27.04.2025
Doroczne expose’ Radosława Sikorskiego i dyskusja nad nim w Sejmie oraz przemówienia czołowych reprezentantów państwa w Gnieźnie w czasie uroczystości z okazji tysiąclecia koronacji Bolesława Chrobrego zdefiniowały aktualne uwarunkowania międzynarodowej pozycji Polski. Donald Tusk określił je jako trzy filary: silna armia, mocna gospodarka i dominująca pozycja w regionie. Dwa pierwsze cele nie budzą wątpliwości, trzeci nie jest jednak jednoznaczny i wymaga dodatkowej analizy, dotyka bowiem tak labilnej sfery, jaką jest polityka zagraniczna państwa i jej efektywność.
Sprawczość polityki zagranicznej, a zwłaszcza spełnianie jej podstawowego celu, jakim jest zapewnienie bezpieczeństwa państwa i jego obywateli – jak wiadomo – warunkowana jest jego potencjałem gospodarczym i militarnym, narodowym konsensusem oraz zewnętrznymi sojuszami. Tymczasem w obu tych ostatnich sferach mamy pęknięcia, które ujawniły również wymienione na wstępie wydarzenia. Prezydent Andrzej Duda miał za złe ministrowi Sikorskiemu, że nie docenił promowanej przez niego inicjatywy Trójmorza. a politycy Zjednoczonej Prawicy zarzucają rządowi rozluźnianie sojuszu z USA i krytycyzm z kręgu jego zwolenników w stosunku do administracji prezydenta Trumpa, a nawet działania zmierzające do zastąpienia sojuszu z USA aliansem europejskim.
Europejska opcja stała się rzeczywistą alternatywą paradoksalnie dzięki Trumpowi i jego naciskom na zwiększenie wydatków na zbrojenia krajów starego kontynentu korzystających dla swego bezpieczeństwa kosztem USA z „jazdy na gapę”. Jednakże otrzeźwiającej presji amerykańskiego prezydenta towarzyszą niepokojące aspekty: rozluźnienie więzi transatlantyckich, a zwłaszcza osłabienie Sojuszu Północnoatlantyckiego poprzez relatywizację artykułu 5 Traktatu Waszyngtońskiego o bezwarunkowej pomocy dla państw będących ofiarami agresji, jeśli nie przeznaczały dostatecznych środków na obronę.
W rezultacie, powstał unijny program dozbrojenia Europy z szansami na nieodległą realizację.
Równocześnie zauważalna jest aktywność wiodącej grupy, czegoś w rodzaju twardego jądra Europy skupiającego Francję, Niemcy, Włochy i W.Brytanię Pytanie, czy nas chcą w tym gronie, czy też jesteśmy skazani na peryferie w sytuacji, gdy nowa dominująca konfiguracja z udziałem Anglików może przekształcić Unię w ugrupowanie nieszczęsnych „dwóch prędkości”.
Niepokój jest uzasadniony. Negocjacje ws. przerwania wojny za naszą granicą prowadzone są bez polskiego udziału w gronie: Francja, W.Brytania, USA i Ukraina (częściowo: Włochy), co próbujemy wyjaśniać i obłaskawić odmową udziału polskich żołnierzy w ewentualnych siłach rozjemczych nadzorujących zawieszenie broni. Ponadto, ważna decyzja o skoordynowanych zakupach broni w ramach Unii Europejskiej zawiera klauzule wymagalności wysokoprocentowego europejskiego wsadu – co, jak na razie – wyklucza możliwość zawierania kontraktów przez polskie zakłady zbrojeniowe, funkcjonujące w znacznej części w koprodukcji ze Stanami Zjednoczonymi.
Nie przysparza nam atutów nieobecny w ważnym obecnie procesie decyzyjnym format Trójkąta Weimarskiego (Polska -Niemcy-Francja), ani sparaliżowana wewnętrznymi rozbieżnościami Grupa Wyszehradzka. Próbujemy to jakoś zrównoważyć animowaniem inicjatywy Trójmorza oraz nadaniem dynamizmu i nowych treści współpracy krajów bałtyckich, jednak te wysiłki są jeszcze w stadium początkowym.
Generalnie, polska dyplomacja, dążąc do regionalnego przywództwa, staje wobec trudnych wyzwań w zmieniającej się sytuacji międzynarodowej. Jeśli podoła, będzie istotnym wsparciem w konsolidacji sojuszniczych powiązań państwa i umacnianiu jego międzynarodowej pozycji. To ważny i niezbędny element, jednak bezpieczny rozwój Polski, naznaczony pamięcią o efektywności sojuszniczych gwarancji w wydarzeniach z września 1939 roku, zależny będzie przede wszystkim od jej gospodarczego i militarnego potencjału czyli od umocnienia pierwszego i drugiego filaru z triady Donalda Tuska.
