10.09.2023
Pomyślałem, że w powodzi tekstów o AI, warto odnotować dyskusję światopoglądową toczoną przez znanych fizyków na łamach „Gazety Wyborczej”.
Czy fizyka już odpowiedziała na pytanie o istnienie Boga, czy jeszcze nie? I czy kiedykolwiek odpowie?
______________________________________________________________
Fizyką nie zajmuję się już od dawna, więc nie potrafię odpowiedzieć na tak sformułowane pytania.
Ale własne credo przedstawię.

- Wierzę, że powstanie wszechświata ma cel.
- Wierzę, że nieprzypadkowo jego prawa mają wyjątkową postać umożliwiającą powstanie życia.
- Wierzę, że jesteśmy potrzebni do realizacji celu.
- Wierzę, że celem nie jest zabawa w poddawanie nas próbom i skazywanie na piekło lub przyjmowanie do nieba.
- Wierzę, że celem nie jest zaspakajanie próżności Stwórcy przez nasze oddawanie mu czci.
- Wierzę, że celu powinniśmy szukać w sobie, a nie modlić się, by został nam objawiony.
We wspomnianej dyskusji fizyków, tak jak w każdej dyskusji na temat Stwórcy, przewijają się przymiotnikowe jego określenia poprzedzone przedrostkiem „wszech”.
Nigdy nie poznamy Stwórcy, bo – jeżeli istnieje – jest spoza naszego świata. Ale jednego jestem pewien. Nie jest “wszech…”. Gdyby był, wszechświat nie byłby mu do niczego potrzebny. Stworzenie nie miałoby celu.
Od lat zastanawiam się, co mogło być celem. Myślę, że było nim zbudowanie areny umożliwiającej powstanie czegoś, czego Stwórca sam bezpośrednio stworzyć nie może. Czegoś innego niż on sam. To tłumaczyłoby ogrom wszechświata. Jest w nim tyle miejsc, że nawet coś niezwykle mało prawdopodobnego gdzieś zdarzy się niemal na pewno. Jeżeli to my (ale niekoniecznie jako jedyni) jesteśmy tym czymś, znaczy, że możemy coś, czego Stwórca nie może. I jedynym, co przychodzi mi do głowy, jest powołanie do istnienia dobra i zła. I dokonywanie wyboru miedzy jednym a drugim.
To zaś niechybnie prowadzi do wniosku, że systemy religijne każące nam modlić się do Stwórcy o dokonywanie takiego wyboru za nas, przeczą celowi naszego istnienia. I gdyby Stwórca mógł się modlić, zapewne modliłby się do nas, byśmy wreszcie zmądrzeli.
W to, że cel zapisany jest w nas, wierzę nie bez wątpliwości. Biorąc pod uwagę ogrom wszechświata oraz skalę czasu jego trwania antropocentryzm jest bowiem dość śmiałym założeniem.
Być może nasza rola sprowadza się do wyposażenia ewolucji w mechanizm doskonalszy od doboru naturalnego, który stworzył nas. I kiedy już tego dokonamy, będziemy musieli ustąpić miejsca bytom, które ten nowy mechanizm powoła do istnienia.
Ale o AI miałem przecież nie pisać.
Wojciech Kuszko
Fizyką nie zajmuję się już od dawna..
O! To czym się zajmujesz, jeśli mogę spytać?
Stworzenie nie miałoby celu. Od lat zastanawiam się, co mogło być celem.
Na to pytanie odpowiedział Stanisław Lem w opowiadaniu “Golem XIV.” Nie będę streszczał, żeby nie wypaczać myśli autora. Ale polecam.
I kiedy już tego dokonamy, będziemy musieli ustąpić miejsca bytom, które ten nowy mechanizm powoła do istnienia.
Lem rozważał także tę możliwość w jednym z opowiadań Ijona Tichego. Jest to opowieść naukowca, który po osiągnięciu tego własnie celu zrozumiał, co narozrabiał, wiec zniszczył nieskończoną sztuczną inteligencję, którą stworzył w laboratorium. Także polecam.
Za polecenia dziękuję. A zajmuję się teraz tworzeniem systemów informatycznych. I prowadzeniem Studia Opinii – oczywiście 🙂
Pozdrawiam.
Fizykom na łamach GW odpowiedział filozof Jan Wolenski wskazując na podstawowy błąd mieszania porządków poznawczych. Tez się skłaniam ku temu postulatowi. Poznanie naukowe wyklucza religie, a religii nauka nie jest do niczego potrzebna.
Bardzo ciekawe Credo. O rzeczach fundamentalnych. Nie jestem fizykiem, choć czytam wiele źródeł popularno-naukowych o fizyce, astrofizyce, kosmologii. Staram się zrozumieć jak najwięcej z istniejącego zasobu wiedzy fizyków, chociaż bez znajomości wzorów i rozumienia ich sensu to zrozumienie jest bardzo powierzchowne.
*
Z tego co rozumiem o świecie wynika, że kategoria “wierzę” nie należy do fizyki, albo – jak kto woli – zaczyna się tam, gdzie kończy się fizyka. Mimo to, a może właśnie dlatego ta kategoria rozciągająca sie od wysublimowanych spekulacji intelektualnych aż po najciemniejsze zabobony, jest tak frapująca. Wciąga nas i skłania do namysłu nad sensem świata nazywanego wszechświatem i sensem tego co w nim już odkryliśmy i jeszcze odkryjemy. Poszukiwanie celu i sensu jest chyba najbardziej charakterystycznym zachowaniem a może dążeniem gatunku ludzkiego. Jednocześnie przyjęcie do wiadomości przez nasz gatumnek, że to wszystko nie ma żadnego celu i sensu jest tak trudne. Stąd przecież wywodzą sie najgłębsze przyczyny powstawania i popularności wszelkich systemów religijnych.
*
Jako przedstawiciel w/w gatunku też poszukuję odpowiedzi o cel i sens. Idzie mi to mizernie. Ostatnim tropem, który mnie zainteresował była teoria zaproponowana w książkach Michaela Drosnina – Kod biblii (czytałem trzy). Trop sugeruje, że cały nasz gatunek (homo sapiens) jest zarazem obdarzony wolną wolą i swobodą podejmowania decyzji a jednocześnie wszystkie te warianty decyzyjne zapisane są jako wielowariantowy “program komputerowy” akurat w biblii. Cudzysłów oznacza coś nieporównanie doskonalszego niż znany ludzkości sposób programowania.
Fascynujace i wciągające spekulacje, ale czy mają cokolwiek wspólnego z prawdą ?
Yuval Harari jest najbardziej chyba znanym głosicielem poglądu, że nasze poczucie “wolnej woli” jest jedynie ułudą spowodowaną tym, że (jeszcze?) nie umiemy ogarnąć złożoności algorytmów kierujących naszymi działaniami.
Cóż… dla mnie pisarstwo Harariego jest doskonałym przykładem tego, jak – zręcznie zestawiając ze sobą zdania odrębnie prawdziwe – można wyprowadzić dowolny wniosek. Niekoniecznie prawdziwy.
Co do algorytmów zaś, to – niezależnie od tego, jak skomplikowane – zawsze są czymś abstrakcyjnym, niematerialnym. Gdyby rzeczywiście o wszystkim decydowały algorytmy, materialny wszechświat nie byłby do niczego potrzebny. Miast go tworzyć, Stwórca przeprowadziłby eksperyment myślowy. Skoro zadał sobie tyle trudu, wierzę, że wykorzystująca wyłącznie algorytmy AI nigdy nie dorówna żywym organizmom. Choć niewykluczone, że będzie mogła je kiedyś zniszczyć.
Podobnie jak p. Obirek sądzę, że religia i nauka mogą z powodzeniem żyć bez siebie, choć obie w gruncie rzeczy próbują odpowiadać na te same pytania. I zawsze tak będzie, że odpowiedzi jednej zaspokoją ciekawość (i zagłuszą strach) jednych, a druga będzie zaspokajać potrzeby innych.
I pewnie tak już zostanie.
Źle robi się wtedy, gdy jedna usiłuje wyeliminować drugą. bo nawet najbardziej racjonalne (ani te najbardziej uduchowione) argumenty nie zaspokoją potrzeb wszystkich ludzi co do sztuki.
To też jest rodzaj piękna na tym świecie 🙂
Wierzę, że powstanie wszechświata ma cel.
Koncepcja celowości to niesłychanie ludzki pomysł. Dobór naturalny popchnął małpę w kierunku filozofii. Jak on to zrobił? Teorie są różne, weryfikacja trudna. Główny nurt biologów idzie śladem Homo faber, celowości działania. Oglądamy stareńkie czaszki z coraz większymi mózgami i przyglądamy się coraz doskonalszym narzędziom. (Z narzędzi korzystają, owady, ptaki, ssaki, fascynuje nas budowa mrowisk, uli, gniazd, budowa tam przez bobry. To wszystko wydaje się być zapisane w genach. Fascynuje również „celowość” mimikry. Sądzono, że wyuczone [kulturowe] posługiwanie się narzędziami zaczyna się od małp człekokształtnych, ale zdementowały to brytyjskie sikorki uczące się otwierania butelek z mlekiem.)
Osobiście lubię hipotezę Goeffrey’a Millera, który podejrzewa, że pierwszy impuls do przyspieszonego wzrostu mózgów naszych praprzodków był raczej efektem działania doboru płciowego niż doboru naturalnego, innymi słowy, że zaczęło się od Homo ludens, a nie od Homo faber, czyli panie wybierały bardziej pomysłowych samców, którzy inteligentniej zabiegali o ich względy. (Lubią tę koncepcję historycy sztuki, a wzrost mózgu tak czy inaczej prowadził nie tylko do lepszych śpiewów, tańców, tatuaży i imponujących ozdób, ale do wymyślania sprawniejszych narzędzi i do zadawania coraz bardziej kłopotliwych pytań.)
Skończyło się na inteligencji, czyli na pojawieniu się w przyrodzie istot myślących, że myślą więcej niż myślą i pytających o cel (istnienia wszechświata, życia, zrobienia tego, czy tamtego).
Fizycy lubią zastanawiać się nad dostosowaniem, które pozwoliło na powstanie tej złożoności, która znamy. Ale to znowu niesłychanie ludzkie podejście, odrzucające stwierdzenie, że to co jest nie było ani konieczne, ani celowe.
Czy sztuczna inteligencja przyczyni się do lepszego rozwoju naszych kultur, naszych mózgów, czy może zgoła doprowadzi do zamknięcia rozdziału pod tytułem – inteligentne małpy? Bóg mi świadkiem, że nie wiem, ale wątpię. Chwilowo AI jest celebrytką i jedno jest pewne – sporo zmieni.
Po to, żeby przestać wierzyć w religię, wystarczy porozmawiać z jednym fanatykiem. Miałem te przyjemność. O Panu Bogu nie wspomnę, bo jak dotąd nie udało mi się z nim porozmawiać.
Ja wierzę tylko w to, w co nie wierzę.
Ale może się okazać, iż nie wiesz, że w coś wierzysz 🙂
Ale może też okazać się, że moja “wiedza” to tylko niewiara w wiarę.
“Jedni wierzą że wierzą, drudzy wierzą że nie wierzą”. (pilpul rabinacki).
A w ogóle jest tu pewna analogia z paniami swawolnymi. Bo jedni wierzą w co chcą, a inni w byle co.
Dla mnie, jako człowieka niewierzącego abstrakcją jest wierzyć w coś tak absurdalnego jak “Bóg/Stwórca”, czy jak to się ma nazywać. Uważam, że nie ma potrzeby wynajdywania pozanaukowych wytłumaczeń dla zjawisk zachodzących w naszym świecie. Fizyka, matematyka i inne nauki ścisłe (którymi mam nadzieję, będę zajmować się w przyszłości zawodowo) mają dobry aparat poznawczy, ściśle definiujący rzeczy, którymi się zajmują. To, że nie wiemy skąd wziął się Wszechświat nie oznacza, że ktoś musiał go stworzyć – wszak przypominam, że według obecnej wiedzy przed tzw. Wielkim Wybuchem nie istniał czas. Kiedy więc istniała jakaś przyczyna i czy w ogóle jest sens o nią pytać?
Mogę natomiast rozmawiać, czy przypadkiem Wszechświat nie jest programem komputerowym jakiejś bardzo zaawansowanej cywilizacji albo nie został wytworzony przez istoty z innego uniwersum. Natomiast dla mnie rozmowa na temat rzeczywistości musi mieć jakieś uzasadnienie w faktach. Nie chcę tracić czasu w jałowych dysputach na temat tego co może być, bo tak ktoś wierzy.