Andrzej Lewandowski: Skurczybyk pokonany…5 min czytania

everest22013-06-03.

ECHA WYDARZEŃ: Legia, jej kibice, a także stolica, jako całość –mają za sobą święto podwójnego mistrzostwa piłkarzy. Puchar Polski i mistrzostwo ligi. Z kropką nad „i” czekałem na zdanie policji.

Jest: 96 osób zostało zatrzymanych po wczorajszym świętowaniu na pl. Zamkowym zdobycia przez Legię mistrzostwa Polski. Policjanci nałożyli również 164 mandaty karne oraz skierowali 4 wnioski do sądu rejonowego za zakłócenie porządku…”

W dalszej części raportu jednak już zdanie, że większość była OK. A że posprzątać miasto trzeba po wielkim spektaklu – nie dziwota, gdzie taki tłum, a w nim tylu młodych i wielogodzinne świętowanie (dla mniejszości „świętowanie”), to i bałagan musi się pojawić…

Komentarze internautów – różne; jak w życiu… Spektakl nie wymaga recenzji; pomysłów wiele. Ciekawych, i różnej jakości. Król Zygmuś w szaliku „Legii”, okolicznościowe kufle, a nawet napis na etykiecie butelki gorzały; triumfalny przejazd przez miasto… Wcześniej, jeszcze 5:0 nad Śląskiem, co ciepłą atmosferę jeszcze podgrzało. Race, strzelanki, śpiewy; tłum młodych (w sile wieku też widziałem), co przypomina, że:

  1. sport to wciąż siła, a w nim piłka, jako moc największa);
  2. wciąż jest wśród młodych (zwłaszcza) wielka energia, która aż kipi;
  3. trzeba –władzy, wychowawcom, duchowieństwu porządnie główkować, by, co powyższe, jako cechy dodatnie mądrze wykorzystywać i tworzyć dobre kanały – co złe eliminować, ale nie tylko patrzeć z boku oraz moralizować… A dla piłkarskiej Legii – gratulacje, sprawiła sobie, miastu i kibicom wesele…

 Było wesele, była też stypa. Po piłkarskiej Polonii. Stara jak stołeczny sport drużyna piłkarska straciła miejsce wśród najlepszych w kraju. Nie dlatego, że źle grali (6 miejsce), lecz z powodu kolizji z normami materialno-organizacyjnymi. Zasługi się liczą (rok narodzin 1911!) , ale nie stanowią o licencji, którą przyznaje PZPN, a wcześniej wyznacza jej normy. Niestety, tu było nie potknięcie, a wpadka… Nierealizowane zobowiązania materialne i… licencja stracona. Narzekają piłkarze – słusznie, biadolą kibice, i starają się robić zrzutki na poprawę losu – pięknie, jak piękne bywa przywiązanie do barw i tradycji. Mnie też jest bardziej niż przykro.

Wiem, co znaczyły oraz ile zdziałały dla warszawskiego sportu „Czarne Koszule” i degradacja poza boiskiem sprawia ból. Podpowiada też pytanie do władzy stołecznej. Gdzie ona była, gdy zło narastało? Ładnych parę dziesiątków (myślę o liczbie trzycyfrowej) zawodowo pracuje „w sporcie”, i co? Nikt nie odebrał pierwszych sygnałów? Drugich, trzecich? Gabinet prezydencki też problem ominął? Przepraszam, nie rozumiem. Nie akceptuję! I niech mi nikt nie opowiada, że to sprawa „niewidzialnej ręki rynku”, „właścicielska” itp. Bo, jeśli w skutkach mamy sprawę społeczną, to i wcześniej też za taką trzeba było ją uważać… Wiem, że to nie teatr, ani linia autobusowa, ale żeby tak stać z boku? Jasne, układy i stosunki „właścicielskie” były do luftu. Wcześniej i ostatnio. Ale gdzie oko gospodarzy miasta? Gdzie gong alarmowy, który by obudził na czas „czynniki wyższe”?

…W piątek 29 maja 1953 roku dwaj pionierzy zdobyli Mount Everest. Nowozelandczyk Edmund Hillary i Szerpa Tenzin. „– W końcu załatwiliśmy tego skurczybyka” – miał powiedzieć Nowozelandczyk, z zawodu pszczelarz. Najwyższa góra świata – 8848 metrów… Wcześniej ludzie kapitulowali, góra była silniejsza…

Jest w tych podbojach także polska karta. Przypomina red. Tomek Zimoch:

Na Evereście nie brakuje polskich śladów. Wanda Rutkiewicz była trzecią kobietą na świecie, która zdobyła ten szczyt. Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki dokonali pierwszego zimowego wejścia, Ryszard Pawłowski był na Evereście aż 4 razy. Nie brakowało pod Everestem i dramatów. Tragicznie zakończyła się polska wyprawa niemal dokładnie 24 lata temu. W lawinie zginęli czołowi polscy himalaiści – Eugeniusz Chrobak, Mirosław Gardzielewski, Wacław Otręba, Mirosław Dąsal, Zygmunt Heinrich… Jedynym Polakiem, który wszedł na Everest bez użycia tlenu jest Marcin Miotk.”… Bez tlenu? Wyczyn niebywały, ale czy sensowny? Odpowiedzieć nie umiem, ale pamiętam, że piloci myśliwców dużo, dużo niżej zakładają maski tlenowe…

Wklejam jeszcze jedno przypomnienie:

To nie Cichy i Wielicki byli pierwszymi Polakami na szczycie – jako pierwszej udało się to Wandzie Rutkiewicz 16 października 1978 roku. – Poczułam dziwny ucisk w okolicach żołądka. Bałam się, że spadnę i nikt tego nie zauważy. Nagle zabrakło mi powietrza. Zerwałam z twarzy maskę tlenową… W tamtej chwili nic nie mogło mnie powstrzymać. Człowieka stać na znacznie więcej niż sam sądzi. Stałam w najwyższym punkcie Ziemi. Byłam taka szczęśliwa – powiedziała potem…”

Parę jeszcze rekordów przypominam dla wierności historii, ale też … ze znakami zapytania:

  • W 1998 roku na Everest wszedł pierwszy z niepełnosprawnych.
  • Najmłodszym pozostaje Amerykanin Jordan Romero (13 lat).
  • 23 maja br. na szczycie pojawił się 80 –latek z Japonii – to najstarszy człowiek, który stał na najwyższym wierzchołku Ziemi.
  • W 60 lat od pierwszego zdobycia Mount Everest Rosjanin Walery Rozow ustanowił nowy rekord na tej najbardziej sławnej górze. 48 –latek zeskoczył w specjalnym kombinezonie z północnej ściany i tym samym wykonał skok z najwyższego, dotychczas, punktu na ziemi, czyli 7720 m n.p.m. Minuta lotu – z prędkością 200 km na godzinę…

 

Rekordy – z sensem, czy…? Prawdziwe, ale – czy bez żadnego znaku zapytania?

Andrzej Lewandowski

 

2 komentarze

  1. Krzysztof Łoziński 04.06.2013
  2. Andrzej Lewandowski 04.06.2013