16.02.2025
Nikt nie kwestionuje, że świat wszedł w strefę turbulencji i znajduje się na ostrym wirażu. Nie wiadomo jednak, co będzie za zakrętem, chociaż pewne zręby nowego stają się uchwytne.
Zarysowuje się świat triumwiratu : USA, Rosji i Chin, trzech supermocarstw nie bez sprzeczności i sporów, ale pogodzonych w misji dominacji nad światem. Symptomatyczna w tym względzie jest dostrzegana w Waszyngtonie wola spotkań prezydenta USA z Putinem i Xi Jinpingiem oraz ich zwieńczenia wspólnym, trójstronnym spotkaniem. Uderzająca jest marginalizacja Europy, która będzie spłacać daninę za lata klientyzmu i sponsorowania ze strony USA. Postawiona wobec konieczności zwiększenia nakładów na zbrojenia Europa nie uchroni się od ryzyka zubożenia poziomu życia i związanych z tym napięć społecznych. Zapowiedziane przez Trumpa i jego wysłanników zredukowanie amerykańskiej obecności wojskowej na starym kontynencie nie pozostawia w tym względzie wątpliwości i nie daje miejsca na dywagacje. Czy dotknie to także Polskę, czas pokaże. Na pewno oprócz obecności USA i własnego potencjału, niezbędna będzie reasekuracja polskiego bezpieczeństwa w ramach szerszego, partnerskiego, europejskiego, a nie tylko dwustronnego układu. Polskie doświadczenia są pod tym względem wymowne. Relatywizowanie niezawodności NATO jako gwaranta bezpieczeństwa państw członkowskich dostrzegane w wypowiedziach nowego gospodarza Białego Domu jest poważnym ostrzeżeniem.
Niepewna stała się przyszłość Ukrainy, która stała się teraz centrum światowej dyplomacji. Aktywność USA, której celem jest zakończenie tam wojny i zaprowadzenie trwałego pokoju obudziły nadzieje na przerwanie tego koszmaru niszczenia przez Rosję sąsiadującego z nami narodu. Niektóre jednak aspekty inicjatywy Waszyngtonu budzą niepokój: wykluczenie Europy z pokojowych negocjacji i niejasny w nich status Ukrainy, upublicznienie ustępstw ( terytoria okupowane i członkostwo w NATO ) zanim zaczęły się rozmowy, co ułatwia Rosji eskalowanie żądań i osłabia pozycję negocjacyjną Ukrainy, a zwłaszcza uniki w sprawie gwarancji bezpieczeństwa, które zapobiegłyby w przyszłości powtórce rosyjskiej napaści. Zaangażowaniu Ameryki w rozwiązanie tej kluczowej sprawy może jednak sprzyjać jej zainteresowanie ukraińskim złożami rzadkich surowców ( w tym uranu, litu i kobaltu ) kluczowych dla nowoczesnych technologii. Obawa przed utratą tych złóż może być czynnikiem stymulującym Stany Zjednoczone do aktywnych działań na rzecz pokojowego porozumienia i powstrzymania w porę Rosji. Ukraina temu sprzyja, ale warunkuje zawarcie odpowiedniej umowy z USA w sprawie eksploatacji swych złóż od wyraźnych gwarancji bezpieczeństwa, czemu się trudno dziwić.

Eugeniusz Noworyta
Dyplomata, b. stały przedstawiciel Polski w ONZ, b. ambasador w krajach Ameryki Płd.
Więcej: Wikipedia
Byłbym bardzo ostrożny w formułowaniu wniosków o mocarstwach światowych. Podobnie o marginalizacji Europy. To co Trump zapowiada, co zrobi i co z tego wyniknie okaże się po pewnym czasie. Chiny potrafią świetnie wykorzystywać okoliczności. Zignorowanie Europy, głównego sojusznika USA na świecie, może się Trumpowi odbić czkawką w najmniej spodziewanym momencie.
Niestety, co Trump zapowiada to coraz częściej robi. Póki co nie widać znaczących partnerów zainteresowanych w zmacnianiu Europy. Trump, wiadomo, nie tylko ograniczy wojskową obecność, ale też może zastosować presję handlową. Sa
ma Europa jest zdolna do samodzielnego wysiłku, ale rezultaty osłabi amerykańskie wsparcie radykalnej prawicy i brak odporności niektórych krajów na uroki autorytaryzmu. Co do Rosji, to wiadomo, że stałym jej celem jest
rozwalenie Unii i ew. partnerstwo z Niemcami. Chiny rzeczywiście mogą się zdecydować na taktyczny sojusz z Europą, ale przeszkadzał będzie konflikt wartości. Raczej nadchodzą trudne czasy…
Sławek
Piszesz: „Zignorowanie Europy, głównego sojusznika USA na świecie, może się Trumpowi odbić czkawką w najmniej spodziewanym momencie” Otóż, zdaniem szwagra, problem w tym, że jeśli jego kraj ma dalej coś znaczyć na światowej arenie, musi uczestniczyć w jego podziale na trzy części: ruską, chińską i amerykańską. Ale według mnie do tego nie dojdzie, bo jest jeszcze Iran, który nie lubi dmuchania w osobisty nos. Natomiast wnuczek podpowiada, że zapominamy o Indiach. Krótko mówiąc, jest źle, a będzie jeszcze lepiej i jakby nie patrzeć, czkawką odbije się Europie.
Marku – warto przypomnieć powiedzenie, popularne m.in. w polskiej bankowości: „Sytuacja jest dobra, chociaż nie beznadziejna”.
*
Każdy z nas ma swój ogląd rozwoju sytuacji na świecie i każdy … ma rację. Na razie panuje chaos jak słusznie nazwał Andrzej Lubowski; można zamiast tego użyć pojęcia – zamieszanie. Administracja USA znajduje się w trakcie „wywracania stolika” przy czym ona ten stolik wywraca sama sobie najbardziej. Reszta graczy musi się w takim obrocie wydarzeń odnaleźć. Nie jest to sytuacja łatwa dla nikogo. Nie wiem czy ktokolwiek jest do tego naprawdę przygotowany. Najmniej sami Amerykanie, ci zwłaszcza, którzy przez lata tworzyli i utrzymywali delikatną równowagę w ramach swojej dominacji na świecie. Wywracając stolik USA będą musiały zbudować nową równowagę, inaczej system będzie trwale zdestabilizowany, co oznacza wojny, zawieruchy, etc. Obawiam sie, że obecni członkowie administracji USA nie mają nie tylko jasnego, ale żadnego pomysłu na tę nową równowagę. Będzie jak w awanturach ulicznych – „…zrobimy dym a potem się zobaczy”. Mam nadzieję, że będzie jakieś „potem”.