!) komisji wyborczych w kraju przez PiS, jest dla mnie Korpusem Nacisku Wyborczego. Mnie będzie wszystko jedno, czy w pomieszczeniu, gdzie będę głosowała, zasiądzie smętna pani w typie „szczera patriotka” czy karczysty pan w typie „legionisty” i będą mi patrzyli w długopis. Nawet mogę podejść do nich i jawnie postawić krzyżyk – tak, aby widzieli: nie głosuję na PiS. Ale w małej miejscowości może być trudniej stawiać znaczek nawet w zaciszu kabiny. Zwłaszcza że PiS zapowiada robienie zdjęć protokołom wyborczym. Czy tylko protokołom? – mogą się zastanawiać wyborcy. A jeżeli będą fotografować listy? Kto głosował, kto nie? Jeżeli za tym pójdzie praca wywiadowcza, na kogo oddano ile głosów?
Zdarzyło mi się w pewnej małej miejscowości wysłuchać relacji z czasu jeżdżenia do Pałacu Prezydenckiego w celu oglądania trumien prezydenckiej pary. Wpływowy radny PiS-u zorganizował taką wyprawę, podstawił autokar, „chętni” musieli się zwolnić z pracy i ruszyć, aby dać wyraz żałobnemu patriotycznemu uniesieniu. Wpływowemu radnemu, od którego zależało wiele lokalnych decyzji, nikt nie chciał odmówić.
Co mają do tego wybory? W naszym społeczeństwie stosunkowo świeża jest jeszcze pamięć i przekonanie – nieważne, czy zasadne – że kto za PRL-u nie głosował, nie dostawał paszportu i w ogóle „miał przechlapane”. Samo przekonanie wystarczało, żeby frekwencja wynosiła 98 procent, a na PZPR głosowało 90 procent wyborców.
Nadzorcy wyborczy mają mieć znaczek PiS-u w klapie. Oczekiwałabym, żeby PKW odniosła się do tego, czy nie będzie to niedozwolona agitacja wyborcza; jakkolwiek nie spodziewam się wiele po PKW od czasu ogłoszenia przez nią orzeczenia, że nazwiska kandydatów na posłów wypowiadane podczas mszy w dniu wyborów, agitacją nie są.
Taki Korpus Wyborczy, „tylko” patrzący na głosujących, jest bezsprzecznie kolejnym krokiem PiS-u łamiącym obyczaj i podgryzającym praworządność. A zarazem kolejnym krokiem ku władzy. Jakiej? Liczyłabym, że przedstawiciele popularnych mediów wreszcie to zdefiniują.
Alina Kwapisz-Kulińska
Niezależnie od tego kto organizuje ten cały korpus jest on jak widać po Wałbrzychu niezbędny czyżby PO planowało sfałszowanie wyborów bo jak widać liberałów z wybiórczej obleciał strach, że ich ulubieńcy przegrająch? Pisze pani o radnym z PIS a dlaczego nie napisze pani o działaniach działaczy PO naciskach, żeby finansowano ich kampanie. Może wartobyłoby żeby przyjrzała się kacykom i oligarchom związanym z PO takim jak niejaki Zygmunt Frankiewicz.
1. W Wałbrzychu była próba złamania prawa (i zasad), ale praworządne państwo zadziałało wystarczająco szybko i dobrze, aby wybory powtórzono i aby było to przestrogą na przyszłość. Media zaalarmowały, sąd zadziałał, wybory powtórzono. (Partia także zareagowała). Zresztą: nie było to fałszerstwo przy urnie. Po co więc tam stawiać ludzi? Może wystarczy recenzować kampanię wyborczą.
2. O jednych rzeczach piszę, o innych nie, “niejakiego” pana Frankiewicza nie znam. Ani żadnych oligarchów.
3. Ciekawa jestem, co by pan powiedział (i inni zwolennicy PiS), gdyby we wszystkich lokalach wyborczych zasiadali przedstawiciele Gwardii Wyborczej PO. Oczywiście może pan napisać, że by to panu nie przeszkadzało. Ale jakoś trudno byłoby mi w to uwierzyć. Z cała pewnością wiem, że mnie by to przeszkadzało.
Panie Chmmielarz, czyżby drugie wybory cokolwiek zmieniły w preferencjach wyborców? Miejscowa PO nastraszyła? A może jednak rozsądnych bylo więcej niż otumanionych w wyniku psychomanipolacji?