Polak w Europie6 min czytania

Zdanie odrębne

17.09.2019

Na głośnym onegdaj filmie Patryka Chereau Królowa Margot jest scena, w której polscy panowie ubrani po turecku (bo taki był narodowy strój naszej szlachty), rozrzucają po ulicach Paryża złote monety. Znaleźli się tam po to, by sprowadzić do Polski Henryka Walezego – pierwszego króla elekcyjnego. Lud Paryża skrzętnie zbierał pieniądze, nie mogąc się nadziwić rozrzutności przebierańców ze Wschodu. Ale kto bogatemu zabroni… Francuz panował krótko, nie tylko dlatego, że za pomocą słynnych ‘artykułów henrykowskich’ próbowano ograniczyć władzę królewską, ale we Francji zmarł jego brat, więc na co mu był polski tron…

Doba elekcyjna to czas, kiedy ogromne państwo środkowo-europejskie powoli chyli się ku upadkowi, co nie przeszkadza, że stanowi ono przedmiot zachwytów – np. Jana Jakuba Rousseau, który na zamówienie jednego z konfederatów barskich pisze traktat Uwagi o rządzie polskim (1772). Chwali w nim polską wolność („piękne prawo liberum veto”), ku zdziwieniu Europy, zarządzanej wtedy absolutystycznie i szykującej się zrobić porządek z krajem, który coraz bardziej odrywa się od politycznej rzeczywistości. Pogrążając się w chaosie, stale budziliśmy zdziwienie świata…

Po rozbiorach wszystko już poszło zgodnie z naszym planem dziejowym; powstanie listopadowe wywołała grupa kadetów, których nikt nie potrafił przywołać do porządku. O styczniowym też przesądzili młodzi ludzie, których chciano wziąć do wojska (branka), a kiedy już wybuchło, zaczęli walczyć. Rząd powstańczy zakupił wprawdzie nowoczesne belgijskie karabiny, ale bez amunicji. Powstańcy tłukli więc Moskala kolbami, trzymając giwer za lufę. Czy komuś przyszło do głowy, że tak można wykorzystać broń palną? W ten sposób weszliśmy w epokę romantyczną, kiedy to zniewolony naród gwałtownie domagał się miłości. Ale od czego są wieszcze? Jeden z nich tak ukochał naród, że brał go „w ramiona”, przyciskał „do łona, jak przyjaciel, małżonek, jak ojciec”. I mówił: „Chcę go dźwignąć, uszczęśliwić, chcę nim cały świat zadziwić”. Zupełnie jak dziś, Anno Domini 2019 …

Potem było jeszcze kilka cudownych zdarzeń z naszym świadomym / nieświadomym, czynnym / biernym, przypadkowym / koniecznym udziałem… Na przykład to, że „Polska wybuchła” w 1918 roku ku zdziwieniu i irytacji sąsiadów; w 1920 nastąpił „cud nad Wisłą”; zabiliśmy też sobie pierwszego prezydenta. W literaturze ówczesnej pojawiło się paru ważnych facetów; wszak kobiet nie brano u nas poważnie… Wystarczy, że były traktowane z nadzwyczajną galanterią, stanowiąc ozdobę balów i akcji charytatywnych.

W roku 39 świat, szykujący się do jednej z najkrwawszych wojen, na chwilę wstrzymał oddech, kiedy nasz minister spraw zagranicznych zagrzmiał z trybuny sejmowej: „My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna, tą rzeczą jest honor”. Ten jednak oszacowano wysoko, a kiedy nasi sąsiedzi za cenę rozmaitych ustępstw na rzecz politycznego szaleńca próbowali uniknąć wojny, my ochoczo przygotowywaliśmy się do „ofiary całopalnej”. Kosztowała nas ona 6 milionów istnień – polskich, żydowskich, cygańskich i jakich tam jeszcze…

Potem znowu zadziwialiśmy świat jako ‘najweselszy barak’ w obozie ‘demoludów’, w którym nie udała się ateizacja, kolektywizacja wsi i rusyfikacja; mieliśmy Wajdę, Zanussiego, Kieślowskiego oraz kilka prób zrzucenia z siebie „znienawidzonego jarzma komunizmu”, którym towarzyszyły ofiary śmiertelne. Aż przyszedł Lech Wałęsa i 10-milionowa Solidarność, a potem niezbyt dokuczliwy „stan wojenny” i upadek muru berlińskiego. No i ‘okrągły stół’, za który chwalił nas cały świat, umarzając przy okazji wielomiliardowe pożyczki, zaciągane przez beztroskiego Edwarda Gierka. Wszystko to budziło powszechne zdziwienie bliższych i dalszych sąsiadów…

W takich to okolicznościach ni stąd ni zowąd – bez jednego wystrzału znowu dostała się nam niepodległość i III Rzeczpospolita, której nazwa budzi obrzydzenie i odrazę. I znowu zadziwiliśmy świat, który traktował nas z niezasłużonym respektem; choć wcześniej daliśmy mu naszego papieża, zapowiedzianego przez poetę… Z niedowierzaniem, że się tam nadajemy, weszliśmy do Europy, a mając w kranach ciepłą wodę oraz tanie towary, postawiliśmy na jej czele swego człowieka.

Rychło jednak się okazało, że jesteśmy upokarzani, musimy wstawać z kolan, nie wystarczą nam unijne pieniądze, wydawane zaledwie na budowę chodników; że wymarzona Europa to siedlisko moralnego zepsucia, z której przenikają niechciani uchodźcy, ofiary wojen i konfliktów roznoszące pasożyty i terroryzm. I którą w dodatku trzeba rechrystianizować w duchu i wedle receptury biznesmena z Torunia…

Od czterech lat jesteśmy przeciw takiej Europie, czego wyrazem było negatywne poparcie naszego rodaka, zakończone głosowaniem 1:27, a nie 27:1. Nasz europoseł, nadworny filozof ‘dobrej zmiany’ za jednym zamachem potrafi rozprawić się z kanclerz Niemiec i prezydentem Francji; inny, nadworny socjolog, diagnozuje w Europie totalitaryzm… Jednak najlepsze, że wysłaliśmy tam trzy Beaty (beata – to po łacinie błogosławiona!). Jedna z nich natychmiast pokazała światu, co to są wartości chrześcijańskie, ale nie dostała teki komisarza. W reakcji na ten despekt druga wygarnęła p. Timmermansowi, że my w Polsce przeżyliśmy komisarzy sowieckich, przeżyjemy więc i jego (mimo że sama nie pamięta takich czasów, wszak była „dzieckiem w kolebce”). Tylko czekać, z czym wyskoczy trzecia beata…

Tym sposobem pokazujemy światu prawdziwe, tj. mocarstwowe oblicze, a kiedy Europa trzęsie się w posadach, albo kołysze jak statek pijany, my Polacy jesteśmy w swoim żywiole. Nikt nam nic nie zrobi, bo jesteśmy jej „sercem”, mamy najwyższy rozwój gospodarczy, najmniejsze bezrobocie, najtańszą energię, najtańsze leki, tani alkohol, mnóstwo tanich samochodów (z prywatnego importu), mamy własny Kościół jako „dzierżyciela moralności” i parę innych rzeczy, które są w stanie zdziwić; ba, wprowadzić w stan osłupienia! Najważniejsze jest to, że czekają nas wybory do sejmu, które – jak wskazują wszystkie znaki na niebie i ziemi – przedłużą polski festyn o kolejne cztery lata, a wtedy nasi przyjaciele i wrogowie padną przed nami na kolana.

J S

Print Friendly, PDF & Email
 

2 komentarze

  1. Obirek 28.10.2019
  2. lola lola12 28.10.2019