22.04.2025
Kilka po inauguracji Donalda Trumpa z odrobiną zdumienia dostrzegłem krytyczne a nawet zjadliwe komentarze poczynań nowej administracji w „Wall Street Journal”, dzienniku tradycyjnie sprzyjającym Partii Republikańskiej. Kilkakrotnie na łamach Studia Opinii odnotowałem takie teksty, tym bardziej, że często wyrażały one stanowisko Rady Redakcyjnej, pełnej sztandarowych i sprawdzonych w propagandowym boju konserwatystów. Z czasem takich tekstów przybywało i krytyka poczynań prezydenta stała się chlebem powszednim WSJ.
Cła na import z Kanady i Meksyku WSJ nazwała „najgłupszą wojną handlową w historii”. Zaś w wydaniu z 18 kwietnia 2025 r. pod tytułem „Jeszcze głupszy pomysł niż cła” przyznała, że tuż za rogiem czai się pomysł znacznie głupszy: podatek eksportowy na amerykańskie obligacje skarbowe.
Kiedy piszę te słowa w Polsce jeszcze święto. W Ameryce dzień powszedni, więc działają giełdy. Kolejne mocne spadki, kolejny sygnały, że pomysły Białego Domu to zalążek gospodarczej katastrofy. Rynki finansowe niepokoi już nie tylko huśtawka pomysłów handlowych Trumpa, ale pogróżki pod adresem szefa Urzędu Rezerwy Federalnej i nieskrywane ambicje prezydenta, aby dyktować politykę bankowi centralnemu. Trump to deweloper. Z punktu widzenia dewelopera im niższe stopy procentowe tym lepiej – bo taniej pożycza i on, i ludzie, którzy jego apartamenty kupują. Taki drobiazg jak inflacja jego nie boli.
Były wieloletni redaktor naczelny „Wall Street Journal” Gerard Baker, cytowany kilkakrotnie w Studio Opinii, w dzisiejszym (21.04.2025) wydaniu stawia w tytule pytanie, które za nim powtarzam: „Czy Trump to tyran, zbawca, a może po prostu nieudacznik?” I pisze: „Cele jego drugiej kadencji są ambitne. Ale jak dotąd ich realizacja była uderzająco niekompetentna.”
Dla jednych – pisze – hiperaktywne działania Trumpa to długo oczekiwana „rewolucja przeciwko skompromitowanemu establishmentowi”. Dla innych – najbardziej niepokojące zawłaszczenie władzy wykonawczej w historii republiki, seria olbrzymich kroków w stronę pełnego autorytaryzmu.
„Zastanawiam się jednak – kontynuuje – czy nie rośnie grupa ludzi, dla których najważniejsze pytanie nie brzmi: czy prezydent to zbawca czy tyran, ale raczej – czy on i jego zespół są w ogóle zdolni do realizacji projektu tak śmiałego i ambitnego, bez względu na intencje. Trzeba przyznać, że zadanie, jakie sobie postawili – przebudowa porządku amerykańskiego i światowego z ostatnich dekad – byłoby wyzwaniem nawet dla zespołu genialnych autokratów o politycznej przenikliwości Machiavellego i bezwzględnej skuteczności hiszpańskiej inkwizycji.
W swojej studniowej wojnie na wielu frontach, zespół Trumpa wziął na cel – w dowolnej kolejności – sądy, czołowe uniwersytety, większość mediów, znaczną część środowiska prawniczego, rynki obligacji, walut, akcji, drugą największą gospodarkę świata i drugą najpotężniejszą siłę geopolityczną, globalny system sojuszy i system gospodarki światowej.
Założeniem strategii „blitzkriegu” jest to, że jej odwaga sama w sobie stanowi gwarancję sukcesu: że zalewając przeciwnika energią i rozmacham, zaskoczysz go, wybijesz z rytmu, a może nawet zdemoralizujesz. Ale trzeba to jeszcze umieć zrealizować. Coraz więcej wskazuje na to, że ta wojna przypomina raczej nie Blitzkrieg, a Blunderland – czyli Krainę Nieudolności. (…)
Próba ożywienia amerykańskiego przemysłu przynosi efekt odwrotny. Zmiana reguł gry w gospodarce międzynarodowej okazuje się trudna – wciąż czekamy na choćby jedną z głośno zapowiadanych umów handlowych z zagranicznymi petentami. Wojna w Ukrainie nadal trwa – ale udało się za to zrazić niemal wszystkich sojuszników. Może zbliżamy się do nowej, odważnej strategii wobec Iranu – ale wygląda na to, że to po prostu reedycja porażki Baracka Obamy. Nie tylko nie ma dowodów na to, że Chiny dały się zastraszyć, ale wręcz przeciwnie – wydaje się, że Chińska Republika Ludowa, wspierana przez Uniwersytet Harvarda, czuje się na tyle pewnie, że stawia czoło rządowi federalnemu. Pomaga jej w tym fakt, że administracja Trumpa – przez pomyłkę – kliknęła „wyślij”.
Chwaląc politykę ograniczenia imigracji wspomina Baker, że wiele osób nie akceptuje ceny, jaką przyszło za to zapłacić – prawnych wybiegów i brutalnych metod, których legalność bywa wątpliwa. Administracja, zatem, może stanąć przed wyborem: albo kryzys konstytucyjny, albo wizerunek słabości, jeśli ugnie się przed sądami w sprawie deportacji.
„Nie wątpię w powagę zamiarów, z jakimi administracja Trumpa próbuje zmienić polityczny i kulturowy krajobraz. Nie lekceważę też obaw tych, którzy twierdzą, że rozbuchana interpretacja władzy wykonawczej stanowi zagrożenie dla konstytucyjnego ładu.
Problem w tym, że mimo przekraczania granic, coraz bardziej pogrąża się w chaosie. Największym ryzykiem dla Trumpa może się okazać pytanie, które zadają sobie wyborcy: Jaki pożytek z silnego przywódcy, który nie potrafi niczego zrobić dobrze?
Pod tekstem Bakera, WSJ umieściło historyczny filmik z komentarzem: „Polityka zagraniczna prezydenta Trumpa wyrządza nieodwracalne szkody największej geopolitycznej marce, jaką kiedykolwiek stworzono.” – mając na myśli markę „Ameryka”.

Andrzej Lubowski
Polski i amerykański dziennikarz i publicysta polityczno-ekonomiczny.

Dla mnie wywód znawcy meandrów polityki i ekonomii USA rzuca dodatkowe światło na zupełnie bezmyślny i frontalny atak na uniwersytety, które były i są ważnym źródłem dochodów i prestiżu. Jest nadzieja, ze nie polegną w tym starciu, ale kwestia kosztów pozostaje otwarta.
Zapowiedzi tej administracji są odwrotnie porporcjonalne do kompetencji jej członków, począwsay od jej szefa. Pytanie postawione przez Gerarda Bakera jest zasadne, a odpowiedź na nie otrzymujemy każdego dnia od kilku miesięcy, a nawet kilku lat. Nie da się wielkiej przebudowy dokonać przez kompletnych amatorów i oszołomów. Z tego może być tylko klapa i awantura. Klapę mamy już na wyciągnięcie ręki a awantura przed nami. Z buńczucznych zapowiedzi, że na czele MAGA stoi wielki mag coraz bardziej widać, że to magik, a słowo wielki należałoby przyporządkować innemu rzeczownikowi.
Gdy usłyszałem, że zdaniem Trumpa Uniwersytet Harvarda to siedlisko i wylęgarnia „ptasich móżdżków”, z ciekawości sprawdziłem, ilu Noblistów/ek powiązanych jest z tym uniwersytetem. Odpowiedź: 161 osób.
Wychodzi na to, że Trump – mimo całego tupetu – jest jednym z najbardziej zakompleksionych kabotynów na świecie.