11.06.2025
Po tym, gdy ujrzałem w sejmie panów byłych ministrów rozbawionych faktem, że dalej są bezkarni i nic nie można im zrobić, ogarnął mnie pusty śmiech, a zamiast dumy z powyborczego zwycięstwa nad złem, zatkała mi się subtelność, pokręciły synapsy i nagle poczułem, że znalazłem się w położeniu naiwniaka wystawionego dziobem do wiatru.
Dotąd zdawało mi się, że kto przegrał, temu nie przystoi udawać zwycięzcy. Lecz zdawało mi się wyjątkowo głupio, bo do rozwalania moich złudzeń zabrał się pajac nazywany prezydentem mojego kraju i udowodnił, że mniejsze jest większe, a gorsze, lepsze od lepszego.
A zapowiadało się nieźle. Po wielu trudach związanych z likwidacją PRL, gdy osowiałe społeczeństwo zerwało z apatią i zaczął roznosić je entuzjazm, poczuło w sobie moc i zawładnęła nim powszechna życzliwość. Zanosiło się na raj wśród spełnionych oczekiwań. Każdy miał szczęście w plecaku i od niego zależała przyszłość. Czuł się wolny, miał cel, perspektywy, nadzieję, był u siebie. Wszystkim się śniło, że tak będzie już zawsze, bo oto zapanowała mądrość, równość, sprawiedliwość.
Aż przyszli ludzie spaczonego honoru i ni z gruszki, ni z pietruszki, wprowadzili swoje porządki rozpieprzając ludzkie więzi, niewczesne optymizmy i masowy ruch. Wróciła apatia, lęk, zniechęcenie i nadeszli populistyczni wizjonerzy z oślej łączki. Z furią godną lepszej sprawy, wierząc, że gdy chce się zreperować dach, należy zerwać podłogę, kolesie ci zabrali się ulepszanie rzeczy już poprawionych, i, nie bawiąc się w odcedzanie prawdy od fałszu, hurtem, dziarsko i z impetem, do fundamentów poniszczyli, rozwalili, zohydzili, obśmiali wszystko, co przedtem było słuszne i konieczne.
Pod chwytliwym hasełkiem podnoszenia z kolan naszego Państwa, obrócili w perzynę cały niezaprzeczalny dorobek pokoleń i jeszcze bardziej obniżyli chuderlawy poziom służby zdrowia, kultury i nauki.
*
Powodem obecnego stanu rzeczy jest brak odpowiedzialności za cokolwiek. Wszechobecna pogarda dla Człowieka i przyzwolenie na nią. To efekt panowania Najjaśniejszej Pani Kasy. Konsekwencja zgody na nonsensy: zamiast wsadzenia ich za kratki, pozwalanie przestępcom na swobodne wędrówki po wolności. Winno jest nasza cicha zgoda na demontaż pojęć takich, jak tolerancja, demokracja, prawo.
Każdy, kto o tym wie, zdaje sobie sprawę, że znowu jest jak było w czasach PRL. Nadal nie ma sprawiedliwości. Wciąż są dysproporcje. Ciągle są równi i równiejsi. Kwitnie dyletanctwo, handel prawdą i chałupnicze metody naprawy gospodarki, służby zdrowia czy kultury. Wciąż pleni się pogarda dla człowieka. Szerzy się łapówkarstwo. Bufonada, obłuda i fałsz są zjawiskami coraz częstszymi. Po staremu jesteśmy zastraszani, boimy się samodzielnie myśleć, wyrażać własne zdanie, obawiamy się złośliwych, zawistnych kreatur z politycznego świecznika, donosicieli, oszczerców, wazeliniarzy wyrastających jak grzyby po morowym deszczu, wydobytych z odmętów rynsztoka, a boimy się z przyczyn ekonomicznych. Jesteśmy zafascynowani uprawianiem pustosłowia, poruszaniem tematów zastępczych, podczas gdy te, które należałoby rozwiązać od razu, systemowo i radykalnie, te, które zatruwają nam codzienność, odkładamy na Święty Nigdy.
*
Ci, co mówią o połowie cymbałów głosujących na sutenera, gaśnicowego i rasistę, mają rację tylko w 80%, ponieważ nie połowa narodu, ale trzy czwarte zasługuje na utratę państwowości oraz wytęskniony powrót pod rosyjski bucior; do połowy patriotów własnej dupy dołączyć trzeba tych, którym zwisa i powiewa los własnego kraju i nie poczłapali do urn.
Osiągnęliśmy sukces oczekiwany od lat odzyskania niepodległości, o tym więc, co udało się nam zdobyć i za co byliśmy podziwiani, możemy zapomnieć.
ps. od dawna sądziłem, że musimy mieć istotny powód do wstawania z kolan.

Marek Jastrząb
Pisarz
Debiutował w 1971 roku na łamach „Faktów i Myśli”. Drukował także w wielu innych czasopismach swoje opowiadania, felietony, eseje, recenzje teatralne i oceny książek. Jego prozatorskie miniatury były wielokrotnie emitowane w Polskim Radiu w Bydgoszczy.
źródła obrazu
- jastrzab: BM
Na „wojsku” tresowali nas komendami : „Padnij ! powstań ! padnij ! pow…”
Ale było też „Czołganiem do przodu !” I chyba to nas teraz spotka.
Ale „volenti non fit iniuria”*, więc ci chcący popłyną w tej gnojówce,
krytą żabką.
*) chcącemu nie dzieje się krzywda (prawo rzymskie)
Mam taką refleksję, że Komuna miała jednak bardzo długi czas poparcie polityczne naszego Narodu. W okolicach późnego Gierka się ono skończyło, ale silny sentyment został. Większość Polaków chce Państwa socjalnego i trzeba to przyjąć i to w taki sposób, żeby Ci aktywni-robiący pieniądze Polacy nie byli postrzegani jako „złodzieje”. Inaczej bandycka szajka z kościelnymi frazesami na ustach urządzi nam tu Państwo zarządzane przez Mafię.