15.03.2025
…coraz częściej przypominają zażarte rozmowy dziada z obrazem; nie spełniają warunków dzisiejszego dyskutowania, ponieważ słowa ich adresowane są do PRZEKONANYCH. A nieprzekonani zachowują się jak dzieci, które, gdy nie chcą słuchać połajanek, zatykają uszy.
Przegrywam kolejną walkę; jakich bym nie użył argumentów, zawsze wyjdę na awanturnika. Zaś tam na awanturnika! To określenie jest wielce łagodne. Raczej na zapiekłego wroga polskości.
Ponoszę klęskę, gdyż zniesmaczonych jest niewielu, a wniebowziętych, mnóstwo. Lecz jeśli prawdą jest, że kropla drąży skałę, to nadal będę protestował, bo a nuż jakiś decydent tego szpitala wariatów pójdzie po rozum do głowy, szarpnie się na refleksję i w końcu pojmie, o co biega. A jak już pojmie, to może zrozumie, że, zanim zostanie wygwizdany, powinien zejść z politycznej estrady.
Fakt, że mam dosyć obecnej polityki, że czuję się jak zmęczony własną bezradnością niczym frajer w papilotach, nie zawiera w sobie niczego niezwykłego; większość moich znajomych też woli zająć się życiem bez babrania się w politycznych fekaliach, ot, poświęcić czas na zwiedzanie świata istniejącego obok, na przebywanie w krainach atrakcyjnych, nieznanych, a wartych poznania, w otoczeniu przyrody, malarstwa, czegokolwiek odległego od absurdu.
To już nie jest mój świat. Kiedyś był piękny, gdyż zrozumiały. Teraz ledwie są szczątki jego wspaniałości. Lecz gdzieś w rozpaczach tli się iskierka nadziei, że ludzie się opamiętają i nie pozwolą, by dalej schodził na psy. Ale wątpię, by to odrodzenie ziściło się za mojego życia. Pociecha w tym, że późne wnuki doczekają jego normalności. Więc się nie poddaję, tylko kontynuuję robotę; kropla drąży skałę, a im więcej kropel, tym szybsza i efektywniejsza oczyszczająca powódź.

Marek Jastrząb
Pisarz, publicysta
Niektóre publikacje Autora są do pobrania w Bibliotece Studia Opinii
źródła obrazu
- jastrzab: BM
“Pociecha w tym, że późne wnuki doczekają jego normalności. Więc się nie poddaję, tylko kontynuuję robotę; kropla drąży skałę, a im więcej kropel, tym szybsza i efektywniejsza oczyszczająca powódź.”
*
Moim zdaniem ani późne ani jeszcze późniejsze wnuki nie doczekają normalności. Przeciwnie – jak w starym sowieckim dowcipie o komuniźmie – bedzie jeszcze dużo gorzej !
Właśnie dlatego drugie zdanie ma głęboki sens – nie odpuszczamy. Każda kropla bedzie miała konsekwencje wodospadu – pędzej czy później !
Panie Marku, pocieszające jest jedynie to, że nie zamierza Pan poddać się i będzie nadal pisał, gdyż Pańska wiedza, pułap i styl krytycyzmu w stosunku do otaczającej rzeczywistości, a także polszczyzna, jaką się Pan posługuje, jej przebogata paleta niuansów, neologizmów i niedomówień, tworzą koncert, w którym można się zmysłami zatopić nawet wtedy, gdy za oknem przybijające polityczne turbulencje, a poziom czytającego wlecze się w ogonie za intelektem piszącego.
To nie jest laurka, gdyż wszystko pozostałe z tego felietonu, no może prawie wszystko, podpada według mnie pod jakąś tam krytykę.
Zacznę od tego, że normalność jest jednak pojęciem względnym. Świat zawsze był piękny i zawsze bywał obrzydliwy. Taki był kiedyś, w pierwszej połowie Pańskiego życia, podobnie w roku urodzin mojego Ojca, w 06′ ubiegłego wieku, taki będzie w czasach naszych późnych wnuków i jeszcze późniejszych prawnuków. (Pan to wie używając w wypowiedzi pewnej dramaturgii.) Zawsze był naukowo lub bosko zrozumiały dla części populacji i nie do pojęcia dla wielu bezpośrednio zderzających się z jego tajemnicami, przykrościami lub wyroczniami. Piękno ludzkiego ciała odarte z wierzchniej ochronnej warstwy i ukazujące podskórną materię z wnętrznościami interesujące może być wyłącznie dla anatoma lub artysty pokroju Leonarda da Vinci, u pozostałych budzi odrazę lub irracjonalny lęk.
Słusznie, kropla drąży skałę (lub niszczy psychikę), a oczyszczająca powódź, ta z wieści gminnej, co to “jednemu zabierze, a da drugiemu”, jak wygląda w rzeczywistości widzieliśmy kilka miesięcy temu na południu Polski, a do dziś w jej efektach siedzą nią dotknięci. Jej inna wersja, bynajmniej nie oczyszczająca, a jeszcze bardziej niszczycielska, w postaci tsunami, najdobitniej widoczna na przykładzie elektrowni atomowej Fukushima z 2011 r. i ciut wcześniejsza, z dwa tysiące czwartego w płd. wsch. Azji, w basenie Oceanu Indyjskiego – tu bym zdecydowanie uważał z poetyką.
Poza tym – po rozum do głowy, jak w ciemno po sól do skrupulatnej sąsiadki, mogą iść wyłącznie ci, którzy ten rozum posiadają na składzie. A ponieważ znakomita większość polityków, choć nie tylko oni, wyznaje daleko inne wartości niż posługiwanie się rozumem, w tym logiką, trudno tedy o refleksję, no i tym trudniej o zejście z estrady.
Panie Marku, nawet przekonani potrzebują czasem utwierdzenia w swoich przekonaniach. Zwłaszcza w krótkiej, niemęczącej, syntetycznej formie. A jeśli jeszcze ona sama gładko się czyta i nie utrudnia zrozumienia… Powinien Pan nadal robić to, co wspaniale potrafi – pisać, mając za sobą podobnie myślących. Prawdopodobnie ludzie się nie opamiętają w czasie dającym jakiekolwiek szanse, to i świat będzie kontynuował owo schodzenie… I tylko symbolicznych psów szkoda.
PS – Tekst tego wyjątkowo długiego komentarza powstał zaraz po przeczytaniu, ale musiał poleżakować, by pozbyć się nadmiaru emocji. Ale na aktualności nie stracił. Pozdrawiam.
Pisze Pan pięknie i mądrze! Zawsze czekam na kolejny tekst i on nie zawodzi. Aluzje, metafory, a jednocześnie dosadność sformułowań; podoba mi się taki styl. Proszę pisać nadal!
Panie Marku – też zawsze czytam. Ukłony 🙂