Wojciech Skulski: Zabrakło realizmu4 min czytania


06.06.2025

Wszyscy się w kwestii ostatnich wyborów wypowiadają, to czemu nie ja. Mam proste, choć tylko częściowe wyjaśnienie. No, ale w tych wyborach część warta 2% oznaczała zwycięstwo, wiec częściowe wyjaśnienie też się liczy. Uważam, ze „obóz demokratyczny” po raz kolejny przegrał, bo ciągle jest zorganizowany jako pospolite ruszenie, jak szlachta pod Ujściem, opisana przez Sienkiewicza (Sienkiewicz wielkim pisarzem był). Profesjonaliści mieliby bazy danych na temat każdej gminy i byliby tam ciągle obecni, nie tylko przed wyborami. Przy okazji mogliby przekazywać swoją wiedzę do góry, do demokratycznego rządu, który mógłby coś z tą wiedzą coś pozytywnego zrobić na co dzień. I powinien, bo co to za rząd, który tego nie robi.

Kampania wyborcza byłaby wzmożeniem tego wysiłku przez kilka miesięcy, ale wysiłek powinien być ciągły. Gdyby takie struktury działały na ścianie wschodniej, to kilka procent głosów przeszłoby na stronę demokratyczną i to by wystarczyło. Polityczna mapa Polski jest znana. Ciągle widzimy te same kolory w tych samych miejscach. Wiadomo, gdzie trafiać z jakim przekazem. Przekaz powinien być dopasowany do otoczenia, ponieważ przez ponad sto lat nie udało się dopasować otoczenia do innego przekazu i o tym właśnie mówią te kolory. Widzieliśmy je po przegranej Komorowskiego i widzimy je w każdych wyborach.

To podejście powinno być oczywiste w skali całego kraju, bo wszędzie są procenty do ugrania. Jednak inny powinien być przekaz w Wielkopolsce, a inny na wschodzie. Nie ma w tym nic złego. Ludzie mają swoje lokalne problemy i chcą wiedzieć, że te lokalne problemy są znane na górze i że góra coś z nimi zrobi. Gdyby góra potrafiła to obiecać, a potem naprawdę coś by zrobiła, to góra miałaby posłuch i szacunek, wynagradzany głosami w kolejnych wyborach. Na tym powinna być budowania stabilność polityczna kraju, a nie na marszach raz na dwa lata i wybuchach słusznej prozy pośród inteligenckiej braci, która poza tym jest kiepsko zorganizowana. Poza narzekaniem na FB, bo to akurat inteligencka brać potrafi nad podziw dobrze.

Pospolite ruszenie po raz kolejny przegrało z dobrze zorganizowaną PiSowską bracią, zrośniętą w jedno z doskonale zorganizowanym Kościołem. To akurat są profesjonaliści, którzy na okrągło zajmują się propagandą. Oni nic innego nie robią, w czasie wyborów i pomiędzy wyborami, poza ciągłym powtarzaniem swojej „prawdy”. W mojej ocenie ta „prawda” jest odrażająca i bardzo szkodliwa dla zdrowia psychicznego. Przynajmniej mojego, i pewnie także dla większości czytelników. Ale zawartość tej „prawdy” nie ma znaczenia w porównaniu z faktem, ze jest ona na okrągło głoszona przez dobrze zorganizowane struktury. Zaś po stronie demokratycznej ja nie widzę żadnych struktur, poza naprędce organizowanymi komitetami obrony tego i owego. Brak organizacji i brak dobrze ukierunkowanego przekazu przekłada się na kolejne porażki.

W historii ruchu demokratycznego był jeden moment, gdy dobrze zorganizowana struktura przełożyła się na ogromne, choć tymczasowe zwycięstwo. Jacek Kuroń zorganizował sieć informacyjną, która informowała o strajkach w roku 1980, pomimo blokady informacyjnej nałożonej przez władze. Światowa prasa posyłała korespondentów na konferencje prasowe w mieszkaniu Kuronia. Dzięki tej strukturze świat był poinformowany, świat patrzył, i władza miała związane ręce. To było zwycięstwo dobrej organizacji nad złym reżimem. (Który w końcu okazał się dużo lepszy od naszych ówczesnych wyobrażeń.) No, i co zostało z tej lekcji? Jak pokazują kolejne wybory, niewiele zostało. Polskiej inteligencji ciągle się wydaje, że racja zwycięży. Nawet, jeśli jest wygłoszona we własnej łazience oraz na Fejsbuku.

Osobną, choć związaną sprawą, są harcownicy, którzy w swoim własnym interesie harcują przed szeregiem. Hołownia jest takim odrażającym przykładem braku lojalności, zaślepienia, pychy i egoizmu. Sam w pojedynkę urwał parę procent swojemu obozowi. Rzekomo swojemu, jak się okazało. Odrażający zdrajca, podobny do tych pod Ujściem. Inni „słusznościowcy”, że tak ich nazwę, są równie żałośni w swoim zadufaniu. Każdy z nich piłował przyszłość kraju, na której sam siedzi, i rozkoszował się trocinami. No i tyle pozostało z tego piłowania przez Hołownię, Zandberga, Biejat, oraz inne balony. Garść upiłowanych procentów, które oni będą dumnie przypinać do swoich piersi, nie widząc, że pomogli czarnym oraz brunatnym niszczyć przyszłość kraju.

W ten sposób po raz kolejny obejrzeliśmy chocholi taniec w wykonaniu żałosnych politykierów oraz „postępowych dziennikarzy”, którzy zamiast popierać sojusznika, wyrywali mu krzesło spod siedzenia. Patrząc na to bez sentymentu, trzeba przyznać, że szalupa daleko nie popłynie, jeśli jedni wiosłują, drudzy się opalają, a jeszcze inni w tym czasie siekierą wyrąbują dziurę w podłodze, żeby sobie nałapać trochę ryb. Po raz kolejny się okazało, ze Polacy mają zerową kulturę współpracy. Przynajmniej ci „postępowi”.

A po drugiej stronie była dyscyplina.

Wojciech Skulski

 

11 komentarzy

  1. WaszeR Londyński 07.06.2025
  2. slawek 07.06.2025
  3. Roman Czubiński 08.06.2025
    • WaszeR Londyński 08.06.2025
      • Darek 08.06.2025
        • narciarz2 08.06.2025
        • WaszeR Londyński 11.06.2025
      • Mr E 11.06.2025
    • Mr E 10.06.2025
  4. Senex 18.06.2025