08.02.2023
ECHA WYDARZEŃ:

Jest ruch w sportowym interesie. Mimo że władca futbol więcej gada niż gra a telewizyjne obrazy oko pieszczące to mecze zagraniczne. I – towar to wciąż z wyższej półki niż rodzima… Gaworzenie złote, balon nadmuchany, a wciąż na ziemi… „Za wpis” sobie temat przegadamy…
Ale dziś co futbolowe – na dalszy plan. Zarobił i zarabiają krocie, ale sport to nie tylko gra w piłkę; nawet bez niej…
Niezmiennie i szczerze lubię Kamila Stocha i Dawida Kubackiego. I szanuję. Ostatnie za to, że potrafią szczerze a publicznie spojrzeć „w siebie”. I wprawdzie ze smutkiem, ale bez tragizowania powiedzieć nawet „nie wiem, dlaczego teraz skakanie gorzej mi wychodzi niż bywało. Staram się – jak zawsze – szukam klucza do problemu, a on jakby się gdzieś schował”…
Nie, że sędziowie, wiatr nie ten – gdy konkurenci mieli szczęście, ze smutkiem w głosie, ale beż tragizowania. Tego więcej w pytaniach niż w odpowiedziach.
Stąd nadzieja, że doskonałość wróci, bo klucz do problemu zostanie znaleziony. I znów będzie, jak teraz z panem G. – że może wiać, padać, a on i tak wynurza się z mgły jako wygrany… Jak w dobrych dnia nasi mistrzowie…
A gdzie ów „klucz” – nie sprzed telewizora bajdurzyć. Może podmęczenie sezonem, który od dawna zafundowali skoczkom (działacze, sponsorzy, reklamodawcy, programiści TV) na cały rok? Ile razy można radośnie walić o ziemię jak w skoku z któregoś piętra? Gdy śnieg prawdziwy – jak kiedyś, dziś sztuczny, a latem nawet udawany? Jak zachować świeżość ducha, gdy się przez tyle lat żyje na walizkach, w małej a hermetycznej grupce? Toż można się zanudzić sobą…
Praca to praca – jasne, ale człowiek to przecież człowiek…
No i bawią mnie oraz czasem śmieszą kulisy. Te nieustające dysputy o cudownych kombinezonach. Które przenikają przez kontrole, ale bywają tak chytrze uszyte, że kontroler nie zauważy, iż jeśli coś tam zrobi podciągając, to w skoku „krok” i tak będzie niżej, a „powierzchnia nośna” będzie większa.
Czekam na decyzję – skaczemy w slipkach albo na golasa…
Są i radości – na nartach. Medale młodziutkich skoczków na młodzieżowych mistrzostwach świata, srebro biegaczki – dzieje się na tym planie, dzieje… I na planie „senioralnym” – też. Jeśli doktor Justyna dziś wygrywa międzynarodowo obsadzony maraton, tyle lat po wyczynowej arcykarierze, znaczy, że „nartki” zostały nie tylko w zakamarkach pamięci, ale wciąż są przypinane…
Sport = radość. Wielbię buziaki rozjaśnione radością na dopiero co osiągniętej mecie. Jak ostatnio znów Pia Skrzyszowska, najszybsza dziś na świecie płotkarka w hali.
Wciąż pamiętam słowa taty – trenera – że ona kocha wygrywanie. Tylko i aż, „po prostu”… Robota pewne katorżnicza, ale radość jakby uskrzydlona…
Wieloboistka Adrianna Sułek też dziś prowadzi w światowej klasyfikacji. Podziwiam. Piekielnie to trudna konkurencja. W mistrzostwach czasem na drugim planie, bo przecież tuzy każdej specjalności mają swoich liderów, w sumie – „nadplan”. W każdym starcie inny sprawdzian – szybkość, zwinność i koordynacja, inna technika, siła… Taki uśmiech przy bilansowaniu ma mocną wymowę…
Panią Ewę, sprinterkę wyborną też podziwiam. Bo biega walecznie, i też umie się uśmiechnąć. Osobiście uznaję, że… czegoś tam nie widzę. Każdy ma swój smak oraz prawo kochać to, lub tamto. No, i mody pokoleniowe inne. Za tzw. moich czasów tatuaż sygnalizował stan marynarski, status „z wyrokiem”; bywało, że okupacyjny numer obozowy zamiast nazwiska… Dziś jest inaczej, są mody – i niech sobie będą, ale nie to niesie mi zachwytu… Więc panią Ewę sławię za sprintowanie oraz uśmiech…
I wciąż za podobne klimaty wielbię Igę Świątek, Magdę Linette – bo potrafią być wdzięczne w pracy…
Jeśli już wpadłem w nastrój trochę „czepialski”, to na finiszu kilka zdań pro domo sua. Mówię o domu zawodowym, czyli o stanie dziennikarsko-sportowym. Z łamów, TV, pasków i portali… Co za bogactwo … ubóstwa oraz szablonów.
„Legendarny” – za często dlatego, że mnie (piszącemu) dotychczas nieznany;
„Ujawnił” – to i owo, jakby wcześniej coś skrywał, a on po prostu „powiedział”, albo odpowiedział na zadane pytanie;
„Nie gryzł się w język” – jakby sugestia, ze sensacyjnie „zgrzeszył odwagą”, a on po prostu powiedział, co wie i myśli, a redaktor tylko zapisał…;
Owo „handicap” – w sugestii, że to atut (a dotyczy przecież odwrotności) słynne „wahadła podające za plecy albo do boku” – już zostawiam się jako powód do uśmiechu z płodzenia szablonów… „Prężenie muskułów”’” , „odpalanie petardy” – też przeżyję; ja wiem, że petarda to ślepak… Podobnym jednak spuentuję. Też zadomowionym.
„Jeden na jeden”… Na jedną, to bym rozumiał bez zastrzeżeń…

Andrzej Lewandowski
Senior polskiego dziennikarstwa sportowego, b. szef działu sportowego „Trybuny Ludu”.
Więcej w Wikipedii
