01.07.2025
Mimo, że zmienia się podejście ludzi i instytucji publicznych, a nawet niektórych polityków, do problemu starości, odchodzenia i umierania, mimo, iż „Polityka” prowadzi od dłuższego już czasu cykl „Odchodzić po ludzku”, w którym opisywane są przypadki odchodzenia, umierania ludzi w różnych warunkach – w szpitalu, w domach opieki społecznej, w hospicjach, czy w umierania w domu, wśród bliskich, to umieranie nadal jest czymś nieoczywistym, czymś co nie ma wyraźnie uregulowanej procedury. Śmierć jest nadal czymś tajemniczym. Definicja śmierci jest już wystarczająco precyzyjna, by przypadki pochowania kogoś, kto nie umarł, ale został uznany za umarłego, były coraz rzadsze- ale jednak się zdarzają. Następuje powolny proces przyjmowania procedur i takich rozwiązań prawnych, byśmy zaczęli traktować śmierć jako coś naturalnego. Każdy, kto się urodził – umrze, chodzi tylko o to kiedy i w jakich warunkach.
Pierwszą zmianą, jaka musi nastąpić, jest zmiana polegająca na odejściu od tych magicznych – opartych nie na wiedzy, a na wierze – rytuałów i procedur czyniących ze śmierci tajemnicę i biznes. Na śmierci zarabiają i instytucje, i firmy. Że firmy – zakłady pogrzebowe – to normalne. Ale to, że kościół też bierze w tym udział jest zwykłym skandalem, nie pierwszym w tej instytucji. Nadal w Polsce nie ma regulacji pozwalających na eutanazję, na śmierć na życzenie dla osoby, która mając pełnię praw obywatelskich, chciałby skorzystać z takiej usługi. To jedna z ostatnich redut kościoła, instytucji, która rości sobie prawo do decydowania o tym, kto może i musi żyć i jak powinien umierać.
Można narzekać na kościół, ale państwo też nie jest bez winy. To, że w Polsce nie prawa do eutanazji, to sprawa państwa i instytucji tworzących prawo. W polskim Sejmie nie warunków, by się tym zająć, zbyt dużo jest spraw ważniejszych, bardziej palących niż możliwość zdecydowania o swojej śmierci. W polskim państwie samobójstwo nadal traktowane jest jak przestępstwo, denat nie staje przed sądem tylko dlatego, że nie żyje. Samobójstwo jest zawsze tragedią, ktoś kto je popełnia robi to w przypływie desperacji, nie widzi dla siebie innego wyjścia. To tu mogą wykazać się wszyscy, którzy mają możliwości, by przyjść z pomocą zdesperowanym i zrozpaczonym.
Tocząca się za naszymi granicami wojna i jej obrazy, jakie docierają do nas z mediów, powodują, bo muszą powodować, zobojętnienie na śmierć. Obojętność na śmierć innych nie koresponduje z przeżywaniem śmierci bliskich i własnej śmierci, a przecież śmierć to śmierć. To Józef Stalin mówił, że jedna śmierć to tragedia, a śmierć miliona, to statystyka.
Powyższe pokazuje jedno – nadal nie ma jasności w temacie śmierci, może już najwyższy czas, by to uregulować.
Śmierć i umieranie – śmierć to zatrzymanie wszystkich funkcji organizmu, to przejście od bycia do nie-bycia, to coś, co jest zdefiniowane i uznane w prawie i obyczajach.
A jak jest z umieraniem ?
Tu nie ma granicy, tu wszystko jest płynne, nic nie jest ostre. Można bronić tezy, że umieramy od momentu narodzin i pewnie to prawda, ale to tylko takie zabawki logiczne. Prawdziwe umieranie zaczyna się w momencie, gdy zmienione zostają proporcje pomiędzy tym co fizjologiczne, a psychiczne i społeczne w naszym funkcjonowaniu. Gdy rodzimy się, to jesteśmy fizjologią, odruch ssania, proste reakcje na ból, czuwanie i sen, przyjmowanie pokarmu i wydalanie… i tak przez pierwsze miesiące życia noworodka. Potem zmienia się to na korzyść czynnika psychologicznego, zaczynają być ważne, a nawet najważniejsze czynniki psychiczne, kontakt z innym, doznanie psychiczne – rośnie już mały człowiek. Gdy staje się młodym, to wchodzi w świat relacji społecznych, grupa koleżeńska, koledzy z klasy szkolnej, zaczyna funkcjonować jako jednostka mająca swoje miejsce w społecznościach, mająca swoją wrażliwość i swój coraz bardziej sprawny organizm. I tak do osiągnięcia wieku, w którym zaczyna się proces odwrotny – od wymiaru społecznego jako najważniejszego, poprzez wzrost wrażliwości psychicznych, do zdominowania całego życia przez fizjologię – różny jest ten czas przejścia u różnych osób, ale wszędzie jest ten sam kierunek – powrotu do fizjologii jako najważniejszej w życiu człowieka w określonym wieku.
Umieranie to moment, w którym problemy fizjologiczne, ilość dysfunkcji naszego organizmu stają się najważniejsze.
Tak jak okres wzrostu i dorastania, bycie dorosłym członkiem społeczeństwa ma swoje instytucje, które państwo powołało i utrzymuje za pieniądze wszystkich podatników – jak szkoły, szpitale i inne, tak brak jest takich instytucji dla ludzi w okresie umierania. Tu widać, jak zakłócone są proporcje – i jest to tym bardziej dziwne, gdy wszyscy już wiedzą, że chwilę zmienią się proporcje i to ludzi starych będzie najwięcej.
To w wymiarze społecznym -a jak to jest w wymiarze jednostki ?
Tu nie ma jednego wzorca, tu jest bardzo różnie. Jedni umierają w biegu (ja bym tak chciał), inni w cieplarnianych warunkach, wśród bliskich, bez kłopotów materialnych, a jeszcze inni – i tych jest chyba najwięcej – w samotności, biedzie, bez opieki. I to jest duży problem społeczny, a nawet polityczny – partia ludzi starych, gdyby powstała, mogłaby stać się realną siłą polityczną. Ale tak się nie stanie…

Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.
