11.01.2021
Zakochałem się w tym „zamachu na dyskurs”. Po lekturze któregoś z rzędu artykułu na temat Trumpa i wydarzeń w Ameryce wyruszyłem na normalny obchód miejsc, z których zbieram wiadomości dobre lub złe, ale rzadko bezstronnie prezentowane i natrafiłem na opowieść o arabskim dziennikarzu, który w Bejrucie odważył się powiedzieć, że nie ma nic przeciwko pokojowi z Izraelem, jak również, że Palestyńczycy zasługują na krytykę, a Hezbollah jest organizacją terrorystyczną niszczącą Liban. Właśnie w reakcji na to wystąpienie inny arabski dziennikarz nazwał je „zamachem na dyskurs”, wywołując tym stwierdzeniem gwałtowną burzę w moim mózgu.
Co za cudowne określenie, jakże doskonale ukazuje stan umysłów spragnionych jednorodnego dyskursu, którego uczestnicy nie muszą się obawiać, że ktoś na ich dyskurs dokona jakiegoś zamachu. Takiego dyskursu strzegą siły porządkowe gotowe zdusić w zarodku przygotowania do zamachu na dyskurs, strzeże go również duch solidarności, który każe wypraszać zamachowców za drzwi i spuszczać rolety, by pozostawali niewidoczni.
Tu akurat sytuacja była szczególna, bo zamachowiec był w studiu telewizyjnym i to, co mówił widziało i słyszało miliony widzów w Libanie i w całym świecie arabskim (bo nie dość, że dziennikarz bardzo popularny, to i stacja z dużą oglądalnością). Tak, to był bardzo poważny zamach na dyskurs i istnieje obawa, że zamachy na dyskurs mogą się nasilić nie tylko w świecie arabskim.
Teraz mamy głównie dyskurs o tym, co wydarzyło się w Ameryce. Można powiedzieć, że jest interesująco jednolity. Trudno znaleźć jakiekolwiek próby usprawiedliwiania Donalda Trumpa. Jest potępiany z lewa i z prawa. Po lewej stronie jest więcej jadu, po prawej więcej żalu i rozgoryczenia. Nikki Haley, jedna z najciekawszych postaci w republikańskim obozie, wyraziła opinię, że historia surowo oceni zachowania Donalda Trumpa, które zademonstrował po tych wyborach. Oczywiście Haley podkreślała również to, co jej zdaniem było osiągnięciami administracji Trumpa, mówiąc jednak, że zostało to w niemałym stopniu zniszczone przez jego zachowanie po 3 listopada 2020 r.
Ciekawe, bo również ci, którzy nie są przekonani, że te wybory były tak do końca uczciwe, wyrażają pogląd, że nawet mając podstawy do zastrzeżeń, nie wolno było Trumpowi używać słów, które mogły być odebrane jako wezwanie do przemocy.
Zagorzali obrońcy wolności słowa podskakują z radości z powodu blokowania prezydentowi możliwości wypowiadania się. Polski dziennikarz, Grzegorz Linderberg pisze, że Facebook i Twitter przyjęły na siebie rolę Urzędu Cenzury XXI wieku. To wypowiedź na marginesie zablokowania konta Trumpa (odblokowanego na moment po protestach i zablokowanego na stałe ponownie) z dość głupawymi tłumaczeniami, że to nie decyzja właścicieli, ale społeczności, czyli ludu facebookowego.
Grzegorz Linderberg na swoim FB pisze:
Te działania pokazują potęgę mediów społecznościowych. Potęgę w dwojakim sensie.
Po pierwsze, nie boją się nikogo i mogą robić co chcą. Dwadzieścia lat temu czy nawet dziesięć lat temu niewyobrażalne było, żeby wielka amerykańska telewizja albo stacja radiowa odmówiła platformy urzędującemu prezydentowi.
Po drugie pokazują, że to media społecznościowe w coraz większym stopniu decydują o tym, jak wygląda debata publiczna. Mówiąc inaczej — to one stały się Urzędami Cenzury XXI wieku. I treść wypowiedzi Trumpa, za które rzekomo został zbanowany, nie ma tu nic do rzeczy. Urzędy Cenzury XXI wieku będą coraz bardziej zmniejszać, tak jak to robiły dotychczas, pole dopuszczalnych wypowiedzi.
[…] Tłum, z którym nie można dyskutować, który będzie stawał się coraz bardziej radykalny, domagając się coraz większych ograniczeń. Dziś mowa nienawiści, jutro mowa niechęci, pojutrze mowa obojętności — aż zostanie w końcu wyłącznie Mowa Entuzjastycznej Aprobaty Politycznej Poprawności, znana z kilku historycznych przykładów XX wieku i trzech współczesnych realizacji w Azji.A jeśli nie lubicie Trumpa i cieszycie się, że go zbanowali, to pamiętajcie — ten dzwon zagłuszający to, co macie do powiedzenia, będzie bił wam również, chybachyba że przyłączycie się do Entuzjastycznej Aprobaty.
Jak donosi „New York Times” renomowane wydawnictwo Simon & Schuster pospiesznie zerwało umowę z Joshem Hawleyem na książkę pod tytułem The Tyrany of Big Tech. Wydawnictwo wyjaśnia, że nie była to łatwa decyzja, że podjęli ją z ciężkim sercem, ale obawiali się zamachu na dyskurs. O.K. ujęli to odrobinę inaczej, wyjaśniając, że czuli ciążącą na nich odpowiedzialność obywatelską, że nie mogą popierać senatora Hawleya, ze względu na jego rolę „w czymś, co stało się niebezpiecznym zagrożeniem”.
Cóż to za rola? Republikański senator ma zastrzeżenia do wyniku wyborów. Co prawda nie ma zastrzeżeń w ocenie tego, co stało się na Kapitolu i NYT nawet daje link do lokalnej gazety, która już po tych wydarzeniach cytowała jego słowa, napisane natychmiast po wtargnięciu tłuszczy na Kapitol:
Dziękuję dzielnym przedstawicielom sił porządkowych, którzy działali z narażeniem życia. Przemoc musi się skończyć, ci, którzy zaatakowali policję i złamali prawo muszą stanąć przed sądem, a Kongres musi powrócić do pracy i dokończyć swoje zadanie.
Senator popełnił jednak zbrodnię myśli, nie ukrywa, że ma zastrzeżenia co do uczciwości tych wyborow. To (niezależnie od treści jego książki) jest jednoznacznym zamachem na dyskurs.
Brytyjska dziennikarka, Melanie Philips pisze, że to, co się stało jest katastrofą i że człowiekiem odpowiedzialnym za tę katastrofę jest Donald Trump.
Każdy, kto uważa Amerykę, za główny filar zachodnich wartości musi być oburzony tym spektaklem pogwałcenia konstytucyjnego porządku. Nie usprawiedliwia go żadna prowokacja ani najmocniejsze przekonane o nieuczciwych wyborach. Jedyna droga rozwiązania tych konfliktów prowadzi przez stosowanie prawomocnych i demokratycznych środków.
Wśród uczestników burdy na Kapitolu widzieliśmy osławionych Proud Boys, neonazistów i rasistów z flagą konfederatów. Sympatycy Donalda Trumpa? Jedni tak, inni to tylko zadymiarze, korzystający z każdej okazji. Czym różnili się od podpalaczy i morderców, którzy podpalali amerykańskie miasta po zabójstwie Georga Floyda? Orientacją polityczną? Nie przesadzajmy. To tylko odmienne preteksty. Po obu stronach widzieliśmy rewolucyjny zapał niszczenia porządku prawnego, nienawiść do policji i miłość do przemocy nawet z narażeniem własnego życia.
Po demokratycznej stronie barykady rewolucyjny zapał każe dziś wygłaszać hasła nawołujące do nienawiści. Tu dyskurs wyklucza jakikolwiek namysł, a najmniejsza próba zamachu na ten dyskurs karana jest bezlitośnie. Ze zdumieniem obserwuję ludzi nauki, którzy radośnie porzucili wszelki dystans i sceptycyzm, żeby przyłączyć się do wrzeszczącego tłumu. Było kiedyś takie miejsce na świecie, w którym za przedwczesne przerwanie oklasków można było trafić do łagru. Dzisiejsza demokratyczna Ameryka wydaje się trawiona rewolucyjnym zapałem.

„Sprawdzacze faktów” w redakcjach i biurach molochów komunikacyjnych sprawdzają wszystko pod względem zgodności przekazywanych faktów z oczekiwanymi poglądami. Jednym z piękniejszych przykładów zastosowanych procedur było sprawdzanie prawdziwości słów Stalina o tym, że nie jest istotne jak ludzie głosują, ale kto liczy głosy i jak przekazuje wyniki. Redakcje sięgnęły do ekspertów, którzy stanowczo zaprzeczyli, sięgnęli do Cyfrowego Archiwum Stalina przy Rosyjskim Archiwum Państwowym Społecznej i Politycznej Historii i żadnego takiego cytatu nie znaleźli, nie sięgnęli do Oxford’s Essential Quotations, gdzie ten cytat jest wraz z dokładnym podaniem źródła, którym były wspomnienia byłego osobistego sekretarza Stalina (który zbiegł na Zachód), a który opisywał przebieg rozmowy między Stalinem, Kamieniewem i Zinowiewem w 1923 roku, kiedy wybory wewnątrzpartyjne groziły wysadzeniem z siodła kierownictwa. Czy i w jakim stopniu te wybory były sfałszowane, na to dowodów nie ma, są dowody, że „Prawda” przekazywała fałszywe informacje, które po protestach były nawet czasem prostowane. Książkę Borysa Barżanowa Byłem sekretarzem Stalina w Polsce znają lepiej niż w Ameryce, ale pewnie i u nas są eksperci przekonani, że jej nie ma. (Fragment, w którym znajduje się ten cytat można w polskim tłumaczeniu przeczytać tutaj: http://www.stalin.tv/bazanow/nazaretian.html .)
Chwilowo centralny fakt związany z wydarzeniami na Kapitolu dotyczy słów Donalda Trumpa na wiecu przed tymi wydarzeniami. Sprawdzacze faktów uczciwie przyznają, że Trump do przemocy nie wzywał, ale komentatorzy zapewniają, że przecież nie wiemy, co tak naprawdę miał na myśli.
Mixture
What’s True
U.S. President Donald Trump did tell supporters on Jan. 6, 2021, to gather at the U.S. Capitol and try to convince members of Congress to delay the constitutional process that would affirm Biden’s presidency.
What’s False
Trump did not explicitly tell people to „storm” or „breach” or „break into” the Capitol.
What’s Undetermined
It was a subjective call on whether Trump’s use of phrases „you have to show strength” and „demand that Congress do the right thing” were meant to condone violence and crimes among right-wing extremists without explicitly encouraging it.
Dla ludzi z obozu Trampa jego wystąpienia bezpośrednio przed zamieszkami nie da się usprawiedliwić, dla ludzi z przeciwnego obozu to okazja do usprawiedliwiania przemocy podczas zamieszek po śmierci Floyda, czy wtargnięcia do Senatu, a potem próby wdarcia się do Sądu Najwyższego w październiku 2018 podczas głosowania w Senacie, a następnie zaprzysiężenia sędziego Kavanaugha.
Przeraża jednostronna prezentacja, systematyczne pomijanie, przekręcanie i fałszowanie faktów. Znakomity amerykański prawnik, Alan Dershowitz, niegdyś uczestnik kampanii wyborczej Obamy, a potem jego krytyk, jeszcze w 2018 roku pisał:
Jest tragedią, że media są tak podzielone. Dziś mamy protrampowskie stacje telewizyjne i antytrampowskie stacje telewizyjne. Jeśli chcesz wiadomości antytrampowskie, wybierasz CNN i CNBC, chcesz protrampowskich wybierasz Fox.
W zależności od tego, co wybierzesz otrzymasz informacje odmiennie okaleczone i inaczej przekłamane.
Uwielbiany przez naszą „Gazetę Wyborczą” Aleksiej Nawalny bardzo ostro potępił cenzurowanie Donalda Trumpa, pisząc, że „wystarczyłoby zmienić nazwisko Trump na Nawalny i otrzymamy w 80 procentach dokładną kremlowską odpowiedź, dlaczego mojego nazwiska nie można wymieniać w rosyjskiej telewizji i że nie można mi pozwolić na uczestniczenie w wyborach”. Ale o istnieniu tych jego tweetów dowiaduję się z prawicowej prasy, bo Nawalny dokonał zamachu na dyskurs.

Donald Tusk ma w tej sprawie zupełnie inne zdanie. Cieszy się, że Donald T. będzie nadal tweetował.
Czy prawa strona sceny politycznej ma rację domagając się jednej miary dla naruszeń prawa?
To pytanie retoryczne. Chwilowo słyszymy radosne zapewnienie wiceprezydentki, że będzie tylko jeden system sprawiedliwości.

Byliśmy świadkami dwóch systemów sprawiedliwości: jednego, który w środę pozwolił ekstremistom szturmować Kapitol Stanów Zjednoczonych i drugiego, który używał gazu łzawiącego wobec pokojowo protestujących zeszłego lata.
Czy jest to również zapowiedź bezkompromisowej walki z zamachami na dyskurs? W Ameryce i nie tylko w Ameryce zwolennicy walki z zamachami na dyskurs rozdają Tabletki Multi Binga, (do młodszych czytelników opowieść o tabletkach Multi Binga nie przemawia, pewnie lepiej mówić o matriksie). Tak czy inaczej, możemy się spodziewać, że w nowej rzeczywistości zwolennicy zamachów na dyskurs zostaną skazani na wygnanie do nisz, a zapewne i tam nie będą bezpieczni. Na razie, wieczorową porą i za zamkniętymi drzwiami można jeszcze próbować.

Andrzej Koraszewski
Publicysta i pisarz ekonomiczno-społeczny.
Ur. 26 marca 1940 w Szymbarku, były dziennikarz BBC, wiceszef polskiej sekcji BBC, i publicysta paryskiej „Kultury”. Więcej w Wikipedii.
dziękuję
Świat współczesny stara się zastąpić dyskurs rywalizacją plemion, w której nie ma miejsca na spokojną rozmowę.
Dotyczy to nie tylko Polski pod rządami PiSu, ale jak widać Ameryki także – Bliskiego Wschodu, etc. Mówimy o krajach o jakich takich tradycjach demokratycznych, bo totalizmy i satrapie dopuszczaja przeważnie „wolność słowa pochwalnego”.
*
Jednym z przykładów „zamachu na dyskurs” była wypowiedź Guy’a Verhofstadt’a który komentował wystąpienie niejakiego Legutki, który w 2016 roku bronił polskiej premier z broszką w PE. Brzmiała ona (cytuję z pamięci) : „…panie Legutko, ma pan prawo do swoich opinii, ale nie ma pan prawa do swoich faktów”.
*
Ofiarą wojny plemiennej padają nie tylko fakty, ale sensowne idee. Jeżeli są wygłaszane po stronie „niesłusznej”, to ich po prostu nie ma…
*
Najgorzej, że nie widac remedium na taki obrót sprawy!
zawsze myślałam, że inteligencja (w sensie d. klasy społecznej) jest ostoją wolnej myśli i co najmniej podejmowania wysiłku wielostronnego widzenia rzeczy oraz zdolności do krytycznego myślenia także o własnych myślach. jednak nie.
przyklaskiwanie wybiórczej, koniunkturalnej, serwilistycznej cenzurze w wykonaniu gigantów rządzących przestrzenią wirtualną jest rodzajem kurzej ślepoty. gdyby facetom od Fb czy Twittera chodziło o szkodliwość poglądów Trumpa, zablokowaliby go już na początku kadencji. blokują go tymczasem dopiero teraz, kiedy już nic im nie może zrobić, a warto przypodobać się nowej władzy. kto zresztą upoważnił ich do cenzurowania czegokolwiek ? w ten sposób świat oddaje władzę facetom od Fb i Twittera. i jest jak żaba gotowana na wolnym ogniu. to raz.
dwa, ogniskowania całego zła w Trumpie – to jak ogniskowanie całego zła w Kaczyńskim. tak jeden, jak drugi i setki innych przed nimi i zapewne długo po nich, wybranych w demokratycznych procedurach, są skutkiem, a nie przyczyną. Trumpa ktoś wybrał, a ostatnio głosowało za nim więcej ludzi niż 4 lata temu. podobnie jak w Polsce.
tak długo, jak inteligencja nie zobaczy przyczyn i nie zajmie się nimi, a będzie skupiać się na obronie kapitalistycznego i liberalnego status quo, w Ameryce, w Polsce, we Francji i nigdzie indziej spokoju nie będzie. czas rewolucji nadszedł, i jest to jak zawsze wina warstw uprzywilejowanych, a nie rewolucjonistów.
Inteligencja jako warstwa społeczna istniała w Europie Wschodniej w okresie mniej więcej 1800-2000. Wielu badaczy społecznych uważa, że zanikła wraz odzyskaniem niepodległości przez państwa tego regionu i została zastąpiona szeroko pojetą klasą średnią. Nawet gdyby istniała to i tak pewne procesy by ją objęły.
*
Wynikiem tych procesów jest podział na demokratów i populistów, w czym znaczne zasługi mają wady gospodarki rynkowej, konsekwencje procesów globalizacji, zadufanie elit demokratycznych, wreszcie bardzo szybki rozwój technologii komunikacyjnych i wszelkich nauk. Ten podział ma coraz bardziej charakter antagonistycznego podziału plemiennego, gdzie racje merytoryczne są ofiarą lojalnosci plemiennej właśnie.
*
Zgadzam się z Pani opinią, żę „tak długo, jak inteligencja nie zobaczy przyczyn i nie zajmie się nimi, a będzie skupiać się na obronie kapitalistycznego i liberalnego status quo, w Ameryce, w Polsce, we Francji i nigdzie indziej spokoju nie będzie. czas rewolucji nadszedł.. ”
To co Pani nazywa rewolucją ja określam jako kontrrewolucję populistyczną będacą w dużym stopniu buntem przeciw porządkowi, na który populiści wpływu mieć nie mogą, bo z niego dobrowolnie zrezygnowali.
Nawet jeśli opinia, że „…jest to jak zawsze wina warstw uprzywilejowanych, a nie rewolucjonistów.* jest w przeważającej części trafna, to wymaga uzupełnienia, o co najmniej inne przyczyny kontrrewolucji populistycznej.
Sprzyjają jej zdobycze technologii komunikacyjnych i sieci społecznosciowe, gdzie szerzą sie jak zaraza spiskowe teorie dziejów, zabobony, gusła, głupota i zwyczajne nieuctwo.
Dynamiczny rozwój nauki przerasta zdolność do zaakceptowania takiego postępu przez populistów w czym upatrują zagrożenie dla siebie.
Porównując ze sobą dwa procesy rewolucyjne współczesnego świata – wielką rewolucję francuską (1789-1799) i rewolucję październikową w Rosji (1917) widzimy różne możliwe scenariusze efektów. Francuska po wielu latach przyniosła postęp – rosyjska przyniosła nieszczęscia, totalitaryzm i względny regres cywilizacyjny swojemu krajowi, a w najlepszym razie pozostawania nadal marginalnym, zacofanym obszarem cywilizacji.
*
Reasumując – świat zmaga sie obecnie z dwiema zarazami – populistyczną i covidową. Nie wiadomo która bardziej zaraźliwa i która będzie ludzkość więcej kosztować.
–
To nie jest rewolucja populistyczna, to rewolucja chamstwa. W pełni zgadzam się z Pańskim poglądem, że populiści chcą mieć wpływ na wszystkie zmiany, które zawsze przychodziły bez ich udziału. Problem w tym, że ludzie pokroju Le Pen, Kaczyńskiego czy Orbana to albo opętani psychopaci, albo ludzie miałcy z wielkim ego, ewentualnie proste chamy żerujący na równie chamskich i poza tym naiwnych ludziach, np. fanatykach religijnych.
Populiści, faszyści czy komuniści powinni trafić na śmietnik historii, tak jak trafili tam Hitler czy Mussolini. Za każdą kontrrewolucją (październikową, czy pisowską) stoi tłuszcza, która jak barany podąża za wodzem. I natężenie ich furii udziela się też drugiemu obozowi, który powinien stać na straży dyskusji, kultury i demokracji. To ośmiesza zwykle opozycję liberalno-demokratyczną i wynosi do władzy populistów właśnie.
Chamstwo jest częścią populizmu. Dla mnie Putin, Trump, Orban, Le Pen, KAczyński są tylko odpowiedzią na zapotrzebowanie społeczne. Ci politycy trafnie odczytują potrzeby milionów sfrustrowanych ludzi, zagubionych we współczesności. Sfrustrowani i zagubieni ludzie oczekują wyniesienia na ołtarze sprawczości, wpływu, dominacji nad znienawidzonymi naukowcami, elitami, ludxmi wybitnymi, kapitalistami, wszelkimi jednostkami, które coś osiągnęły.
*
Schlebiając sfrustrowanym i zagubionym ludziom komunisci, faszyści, populiści potwierdzają złudzenie milionów wyznawców. Tym złudzeniem jest droga na skróty do mądrości, dobrobytu, szczęścia i harmonii w życiu. NIestety oprócz ciężkiej pracy popartej zdolnościami czy talentem nie ma drogi na skróty. Każde złudzenie niestety kończy się przebudzeniem i wtedy frustracja jest dużo większa. Ale także i ta większa frustracja obraca się przeciw obywatelom a nie przeciw oszukańczym politykom.
*
Od 2015 roku często rozmawiam z poplecznikami PiSu. Większość z nich chce korzystać ze wszystkich przywilejów elit bez poniesienia kosztów stania sie elita. Chca mieć to samo bez pracy, wysiłku, uczenia sie, bez wydawania pieniedzy i bez zarabiania tych pieniedzy. Kiedy im się wspomina, ze to niewykonalne to bardzo sie złoszcza, nienawidza, hejtują… Złudzenia są silniejsze od nich.
Stąd tak masowe społeczne oburzenie na ludzi, którzy zostali zaszczepieni poza kolejnością. NIenawiść do nich jest tak wielka jakby zaszczepieni popełnili jakąś zbrodnię, lub co najmniej napadli na ambulans ze szczepionkami. Wśród napastników, oprócz pisowskicjh polityków, którzy tę aferę sprokurowali jest mnóstwo niby rozumnych ludzi – dzennikarzy, lekarzy, prawników, policjantów, uczonych, etc. Wszyscy oni zieja oburzeniem co wskazuje jak łatwo jest zmanipulować ludzi i zamiast myslenia podac im papke propagandową – produkt, którego sens merytoryczny jest ujemny.
*
Hitler, Stalin, Mussolini, Franco, Salazar, Fidel Castro trafili juz na śmietnik historii. Pozostali wymienieni też tam trafią. Zanim jednak obywatele wyrzuca ich na śmietnik powoduja i spowoduja jeszcze mnóstwo nieszczęść. Częśc z tych nieszczęśc dotyczy zwykłych, bogu ducha winnych ludzi. Druga częśc ma na celu zniszczenie konkurentów politycznych, co bardzo sie populistom udaje.
Inna rzecz, że politycy opozycyjni wobec populistów, w tym politycy liberalnej demokracji, wydatnie populistom pomagaja w niszczeniu samych siebie..
Przykro to się czyta. Autor rzeczywiście nie zapisał się do zakonu antytrumpistow bosych (jego własne słowa w Studiu). Ale w tym luźnym potoku świadomości, bo chyba to trudno inaczej określić, jest miejsce na dziennikarza z Bliskiego Wschodu, jest miejsce na sekretarza Stalina, i jest miejsce na rzucenie błotem w protesty po zamordowaniu Floyda. Ale nie znalazło się miejsca na jasne wyrażenie swojej oceny wydarzeń oraz głównego aktora. Zabrakło miejsca na jasne powiedzenie, czy autor wierzy w sfałszowanie wyborów. Smaczki i aluzyjki sa, ale jasnego stwierdzenia nie ma. W sumie, jaki ten Trump jest, taki jest, ale tak naprawdę paskudni są ci różni intelektualiści i dziennikarze.
To może ja napisze tak bardziej po prostu. Trump działa podobnie jak Kaczyński. To podobno jest metoda działania wszelkich dyktatorów. Mówią tak, żeby jasno nie powiedzieć, Oskarżają tak, żeby jasno nie oskarżać. Wyciągają oskarżycielski palec tak, żeby w razie czego się wypierać. Dobrym przykładem była sławna wypowiedz Kaczyńskiego, zresztą Lecha nie Jarosława, 'Jeśli ktoś ma pieniądze, to skądś je ma’. No niby święta prawda. Gdzie tu jest jakieś oskarżenie? Majstersztyk insynuacji, szczucia, i fałszerstwa. Trump postępuje podobnie. Nie sądzę, aby się uczył u Kaczyńskiego. Po prostu, psychopata i paranoik tak myśli, tak mówi, i tak ma.
Tacy ludzie zatruwają społeczeństwa, państwa, i narody. Takich ludzi trzeba się pozbywać z obiegu politycznego. Gdyby w Polsce wystarczyło wyobraźni, aby się pozbyć Kaczyńskich, Ziobry, i Macierewicza, to caly kraj by sie pozbył bardzo poważnych kłopotów. W USA teraz trzeba się pozbyć Trumpa. Taka jest polityczna rzeczywistość i mam nadzieje, ze to będzie wykonane.
Po przeczytaniu artykułu mam takie dziwne wrażenie, ze za plecami Trumpow i Kaczyńskich podążają Koraszewscy. I to jest bardzo duże i niemile zaskoczenie. Nie spodziewałem się zobaczyć taki tekst w tym akurat miejscu i czasie. Inne artykuły autora nie robią takiego wrażenia. Ale ten konkretny wydaje się należeć do klasyki tego obrzydliwego gatunku.
Widzi Pan, Panie narciarzu2, Pan jest anonimowy, więc może Pan sobie pozwolić, na cokolwiek. Ja jednak muszę brać odpowiedzialność za swoje słowa. Pyta Pan, jakie jest moje stanowisko w sprawie tego, czy wybory w Stanach Zjednoczonych w listopadzie 2020 były uczciwe, czy sfałszowane. Odpowiadam: moja opinie nie ma tu najmniejszego znaczenia, ale jak Pan tak uporczywie dopytuje to mu odpowiem. Spotykam w amerykańskiej prasie (w wielu miejscach i z różnych stron) wspomnienia (i tęsknotę) za Walterem Cronkitem. To taki amerykański dziennikarz telewizyjny, który umarł w 2009 roku, a któremu wszyscy ufali. Ci z lewej i ci z prawej. (Nie, nie ufali, że im powie co mają myśleć, bo tego akurat nie robił.) Nikt nie wiedział na kogo głosował, ani jakie jest jego osobiste stanowisko w takiej czy innej sprawie. Ufali, że mówi prawdę, że informuje, a nie wygłasza kazań. Nie dziwi Pana tęsknota za dziennikarstwem kazań, katolicka kultura opiera się na kazaniach i jest trwalsza od samej wiary religijnej. Uczono mnie na studiach, że nauki społeczne mogą dostarczać wiedzy, ale nauką w ścisłym tego słowa rozumieniu nie są. Dlaczego? Bo mają problemy z falsyfikacją. Dlatego trzeba uczciwie mówić „nie wiem”, o tym, czego nie mogę sprawdzić. Nie spotkałem opinii (nawet samego Trumpa), że Joe Biden wydał polecenie sfałszowania wyborów. Spotykam liczne opinie, że w tych wyborach w bardzo wielu miejscach dochodziło do nadużyć. (Do nadużyć dochodzi w każdych wyborach. ) Czy suma tych nadużyć mogła zaważyć na końcowym wyniku? Tego ja w Dobrzyniu wiedzieć nie mogę, podobnie jak nie mogę oskarżać o jakąkolwiek zbrodnię tych, którzy mają taką opinię, ani tym bardziej tych, którzy domagali się skrupulatnego sprawdzania zgłoszonych przypadków nadużyć.
Dziwi Pana podany przykład próby zdementowania cytatu Stalina. Otóż ten cytat był ostatnio popularny wśród ludzi mających wątpliwości, czy te wybory były aby uczciwe. Reakcją było zanegowanie prawdy samego cytatu. Muszę Pana zmartwić, odwracanie znaków prawda-fałsz nie jest oznaką ani mądrości (kiedy robią to dzieci) ani uczciwości, kiedy robią to dorośli. Zapewne zauważa Pan dobór „ekspertów” w polskich mediach rządowych i opozycyjnych. Nieodmiennie dobiera się ekspertów tak, żeby powiedzieli to czego oczekuje redakcja. Kiedy mamy jakiekolwiek pojęcie o tym, o czym perorują ci „eksperci” możemy ten kabaret zauważyć, a ponieważ nasza ekspertyza jest z konieczności wycinkowa, w innych sprawach często pozwalamy się oszukiwać. Sądząc z Pańskiego komentarza daje się Pan oszukiwać ochoczo, tu się jednak różnimy. Wiem, często przyjmuję jakąś informację za prawdziwą tylko dlatego, że wydaje mi się prawdopodobna, a nie mam ekspertyzy, ani czasu, żeby sprawdzać wszystko. W takich sytuacjach jednak staram się pamiętać, że im silniejsze uczucia tym łatwiej połknąć informację nieścisłą bądź całkowicie fałszywą.
Polecam się pamięci
A.K.
„Nie dziwi Pana tęsknota za dziennikarstwem kazań, katolicka kultura opiera się na kazaniach i jest trwalsza od samej wiary religijnej” …”Sądząc z Pańskiego komentarza daje się Pan oszukiwać ochoczo…”
Znowu insynuacje. Pana teksty byłyby dużo lepsze, gdyby Pan powstrzymał swoja chęć wsadzania szpilek, gdzie tylko popadnie.
Jeśli idzie o wybory w USA, to Trump powstrzymywał się od jasnych oskarżeń. On tylko insynuował. Porównałem go do Kaczyńskiego, ktory tez tylko insynuuje. Jego zwolennicy dopowiadają resztę. To znana metoda. Odpowiedzią na rzekomo sfałszowane wybory są protokoły komisji liczących glosy. Odpowiedzią na sztuczny hel i trzy wybuchy są raporty komisji badania wypadków lotniczych. Jestem zdumiony, ze Pan ma jakiekolwiek wątpliwości na temat metod manipulacji stosowanych przez Trumpa i jego stronników, i za podąża Pan za oskarżycielskim palcem Trumpa. A może…. Nie ma żadnego „a może”. Sa komisje i są protokoły.
Chciałbym Pana traktować poważnie, ale nie daje Pan żadnych szans. Tak więc, pozwoli Pan, że go zostawię z jego rozterkami. Dziękuję za informację, że już się Pan kiedyś komuś przedstawiał. Do zainteresowania Pana stroną nie zostałem zachęcony.
Zdumiewa mnie Pana potrzeba obrażania rozmówców. Brak dobrego wychowania u osoby Pańskich zasług i doświadczenia jest dziwny. Odpowiedziałem na Pańskie dość obraźliwe pytanie. Odpowiedzią na to jest dalsza obraza, która ociera się o zwykle chamstwo. To jest po prostu żenujące u starszego człowieka z dużym doświadczeniem.
To Pan nie wiedział, że z panem Koraszewskim się nie dyskutuje? Pan Koraszewski pięknie potrafi pisać o potrzebie dialogu, dyskusji, kompromisu itp., ale w praktyce nie za bardzo mu to wychodzi. I tak miał Pan szczęście, bo został Pan potraktowany stosunkowo łagodnie. Ja swojego czasu zostałem nazwany przez pana Koraszewskiego durniem i kanalią, bo miałem czelność mieć inne zdanie w jakiejś kwesti. Tak, to rzeczywiście zdumiewające, że inteligentny człowiek z takim dorobkiem prezentuje tak niski poziom kultury.
Myli sie Pan, Panie pawlegawle (jak się Pan podpisuje w innym miejscu), z Koraszewskim wielu ludzi dyskutuje i polemizuje, Koraszewski przestaje dyskutować z ludźmi, którym erupcja emocji zburza procesy myślowe i zaczynają się zapluwać. Koraszewski nie jest psychoterapeutą, nie ma ani kwalifikacji, ani czasu, na dyskusje o emocjach. Rozumiem, że czuje sie Pan oburzony i pokrzywdzony, ale zawsze jest możliwość wylania swoich żali w innym miejscu, więc Pana płacz na temat rzekomej cenzury jest pozbawiony podstaw. Jak widzę publikuje Pan dużo i pod wieloma imionami.
Bardzo rzadko udzielam się w sieci (nie wiem na jakiej podstawie sądzi Pan, że „dużo publikuję”) – raz lub dwa razy w miesiącu wrzucę jakiś komentarz i zawsze podpisuję się tym samym imieniem (na Pana stronie również). A co do „erupcji emocji” i „zapluwania się”, to nigdy mi się to nie zdarzyło – za to Panu zdarza się wyjątkowo często. Wielu ludzi zwracało już Panu uwagę, że niegrzeczne się Pan odnosi do adwersarzy, więc nie jest to mój wymysł. Jest Pan hipokrytą – broni Pan wolności „zamachu na dyskurs”, ale jeśli jest to zamach na Pański dyskurs, to puszczają Panu nerwy.
Fascynujący esej, ale jakby się pan troszkę powtarzał, mam wrażenie, że czytałem go 16 razy.
Zapomniał Pan o „karle reakcji”. Przypominam: „zapluty karzeł reakcji”. Co do psychoterapii, to może zamiast niej wystarczyłoby trochę kultury osobistej. Jeśli się Pan nie zgadza, to wystarczy napisać „nie zgadzam się” i napisać, dlaczego. To się nazywa „dobre wychowanie”. Dobre wychowanie łagodzi obyczaje.
Widzi Pan, Panie narciarzu2, Pan jest anonimowy
Widzi Pan, Panie Koraszewski, Pan jest kiepsko poinformowany. Po pierwsze, niedawno opublikowałem artykuł na SO podpisując się imieniem i nazwiskiem. Po drugie, nigdy nie krylem, jak się nazywam. Wielu komentatorów i autorów SO ma ze mną kontakt. Tutaj ma Pan informacje: https://www.facebook.com/wskulski. Zapraszam do odwiedzin.