Marek Jastrząb: Sądny dzień3 min czytania


14.05.2025

Na tajnym zjeździe fanatyków prezesa postanowiono, że z wdzięczności za sypanie piachu w rządowe tryby, elektorat w nadchodzących wyborach zagłosować ma na przedstawiciela partii Bezdomnych Właścicieli Niczego i jest to polecenie wagi priorytetowej. W sprawie tej wydano stosowną odezwę. Przytaczam streszczenie:

w kontekście zwycięstwa Rafała T, zaleca się oddanie głosu na Karola N. Jest to główny i podstawowy obowiązek wszystkich ludzi złej woli. Dlatego w imię zachowania ciągłości brużdżenia, nie mamy wyjścia: albo wygramy, albo przyjdzie nam zdechnąć.

*

Moim zdaniem tylko ponowna utrata niepodległości jest w stanie pomóc w jej odzyskaniu. Może dopiero wtedy zagubiony naród docenieni znaczenie wolności, bo ta, co jeszcze jest, za chwilę może przestać nią być (prawda to stara, że dokąd się czegoś nie utraci, lekceważy się drogocenne walory tego czegoś. Bagatelizuje i przedstawia jako nieważność losu i krotochwilną ekstrawagancję dziejów).

*

Do głowy przyszły mi spóźnione refleksje. Wątpliwości, gdyż zobaczyłem, że to samo, co ja, wyznają również seniorzy; ludzie wiekowi, potargani przez los, wychowani na niezakłamanej miłości do ojczyzny, ustawicznie gotowi do powrotu na ring, stale chętni uczestniczyć, działać, ponownie, jak za solidarnościowych dni, manifestować, opowiadać się za prawem do normalności życia. I przerażonym okiem wyobraźni ujrzałem drżący las szwedek i chodzików zmierzających na Belweder. Z pieśnią na ustach, krokiem rozdeptanym przez czas, maszerowali do urn. A na ich czele dreptał zaprzeszły duch czasu.

*

Obawiam się, że w tłumie głosujących nie będzie tak licznej grupy ludzi młodych. Tych, co za poprzednich wyborów wystawali w kolejkach do lokali. Młodzi, prężni, utwardzeni wiarą w pokonanie podłych ludzi, zawiedzeni i rozczarowani brakiem rezultatów swojego zrywu, wycofali się z przedwczesnego entuzjazmu i zaczął im zwisać cały ten polityczny bajzel. Żyją znowu w zupełnie innym świecie. Nie są zainteresowani przeżywaniem wzruszeń wywodzących się z poza internetowych czasów swoich ojców i dziadków; tamte pasje, tamte dylematy, są im obce. Wpatrzeni w smartfony, zajęci klikaniem, zanurzeni w sobie, traktują teraz swoje przedwczesne protesty jak zaprzepaszczone chwile naiwnej nadziei.

Poczuli, że dali się nabrać, że ci, co mieli trafić do pudła (np. różne Brauny), nadal występują po telewizjach i cięgiem ujadają ile wlezie. I nic się nie dzieje; bez przerwy są bezkarni, a za swoje brednie dostają pieniądze wypłacane przez Europarlament czy Sejm. To ich państwo płaci za gaśnice i deskorolki, pozwala na utrzymywanie Trybunału Konstytucyjnego, finansuje przedstawienia i moralne wygibasy Kaczyńskiego, Macierewicza i innych kanalii. To przez nich wybrane państwo nie potrafi się pozbyć złodziei, zakazać im wstępu na polityczne salony, nie jest w stanie dotrzymać zawartej umowy o rozliczeniach. Wstydząc się więc za nie, mogą nie pójść na wybory. Obawiam się, że nie zechcą zaryzykować jeszcze raz.

Marek Jastrząb

Pisarz
Debiutował w 1971 roku na łamach „Faktów i Myśli”. Drukował także w wielu innych czasopismach swoje opowiadania, felietony, eseje, recenzje teatralne i oceny książek. Jego prozatorskie miniatury były wielokrotnie emitowane w Polskim Radiu w Bydgoszczy.

 

źródła obrazu

  • jastrzab: BM

One Response

  1. WaszeR Londyński 15.05.2025