Helena Kapri: Beata Guczalska “Biografia ukryta”4 min czytania


21.01.2025

15 sierpnia 2025 roku minie pięćdziesiąt lat od śmierci jednego z najwybitniejszych twórców teatru XX. w – Konrada Swinarskiego. Zginął w katastrofie lotniczej pod Damaszkiem.

Mam w ręce książkę wyjątkową; to Biografia ukryta Beaty Guczalskiej, polskiej teatrolożki, wykładowczyni Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie. Na prawie ośmiuset stronach zamknięte zostało życie syna, brata, męża, przyjaciela, artysty… Aby tego dokonać autorka, podjęła się ogromnej, wręcz benedyktyńskiej pracy. Dotarła do archiwalnych dokumentów, prywatnej korespondencji, zapisów rozmów z dyrektorami teatrów, wspomnień przyjaciół. Książkę otwierają podziękowania skierowane do profesora Józefa Opalskiego i pani Ryszardy Krzeskiej – za udostępnienie domowych archiwów, zaangażowanie i dobrą wolę.

Biografia jest wielowątkowa, choć niepełna; autorce nie udało się dotrzeć do wszystkich źródeł, do niektórych docierać nie chciała, do innych nie mogła…

Szczęśliwe wczesne dzieciństwo, kochający rodzice, starszy brat; to trwało krótko. W wieku 16 lat Konrad został sierotą i odtąd musi radzić sobie sam w trudnych, powojennych czasach. Jedyni jego krewni ze strony matki mieszkają w Berlinie.

Samozaparcie, nauka, praca – i życie powoli się stabilizuje. Przychodzą międzynarodowe sukcesy, wyróżnienia i nagrody z Austrii, Niemiec, Szwajcarii, Izraela, ZSSR, Ameryki. Pośpiech, realizacja kilku projektów jednocześnie, loty z Polski i do Polski odbijają się na zdrowiu. Pojawia się depresja, lęki, ataki gniewu. Po pewnym czasie mijają i reżyser podejmuje przerwaną pracę. Aktorzy kochają go za perfekcjonizm, szacunek z jakim odnosił się do każdego, cichy, spokojny głos i umiejętność wydobywania z każdego najbardziej wartościowych cech..

Nigdzie nie mieszkał długo, nie przywiązywał się do miejsc, a zapytany kiedyś, gdzie najchętniej zamieszkałby na stałe, odpowiedział – w Krakowie. Kraków obok Wieliczki, gdzie jako dziecko mieszkał z matką, był miastem, które polubił najbardziej. W Starym Teatrze powstawały jego najwybitniejsze inscenizacje, tu miał swoich przyjaciół; dwa lata przed śmiercią otrzymał od miasta mieszkanie na Kazimierzu.

Spektakle reżyserowane przez niego to arcydzieła same w sobie. Potrafił wydobyć z tekstu, to co miało być ukryte, ośmieszał, kpił, zachwycał… W Schillertheater w Berlinie Zachodnim wyreżyserował widowisko na podstawie dramatu Pluskwa Majakowskiego. Trochę w niej satyry, trochę groteski, co Swinarski umiejętnie wykorzystał, robiąc z Pluskwy wielkie show. Dyrektor teatru zapewnił mu nieograniczone finanse i reżyser poszedł na całość. Zatrudnił około dwustu aktorów, muzyków, statystów, akrobatów cyrkowych, wykorzystał scenę obrotową, gdzie jeździły samochody z oldtimerem na czele. Podobno miały się pojawić tresowane niedźwiedzie, ale aktorzy się nie zgodzili. W scenie finałowej zapada żelazna kurtyna. Przerysowanie niektórych postaci, mocne cechy groteski i muzyka, odebrały sztuce upolitycznienie. I o to reżyserowi chodziło. W Biografii ukrytej jest wiele stron poświęconych opisom scenicznych wizji reżysera. Są to spektakle realizowane w Polsce, Europie i Ameryce.

Mówiąc o Swinarskim, nie sposób pominąć krakowskiej inscenizacji Dziadów w Teatrze Starym z 1973 roku – Dziady inne niż wszystkie. Tu nie obrzęd jest ważny tylko ludzie, żebracy, bezdomni, głodni. Mieszają się z zdezorientowanymi widzami, przepychają, cisną do zastawionego stołu, odrażający, brudni, źli... Są obecni podczas wielkiego monologu Konrada, ale nie interesuje ich to o czym mówi, patrzą na ruchy jego ciała – Konrad to epileptyk, Rollison rzuca się przez okno i rozbija szybę, a senator Nowosilcow tuli się do pierzyny jak do kobiety. Święty, narodowy dramat został wywrócony na nice i to się podobało. Na Dziady ciągnęły pielgrzymki zainteresowanych z całej Polski. Biletów nie można było dostać na wiele miesięcy naprzód. Wreszcie pokazano Dziady takie, jak je Mickiewicz napisał–mówi Beata Guczalska w swojej książce.

Tak bardzo się spieszył… Wizę do Iranu dostał w ostatniej chwili. Na postoju nie było żądnej taksówki, ale „na szczęście” podjechał samochodem Wojciech Pszoniak i dowiózł go na lotnisko. Samolot czekał na ostatniego pasażera. W autobusie podjeżdżającym do samolotu Konrad jechał sam. O godzinie 22.13 samolot uderzył o ziemię i rozbił się na pół.

Biografii ukrytej nie czyta się łatwo, ale jak już się zacznie, nie sposób się oderwać. Konrad staje się bliskim znajomym.

Helena Kapri

 

9 komentarzy

  1. Senex 21.01.2025
  2. Andrzej Sz. 22.01.2025
  3. Stokrotka 23.01.2025
    • Bungo 23.01.2025
  4. J.Mucharski 23.01.2025
  5. slawek 23.01.2025
  6. AU 24.01.2025
  7. Żuk 26.01.2025
  8. Bungo 26.01.2025