Ożeniony ze szlachcianką (97)4 min czytania

23.01.2023

Pod drzewami dookoła rezerwuaru wodnego w Bostonie „Klub spacerujących kobiet” zainstalował wspomnieniowe ławeczki. Gdy ktoś ze spacerowiczów umiera, rodzina lub przyjaciele wykupują wpisy grawerowane na metalowych tabliczkach. Zwalniając kroku, czytamy:

Na tej ławce nasi rodzice skradli sobie pierwsze pocałunki. / Suzie szła tędy ku słońcu, ale najbardziej lubiła sobie tu usiąść. / John i Mary spacerowali, trzymając się za ręce, teraz to robią na wieczność / Ojciec zostawił nam motto: „Bądź sprawiedliwy”.

Gdy huragan Sandy (zdrobniałe imię Aleksandra), którego nazywamy Olesiem, zbliża się do statuy wolności, żeby później uderzyć w plaże Massachusetts, ujawniają się różnice w naszych poglądach na pogodę.

Ja, optymista, na spodziewaną ulewę wyszedłbym bez szalika i nakrycia głowy, szlachcianka — pesymistka, po pierwszej deszczowej kropelce, wróciłaby do domu, żeby zaopatrzyć się w dwie parasolki, jedna na mżawkę, drugą, jak lunie, a do torebki włożyłaby pelerynkę i dodatkowe wdzianko, na wypadek, gdyby temperatura spadła o dalsze kilka stopni.

Oglądamy kanał pogodowy.

Ja: — Huragany lubią bujać się nad falami oceanów, bo tam jest im przestronnie, ziemia przeszkadza im się rozwijać.

Ona: — Nie wiedziałam, że na huraganach też się znasz. A o przymusowej ewakuacji ludzi w Manhattanie nie przeczytałeś?

Ja: — Nie ma siły, żeby ktoś ich do czegoś zmusił w kraju rozpasanej wolności osobistej.

Ona: — Socjologiem też jesteś? A jako doświadczony energetyk, pewnie nie wierzysz, że linie wokół naszego domu mogą być zerwane, jak to zdarzyło się już kilka razy i ciemności mogą trwać kilka dni, trzeba dokupić trochę świec.

Ja: — Masz racje, te antyczne słupy elektryczne łatwo się kiwają, więc liczę na pewne ciemności, ale ostatnio wystarczyło nam świec, po dwie w każdym pokoju.

Ona: — Tym razem potrzebne są dłuższe świece, wiatr ma być 75 mil na godzinę, pójdę kupić radio na baterie, mieliśmy dwa, ale nie mogę ich znaleźć.

Ja: — Jak zgaśnie światło, komórki będą wciąż działać, są na baterie.

Ona: — A jak wyczerpią się baterie?

Ja: — Pójdziemy do sąsiadów pożyczyć.

Ona: — Tak, już widzę, jak cię wiatr znosi na drugi chodnik.

Ja: — Będziemy stać w oknie i przyglądać się rozwojowi sytuacji, huragan nad Bostonem nie utrzyma się dłużej niż jeden dzień, ocierając się o ląd, ubędzie mu siły.

Naszych gości z Bed and Breakfast unieruchomionych przez Sandy zaprosiliśmy na huraganowy obiad: zupa dyniowa — marchewkowa z grzankami, reminiscencje bigosu przez połączenie polskiej kiełbasy z francuskim ratatujem, do tego kasza-pęczak, mizeria, ale bez śmietany, na deser tort z malinami na wierzchu i łyżka lodów śmietankowych.

Australijczyk Jonathan, emerytowany anestezjolog z Florydy, z żoną i dwójką dzieci znalazł się w Stanach 40 lat temu. Po tym, jak rzuciła go żona Australijka, poznał rozwiedzioną Amerykankę. Przyjeżdżają do nas co rok odwiedzić wnuki: on ma ich troje, ona dwoje. Barbara spędza huraganową noc z tymi wnukami, a Jonathan u nas.

Johann, który nie mógł wytrzymać prowincjonalnej Holandii, od 11 lat mieszka w Anglii, gdzie jest profesorem na uniwersytecie w Manchester. Do Bostonu przyjechał, żeby zaprosić kogoś z Harvardu do współpracy nad projektem visual neurosurgery.

Sam Banadara, matka — Niemka, ojciec — Hindus, studiował w Heidelbergu, doktorat zrobił w Stanford, a teraz robi postdoc w Harvardzie z mikrobiologii, matematyki i komputerów ale wciąż nie wie, czy nie lepiej było zostać w Silicon Valley, zapomnieć o biologii i zacząć zarabiać pieniądze?

Na wszystkich kanałach telewizyjni reporterzy, we wciąż nowych okryciach przeciwdeszczowych, odbywają tańce z deszczem i wodą: to dojdą do plaży, to udają, że ich topi, potem biegną do kamery i znów wchodzą w wodę na ulicach Manhattanu, mówiąc, że jest już jej cztery stopy, a niedługo będzie jedenaście. Cztery stopy wody zebrało się na podłodze giełdy nowojorskiej. Masy powietrza sformowane nad biednymi Karaibami postanowiły uderzyć w amerykański kapitalizm, 20 miliardów strat, mówi anchorman, jak on to obliczył?.

Okazuje się, że Sandy wybrał sobie miejsce do lądowania: tuż koło kasyna w Atlantic City. A my, oblizując się po lodach, rozmawiamy o świecie, w którym żyjemy: o antyarabskiej fobii w Holandii, o trudnościach Sama w zdefiniowaniu swojej etniczności w Stanach i o naszych doświadczeniach bycia „etnikiem” w Ameryce, które tak objaśniamy Samowi: ten kraj jest ciekawy naszej etniczności, bo go żywimy swoją kulturą.

Marian Marzyński

Polski i amerykański dziennikarz, reżyser filmowy i scenarzysta. Ur. 12 kwietnia 1937, zmarł 4.04.2023. Mieszka stale w USA. Album autobiograficzny Mariana Marzyńskiego KINO-Ja. ŻYCIE W KADRACH FILMOWYCH jest do nabycia w księgarni internetowej UNIVERSITAS i w sklepach taniej książki.  

Witryna Marzyńskiego LIFE ON MARZ

Więcej w Wikipedii

Ożeniony ze szlachcianką (100)

12.03.2023

Siedzimy jak tysiące razy przedtem przy kawiarnianym stoliku.  Szlachcianka naprzeciw mnie, a w jej tle wielkie okno wychodzące na zatokę  Miami…
Czytaj dalej

Ożeniony ze szlachcianką (99)

13.02.2023

Jestem w Izraelu na dokumentacji nowego filmu. Jako dziecko bylem okupowany przez Niemców w Warszawie i dlatego z sympatii do okupowanych przez Izrael Palestyńczyków zabrałem…
Czytaj dalej

Ożeniony ze szlachcianką (98)

31.01.2023

2017. Po pierwszym łyku zupy grochowej, która odgrzewana lepiej smakuje, tak sobie gwarzymy: Ty: — Po co on te bombowce wysłał do Syrii? Żeby ukarać? Kogo?…
Czytaj dalej

Ożeniony ze szlachcianką (97)

23.01.2023

Pod drzewami dookoła rezerwuaru wodnego w Bostonie „Klub spacerujących kobiet” zainstalował wspomnieniowe ławeczki. Gdy ktoś ze spacerowiczów umiera, rodzina lub przyjaciele…
Czytaj dalej

Ożeniony ze szlachcianką (96)

17.01.2023

W pociągu z Warszawy na odchudzanie w Cetniewie siedzę obok zakonnicy. Już mam ja zagadać, gdy zaczyna szeptać zdrowaśki. Nie mam tremy wobec duchownych,…
Czytaj dalej

Ożeniony ze szlachcianką (94)

21.12.2022

Nasz syn Bartek napisał list do syna mojego zmarłego przyjaciela Mariusza Waltera. Przetłumaczyłem to na polski. Piotr, życie popędziło nas w różne…
Czytaj dalej

Ożeniony ze szlachcianką (93)

12.12.2022

W rocznicę wydarzeń, które naszą beztroską Amerykę zamieniły w kraj niebezpieczny znaleźliśmy się na lotnisku w Bostonie w drodze do Miami. Tego historycznego…
Czytaj dalej

Ożeniony ze szlachcianką (92)

05.12.2022

— Znów wybierasz się na Kubę i znów za własne pieniądze, to znaczy, że nikogo ten temat nie interesuje — grzmi z drugiego pokoju Grażyna, gdy zamawiam…
Czytaj dalej