17.11.2024
Premier ogłosił ogólnodostępną, kilkudniową, ankietę w Internecie mającą określić, który z dwóch rywalizujących kandydatów do reprezentowania Koalicji Obywatelskiej może liczyć na większe poparcie w powszechnych wyborach. Z dostępnych informacji wynika, że w początkowej fazie tego sondażu „druzgocącą” przewagę uzyskał Radosław Sikorski nad Rafałem Trzaskowskim. Powstaje pytanie, do czego miałaby służyć ta ankieta, przeprowadzana tuż przed głosowaniem w Koalicji Obywatelskie, które ma wyłonić jej kandydata w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Wyniki zaskakującego badania mogą być jednak wątpliwe, a jej wpływ na decyzję Koalicji destrukcyjny.
Dostępna dla wszystkich ankieta mogła zachęcić pisowskich strategów do skorzystania z okazji dla uruchomienia swych troli i zmanipulowania obrazu w korzystny dla siebie sposób. Jednym słowem, wyniki ankiety mogą być narzędziem dezinformacji w interesie obecnej opozycji. Wiadomo bowiem, że pożądanym, łatwiejszym do pokonania rywalem dla obozu zjednoczonej prawicy byłby Sikorski, a nie Trzaskowski, czyli odwrotnie niż sugerowałyby to wyniki ankiety (jeśli ostatecznie się potwierdzą).
Przeciwko Sikorskiemu PiS wykorzysta brak dojścia do zwycięskiego obozu władzy w USA, o czym pisał Jacek Żakowski, zwracając uwagę, że ugruntowane kontakty ministra wśród amerykańskich republikanów dotyczą środowiska skonfliktowanego z Trumpem i przez niego izolowanego. Pośrednio, choć jednoznacznie, wynikało to także z niedawnego wywiadu b. ambasador USA w Warszawie, zaprzyjaźnionej z prezydentem-elektem, pani Mosbacher dla Polskiej Telewizji.
Nie ma też co się łudzić, że nie będzie wykorzystywana sprawa pochodzenia ewentualnej kandydatki na pierwszą damę, chociaż publicznie wszyscy będą się dystansować od takich intencji, robiąc dobrą minę do złej gry. Zgiełk po głośnej audycji Moniki Olejnik ukazał raczej rozedrganie emocjonalne w tej sprawie, a nie rzeczywisty obraz sytuacji.
Zapowiedzi programowe Sikorskiego mają uzasadnić jego przewagę nad Trzaskowskim w kwestii bezpieczeństwa, jednakże ten drugi rozsądnie przekonuje, że to pojęcie nie może być redukowane tylko do wymiaru militarnego, lecz musi obejmować szereg innych aspektów, takich jak praca, dostępność edukacji i ochrony zdrowia, przeciwdziałanie wykluczeniu itd.
Generalnie, agenda społeczna, nieobecna w zapowiedziach Sikorskiego, będzie ważnym (pewnie bardziej poruszającym od kwestii praworządności) tematem w rywalizacji o prezydenturę, a w tej materii, Trzaskowski, ze swym doświadczeniem samorządowca, będzie na pewno bardziej przekonujący od Sikorskiego, przedstawianego w zwalczającej go propagandzie, jako pana z Chobielina, o wielkopańskich manierach, mimo zauważalnych jego starań, aby ten obciążający w oczach zwykłego wyborcy wizerunek zastąpić obrazem chłopca z blokowego podwórka.
Biorąc to wszystko pod uwagę, można przyjąć, że różne przychylne Sikorskiemu gesty pochodzące ze środowiska polskiej prawicy mają na celu wprowadzenie zamętu w bozie demokratycznym i wykreowanie sytuacji służącej osiągnięciu przewagi w rozgrywce o prezydenturę, której znaczenia nie można przecenić. W tym kontekście, ankieta premiera nie wydaje się szczęśliwym pomysłem. Można mieć tylko nadzieję, że jej trudne do zweryfikowania rezultaty nie zmącą zdolności do oceny rzeczywistości wyborcom Koalicji i nie skomplikują podjęcie przez nich racjonalnej decyzji.

Pomysł Sikorskiego dot. ubiegania się o prezydenturę jest zwyczajnie chory i szkodliwy. Po 10 latach prezydenta z problemami psychicznymi (widoczne zdziecinnienie i brak panowania nad emocjami – to tylko niektóre ) potrzebny nam ktoś kto potrafi nad sobą panować, potrafi zachować się elegancko i tą elegancją pokonać przeciwnika itd. Tych cech Sikorskiemu zwyczajnie brak, a swoim postępowaniem (już szykuje przyszłość Trzaskowskiemu – żenada) pokazuje, że być właścicielem Chobielina, a być panem na Chobielinie, to jednak bardzo wielka różnica.
Co do pochodzenia pierwszej damy, to nie przesadzajmy. Mieliśmy już dwie tegoż pochodzenia, dlaczego miałaby nam przeszkadzać trzecia? Tym bardziej, że to jeden z niewielu jaśniejszych punktów w wizerunku szefa MSZ.
Ankiety Tuska są dwie – na dawnym Twitterze dzisiaj znanym jako X oraz na Instagramie. Sam premier w dzisiejszej informacji wskazuje, że wyniki na każdym z portali są różne. Na X wygrywa Sikorski, na Instagramie (podobno) Trzaskowski. Podobno, bo nie mam podglądu na Instagram. Gdyby przyjąć, że wyniki sondaży modyfikowane są aktywnością pisowskich trolli należałoby zakładać, że mają one (te trolle) jednakowy dostęp do X jak Instagrama. Wobec tego skąd tak różne wyniki sondaży ? Wobec trudności z wyborem kandydata pisowskiego, takie zróżnicowane opinie wyborców powodują więcej zamieszania w PiSie niż w KO.
*
Nie mam informacji dlaczego Tusk zamieszcza takie ankiety. Można spekulować, że ich celem jest zbadanie poglądów wyborców. Członkowie KO, którzy będą SMS-ami głosowali na konkretnego kandydata mają mieć udostępnione także wyniki badań sondażowych zleconych przez KO. Przed przystąpieniem do prawyborów decyzja PO/KO wydawała się oczywista. Teraz juz chyba taka nie jest, choć szanse Trzaskowskiego są nadal wyższe.
Ludzie, przyjrzyjcie się, co ten człek zrobił dla Polski, poza tym, że narażał się w Afganistanie.. On nigdy nie był na podziemnym, szóstym piętrze Pałacu Kultury, co ja tam byłem. A jemu przeszkadza imię dawno zdechłego Stalina.. Więc chce wyburzyć. .To nam grozi, jeśli świra wybierzemy.
Oczywiście! Jest to wielki błąd w zakresie prowadzonej przez obecny rząd polityki informacyjnej.. Zresztą… Czy w ogóle rząd ma jakąś linię marketingu politycznego? Czy można ją zdefiniować w jakiś przejrzysty sposób? Zrozumiały? Wszyscy ministrowie wypowiadają się w kontrze jeden do drugiego. Rzecznikiem rządu – który w normalnych warunkach marketingowych powinien koordynować politykę informacyjną zamykając usta (kategorycznie!) koalicjantom – jest w zasadzie premier kraju, co rozdrabnia jego zasadniczą funkcję i energię. A i tak to jego rzecznikowanie, bywa w sprzecznych ze sobą w wypowiedziach i jest zagłuszane nie tylko przez opozycję, ale i przez własnych funkcyjnych. Co to w sumie jest, ta polityka informacyjna Platformy Obywatelskiej, w ogóle rządu? Bałagan i chaos!… Wydaje się, że polityką w ogóle zajmują się w Polsce dyletanci i początkujący studenci politologii.
Zgoda, że powszechna „ankieta premiera nie wydaje się szczęśliwym pomysłem”. Tylko po co szef rządu pierwszy ogłasza jej wyniki, zanim poznamy rezultaty głosowania w PO? Czyżby przejmował metody Kaczyńskiego „zarządzania przez konflikt”?