aron tudauer (zwany feuerstein) – towary kolonialne, szpagat i szwicy (fragment w przedziwny sposób odtworzonej rodzinnej relikwii – listu handlowego do mego dziadka dawida od jego kontrahenta ze lwowa),
Pałasiński pisze:
„Kiedy Kościołom zawsze wszystko się wybacza, od IV krucjaty, poprzez stos Giordana Bruna, uciszenie Galileusza, inkwizycję, wojny 30 i stuletnie, czy wygłoszony 20 sierpnia 1980 r. apel telewizyjny (to był jego telewizyjny debiut) Prymasa Tysiąclecia do robotników o zaprzestanie strajku… I hierarchia ma tę świadomość… I fakt, że jakieś gryzipiórki nie będą się chciały z Kościołem zadawać ze względów etycznych wcale hierarchii nie spędza snu z powiek… Jak żyć, panie premierze, a zwłaszcza jak umrzeć, żeby nie było tak banalnie jak z Moliérem”
(2 sierpnia 2013)
jacku, z molierem był to przypadek, politycy niemal zawsze umierają na urojone choroby. jeżeli śmierć jest polityczna, a nie fizyczna…
piszesz najpierw, że konfrontacja między państwem a kościołem w polsce trwała do połowy lat 50. później był podział wpływów i dlatego reakcja episkopatu wobec powstania solidarności była niechętna. o czym ma świadczyć wspomniany powyżej apel telewizyjny prymasa wyszyńskiego.
ostatnie wielkie starcie przeżyłem jeszcze w PRL w roku 1965. było nim opublikowanie listu biskupów polskich do katolickich biskupów w niemczech, z pamiętnymi słowami: „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. to zdanie, będące zaproszeniem do wspólnego udziału w obchodach tysiąclecia chrztu polski wstrząsnęło ówczesnym establishmentem politycznym i wprawiło gomułkę (ówczesnego polskiego nr.1, drodzy niedawni i przyszli maturzyści, a także kochane nasze MEN, przygotowuje ono młode pokolenie polaków do udziału w teleturniejach, bo nie wyobrażam sobie, żeby jakiś fragment programu nauczania mógł się do czegoś przydać)…
jedyny raz, kiedy za naszego życia episkopat wzniósł się na wyżyny mądrości i chrześcijańskiego ducha – został skarcony przez przywódcę PZPR. nigdy nie wybaczymy ludobójcom hitlerowskim ich zbrodni, zaskrzeczał swym znanym przenikliwym falsetem.
adres był aż nadto czytelny, bo nie do ludobójców przecież zwracał się, lecz do niesfornych purpuratów, którym nie wiedzieć czemu wydało się, że mogą o czymś decydować.
moja szefowa z okresu pracy w polskim radiu, pani ewa s. pochwaliła ripostę gomułki.
– biskupi zatracili godność narodową – powiedziała.
– obawiam się, że nie mamy w tej sprawie wspólnego zdania – odpowiedziałem – uważam ten list za jeden z najmądrzejszych i najbardziej dalekowzrocznych dokumentów epoki… może i utracili godność narodową, ale są pełni godności ludzkiej i chrześcijańskiej…
– panie natanie, błagam. niech pan głośno tego nie rozpowiada. niby znamy kolegów, ale zawsze się jakaś szuja znajdzie…
szuje były jeszcze przyczajone i musiały biedne czekać trzy lata, aż mogły ujawnić swój prawdziwy charakter (aż do marca ’68, drodzy maturzyści in spe i pani ministro od narodowej edukacji)…
jacku, nie uwierzysz nawet, do czego przydaje się hurtownia pana tudauera ze lwowa. niby wszystko jest w porządku, a jednak rachunki się nie zgadzają. twoja tyrada na temat przewin hierarchii, tak przecież efektowna, że poddałbym się jej czarowi, gdyby nie…
no, właśnie… z jednej strony wyprawy krzyżowe, inkwizycja, auto-da-fé z giordano bruno jako paliwem, upokorzenie galileusza – wszystko, co jeszcze dziś jest ciemną plamą na historii kościoła. na drugiej szali przemówienie, o którym nikt już nie pamięta. panu tudauerowi nie zamyka się bilans…
marzę o tym, żeby można spojrzeć, na polską kurię przez okulary lwowskiego hurtownika. ale masz rację, kościołom zawsze wszystko się wybacza. nie zaręczyłbym że pan bóg mocno wierzy w demokrację.
nathan gurfinkiel



No tak… Bywam niesprawiedliwy, zapalczywy, ale potem zaraz tego żałuję… W pełni podzielam Twoją opinię, że list biskupów polskich do niemieckich przynosi chwałę nie tylko episkopatowi, ale i całemu Kościołowi… I tak to już bywa, że ilekroć, zniesmaczony, oburzony, mam zamiar dokonać formalnej apostazji, trafiam na jakiegoś świętego i…
Mądrych, dobrych, inteligentnych ludzi spotykałem wszędzie, ale świętych chyba tylko w kościołach, choć niekoniecznie w katolickim, choć niekoniecznie w świecie chrześcijaństwa.
Cóż, jak wszystko na tym świecie, i nasz episkopat pulsuje: raz ma wzloty, a czasem upadki… Tylko, Drogi Natanie, czy ja (ty wstaw dowolne brzydkie słowo), dożyję do kolejnego wzlotu? W 66 już byłem, Gomuły słuchałem; niech się pospieszą z czymś nowym! Nanni Moretti, reżyser o jasno określonej orientacji politycznej, apelował kiedyś do przywódców partii postkomunistycznej: „powiedzcie coś lewicowego”!
A ja z moich nizin też miałbym podobny, do episkopatu: „powiedzcie wreszcie coś chrześcijańskiego”!…
A co to jest szwicy?
water!
o ile pamiętam, to świece. i chyba nie mam mam jeszcze amnezji, ale jestem pełen optymizmu – wszystko przede mną…
nathan gurfinkiel,
Dzięki, tak myślałem – teraz mam pewność.