10.04.2024
Nie cierpię tych polskich partyjniackich wyborów w ordynacji proporcjonalnej, obojętne na jakim szczeblu. Od ćwierć wieku zmuszony jestem do głosowania (z zatkanym nosem) przeciw czemuś/komuś, mimo że z natury pozytywny, chciałbym głosować za czymś dobrym, za konkretnym programem zbudowanym na bazie szczegółowej mapy drogowej rozwoju kraju i regionu, oczywistej dla większości obywateli.
Koty na płoty
A tu wszystkie płoty obwieszone podrasowanymi w photoshop’ie buźkami, mordeczkami czy gębami (jak kto woli) – głosuj na mnie, a przyniosę ci szczęście – obwód 8 lista 6 pozycja 4… Albo odwrotnie – lista 4 pozycja 6… Setki metrów na tych płotach i pełno tych numerków list 4, 7, 17, i numerków pozycji ustalonych na listach partyjnych przez prezesów, czy innych wodzów. Patrzysz na jeden, trzeci czy piąty taki płot, durniejesz i już nie wiesz, o jaką listę chodzi i o którą pozycję, kto to jest ten uśmiech i co robi, a do tego w jakiej dzielnicy i którym obwodzie. W tej mnogości wyszczerzonego uzębienia nie rozpoznajesz osób, które zasłużyły się dla tej gminy, tej dzielnicy czy tego miasta, są wiarygodne i warte mojego (i Twojego) zaufania.
Kiedy dostaniesz wreszcie w komisji te ogromne płachty z listami drukowanymi drobnym drukiem (ale w dolnej części puste), a zapomniałeś okularów, to masz pecha, bo nie dowidzisz nazwiska i możesz źle ustawić swój obywatelski krzyżyk, co podobno dość często się zdarza nie tylko emerytom. W praktyce wyborczej obywatele, osłabieni tym zagęszczeniem list i nazwisk, z trudem znajdują na wielkiej płachcie nazwę swojej ulubionej partii i stawiają krzyżyk przy pierwszym z brzegu (czyli od góry) kandydacie, bo tak najpewniej, choć często nie wiedzą, czy najlepiej.
Uderzający jest brak przejrzystości, typowy dla partyjnej ordynacji proporcjonalnej. Nie ma możliwości zapoznania się z pełnymi biogramami kandydatek/ów, ich wykształceniem, doświadczeniem zawodowym, osiągnięciami w służbie publicznej i zasługami dla wyborców okręgu, dla rozwoju gminy, dzielnicy, miasta. Nie mówiąc o konkretnych programach i planach – co zrobić, do kiedy i za ile. Ściema prawie doskonała, ale z uśmiechem na płocie, czasem w sieci, choćby w prognozie pogody…
Wprawdzie portal samorządowy poszczycił się na krótko przed ostatnimi wyborami, że to właśnie on pokazuje wszystkie dane i informacje o kandydatach do różnych szczebli władz samorządowych, ale jednak nie całkiem pokazuje, a już na pewno nie szczegółowo. Tu i ówdzie pojawiają się zdjęcia, czasami zdawkowe informacje o wykształceniu jednej pani, zawodzie wyuczonym drugiego pana lub jakichś funkcjach innego kandydata. Ale to nie jest ani systematyczne, ani kompletne. W większości nie wiemy czym zasłużyli się dla gminy czy miasta niektórzy kandydaci siedemdziesięcioletni, a czym niektórzy dwudziestoletni, poza tym, że służą partii, na której liście widnieją.
Absurdy ordynacji proporcjonalnej
Nawet jak ktoś jest znany lokalnie i godny zaufania, to może mieć pecha i znaleźć się na liście, która „nie wchodzi” w przeliczeniu D’Hondt’a w tym obwodzie. Za to może „wejść” (do rady, sejmiku) nieznana obywatelom osoba, która uzyskała wielokrotnie mniej głosów na innej liście, ale z woli wodza była na właśnie tej liście, która w tym obwodzie „weszła”…
W dobrym tuzinie publikacji. profesor Krzysztof Ciesielski, matematyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego zajmujący się między innymi matematyką wyborczą, co najmniej od 30 lat pisze o różnych absurdach zastosowania ordynacji proporcjonalnej w tutejszym wydaniu lokalnym, wliczając nie tylko nonsensy pozycjonowania na listach, ale i manipulacje okręgami wyborczymi oraz wiele innych kwiatów tego systemu. Wiosną ubiegłego roku w portalu Studio Opinii przedstawiono w skrócie takie wybrane absurdy w artykule Krzysztof J. Konsztowicz: Ordynacja Proporcjonalna = Paradoksalna
Kiedy się przegląda te galerie uśmiechów na okolicznych płotach, przypomina się, albo wręcz narzuca znany slogan promocyjny pewnej sieci sprzedaży, głoszący: „…NIE DLA IDIOTÓW…”
Ale czy na pewno?…
Czy może jednak to tylko dla idiotów?! Może Ciebie i mnie właśnie traktuje się jak durny lud, który kupi każdą ciemnotę w tych poplątanych numerkach. Jak tępe stado baranów, które można przeganiać z lewa na prawo i przekonywać że wilk jest wegetarianinem. Stawiaj krzyżyk na numerek z płotu i spadaj, my sobie resztę urządzimy…
W niektórych wiadomościach stacji międzynarodowych z ironicznym przekąsem wskazywano, że w kraju liczącym 37 milionów mieszkańców jest aż 200 000 chętnych do zarabiania z kieszeni podatników przez kilka następnych lat na stanowiskach samorządowych.
I co z tego?…
Wcale nie musimy być niezadowoleni z tych wyborów i z tego w jakim systemie żyjemy, choć żyjemy z głowami głęboko w socrealizmie. Większość możliwości jest w naszych rękach i w naszym zasięgu, tylko trzeba zrobić zadanie domowe, mieć wiedzę i plan by wreszcie zacząć systematyczny remont generalny. Ale zacząć nie cząstkowo, jak kolejna reforma nauki z 30-oma już poprawkami do nowej ustawy, tylko od fundamentu, czyli porządkowania prawa, od którego zależy wszystko inne, co tu się dzieje. Oczywiście to odrębny i obszerny temat choć dobrze funkcjonujących przykładów jest wystarczająco dużo wokół i wystarczy tylko wychylić głowę za opłotki…
Ale na pewno nie ma co czekać, że – ktoś czy coś – za nas załatwi ważne sprawy, tak jak niektórzy tu liczą i czekają na zbawienie przez sztuczną inteligencję, która jak złota różdżka, czy inne panaceum, cudem niemal uwolni nas od wszelkiego zła i wszystkich zaniedbań przeszłości. To jak czekanie na jakąś łaskę boską, siłę wyższą. Nie bądźmy naiwni. Nikt i nic nas nie wyręczy, a jeszcze może zaszkodzić, bo zamiesza w algorytmach i urodzi nowego Godzillę – „co przyjdzie i nas zje”…
Sztuczna inteligencja, i owszem, może (i powinna) być pożytecznie wykorzystana w roli kontrolnego bramkarza – „psychiatry wyborczego”, by na podstawie zebranych szczegółowych danych nie dopuszczać do kandydowania do funkcji publicznych psychopatów i innych odchylonych, którzy mogą szkodzić interesom gospodarczym i społecznym. Czy trzeba przykładów?… ☺ …
Krzysztof Jan Konsztowicz
Dr. hab. inż.
Emerytowany profesor ATH w Bielsku-Białej.
Na pewno potrzebna jest debata nad systemem (pseudo)demokracji w Polsce.
Wątpliwości o obawy budzi natomiast idea wykorzystania AI w polityce.
Wydaje się, że znacznie łatwiej byłoby znaleźć sposoby na wykorzystanie takiego narzędzia do niszczenia przeciwników politycznych, niż tak je “wykalibrować” by skutecznie eliminować psychopatów i socjopatów.
Jedni i drudzy mają bowiem spore zdolności maskowania się..
Przy okazji, ośmielę się przypomnieć swój stary, ale (niestety) jary artykuł z SO
https://studioopinii.pl/archiwa/145372
ukłony..
PJD
Oczywiście, nie proponuję (jak niektórzy tu i tam…), by AI jak ta siła wyższa i lepsza za nas wybierała (ufff, aż ciarki na plecach…) ale może pomóc (np. portalowi samorządowemu i podobnym) stworzyć wiarygodną bazę danych.
Pana artykuł z 2016 r. bardzo jary :-), ale smutne to, że całe 8 lat później mój tekst w podobnej tonacji – niżej na tej stronie (https://studioopinii.pl/archiwa/240980) – i ciągle nic nam z takiej muzyki. Albo i gorzej, bo odnowiona tu po 15 latach “Łopatologia” (https://studioopinii.pl/archiwa/241874) już dawno temu pokazywała, że to od dawna mogło sprawnie działać. Co zapewne zna Pan nawet lepiej z doświadczeń australijskich. Pozdrawiam. K.