Natan:
twój tekst na temat racji Obamy przeczytałem, wydaje mi się, że samym maniem racji nie można rozwiązać żadnego problemu w polityce międzynarodowej, bo – jak trafnie zauważył Kapuściński – nie istnieje żadne prawo naturalne, gwarantujące nieustanny postęp. postęp jest zaledwie możliwością, a bardzo często niemożliwością. W obecnej sytuacji z Syrią nie ma dobrego rozwiązania, o czym sam wspominałeś w poprzednim blogu.
masakra jest zawsze masakrą i nie można jej nie potępiać, ale sytuacja w Syrii jest o wiele bardziej złożona niż np. konflikt na Bałkanach z lat dziewięćdziesiątych. Reżim Asada jest zbrodniczy, ale ci, którzy go zwalczają, też nie zasługują na jednoznaczne poparcie, bo nie można być pewnym ich intencji. Jedna dyktatura może łacno zamienić się w drugą. Jak na razie konflikt w Syrii stał się wojną per procura miedzy z jednej strony Iranem, a Arabią Saudyjską, Emiratami i Turcją z drugiej. odsyłam Cię tutaj do ostatnich wypowiedzi Patricka Buchanana.
przy okazji: Roosevelt nie miał potrzeby wymuszania czegokolwiek na kongresie. radykalne odejście od izolacjonizmu nastąpiło po ataku na Pearl Harbour. amerykańska inwazja na Europę została uzgodniona na szczycie Churchill-Roosevelt – Stalin w Teheranie w 1943 i trudno sobie nawet wyobrazić, ze amerykański prezydent mógłby składać deklaracje na temat militarnego zaangażowania bez zaręczenia się akceptacją kongresu.
Nie bardzo mi też trafia do przekonania nazywanie Putina błaznem. w moim odbiorze jest to raczej cyniczny mafioso..
Ja:
Zgoda na Roosevelta, pewnie miał poparcie Kongresu, na pewno nie większości Amerykanów, ale porównując Bośnię z Syria, przypominasz kogoś, kto jest za zniesieniem kary śmierci, ale w niektórych przypadkach –nie. Kara za użycie broni chemicznej nic nie ma wspólnego z charakterem konfliktu i z intencjami ofiar sprawcy. Wybory moralne nie podlegają takim korektom.
Gaz jest gaz, ten w Syrii nie daje mi spać, a moralne lenistwo sytego świata – wkurwia. Żeby przynajmniej wstrzymali oddech i milcząc zauważyli, że jest ktoś, kto ma odwagę.
Ja nie chce tonąć w cynizmie Putina i innych, nie podoba mi się również to, ze popierając Obamę, jestem w towarzystwie amerykańskich republikanów, z którymi nic mnie nie łączy. Jeżeli Obama nie przekona Kongresu, to będzie to z powodu jego tchórzliwych demokratów.
Nie znoszę sytuacji bez wyjścia, którą ty tak beztrosko opisujesz, Co powiesz o murze berlińskim? – Czy nie była to taka sytuacja?
Prawdopodobnie jest to mój bunt chłopca z warszawskiego getta, a gaz jest z Treblinki.
Czy Natan nie zapomina przypadkiem, że Putin z dziką radością aktywował poparcie kompletu BRICS, jakby tylko czekając na okazję takiej “nad- prezentacji”? Usiłując statykę pozycyjną przerobić na coś praktycznego w tym/ takim rozdaniu? Czy to jest mentalność typu “mafioso”?
.
No, a z “powodu jego tchórzliwych demokratów” też mi się nie podoba: dużym świętem “dla wtajemniczonych” była przecież dłuższa wizyta Hillary na Kremlu. To po to W.W.Putin gra va banque, po preparację demokratów, pewnie nic innego go bardziej nie podnieca. Natan temu nie poświęca adekwatnie ważności, miejsca. A to było przecież pomyślane jako oś, w zamiarze antyeuropejska. I co?