05.06.2023
W skomplikowanej potrawie, ciasteczku, okruchy mają różnorodne smaczki. Codzienne potrawy zwykle niewiele różnią się smakiem, zapachem – dzień jak co dzień, szaro i przewidywalnie. Dzisiejszy dzień obfitował w wiele różnych smaczków:
- Rano egzamin w zaocznych i mówię do rozpoczynających pisanie – dziś proszę nie liczyć na przedłużenie mojej obecności, bo dziś Marsz i wyjdę o określonym w harmonogramie czasie. Z sali cicho padają pytania „Jaki marsz, o co chodzi?” I tylko jeden głos – „chyba marsz był za słabo nagłośniony”. Patrzę na twarze słuchaczy i odnoszę wrażenie, że co najmniej połowa wie o jaki marsz chodzi, ale boi się lub myśli, że to obciach wiedzieć. Druga połowa chyba rzeczywiście o niczym nie słyszała.
- Kończę egzaminy po 13.00 i docieram z flagą Metrem do Świętokrzyskiej. Kieruję się do Nowego Światu, przede mną dwie kobiety – chyba matka i córka w wieku ok. 40 lat i 15-16 lat. Córka opiera się – ja nie chcę tam iść! Po co ja mam tam iść? Matka namawia ją – chodź, zobaczysz, tam trzeba być! Wchodzę za nimi w tłum maszerujących na Nowym Świecie i mnie od razu zmienia się nastrój, ale zastanawiam się, czy ta młoda dziewczyna poczuła to, co ja? Czy choć trochę zmienią się jej odczucia?
- Z megafonów słychać, że jest nas pół miliona. To dużo, ale dla mnie mało, bo połowa warszawiaków to byłaby taka liczba, a ja idąc widzę niemal samych przyjezdnych. Grupa pyta mnie pokazując mapkę, gdzie są i jak dojść do autokaru. Skąd przyjechaliście? – Ze Śląska, wyjechaliśmy o 4.00 rano. W metrze tłumy, ale największe kolejki są do biletomatów – to przyjezdni.
- Jadę metrem, a obok mnie grupa rodzinna. Ciotka mieszkająca w stolicy wiezie kuzynów do siebie. Z przyjemnością przysłuchuję się ich rozmowom o koligacjach rodzinnych, pradziadkach, babkach. Spotkali się przy tej okazji i odnawiali więzy rodzinne.
Jaką potrawę będziemy potrafili zgotować z tych okruchów?
Danuta Adamczewska-Królikowska

Szanowni czytelnicy, już tak bez zbytecznego zawoalowania problemów, to ostatnio bardzo boli mnie nasza, każdego z nas, odpowiedzialność za obecny stan. Promotor naszego słynnego doktora prawa przepraszał za tego „doktora nauk prawnych”. Ja, patrząc na młodych (nie wszystkich!) też miałabym za co przepraszać i nie ma co zwalać na system i tzw. realia, bo te realia, czy tego chcemy czy nie, oznaczają, że urządzaliśmy się w tej czarnej d…..e. . Nie dość sprzeciwialiśmy się narastaniu chorych schematów postępowania, bo po co się kopać z koniem.. I nie ma co siebie usprawiedliwiać, że wokół nas inni postępowali jeszcze gorzej. Kiedyś śmieszyło mnie takie powiedzenie, że błędy lekarskie leżą na cmentarzach, a błędy nauczycielskie kierują naszym krajem. Teraz w każdym takim przypadku ucznia/słuchacza, którego przepuszczam „pomimo” widzę przyszłego ministra. 🙁
Każdy z nas, czy to nauczyciel, lekarz, dziennikarz, urzędnik, czy prawnik do obecnego stanu przyłożył swoją rękę, choćby przez zaniechanie i milczenie, gdy trzeba było krzyczeć. .
Szanowni Państwo – właśnie zainicjowałem dyskusję pod sąsiednim artykułem Ernesta Skalskiego – I po buncie. Pan Redaktor jest jednym z załozycieli portalu SO, Dyskusję pod roboczym tytułem :
DYSKUSJA CZYTELNIKÓW, KOMENTATORÓW I AUTORÓW
O NASZYM PUNKCIE WIDZENIA NA PRZYSZŁOŚĆ STUDIA OPINII
To chyba jedyne forum, gdzie możemy taką rozmowę prowadzić. Prośba o krótkie wpisy, bo dłuższe system pozostawia moderatorowi a tego na razie brak.