06.06.2023

ECHA WYDARZEŃ:
Właściwie wystarczy cytat, takie zbilansowanie sprawy.
„Podano oficjalnie, że sędzią finału tegorocznej edycji Ligi Mistrzów będzie Szymon Marciniak. Polak poprowadzi w Stambule starcie Manchesteru City z Interem Mediolan. Dla środowiska piłkarskiego jest to naturalny wybór, bo polscy sędziowie prowadzili niedawno finał mistrzostw świata”.
RESZTA – na boisku, W gwizdaniu, dyrygowaniu, ocenianiu wydarzeń. I tak dalej.
JESTEM spokojny – pan Szymon to fachowiec pierwszej klasy; ma styl i zespół godny mistrza gwizdka. A –że mistrzostwo piłkarskie nie zgrało się z salonem (raczej przedpokojem) politycznym, cóż – nikt nie jest bez wad, Jeśli tylko jest pojętnym uczniem szkoły życia…
Wyznaję – pan sędzia mi już zaimponował. Nie cudował, nie szukał podtekstów w zarzucie, że dał się wpuścić w maliny przez prawicową politykę. Nie szukał w kontaktach z zaniepokojoną UEFĄ argumentów o „manipulacji’’ – jak minister sportu, którego znów poniósł kibicowskim temperament („naszych biją”), lecz publicznie jasno powiedział – błąd, własne poglądy inne i niż Interpretacja, choć „donos obywatelski” słany do UEFY nie jest nadużyciem. Bo – było, co było, i jest głupio.
Wyznał, przeprosił, obiecał, że powtórki nie będzie. Po męsku, w zgodzie z fair play, I tyle. UEFĘ przekonał, mnie może wpisać na listę tych, którym zaimponował. A że gdzieś po głowinie przemknęła myśl o dawnej „pomroczności jasnej” – wina pamięci i skojarzeń. Bo przecież drzewiej i sprawa, i słowa o niej miały inną rangę…
A minister? Niech daje ujście temperamentowi. Z imienia i nazwiska ma takie samo prawo, jak każdy z nas. Nieśmiało tylko wnoszę, by nie wszystko miało z miejsca pieczęć z orłem I zawierało – bez sprawdzenia – zarzut manipulacji oraz zapowiedź w rodzaju – „wyślę urzędowy protest”.
Zażartuję. Bo kiedyś portugalski trener może dostać urzędową wskazówkę dla kogo lewe wahadło, a kto na prawym…
Wiem, jestem niepoprawny. Lata społecznej roboty w PKOl zrobiły swoje, Znów „pomroczność jasna” …
Komisje sportowe – za Ulatowskiego i Gostkowskiego (wyborni fachowcy), samodzielne prowadzenie komisji Atlanta, może przypadkowe, ale i faktyczne miejsce aż w prezydium, z metą kadencji przed Barceloną … Pamięć w człowieku. Po dziś. Żadnego wyjazdu zagranicznego z PKOl – nie było…
Lektura portalu PKOl wciąż jest „stałym fragmentem gry”. Także teraz, gdy nowy prezes zapowiedział, że wszystko będzie inaczej. W domyśle – lepiej. A tu lepiej oznacza wolniej… Wybory dawno były, chyba „po myśli”, pewność przewagi w układzie „łapka w górę” daje spokój, a komisji merytorycznych jak nie było, tak nie ma. Zamiast –jedynie adnotacja, że zarząd dopiero powie –kto, od kiedy itd.… A tam, nie w mianowaniach, etatach, tytułach dyrektorskich od zawsze było sedno roboty rzeczywiście społecznej – najwyżej za dyplom, i uścisk dłoni prezesa. Wiedza, doświadczenie, wizja, twórczość; z miejscem do fachowych sporów włącznie. I co? I –nic.
Nie wiem, trwa jakaś przepierka personalna, nie pomyślano, gdy trzeb było pomyśleć; nie ma chętnych, czy – są, ale nie ci, którzy by odpowiadali kryteriom? Nie wiem. Wiem tylko, że owo „inaczej”, jakoś się nie chce dobrze na starcie kojarzyć…
Uznanie, splecione ze… znakami zapytania. Drugie pojawiły się już gdym przeczytał pierwszą informację. Czyli: …
„Robert Karaś rywalizuje w dziesięciokrotnym Ironmanie (38 km pływania, 1800 km jazdy na rowerze i 422 km biegu) w Brazylii. Polak ma ogromną przewagę nad resztą zawodników. Ekipa triathlonisty w poniedziałek poinformowała o jego samopoczuciu. Przez jakiś czas Karaś miał problem z oczami.
I dopełnienie tego, o czym wyżej
… Ukończenie zawodów zajęło 34-latkowi 164 godziny, 14 minut i 2 sekundy. Z poprzedniego rekordu należącego do Belga Kennetha Vanthuyne’a urwał… ponad 18 godzin!”
Rekord świata. Wygrana z bólem, kryzysami. Ze sobą. I dla spełnienia pasji, nie zarobku, bo czytam, że nie ma premii, czeków, a wpisowe trzeba wnieść osobiście. Wysiłek nieludzki, bo ponadludzki. Jeszcze sport, czy…?
Nie silę się na odpowiedź. Zostaję przy podziwie dla hartu. Bo – tacy jesteśmy. Dla niektórych pokonanie siebie, ośmiotysięcznika to sens egzystencji…

Andrzej Lewandowski
Senior polskiego dziennikarstwa sportowego, b. szef działu sportowego „Trybuny Ludu”.
Więcej w Wikipedii

Andrzej Lewandowski to prawdziwy Dziennikarz a nie pisarczyk pod dyktando władz. A dzisiaj prawdziwi dziennikarze, tacy jak On nie maja prawa głosu.
Andrzeju, w wyniku awarii dysku straciłem Twój adres mailowy. Chętnie bym z Tobą podyskutował ale już bardziej prywatnie. Byłbym więc wdzięczny za przesłanie mi maila z prywatnego adresu.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo zdrowia. Baśka mówiła mi, że ostatnio miałeś trochę z tym kłopotu.
Roman Goc
Pozdrawiam
Kontakt chętnie -Messenger. andrzejlewandowski0@gmail.com