01.10.2023

Parafrazując słynne przed ćwierćwieczem określenie pana Kaczyńskiego, powiedzieć można: najkrótsza droga do depatriotyzacji Polski prowadzi przez PiS. Tamto określenie dotyczyło chrześcijaństwa, a więc uczuć łączących wiernych z Kościołem. Trafność diagnozy wyraża się obecnie rezygnacją młodzieży z nauki religii i zmniejszaniem frekwencji na mszach świętych.
Patriotyzm także jest formą uczucia, podobną do wiary wyznawców religii. Nie warto go tłumaczyć argumentami materialnymi, dowodząc, że własne państwo nakłada niższe podatki i daje więcej niż okupant. Uczucie stoi ponad materią, wie o tym każda zakochana w sobie para ludzi. Miłość Romea i Julii była ich prywatną sprawą; podobnie do sfery prywatnej można zaliczyć wierność św. Franciszka wobec swojego Kościoła. W obu wypadkach owe prywatne uczucie miłości przenieść się mogło na korzyści dla całego społeczeństwa. Im silniejsza i trwalsza więź uczuciowa łączy rodziny, tym mniejsze są obowiązki społeczeństwa w zakresie pomocy społecznej, edukacji czy utrzymania porządku publicznego. Podobnie lepszym stać się może społeczeństwo, gdy współtworzący je chrześcijanie przestrzegać zaczną zapisy Dekalogu. Oczywiście, mówimy o uczuciach pozytywnych; negatywne, a zwłaszcza nienawiść do innych ludzi, niszczą społeczeństwo, doprowadzają do przemocy i wojny.
Patriotyzm jest uczuciem pozytywnym. Buduje wspólnotowość i solidarność w społeczeństwie, wypełniając treścią instytucje państwa. Niezależnie, czy nazwiemy ową konstrukcję Ojczyzną, Rzeczpospolitą, republiką lub państwem, o jej realnej sile decyduje świadomość obywateli; poczucie, że jest dobro wspólne, nie lepsze, ani nie gorsze, lecz tożsame z dobrem prywatnym. W naszym interesie jest chronienie tego dobra: przestrzeganie prawa, płacenie podatków, szanowanie wszystkich instytucji tworzących państwo. A przede wszystkim – odpowiedzialność za własne państwo, łącząca się z poczuciem realnego wpływu na jego funkcjonowanie.
Ponieważ spoiwo patriotyczne czyni państwo silniejszym, jest rzeczą oczywistą, że instytucje państwa starają się wpoić to uczucie swoim obywatelom. Nie wystarczy tu jednak mówić: kochaj bliźniego, a przy okazji także urzędników swojego państwa. Nachalne wpajanie uczuć jest przeciwskuteczne. W ostatnim dwudziestoleciu PRL przestrzeń była biało-czerwona, w eterze dźwięczały słowa o świętej miłości Ojczyzny, krytyków określano jako zdrajców na żołdzie amerykańskim i niemieckim, nakazywano stać murem za mundurem, a tłumy karnie wiwatować miały na cześć Ojców Narodu. Im nachalniejsza propaganda, tym bardziej widoczny był społeczny dystans do instytucji państwa. Nie mówiono „nasze państwo”, ale „ten kraj”, marzono o ucieczce z realnej ojczyzny do normalności. Nawet złotówki nie uznawano za pieniądz, przegrywała rywalizację z obcym dolarem. Nachalną kampanią reklamową można wylansować coca-colę; pobudzenie uczuć u wolnych ludzi wymaga pracy, nie piarowców, ale poetów.
Nie da się utrwalić świadomości współodpowiedzialności obywateli za swoje państwo, odmawiając im, jednocześnie, możliwości wpływu na funkcjonowanie instytucji państwa. Płacenie podatków nie stanie się moralnym obowiązkiem, jeśli płatnikom uniemożliwia się realną kontrolę celowości w wydawaniu ich pieniędzy. A już z pewnością nie zbuduje się szacunku do instytucji państwa, gdy jedne z tych instytucji szczują i poniżają inne, gdy ma się wrażenie zawłaszczenia tych instytucji, przez zorganizowaną na wzór mafii polityczną grupę. Patriotyzm jest uczuciem wolnego obywatela; zniewolony poddany okazuje zazwyczaj inne uczucia.
Spór polityczny jest istotą demokracji, podobnie jak konkurencja jest niezbędna w normalnej gospodarce. Dzięki konkurencji na rynku mamy szanse kupić towar tańszy i lepszy; dzięki sporom politycznym wybrać możemy lepsze i tańsze funkcjonowanie instytucji państwa. Oczywiście, mamy tylko szansę, a nie gwarancję dobrego wyboru; bo wolność to także prawo złego wyboru. Mimo takiego niebezpieczeństwa, w ogólniejszym rachunku zarówno spór polityczny jak i konkurencja są dla społeczeństwa zjawiskami pozytywnymi. Nasza wolność ma swoje ograniczenie, taką widoczną granicą jest dobro innej jednostki. Mniej widocznym jest ograniczenie względem na dobro wspólne.
Szermując hasłami patriotycznym zawłaszczono dobro wspólne. Przestało ono być wspólne, stało się własnością silniejszej grupy politycznej. Mamy świadomość, choć boimy się wypowiedzieć to na głos, że spór polityczny przekroczył granicę bezpieczeństwa. Wynik wyborów, przeprowadzonych 15 października, może być nieuznany przez stronę przegrywającą. Konsekwencją tego będzie nie uznanie legalności rządu przez ogromną część obywateli. W Stanach Zjednoczonych radykalni „trumpiści” nie uznali legalności wyboru Joe Bidena, efektem był napad na Kapitol. W USA patriotyzm jest normą społecznych zachowań, dlatego ta próba puczu została przez zdecydowaną większość potępiona, a rząd Bidena, choć przez wielu nielubiany, traktowany jest z szacunkiem należnym instytucji państwa. W Polsce podobne uczucie patriotyzmu jeszcze się nie zakorzeniło. Nie uznanie wyników wyborów, a tym samym nie uznanie legalności rządu, może prowadzić do moralnej ruiny społeczeństwa. Nie uznajemy rządu, a więc nie będziemy im płacić podatków, nie będziemy przestrzegać ich prawa, nie będziemy słuchać ich poleceń…
Droga do depatriotyzacji Polski wiedzie przez PiS. Tu nie ma symetryzmu, tu nie ma dzielenia win na różne strony politycznego sporu. Winny jest ten, kto w imię żądzy władzy nie potrafił narzucić sobie ograniczeń, który uwierzył w swoje „naturalne” prawo do posiadania państwa, który gotów jest na wszystko, by takowego prawa bronić.
Podobno zwycięzców nikt nie sądzi, być może Bóg i Historia im wybaczą. Na mnie jednak, w tym aspekcie, niech nie liczą; nie wybaczam kanaliom naruszającym moje wartości etyczne.
Jarosław Kapsa

„zmniejszaniem frekwencji na mszach świętych”.
Dlaczego „świętych”? Czy istnieją jakieś inne? Czy nie wystarczy „na mszach”?
„Patriotyzm jest uczuciem pozytywnym. Buduje wspólnotowość i solidarność w społeczeństwie, wypełniając treścią instytucje państwa.”
Nie „jest”, ale „powinien być”. Natomiast w wydaniu państwa autorytarnego patriotyzm staje się uczuciem negatywnym służącym wykluczaniu zarówno niektórych członków wspólnoty, jak tez członków innych wspólnot. Patriotyzm staje się instrumentem psychomanipulacji. Własnie to obserwujemy.
Panie Jarosławie (list do Jarosława Kapsy),
zależy mi na nawiązaniu z Panem kontaktu. Przygotowujemy w FCDCN [http://www.sowiniec.com.pl/ ] bibliografię czasopism niezależnych od cenzury PRL dla trzech regionów „Solidarności” obecnego woj. śląskiego i chciałbym z Panem porozmawiać.
Pozdrawiam,
Andrzej Dróżdż