10.09.2025

Być może to najważniejsze książki jakie pojawiły się w ostatnich latach na polskim rynku, które mogą radykalnie zmienić postrzeganie siebie przez Polaków. Kamil Janicki podjął bowiem śmiałą i udaną próbę przewartościowania historii naszego kraju. Najpierw w 2021 roku w „Pańszczyźnie. Prawdziwej historii polskiego niewolnictwa” pokazał, że nasze poczucie niewinności jako kraju bez przeszłości kolonialnej jest zupełnie bezpodstawne, gdyż polscy szlachcice batożyli „swoich” chłopów równie bezlitośnie jak amerykańscy farmerzy czarnych niewolników na przepastnych polach bawełnianych na amerykańskim Południu. Następnie w roku 2023 w „Warcholstwie. Prawdziwej historii polskiej szlachty” przekonująco i bezlitośnie obnażył mit szlacheckiej demokracji, która od samego początku nosiła w sobie zalążki rozkładu i to ona właśnie sprowadziła na Polskę tragedię rozbiorów pod koniec XVIII wieku.
Wreszcie, we wrześniu 2025 roku, otrzymujemy „Dziesięcinę. Prawdziwą historię kleru w dawnej Polsce”. To nie tylko dopełnienie tryptyku, to pokazanie swoistego zwornika poprzednich dwóch ponurych obrazów z polskiej przeszłości. To bowiem katolicki kler był najbardziej usłużny w usprawiedliwianiu pańszczyzny z jednej strony i w wychwalaniu szlacheckiego warcholstwa z drugiej. Wydawca w opisie „Dziesięciny” wskazuje na ważne pytania jakie podejmuje Kamil Janicki: „Czy Kościół rządził Rzeczpospolitą? Komu naprawdę służyli księża? I czy wiara naszych przodków była tym samym chrześcijaństwem, które znamy dzisiaj? Na kazaniach w przedrozbiorowej Polsce księża opowiadali wiernym o niebie jak o rajskiej wersji Rzeczpospolitej – aniołowie i święci stawali się dworzanami ubranymi w kontusze, sąd boski przedstawiano na wzór sądów szlacheckich, Mojżesz był „hetmanem pospolitego ruszenia”, a Jezusa wybrano królem „na polu elekcyjnym”. Trudno o lepszy symbol wielowiekowego sojuszu tronu i ołtarza. Jak bogaty był Kościół w dawnej Polsce? Na tyle, że przyćmiewał majątek króla, a poniekąd i szlachty. Co łączyło biskupów i świeckich magnatów? Bogactwo, przepych i niedostępna dla innych władza. Czym zatem był ówczesny Kościół – instytucją wiary czy gigantycznym folwarkiem? Co groziło za nieobecność na mszy świętej i dlaczego chrzcielnice zawsze zamykano na kłódkę? Dlaczego wprowadzono celibat i czy kiedykolwiek był on przestrzegany? Odpowiedzi, jakie daje na te pytania Kamil Janicki, mogą szokować”.
Ja ze swej strony dodam, że lektura ostatniego ogniwa tryptyku Kamila Janickiego napawa mnie optymizmem, bo dożyliśmy czasów, gdy takie książki nie tylko można pisać, ale znajdują one wiernych i wdzięcznych czytelników. Ja jestem jednym z nich. Choć o klerze i strukturach Kościoła katolickiego wiem sporo, bo jednak lektura tej książki uświadomiła mi jak bardzo zasadne są moje intuicje, którymi dzielę się z czytelnikami w moich własnych i pisanych wspólnie z Arturem Nowakiem książkach. Nie ma większej radości niż odnajdywanie współmyślenia u młodszych autorów. Cieszy mnie, że profesor Andrzej Chwalba, który jest mistrzem Kamila Janickiego, doczekał się takiego ucznia, który doprowadza niektóre intuicje mistrza do końca. Jest nadzieja, że debata publiczna na temat roli i miejsca katolicyzmu w polskiej przestrzeni publicznej zyska nową jakość daleko wykraczającą poza doraźne spory polityczne.
Dziękuję za tę recenzję. Pańszczyznę i Warcholstwo przeczytałem z zainteresowaniem. Teraz kolej na Dziesięcinę tym bardziej, że podobnie jak dwa pierwsze dzieła, dostępna jest także na Audiotece w formie audiobooka. To ułatwia odbiór pracy, bowiem oprócz percepcji wzrokowej odkryłem także dobre sposoby przyswajania treści dzięki lektorom. Pamiętając dwie poprzednie książki jestem pewien, że także i ta zawiera ładunek wiedzy idący pod prąd hagiograficznej manierze historycznej przekazywania wiedzy w polskich szkołach.
Na pewno przeczytam a dziś ta dziesięcina to jest umowne po 10% czasu, uwagi i energii którą ludzie oddają kościołowi ale częściej znacznie więcej. Przejeżdżam czasem na rowerze w niedziele rano obok kościoła i obserwuje tych ludzi którzy są bez zarzutu, cały tydzień pracują, wychowują dzieci i spłacają kredyty a w niedzielę jeszcze wstają rano i przyjeżdżają do kościoła -aby nie pójść do piekła albo nie ściągnąć na siebie nieszczęścia. Kościół zredukował Logos do swojego poziomu jako pana feudalnego. Kk by zatrzymać ludzi podstępnie chwyta za ich energię życiową, reglamentuje ją, modyfikuje i zwraca pod pewnymi warunkami. Potem te umowne 10% trzeba przepracować jako traumy choćby w postaci awersji do innych ludzi.
Nigdy nie za wiele o historii Polski, tej dobrej i tej złej. Przeczytam na pewno.
Książki KJ są pełne ciekawostek, i tak historia Polski, jaka znamy, jest chyba historią pewnych warstw społecznych.
Jednak chętnie poznałbym opinie „zawodowych historykow”, na temat twórczości KJ.
W sieci można znaleźć sporo krytycznych opinii i polemik. No i autor jest, podobno, specem od okresu międzywojennego, a „wybił się” na „szlachcie i chłopach”. Oprócz tego pisze o historii Słowian, sredniowieczu i nie tylko…spore spektrum.
https://studioopinii.pl/archiwa/207035
– temat był już poruszany w studioopinii.pl (komentarze pod artykułem)
Z wykształcenia jestem historykiem. Przewód habilitacyjny na UJ z recenzjami prof. A. Gierowskiego, S. Litaka, a wiec sprawdzonych autorytetow historii XVI i XVII wieku. Wiele się nauczyłem i zmieniłem własne spojrzenie na historie jezuitów i kosciola pod wpływem takich znawców jak J. Tazbir i Z. Ogonowski. To ze komuś nie podoba się zwrot ludowy w badaniach to jego problem. Faktem jest ze młodzi historycy i antropolodzy (A. Leszczynski, K. Poblocki, M. Rauszer i właśnie K. Janicki) pokazują nowe oblicze przeszłości, która burzy nacjonalistyczna mitologie tworzoną przez większość cechu historyków (z A. Nowakiem na czele) i chwała im za to. Czytałem Janickiego uważnie i nie dopatrzyłem się tam żadnych uproszczeń, wprost przeciwnie. Należy mu być wdzięczny za to, co robi, a komplementował go Andrzej Chwalba, który jest jednym z najlepszych polskich historyków.
Mnie bardzo podoba się „zwrot ludowy”, bo (jak 90 proc.? Polaków) wywodzę się z ludu.
Janickiego czytam z zainteresowaniem. Traktuję jako ciekawostkę, „pop-historię”, ale podchodzę bardzo nieufnie – jestem uprzedzony, bo zbyt dużo jest negatywnych opinii (autorstwa historyków).
No i trzeba powiedzieć, że sam Janicki przyjął dość „sensacyjną” strategię PR-ową, co oczywiście znajduje odbicie w sprzedaży książek.
…powracając jeszcze do finansowo duchowego feudalizmu przypomina mi się wędrówka na górę Tabor w Izraelu i własne uwarunkowanie wytrenowane wiadomo przez kogo. Jadąc z Tyberiady do Jerozolimy wysiadłem z autobusu by wejść na górę Tabor z ciężkim plecakiem dróżką użytkowaną przez miejscowych. Po dotarciu do asfaltówki już prawie na górze zatrzymał się autem młody ortodoksyjny Żyd i zaproponował podwózke której odmówiłem. Zapamiętałem jego wzrok ponieważ patrzył z prostotą po ludzku jak na umęczonego czlowieka. Dziś inaczej widzę te wszystkie „Drogi krzyżowe” to nic innego jak tresowanie wiernych do znoszenia feudalnego brzemienia. Trudno sobie wyobrazić np Głódzia który dorobił się w kościele siedmiu milionów w nieruchomościach jak w piątek wieczór odprawia w salonie drogę krzyżową. W książce „Sodoma” Martela ciekawym tłem był właśnie sposób życia najwyższych przedstawicieli kk zaczynając od dychotomii bycia i posiadania po obyczajowość czy barokowe zamiłowania do
ozdobnego pisma w korespondencjach i wystrój rezydencji. Trudno by uwierzyć że oni również w tych apartamentach zupełnie prywatnie w piątek wieczór odprawiają drogę krzyżową. Wyzwoleniem dla porzucających ten system ale wciąż wierzących mogą być słowa Plotyna o tym że Bóg jest całkowicie samowystarczalny i szczęśliwy …więc po co dźwigać plecak pełen kamieni? Dziś mam na to osobistą sutrę: p…..e nie dźwigam