2013-01-03. ukazało się pierwszych kilka haseł nowego dzieła znanego kopenhaskiego slawisty i językoznawczy, dr engura finkla. autor który dał się już poznać jako niezmordowany badacz współczesnej polszczyzny zamierza przy pomocy swej najnowszej pracy przebadać (nad)używanie języka polskiego dla celów bieżącej polityki.
a- aborcja (patrz również strajk kołysek) najperfidniejszy i najbardziej zaciekły przejaw antypolonizmu. opracowywaczowi słownika udało się dotrzeć do pamiętnika współczesnej matki polki (forma skrócona – polmać)
szydełkowanie
Najpierw dziergałam sweterek dla dziecka, bo kiedy niepostrzeżenie przeszłam ze wstępnej fazy prokreacji w stadium prenatalne, ulęgło mi się w głowie, że moje matkopolkowanie, mające się urzeczywistnić już za kilka miesięcy, zakłada również robienie na drutach. Obstawiałam też, że ten własnoręcznie wykonany wyrób włókienniczy będzie widomym symbolem matczynej miłości – nie mówiąc już o tym, że w owej epoce nie można było pójść do sklepu i wybrać wyrób należytego rozmiaru, w odpowiednim kolorze, a też sporządzony z materiału, który nie wywołuje podrażnień skóry i groźnych uczuleń. Te robótki ręczne były ponadto rzadkimi chwilami odprężenia, musiałam bowiem zarabiać na życie, robić zakupy, gotować, prać, prasować, sprzątać, pisać pracę doktorską i prowadzić salon, żeby mąż, z którym żyłam w szczęśliwym związku, mógł czuć się należycie dowartościowany w swoich towarzyskich zapędach i nie musiał szukać innych miejsc do wyładowywania swych ambicji światowca.. I jakby nie dość było tego wszystkiego, jestem z natury leniwa. Tę cechę mego charakteru z największym trudem ukrywam przed otoczeniem, które nie wiedzieć czemu uważa, że nie wypada obnosić się z tak okropną przywarą , a jeżeli już się ją ma, trzeba stwarzać pozory zapracowania, bo na nim wspiera się kolejność dziobania w czasie towarzyskich spędów. Wszystkie te okoliczności sprawiały, że miałam coraz mniej czasu na szydełkowanie, nim więc zdążyłam wykończyc ów nieszczęsny sweterek, dziecko przestało się w nim mieścić. Siłaczko – ozwał wewnętrzny glos – musisz zacząć swe syzyfowe prace od początku, bo kamień znów stoczył się w dół. Trzeba więc było ponownie wyruszyć na poszukiwanie włóczki. Każdy, kto pamięta czasy przodującego ustroju (do was mówię, moje młodsze współbaby, więc przestańcie głupio rechotać!) wie ile trzeba było wysiłku żeby zdobyć kilka odpowiednich motków. Znacznie łatwiej już było urodzić następny obiekt macierzyńskiej troski. Historia powtórzyła się później od nowa i dopiero gdy mój instynkt prokreacyjny został zaspokojony po raz czwarty, udało mi się dopasować sweterek do wymiarów dziecka.
Dalibóg nie rozumiem kobiet, które agitują za legalizacją przerywania ciąży, choć same nigdy nie wyciągały z szuflady drutów, co najwyżej ciągnęły druta, żeby wspomóc coraz bardziej słabnącą potencję swego zestresowanego mężczyzny, a potem zamiast szydełkowania uprawiały coitus interruptus, by nie zajść w ciążę, bo utrudnienie dostępu do środków antykoncepcyjnych stało się w epoce transformacji ustrojowej symbolem wyzwolenia spod komunistycznej opresji. Ta przerywana przyjemność, czy też uciążliwa powinność (zależnie od stanu ducha) nie jest w Najprzaśniejszej Rzeczypospolitej zakazana, toleruje się ją więc mniej lub bardziej. Szczególnie gdy jest praktykowana przez dwie osoby odmiennej płci. W niedawnej przeszłości takie wzajemne wyładowywanie emocji – podobnie jak każda inna niereglamentowana i nie podporządkowana kontroli władz działalność – traktowane było z najwyższą niechęcią. Polityka mieszkaniowa była funkcją tego nastawienia władzy i polscy chłopcy nie mieli gdzie spotykać się z polskimi dziewczętami, wskutek czego ze wszystkich krzaków w parkach i podmiejskich zagajnikach dobywały się odgłosy stosunków pozamałżeńskich. Władze słusznie uważały, że dzieci zrodzone w odruchu nieposłuszeństwa w przyszłości będą kontestować obowiązujące w państwie porządki, uchwaliły więc ustawę, legalizującą aborcję. Co bardziej uświadomione dziewczyny z mojego pokolenia postanowiły zwalczać reżim przy pomocy tajnej broni. Była nią mało kosztowna w fazie produkcji bomba demograficzna, wytwarzana chałupniczymi metodami w bardzo wielu polskich domach. Prace nad produkcją tej Wunderwaffe przeszły w nawyk, trwają w najlepsze po dziś dzień i tylko feministki, dowodzone przez literatkę Mercedes Grzechotnicką domagają się, by prawo do uchylania się od powinności szydełkowania zawarowane było w ustawie zasadniczej. Ich przeciwnicy żądają z drugiej strony, by konstytucja zawierała zapis, chroniący życie od chwili poczęcia do egzekucji (po przywróceniu kary głównej)
Rozeznanie się w tym gąszczu politycznych emocji przekracza możliwości przeciętnej kobiety – nie mówiąc już o jej męskich partnerach interesujących się jedynie piłką nożną i piwem
Moje genderowe siostrzyczki z tym większym więc zapałem włączyły się w działalność na rzecz odwrócenia patologicznie jakoby niskiego przyrostu naturalnego. Sprawa ta nie wymaga, na szczęście, szczególnych kwalifikacji intelektualnych i nawet dziewczęta z niską punktacją na maturze uczestniczą w tym procesie bez przeżywania frustracji i narażania się na kompleksy. Demokracja może nareszcie święcić prawdziwe triumfy.
nathan gurfinkiel
Gurfinkiel, ty Szpocie! Przestań ziać swe oszczercze błazeństwa. Po pierwsze, socjalistyczna elana nie powodowała żadnych uczuleń. A poza tym moja żona nie miała żadnych trudności z zakupem śpioszków dla wnuka, na co jest historyczny dowód w jednym z protokołów KC.
Duch Wiesława